WOJNA
O WIELKO­POLSKĘ

98 lat temu wybuchło powstanie wielkopolskie

Gdyby Wielkopolanie nie chwycili w grudniu 1918 r. za broń, nie dołączyliby do wolnej niepodległej Polski. A ta byłaby słabsza i nie obroniła się przed bolszewicką nawałnicą w 1920 roku

Opracował Piotr Bojarski

Partner   https://www.umww.pl/



ZANIM
PADŁY
STRZAŁY
SPRYTEM,
PODSTĘPEM
I ZAMACHEM
CZŁOWIEK,
KTÓRY
WZNIECIŁ
ISKRĘ
POCZĄTEK
WALKI
DWAJ
WODZOWIE
OD ZDOBYCIA
KOSZAR
PO ŁAWICĘ
UTRZYMANE
ZWYCIĘSTWO
MULTI­MEDIALNE KALEN­DARIUM
98 ROCZNICA
Rozdział 1



ZANIM
PADŁY
STRZAŁY

Kryzys cesarstwa

Po przegranej wojnie na froncie zachodnim i abdykacji cesarza Wilhelma II w listopadzie i grudniu 1918 r. Niemcami wstrząsała rewolucja. Chaos wywołany przez zrewoltowanych robotników i żołnierzy sprawił, że władze w Berlinie nie panowały nad sytuacją na wschodnich kresach Rzeszy, m.in. w Wielkopolsce. Wielkopolanie dostrzegli w tym swoją szansę. Tym bardziej, że przez całe dziesięciolecia przygotowywali się do dogodnej chwili do wyzwolenia się spod niemieckiej władzy.

Najpierw praca, potem zryw

Po klęsce kolejnych polskich powstań przez ostatnie dziesięciolecia XIX w. i pierwsze lata XX w. wielkopolscy przywódcy propagowali ideę stopniowego odzyskiwania wolności bez podejmowania akcji zbrojnej. Ludzie tak wybitni jak przemysłowiec Hipolit Cegielski czy lekarz Karol Marcinkowski przekonywali swych ziomków, że lepiej stawiać na rozwój cywilizacyjny i uświadamianie narodowe. Liczyli, że może kiedyś ta praca organiczna przyniesie wymarzony efekt, a przede wszystkim okaże się sposobem na przeciwstawienie się germanizacji Wielkopolski.

Na zdjęciu - poznański pomnik Cegielskiego

Swój do swego

Polacy zakładali więc swoje firmy, otwierali banki, tworząc gospodarkę konkurencyjną wobec niemieckiej, i starali się wykształcić mocne poczucie solidarności narodowej. Wielu polskich przemysłowców i handlowców postępowało w myśl zasady: swój do swego. Rząd dusz sprawowali wśród Wielkopolan działacze spod znaku Narodowej Demokracji, ruchu działającego we wszystkich zaborach i kierowanego przez Romana Dmowskiego. Wśród Wielkopolan zyskiwały poklask propagowane przez endeków hasła "Polak katolik" czy "Niemiec - wróg". Wielu działaczy narodowo-demokratycznych pracowało w towarzystwach gimnastycznych Sokół, udzielało się w ruchu skautowskim, prowadząc tam potajemnie szkolenie wojskowe.

Miejsce „pożytecznych inicjatyw”

Ważnym miejscem na mapie XIX-wiecznego Poznania stał się Bazar. Spółka Akcyjna Bazar została powołana 24 czerwca 1838 r., a w skład jej komitetu wykonawczego weszli: lekarz i społecznik - Karol Marcinkowski, Józef Łubierski, Józef Szułdrzyński, Maciej Mielżyński - ziemianie, oraz sędzia Gregor, mistrz ciesielski Antoni Krzyżanowski i kupiec Stanisław Powelski. Większość akcjonariuszy stanowili ziemianie. Statutowym zadaniem spółki było popieranie „pożytecznych inicjatyw”, a akcjonariusze zrezygnowali z całości lub części zysku, który przekazywany miał być na cele społeczne. Inną zasadą, niezwykle ważną w sytuacji napływu elementu niemieckiego do Poznania, było wydzierżawianie sklepów jedynie Polakom.

Centrum życia polskiego

W roku 1838 komitet wykonawczy „Spółki Akcyjnej Bazar” zatwierdził projekt Ernsta Steudenera i w tym samym roku pod wspólnym kierownictwem Steudenera i Antoniego Krzyżanowskiego ruszyła budowa gmachu. Budynek zaczęto wznosić przy ul. Nowej (dziś Paderewskiego), która łączyła Rynek z Al. Wilhelmowskimi (dziś Aleja Marcinkowskiego). Budowa zakończyła się w 1842 r. Początkowo hotel nie dochodził do Alei Wilhelmowskich. Dopiero po wykupieniu przyległej narożnej kamienicy możliwe było zbudowanie w latach 1898-1899 drugiego skrzydła, wg projektu Rogera Sławskiego. Do czasu wzniesienia Zamku Cesarskiego Bazar był największym świeckim budynkiem w mieście - i prawdziwym centrum życia publicznego Poznania.

Tu miał sklep Cegielski

W 1848 r w bazarze miał siedzibę Komitet Narodowy - rząd podczas powstania w 1848 r. - Wiosny Ludów. W „Bazarze" ulokowały się m.in. Centralne Towarzystwo Gospodarskie, Bank Włościański, Towarzystwo Pomocy Naukowej, Towarzystwo Ludoznawcze, Towarzystwo Wykładów Ludowych, Kasyno Towarzyskie (później Koło Towarzyskie), a także - przejściowo - Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Powstały w tym gmachu takie tytuły prasowe jak „Dziennik Poznański”, „Kurier Poznański” i „Orędownik”. Obradował tu Centralny Komitet Wyborczy, który przygotowywał polskie listy kandydatów do Sejmu Pruskiego i Parlamentu Rzeszy. Swój „sklep żelazny" miał tutaj Hipolit Cegielski.

Od hrabiów po młynarza

Koło Towarzyskie skupiało polskich patriotów ze wszystkich klas społecznych: od hrabiów Augusta Cieszkowskiego oraz Tytusa i Jana Działyńskich - po młynarza Józefa Essmana. Dobrym przykładem solidaryzmu społecznego było usunięcie przez członków Koła z sali Marcina Kasprzaka, który usiłował zakłócić zebranie, nawołując do rewolucji komunistycznej.

