Poznańska policja bez rozgłosu umorzyła zarzuty wobec uczestników marszu antyrasistowskiego zatrzymanych za rzekome naruszenie nietykalności funkcjonariuszy. Zarzuty okazały się bezpodstawne
Na początku kwietnia na demonstracji przeciwko rasizmowi w centrum Poznania zebrało się prawie tysiąc osób: anarchiści, naukowcy, aktorzy, prezydent miasta Jacek Jaśkowiak. Nieśli transparenty: „Budujesz faszyzm przez nietolerancję”, „Poznań dla imigrantek, nie dla narodowców”. Krzyczeli: „Jedna rasa, ludzka rasa! Nacjonalizm won z Poznania!”.
Jedną z uczestniczek była Ewa Chylak-Wińska, 41-letnia nauczycielka polskiego w prywatnej podstawówce, w tłumie wyróżniająca się blond dredami. Dawniej pracowała jako copywriter w agencji reklamowej, potem wyjechała na Zanzibar, gdzie z mężem prowadziła hotel. Dwa lata temu wróciła do Polski. – Bo tęskniłam. Akurat Andrzej Duda został prezydentem, ale PiS jeszcze nie rządził. To, co potem zaczęło się dziać, przerażało mnie, szczególnie w Poznaniu: znieważanie uchodźców, bicie ludzi o innym kolorze skóry – opowiada.
Wszystkie komentarze