Luksusowy hotel

W okresie międzywojennym Bazar był luksusowym hotelem, słynącym z restauracji o olbrzymim wyborze win i sceną wielu ważnych uroczystości. Szczególnym miejscem była Sala Balowa, w której organizowano cieszące się wysoką renomą zabawy. Bazar spłonął podczas walk o Poznań w 1945 r. Zniszczeniu najstarszej części hotelu przy ulicy Paderewskiego zawinili żołnierze rosyjscy. Po częściowej odbudowie, w 1950 r. obiekt przejął państwowy „Orbis". Po 1990 r. hotel wrócił w ręce prawnych następców przedwojennych akcjonariuszy, którzy prowadzą jego remont i planują otworzyć w nim hotel.

Na zdjęciu - wizyta Paderewskiego w Poznaniu rok później, w 1919 r.

To był gość!

W dniach 26 - 31 grudnia 1918 r. w hotelu Bazar nocował Ignacy Jan Paderewski. Przyjechał do Poznania w szczególnej sytuacji. Gdy jesienią 1918 r. w Warszawie powstał rząd i zaczęło się tworzyć Wojsko Polskie, w Poznaniu po staremu rządzili Niemcy, którzy nie dopuszczali myśli o tym, że może być inaczej. 26 grudnia 1918 r. Ignacy Jan Paderewski, najbardziej wówczas znany na świecie Polak, który jechał do Warszawy, przemówił do mieszkańców Poznania z okna Bazaru. Słowa wielkiego pianisty okazały się iskrą rzuconą na beczkę prochu - następnego dnia w mieście wybuchło powstanie przeciw Niemcom.

Rozdział 2



SPRYTEM,
PODSTĘPEM
I ZAMACHEM

We frontowcach nadzieja

Przyszli powstańcy byli przygotowani, mieli za sobą doświadczenia z frontów I wojny światowej. 11 listopada 1918 r., kiedy na prośbę Niemców na froncie zachodnim zostało ogłoszone zawieszenie broni, do Wielkopolski masowo zaczęli wracać Polacy służący w niemieckiej armii. Do domów wróciło około 160-170 tys. frontowców i w rodzinnych miejscowościach wielu z nich zostawało członkami tzw. Straży Ludowej lub Straży Służb i Bezpieczeństwa, formacji zbrojnych powołanych przez władze niemieckie do utrzymywania porządku.

Porucznik Krause

W Poznaniu Straż Ludowa liczyła niemal 3 tysiące żołnierzy, a Polacy dbali o to, by mieć w niej przewagę. Czasem uciekali się do forteli - np. gdy dowódcą straży zostawał Niemiec, kompaniami dowodzili Polacy o niemiecko brzmiących nazwiskach, np. porucznicy Edmund Krause czy Korneliusz Mann.

Akcja konspiracyjna

Jednocześnie kilkunastu oficerów należących do formalnie rozwiązanej już piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej - m.in. Mieczysław Paluch i Bohdan Hulewicz - widząc załamywanie się państwa niemieckiego, zaczęło przygotowywać akcję zbrojną zmierzającą do odłączenia Wielkopolski od Rzeszy. Służąc w wojsku niemieckim, doskonale wiedzieli, co się dzieje w koszarach i radach żołnierskich. Namiastka konspiracyjnego sztabu, którą stworzyli, utrzymywała kontakt ze Sztabem Generalnym WP w Warszawie. W Poznaniu potajemnie gromadzili broń i ściśle współpracowali z członkami klubu sportowego Warta Poznań oraz skautami kierowanymi przez Wincentego Wierzejewskiego, również członka POW.

Nadburmistrz Polak

W listopadzie 1918 r. Wielkopolanie przeżyli szok: dowiedzieli się, że w umowie rozejmowej, podpisanej przez Niemcy z państwami Ententy w Compiegne pod Paryżem, nie wymieniono Wielkopolski w gronie regionów, które powinny należeć do nowego państwa polskiego. Tekst układu społeczeństwo polskie zaboru pruskiego przyjęło z rozczarowaniem. Z tym większą energią zabrano się do naprawienia tego błędu. 11 listopada 1918 r. nadburmistrzem Poznania został Polak Jarogniew Drwęski, a konspiratorzy mieli wgląd w rozkazy przychodzące z Berlina. 12 listopada 1918 r. ujawniła się Naczelna Rada Ludowa - polski komitet obywatelski, który dotychczas działał potajemnie. Dwa dni później Rada wydała odezwę, wzywającą do zwołania do Poznania Polskiego Sejmu Dzielnicowego.

Zamach na Ratusz

Polacy nie poprzestali jednak na tych działaniach. Aby mieć jeszcze większy wpływ na to, co dzieje się w mieście, 13 listopada 1918 r. grupa polskich żołnierzy pod wodzą podporuczników Mieczysława Palucha i Bohdana Hulewicza wtargnęła do Ratusza, w którym obradował Komitet Wykonawczy Rady Żołnierzy, złożony dotychczas wyłącznie z Niemców. Polacy, zastraszając Niemców strzałami z karabinów i wybuchami granatów, wprowadzili do komitetu swoich ludzi: Bohdana Hulewicza, Mieczysława Palucha, Henryka Śniegockiego i Zygmunta Wizę. Objęli też przewodnictwo w Komitecie. W efekcie tzw. „zamachu na Ratusz” Polacy zapewnili sobie kontrolę nad poczynaniami niemieckiego garnizonu oraz dostęp do bezcennych informacji.

Siedem kompanii

Kluczowa okazała się wiadomość, że niemieckie władze w Berlinie, obawiając się chaosu z powodu rozpadu starej armii, polecają w poszczególnych garnizonach stworzyć ochotnicze kompanie Służby Straży i Bezpieczeństwa. Polacy, skutecznie odstraszając ochotników niemieckich, stworzyli w ten sposób w Poznaniu siedem czysto polskich kompanii. Formalnie pozostawały one jeszcze pod niemieckim dowództwem, ale w końcu grudnia stały się zaczynem polskiej siły zbrojnej, która po 27 grudnia 1918 roku przepędziła oddziały niemieckie z Poznania i Wielkopolski.

Poznań stolicą zachodniej Polski

Na początku grudnia do Poznania traktowanego jak stolica ziem zaboru pruskiego zjechało 1399 polskich delegatów z Pomorza, Górnego Śląska i całej Wielkopolski. W trakcie obrad Polskiego Sejmu Dzielnicowego - między 3 a 5 grudnia 1918 roku - opowiedzieli się za powrotem tych ziem do Polski. Sejm Dzielnicowy obradował w salach poznańskiego kin Apollo i Lambert przy ulicy Piekary 17.

Telegramy do możnych
tamtego świata

W uchwale Sejm Dzielnicowy wyraził wolę, by w Warszawie powołano jak najszybciej Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, złożony z przedstawicieli wszystkich partii i zaborów. Rząd ten miał przejąć władzę z rąk Józefa Piłsudskiego, który sprawował ją nie z woli narodu, ale decyzją powołanej przez zaborców Rady Regencyjnej. Pomimo, że Sejm nie mógł podjąć uchwały o oderwaniu ziem polskich od Niemiec, wyraził on wolę powstania zjednoczonego państwa polskiego z dostępem do morza. Telegramy tej treści wysłano do Georgesa Clemenceau, Thomasa Woodrow Wilsona i Davida Lloyda George’a.

Niemal pół na pół

Wynik ewentualnego powstania w Poznaniu wcale nie był jednak pewny - w mieście liczącym wówczas 169 tysięcy mieszkańców po polsku mówiło 55 proc. ludności. Reszta - w tym mniejszość żydowska - posługiwała się językiem niemieckim i opowiadała się za pozostaniem w Rzeszy.

Nie ufali Piłsudskiemu

Konspiratorów prących do powstania starali się powstrzymywać politycy zdominowanej przez endecję Naczelnej Rady Ludowej, w której zasiadał m.in. Wojciech Korfanty. Sądzili oni, że konferencja pokojowa i tak włączy w granice państwa polskiego Wielkopolskę, Śląsk i Pomorze. Nie ufali przy tym Józefowi Piłsudskiemu - zwalniając go z twierdzy w Magdeburgu, Niemcy uzyskali od niego obietnicę, że nie będzie podejmował prób przyłączenia Poznańskiego do Polski. Piłsudski musiał blefować, aby nie prowokować konfliktu z Niemcami, ale w tajemnicy wspierał przygotowania do walki.

Na zdjęciu - gen. Józef Haller

Powstanie miało być z Hallerem

Konserwatywni politycy z Naczelnej Rady Ludowej wyobrażali sobie powstanie inaczej: liczyli na lądowanie „błękitnej armii” gen. Józefa Hallera w Gdańsku. Dlatego zabiegali o zgodę aliantów i skoordynowanie akcji z działaniami Wojska Polskiego. Plan zakładał, że armia Hallera przez Pomorze Gdańskie dotrze do Wielkopolski, wspomagając tutejszych powstańców, którzy ujawnią się w sprzyjającym momencie. Początek powstania wstępnie planowany był na połowę stycznia 1919 r.

Kontakt z Warszawą

Działający w Poznaniu wysłannicy Sztabu Generalnego i Naczelnego Dowództwa WP przekazywali do Warszawy raporty o sytuacji, a 25 grudnia 1918 r. na prośbę Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej do stolicy Wielkopolski przyjechał z Warszawy kapitan Stanisław Łapiński. Miał przygotować grunt pod zorganizowanie akcji zbrojnej. W całej prowincji na sygnał do rozpoczęcia walki czekało około 10 tysięcy uzbrojonych ochotników. Stacjonowało tam także 30 tysięcy żołnierzy niemieckich, ale ich morale było niskie - wielu marzyło tylko o jednym - powrocie do domu.

Paderewski pojedzie przez Poznań!

Tego samego dnia w Gdańsku komisarz Naczelnej Rady Ludowej Wojciech Korfanty powitał, schodzącego z pokładu brytyjskiego krążownika „Concord”, Ignacego Jana Paderewskiego. Artysta dał się namówić do zmiany planowanej trasy podróży: do Warszawy pojechał nie przez Grudziądz, lecz przez Poznań. Planował porozmawiać z poznańskimi politykami o przyszłych losach ziem zaboru pruskiego.

Wizytę Paderewskiego w Poznaniu zapowiedziała prasa. Niemcy stanęli okoniem. Nie chcieli, by Paderewski wysiadł w Poznaniu - niech sobie rozmawia w wagonie! Polacy zaalarmowali: trzeba bronić Mistrza, bo Niemcy mogą mu zrobić krzywdę! Do Poznania ściągnęli oddziały Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa.

Euforia w ciemnościach

Na stacji w Rogoźnie niemiecki kapitan Andersch, reprezentując wojskowe władze, chciał wymóc na Paderewskim, by ten nie wysiadał w Poznaniu. Sławny Polak odmówił. 26 grudnia 1918 r. po godzinie 21 pociąg z artystą i jego żoną wjechał na peron dworca cesarskiego w Poznaniu. Czekały na niego tysiące poznaniaków. W mroku, rozświetlanym jedynie pochodniami (bo Niemcy wygasili w całym mieście latarnie), Mistrz pojechał w obstawie polskich strażników do hotelu Bazar. Ulice oświetlały mu witryny polskich sklepów i okna polskich mieszkań. Domy w centrum udekorowano chorągiewkami w barwach polskich i państw Ententy.

„Ojczyzna się odradza!”

Z okna hotelu Paderewski przemówił do tłumu rodaków: - Po długich latach niewoli Ojczyzna się odradza! Odbudować się musi na tych samych podstawach, na których tu pierwsza budowa poczęta została!

Żywiołowy odbiór tych słów niepokoił Paderewskiego - kandydat na członka polskiego rządu obawiał się niemieckich reakcji. Aby stonować nastroje, następnego dnia artysta położył się do łóżka. Oficjalna wersja brzmiała: jest przeziębiony, zmaga się z hiszpanką (groźną odmianą grypy, która pustoszyła wówczas Europę). Leżąc w łożu, Paderewski przyjął delegację polskich dzieci szkolnych.

Rozdział 3



CZŁOWIEK,
KTÓRY
WZNIECIŁ ISKRĘ

Kim był Ignacy Jan Paderewski

Urodził się 18 listopada 1860 r. Kuryłówce na Podolu. Jego matka zmarła zaraz po jego narodzinach. Ignacym i starszą siostrą opiekował się ojciec. Już od małego Ignacy Jan zetknął się z marzeniami o wolnej Polsce. Trzy lata później ojciec Jana - powstaniec styczniowy - trafił na rok do więzienia za udział w walkach. O Polsce, jej historii, literaturze i geografii uczył się od Michała Babińskiego - powstańca listopadowego. Tradycji patriotycznej Ignacy Jan Paderewski pozostał wierny do swoich ostatnich dni.

Pomogła mu Modrzejewska

Od wczesnego dzieciństwa Paderewskiego ciągnęło do muzyki. Już wtedy grał na wysłużonym, rodzinnym fortepianie. Po studiach (1872-1878) w Instytucie Muzycznym w Warszawie, Ignacy Jan utrzymywał się z gry na przyjęciach oraz udzielania lekcji muzyki. Komponował też i wykonywał własne utwory.

W 1880 r. ożenił się z Antoniną Korsakówną. Żona zmarła rok później, a Ignacy został sam z kalekim kilkumiesięcznym synkiem Alfredem.

Paderewski zdecydował się zrobić karierę muzyczną za granicą. Najpierw ćwiczył w Berlinie, potem w Wiedniu (pod okiem Teodora Leszetyckiego). W rozwoju artystycznym bardzo pomogła mu finansowo słynna wówczas polska aktorka Helena Modrzejewska. Jako pianista Paderewski zadebiutował w 1887 r., odnosząc od razu sukces. Rok później dał pierwszy duży koncert w Paryżu. Sukcesem był też jego występ w Londynie przed królową Wiktorią.

„Czarodziej klawiatury”

Największym jednak triumfem artrystycznym Padarewskiego stało się jego pierwsze tournee po Stanach Zjednoczonych (1891-1892). Paderewski przeniósł się na stałe do USA, gdzie stał się osobą powszechnie znaną i szanowaną, a prasa nazywała go „królem pianistów” i „czarodziejem klawiatury”.

W 1899 r. ożenił się z Heleną Górską. Zamieszkali w Morges pod Lozanną (Szwajcaria). Na przełomie stulecia Paderewski skomponował swoją jedyną operę „Manru” (prapremiera w Dreźnie 29 maja 1901) - do dziś jedyną operę skomponowaną przez Polaka, jaką zaprezentowano w Metropolitan Opera.

Wszystko dla Polski

Od wczesnego dzieciństwa Paderewskiego ciągnęło do muzyki. Już wtedy grał na wysłużonym, rodzinnym fortepianie. Po studiach (1872-1878) w Instytucie Muzycznym w Warszawie, Ignacy Jan utrzymywał się z gry na przyjęciach oraz udzielania lekcji muzyki. Komponował też i wykonywał własne utwory.

W 1880 r. ożenił się z Antoniną Korsakówną. Żona zmarła rok później, a Ignacy został sam z kalekim kilkumiesięcznym synkiem Alfredem.

Paderewski zdecydował się zrobić karierę muzyczną za granicą. Najpierw ćwiczył w Berlinie, potem w Wiedniu (pod okiem Teodora Leszetyckiego). W rozwoju artystycznym bardzo pomogła mu finansowo słynna wówczas polska aktorka Helena Modrzejewska. Jako pianista Paderewski zadebiutował w 1887 r., odnosząc od razu sukces. Rok później dał pierwszy duży koncert w Paryżu. Sukcesem był też jego występ w Londynie przed królową Wiktorią.

Z artysty dyplomata

Wybuch I wojny światowej Paderewski odczytał jako wielką szansę na polską niepodległość. Wykorzystując swoją pozycję na Zachodzie, rozpoczął akcję dyplomatyczną na rzecz Polski: zbierał fundusze na pomoc ofiarom wojny, zakładał komitety pomocy Polakom w Paryżu I Londynie. Wraz z Henrykiem Sienkiewiczem założył w 1915 r. Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce.

Podczas koncertów w USA zawsze przypominał słuchaczom amerykańskim, że Polska powinna być krajem niepodległym. Dzięki pośrednictwu doradcy prezydenta Wilsona, Edwarda House’a, w styczniu 1917 r. przekazał Wilsonowi memoriał na temat Polski. Sprawa ta znalazła się w słynnych 14 punktach Wilsona, w których określił on podstawy późniejszego światowego porządku, ujętego w traktat wersalski. Punkt 13 mówił o konieczności utworzenia niepodległego państwa polskiego z „wolnym i bezpiecznym dostępem do morza”.

Przyjechał i wzniecił powstanie

Po kapitulacji Niemiec Paderewski zdecydował się natychmiast wracać do Polski. Korzystny układ sytuacji międzynarodowej, w której pobici zostali de facto wszyscy zaborcy Polski, przynaglał go do działań. 25 grudnia 1918 r. Paderewski był już w Gdańsku. Niemcy zdawali sobie sprawę, że słynny polski pianista i polityk może wzniecić na ziemiach zaboru pruskiego powstanie, dlatego starali się uniemożliwić mu przejazd przez Poznań. Bezskutecznie. 26 grudnia Paderewski wysiadł na dworcu kolejowym w Poznaniu, witany przez tłumy rozemocjonowanych poznańczyków. Niemieckie próby zakłócenia powitania zostały uciszone przez polską Straż Ludową.

Paderewski przejechał triumfalnie do hotelu Bazar, gdzie zamieszkał na I piętrze. Następnego dnia demonstracje polskie w mieście sięgnęły zenitu, co spowodowało reakcję oddziałów niemieckich. Ostrzelanie przez nie Bazaru zapoczątkowało walki w centrum miasta powstanie wielkopolskie. W ciągu następnych kilku tygodni niemal cała Wielkopolska była wolna.

Jeszcze większa stawka

Paderewski nie pozostał w Poznaniu - spieszył się do Warszawy. Po spotkaniu z Piłsudskim zgodził się być mediatorem pomiędzy Naczelnikiem a obozem Romana Dmowskiego. W wyniku kompromisu politycznego 16 stycznia 1919 r. Paderewski został premierem i jednocześnie szefem polskiej dyplomacji. Paderewski i Dmowski reprezentowali Polskę na konferencji pokojowej w Paryżu. Dał się tam poznać jako wyborny negocjator. Zdawał sobie sprawę, że jego rząd jest gabinetem przejściowym - więc w grudniu 1919 r. podał się do dymisji. W czasie gorących dni 1920 roku, gdy ważyły się losy kraju, zagrożonego przez Armię Czerwoną, był przedstawicielem Polski przy Lidze Narodów.

Doktorat naszego uniwersytetu

W 1922 roku wyjechał ponownie do USA, wrócił do koncertowania. Zajął się także działalnością charytatywną, ale nadal utrzymywał związki z Poznaniem. W 1924 r. otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego.

Po śmierci Piłsudskiego w 1935 r. wrócił do polityki: wraz z generałem Władysławem Sikorskim współtworzył Front Morges - centroprawicową organizację opozycyjną wobec rządzącej Polską sanacji, która domagała się demokratyzacji życia politycznego. Paderewski miał być kandydatem Frontu Morges na prezydenta Polski.

Ostatnia misja

Wybuch wojny spowodował, że u schyłku życia Paderewski znowu zaangażował się dla Polski. Został przewodniczącym Rady Narodowej RP w Londynie, która zastępowała Sejm. W 1940 r., mimo złego stanu zdrowia, znowu pojechał do USA, by zabiegać o kredyty na polską armię na Zachodzie. Dzięki jego staraniom rząd Sikorskiego zdobył fundusze. Paderewski był już jednak poważnie chory. Zmarł 29 czerwca 1941 r. w Nowym Jorku.

Wielkiego Polaka pochowano na Narodowym Cmentarzu w Arlington pod Waszyngtonem. Trumnę z prochami wybitnego polityka i muzyka sprowadzono do Polski i 29 września 1992 r. spoczęła w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie.

Rozdział 4



POCZĄTEK
WALKI

Pierwsze strzały

27 grudnia 1918 r. po południu napięcie w Poznaniu wzrosło, bo Niemcy zorganizowali kontrmanifestację. Do centrum zmierzał hałaśliwy pochód, który zdemolował siedzibę Komisariatu NRL na Świętym Marcinie i zniszczył wiszące tam flagi państw Ententy. Kiedy hałaśliwy i coraz bardziej agresywny pochód zbliżył się do hotelu Bazar, drogę zagrodzili mu Polacy ze Straży Ludowej. Padły pierwsze strzały, choć nie wiadomo, kto strzelał.

Pierwsze ofiary w Poznaniu

Jakiś czas później od strony Prezydium Policji - tym razem już na pewno Niemcy - ostrzelali uzbrojonych Polaków, maszerujących na plac Wilhelmowski. Od kul zginęli dwaj strażnicy: górnik z Westfalii Franciszek Ratajczak i uczeń ze Stęszewa Antoni Andrzejewski. Byli to pierwsi polegli w Poznaniu powstańcy. Niemieckie kule uderzyły też w fasadę Bazaru, w tym w okna apartamentu Paderewskiego. Mistrz został ewakuowany do pomieszczeń na zapleczu hotelu.

Spór o godzinę 16.40

Trzy lata temu spór wywołała informacja o godzinie wybuchu powstania, podana przez przedwojenną prasę. Rafał Ratajczak z Urzędu Miasta odnalazł informacje, że w pierwszych latach po powstaniu za kluczową godzinę uważano 16.40. W opracowaniach historyków można było dotychczas przeczytać, że pierwszy strzał pod Bazarem padł "około godziny siedemnastej", lub "po zapadnięciu zmroku" (w końcu grudnia ciemno robi się już po godz. 16). O skoordynowanej akcji powstańczej, której początek wyznaczono rozkazem lub innym ustaleniem, trudno mówić - walki w centrum Poznania wybuchły spontanicznie po tym, jak Niemcy ostrzelali Bazar. - Ta godzina to bzdura totalna. Ukazywały się takie bajki na łamach prasy przedwojennej - komentuje Marek Rezler, historyk powstania wielkopolskiego. - Ja w te bujdy nie wierzę. Nikt godziny powstania nie ustalał, walki wybuchły spontanicznie.

Poczta i dworzec wzięte!

Polacy przypinali do niemieckich mundurów biało-czerwone kokardy, wstążki albo orzełki. Wydarzenia w centrum miasta toczyły się błyskawicznie. Mimo że Niemcy utrzymali się w gmachu Prezydium Policji, powstańcy opanowali gmach arsenału przy Wielkich Garbarach. Dwudziestoosobowa grupa powstańców podjechała tam samochodem ciężarowym i rozbroiła bez jednego strzału tamtejszy posterunek. Polacy przejęli też gmachy Dyrekcji Poczt oraz poczty na Łazarzu i dworca kolejowego. Mimo zamieszania i strzelaniny w mieście, urzędy działały sprawnie. O wybuchu walk dowiedzieli się konspiratorzy m.in. we Wrześni, Jarocinie, Gnieźnie, Środzie, Śremie czy Pleszewie.

Niemcy rozbrojeni w Grodzisku

Niemcy zaalarmowali telefonicznie garnizony w okolicach Poznania. Jednak próby odsieczy, która dotarła pociągami na dworzec, spaliły na panewce. Polacy rozbroili transporty niemieckie z Leszna i Piły. Inne transporty niemieckie, skierowane do Poznania z zachodu, rozbroił już na dworcu w Grodzisku oddział Kazimierza Zenktellera – „Warwasa”.

28 grudnia uzbrojeni skauci pod dowództwem Wierzejewskiego wkroczyli do Fortu Grolman, żądając od niemieckich żołnierzy opuszczenia pozycji. Niemcy nie chcieli przelewać krwi - spakowali bagaże i oddali fort.

Cytadela zdobyta podstępem

Mimo sukcesów pierwszego dnia powstania, 28 grudnia w rękach niemieckich znajdowały się nadal Cytadela oraz koszary na Jeżycach i Wildzie. Na Cytadeli Niemcy mieli silną radiostację. Dzięki niej mogli sprowadzić z Berlina posiłki.

Polacy opanowali Cytadelę podstępem: przekonali Niemców, że cały Poznań jest już w rękach polskich i sytuacja okrążonej Cytadeli jest beznadziejna. Strony uzgodniły mieszane posterunki polsko-niemieckie, ale już następnego dnia na Cytadelę wkroczył 60-osobowy oddział powstańczy, który przejął magazyny uzbrojenia. Niemcy bez walki opuścili fortyfikacje.

Jest wódz!

Poznańscy politycy Naczelnej Rady Ludowej szukali wodza dla powstańców. Prałat katedry Teodor Taczak pochwalił się, że gości brata Stanisława, kapitana Wojska Polskiego, który wracał z Berlina do Warszawy. Kapitan Taczak był Wielkopolaninem, znał armię niemiecką, miał liczne kontakty w Warszawie. Zachwycony Korfanty złożył Taczakowi propozycję objęcia stanowiska głównodowodzącego powstania. Kapitan zapytał o zgodę przez telefon Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Naczelnik zgodził się, awansując Taczaka od nowego roku na majora.

Rozdział 5



DWAJ
WODZOWIE

Major Stanisław Taczak

To on ujął w karby różne naprędce zorganizowane oddziały powstańcze i poprowadził je do walki o Poznań i dalsze prowincje.

Urodził się 8 kwietnia 1874 r. w Mieszkowie koło Jarocina - w rodzinie oberżysty Andrzeja i Balbiny z Warasieckich. Po ukończeniu szkoły ludowej uczęszczał do gimnazjum w Ostrowie Wielkopolskim. Tam wstąpił to tajnego kółka Towarzystwa Tomasza Zana, biorąc udział w zajęciach z języka i historii ojczystej. Po zdobyciu świadectwa dojrzałości (21 marca 1893 r.) zapisał się na Akademię Górniczą we Freibergu (Saksonia).

Awanse w armii niemieckiej

Podczas studiów Taczak działał w polskim Towarzystwie „Sarmacja” i w ten sposób związał się ze Związkiem Zagranicznych Socjalistów Polskich. W 1897 r. uzyskał tytuł inżyniera hutnika, a rok później - inżyniera dyplomowanego. W latach 1898-1899 odbył służbę wojskową w armii niemieckiej i ukończył kurs aspirantów oficerskich. W 1903 r. ożenił się z Ewą Wichman. Z tego małżeństwa przyszły na świat dzieci: córka Aleksandra i syn Stanisław. W 1904 r. został mianowany na podporucznika, w 1913 r. dostał awans na porucznika, a w 1915 - na kapitana.

Przeszedł do legionów

Gdy wybuchła I wojna światowa, 40-letni Taczak został zmobilizowany i objął dowództwo kompanii, a od 1915 r. - batalionu w 46 pułku piechoty Obrony Krajowej. Walczył wraz ze swoim pułkiem na froncie wschodnim. W grudniu 1916 r. Taczak złożył w dowództwie niemieckim prośbę o przeniesienie go jako instruktora do II baonu 6 pułku Legionów Polskich w Nałęczowie - a potem w Dęblinie. W listopadzie 1918 r. jako pierwszy oficer Polak z armii niemieckiej włączył się aktywnie w organizację Wojska Polskiego.

W połowie grudnia 1918 r. kapitan Taczak otrzymał urlop do końca roku i wyjechał w cywilnym ubraniu do Berlina, by zabezpieczyć rodzinę na wypadek rewolucyjnych rozruchów.

Z wizytą u brata

Wracając z Berlina, zatrzymał się 28 grudnia 1918 r. w Poznaniu, w którym od dwóch dni toczyły się powstańcze walki. Odwiedził siostrę Marię Śniegocką i brata Teodora, profesora prawa kanonicznego. To właśnie jego brat poinformował Stanisława Adamskiego i Wojciecha Korfantego, że do Poznania przyjechał kapitan Taczak, oficer polskiego Sztabu Generalnego.

Władze powstańcze na gwałt poszukiwały dowódcy. Taczak pasował jak ulał: pochodził z Wielkopolski, znał armię niemiecką i jej organizację, brał udział w tworzeniu zalążków Wojska Polskiego, miał liczne kontakty w Warszawie. Obawiano się jedynie, czy kapitan Taczak - oficer bez przygotowania operacyjnego - podoła na polu działań wojennych.

Na zdjęciu - Wojciech Korfanty, w latach 1918-1919 członek Naczelnej Rady Ludowej.

Na zdjęciu - ulica Taczaka w Poznaniu.

Piłsudski się zgodził

Taczak podjął się zadania. Zgodę na uczynienie go głównodowodzącym powstaniem wyraził telefonicznie Józef Piłsudski i Sztab Generalny, oddelegowując Taczaka na czas pełnienia funkcji w Poznaniu. Wódz powstania (awansowany 2 stycznia 1919 r. na majora) zabrał się energicznie do pracy. 5 stycznia 1919 r. podporządkowano mu wszystkie oddziały polskie na terenie byłego zaboru pruskiego - jawne i tajne. Taczak zorganizował zaimprowizowany sztab mimo braku kadry oficerskiej i odpowiednich służb. Do połowy stycznia major Taczak zorganizował dalsze ogniwa dowodzenia - sprawa była paląca, bo w wielu miejscach na froncie toczyły się zacięte walki.

Tajemnica hotelu Royal

Taczak przeprowadził się do reprezentacyjnej kamienicy na Świętym Marcinie 38 - do hotelu Royal. Była pierwsza siedziba Dowództwa Głównego armii powstańczej. Sztabowcy przyjęli zaproszenie Jana i Leokadii Świtalskich, właścicieli hotelu. Świtalscy przekazali powstańcom do dyspozycji 22 pokoje na drugim i trzecim piętrze, położone od strony podwórza. Sprzyjało to dyskretnej pracy sztabowców, którzy początkowo zbierali się potajemnie, ubrani po cywilnemu. Drzwi z klatki schodowej do pomieszczeń na obu piętrach były zamknięte, otwierali je tylko dyżurni skauci. Tuż obok, na Świętym Marcinie 40, urzędował Komisariat Naczelnej Rady Ludowej.

Profesjonalny sztab

Sztab szybko zaczął przypominać profesjonalne centrum dowodzenia. Monterzy z Urzędu Telegrafii i Telefonów założyli na drugim piętrze szafkę rozdzielczą dla Dowództwa Głównego i łączyli ją z aparatem telefonicznym znajdującym się w hotelu. Czuwał przy nim oficer dyżurny. Wszystkie pomieszczenia otrzymały tabliczki informacyjne. Dyżur nocny przy telefonie pełniła często Helena Szedzińska, córka właścicielki - często wyręczała też przemęczonych skautów.

W połowie stycznia w sztabie pracowało 18 oficerów - z tego 15 z byłej armii niemieckiej, dwóch z Legionów (ppłk Julian Stachiewicz, kpt. Stanisław Łapiński) i jeden z armii austriackiej (rotmistrz Bronisław Wzacny - jedyny, który ukończył akademię wojskową). Sztab tworzyli młodzi oficerowie, czternastu z nich nie przekroczyło 30. roku życia. Pracowało w nim dziesięciu podporuczników, dwóch poruczników, pięciu kapitanów i rotmistrzów i podpułkownik.

Przeprowadzka sztabowców

Pod energicznym kierownictwem Taczaka zespół pracował na najwyższych obrotach. Do połowy stycznia 1919 r. Dowództwo Główne tworzyło dziewięć dowództw niższych na szczeblu okręgów wojskowych, dowództwa czterech grup frontowych oraz intendenturę.

Od 11 do 19 stycznia 1919 r. Dowództwo Główne przeprowadziło się do gmachu byłego V Korpusu armii niemieckiej przy ul. Magazynowej (dziś Solnej) - budynek ten już nie istnieje.

Rozkazy Taczaka

Rozkazem z 9 stycznia major Taczak nakazał organizację żandarmerii, rozkazem z 10 stycznia - oddziałów samochodowych, rozkazem z 11 stycznia ogłosił zasady organizacji piechoty i karabinów maszynowych, rozkazem z 12 stycznia - artylerii, a rozkazem z 15 stycznia - łączności. Major Taczak postanowił w pierwszej kolejności formować z luźnych oddziałów powstańczych niższe jednostki taktyczne - bataliony, baterie, szwadrony - trzech podstawowych rodzajów broni (piechoty, artylerii i kawalerii), a dopiero potem z jednostek tych stworzyć brygady i dywizje. Taczak zorganizował też rezerwy operacyjne, które kierował do najbardziej zagrożonych rejonów.

14 tysięcy żołnierzy w styczniu

Efekt pracy Taczaka do połowy stycznia jest trudny do przecenienia. Głównodowodzącemu powstania udało się utrzymać teren, zdobyty przez powstańców w pierwszych dniach walk, utworzyć zwarty front i utrzymać go - mimo silnych niemieckich ataków. Jednocześnie zadbał o regularny dopływ sił do polskich oddziałów. 10 stycznia 1919 r. siły powstańcze liczyły około 9 tysięcy żołnierzy (nie licząc Straży Ludowej). Tydzień później armia powstańcza zbliżyła się do 14 tys., uzbrojonych ludzi.

Taczak utrzymywał stały kontakt z Warszawą, która z przyczyn politycznych - aby nie sprowokować reakcji Niemiec - nie mogła w otwarty sposób wesprzeć powstania. W miarę możliwości starał się też zaopatrywać w zdobytą na Niemcach broń i amunicję tworzące się Wojsko Polskie.

Zasługi Taczaka

Swojemu następcy na stanowisku dowódcy - gen. Józefowi Dowbór-Muśnickiemu - major Taczak „przekazał zorganizowany sztab Dowództwa Głównego, kadry przyszłego Szefostwa Aprowizacji, dowództwa frontowe, kadry przyszłej armii regularnej. Nowy głównodowodzący obejmował więc dowództwo przy w miarę wyjaśnionej sytuacji” - napisał prof. Bogusław Polak, znawca tematyki powstania wielkopolskiego.

Taczak objął stanowisko drugiego kwatermistrza Okręgu Generalnego, a następnie zastępcy szefa sztabu. Od lipca 1919 r. dowodził 11 pułkiem strzelców wielkopolskich (po włączeniu Armii Wielkopolskiej w struktury WP, przemianowanym na 69 pułk piechoty), który stacjonował na froncie pod Rawiczem.

Ochotnik w Armii „Poznań”

Stanisław Taczak dosłużył się stopnia generała brygady (1923 r.). Był m.in. dowódcą 17 dywizji piechoty, a także dowódcą Okręgu Korpusu II w Lublinie. Służbę zawodową w Wojsku Polskim pełnił do 1930 roku.

1 września 1939 r. - mimo 65 lat - nie pozostał bierny. Jako ochotnik-emeryt zgłosił się do szeregów Armii „Poznań”. Po kapitulacji przeżył wojnę w niemieckich obozach oficerskich. Wyzwolony przez aliantów, wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W 1946 r. wrócił do Polski, osiadł w Malborku. Zmarł 2 marca 1960 r., pochowano go na miejscowym cmentarzu. W 1988 r. - w 70 rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego - prochy generała Taczaka sprowadzono do Poznania. Spoczywają na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan na wzgórzu św. Wojciecha.

Gen. Józef Dowbor-Muśnicki

Dowodził armią powstańczą od 16 lutego 1919 r. Z przekonań politycznych był monarchistą, ale nigdy nie udzielał się politycznie i nie wstąpił do żadnej partii. Urodził się 25 października 1867 roku w Garbowie (ówczesny powiat sandomierski) w rodzinie ziemiańskiej. Był synem Romana i Antoniny z Wierzbickich. Jego przodkowie wywodzili się ze starego rodu litewskiego Dowborów-Dauborów, herbu „Przyjaciel” (dwa serca przebite strzałą).

Generał lejtnant armii carskiej

W wieku 14 lat wstąpił do korpusu kadetów w Petersburgu, a następnie został uczniem konstantynowskiej szkoły wojskowej, którą ukończył w 1898 r. jako podporucznik. Potem studiował w rosyjskiej Akademii Sztabu Generalnego. W momencie wybuchu I wojny światowej dostał awans na pułkownika i objął stanowisko szefa sztabu dywizji piechoty. Walczył na froncie austriackim, brał udział w bitwach pod Jarosławiem, Warszawą i Łodzią. W 1917 r. był już generałem lejtnantem sztabu generalnego. Gdy w Rosji wybuchła rewolucja lutowa, oddał się do dyspozycji Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego w Rosji, który mianował go w ostatnich dniach lipca 1917 roku dowódcą I Korpusu Polskiego w Rosji.

Konkurent Piłsudskiego

W czerwcu 1918 r., otoczony przez Niemców w pobliżu Bobrujska, został zmuszony do złożenia broni. Po demobilizacji I Korpusu udał się z rodziną oraz najbliższymi współpracownikami do Sandomierza, by ostatecznie zamieszkać w pałacu myśliwskim pod Staszowem, korzystając z zaproszenia księcia Michała Radziwiłła. Tam doczekał się dnia 11 listopada 1918 r. Trzy dni później przybył do Warszawy i spotkał się z Józefem Piłsudskim, oddając się pod jego rozkazy. Miał nadzieję, że otrzyma stanowisko naczelnego wodza polskiej armii.

Piłsudski traktował jednak Dowbor-Muśnickiego jako konkurenta, przyjął go z wyraźną rezerwą. Generał nie otrzymał żadnej funkcji.

Rzucony do Poznania

27 grudnia 1918 r. w Poznaniu wybuchło powstanie, którym początkowo kierował kapitan Stanisław Taczak. Naczelna Rada Ludowa zdawała sobie jednak sprawę, że ogrom zadań może Taczaka przerosnąć, dlatego poprosiła Piłsudskiego o przysłanie na wodza powstania oficera wyższego stopniem, z większym doświadczeniem bojowym. Naczelnik Państwa zaproponował dwóch byłych generałów z byłej armii carskiej: gen. Eugeniusza de Henning Michaelisa i Józefa Dowbor-Muśnickiego. Zasugerował jednak, że lepszy byłby Dowbor-Muśnicki. Według niektórych historyków, Naczelnik miał nadzieję, że Dowbor-Muśnicki - były carski generał - skompromituje się na obcym sobie, wielkopolskim terenie.

Dowbor-Muśnicki przyjechał do Poznania już 8 stycznia 1919 r. i zatrzymał się w Bazarze. Po konsultacjach z Naczelną Radą Ludową podpisał porozumienie o przejęciu dowództwa. Doszło do niego 16 stycznia 1919 r., kiedy Dowbor-Muśnicki wrócił z Warszawy (wcześniej zameldował o wszystkim Piłsudskiemu).

Nie zdobył się na podziękowanie

Gdy major Taczak oddał dowództwo gen. Dowbor-Muśnickiemu, armia powstańcza składała się z kompanii i batalionów. Nadal były to formacje ochotnicze. Taczak miał pod bronią około 15 tys. żołnierzy. Mimo to Dowbor-Muśnicki nie zdobył się na podziękowanie Taczakowi. - Nie było wtedy możliwości, by zorganizować uroczystość przejęcia dowództwa. Dowbor nie zrobił tego nawet w rozkazie przejmującym obowiązki głównodowodzącego. Nie wspomniał ani jednym zdaniem o zasługach Taczaka. Mało tego, nadal w prywatnych rozmowach tytułował Taczaka kapitanem, choć NRL mianowała go wcześniej majorem. Było to ujmą dla Taczaka. Dowbor zostawił go na stanowisku II kwatermistrza, zajmującego się tyłami, sądownictwem i duszpasterstwem wojskowym - opowiada prof. Janusz Karwat. - Zachowanie Dowbora wobec Taczaka było niewątpliwie afrontem i marginalizowaniem jego osiągnięć. Generał sprawiał wrażenie człowieka zarozumiałego, miał poczucie wyższości.

211 oficerów z Warszawy

Już na starcie zabiegów o powiększenie i ujednolicenie armii powstańczej napotkał na poważny problem: brak kadry oficerskiej, zwłaszcza wyższych stopni. Dowbor-Muśnicki zdecydował się awansować dotychczasowych zastępców oficerów byłej armii pruskiej oraz najzdolniejszych podoficerów. 211 oficerów wyższych sprowadził z Warszawy, ale jednocześnie dbał, aby w armii systematycznie przybywało oficerów z terenu Wielkopolski.

Gen. Dowbor-Muśnicki wprowadził obowiązkową służbę wojskową i powołał pod broń 11 roczników rekrutów, dzięki czemu udało mu się stworzyć 70-tysięczną armię. Dbał o apolityczność wojska. Aby to osiągnąć, odsunął od wpływu na decyzje oficerów o radykalnych poglądach i zlikwidował rady żołnierskie. Priorytetem Dowbor-Muśnickiego było jednak szybkie stworzenie sprawnej armii.

„Pan” zamiast „druha”

Zdaniem historyków, z przybyciem generała Dowbora-Muśnickiego w armii powstańczej skończyły się demokratyczne stosunki. - Wcześniej większość dowódców została wybrana na zebraniach żołnierskich. Zwracano się do siebie tak jak w „Sokole”, per „druhu”. U Dowbora to się radykalnie zmieniło. Do dowódcy mówiło się „pan”, a do szeregowca „wy”. Wprowadzono dyscyplinę - opowiada prof. Janusz Karwat, historyk z Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa. - Nie wszystkim to było w smak. Największe problemy sprawiała kompania marynarzy bosmana Adama Białoszyńskiego, którzy mieli duży wpływ na działania powstańcze, ale byli przeniknięci bolszewizmem. Gdy dowiedzieli się, że Dow­bor-Muśnicki został dowódcą, nie uznawali jego rozkazów.

Zapach buntu

Generał Dowbor-Muśnicki wprowadził w szeregach żelazną dyscyplinę. Chronił sztab i oddziały przed wpływami polityków, ukrócił wiecowanie żołnierzy. Zbuntowane grupki izolowano i przewożono do Poznania, umieszczając je w podmiejskich fortach. - Prawie cały zbuntowany pododdział pod dowództwem Stanisława Nogaja, wycofano z frontu północnego do Poznania, do jednego z fortów. Tam ich internowano. Takich aresztantów przybywało - na koniec okazało się, że jest ich ponad trzystu. Nie aprobowali oni dowódców wywodzących się z armii carskiej, których sprowadził nowy wódz powstania. Czuli się niedowartościowani, zepchnięci na drugi tor - opowiada Karwat. - To był wielki problem. Sprawa pachniała sądem wojennym i nie wiadomo było, czym to się skończy.

Batalion Śmierci

W licznym gronie niezadowolonych z nowych stosunków w armii znaleźli się m.in. znany poeta i satyryk, porucznik Roman Wilkanowicz (późniejszy bard powstania), porucznik Stanisław Nogaj i lewicujący marynarze z kompanii Białoszyńskiego. Zbuntowanych żołnierzy było według różnych źródeł - od trzystu do czterystu. Łączyło ich jedno - trudności z wojskową dyscypliną. Z tego powodu zostali zesłani do formacji, którą nieco na wyrost nazwano „ochotniczą”. Znani są jako Poznański Batalion Śmierci, bo na otokach swoich rogatywek dumnie nosili trupie czaszki.

Sposób „na bolszewika”

Buntownikom sprzyjała jednak sytuacja na froncie wschodnim. Wiosną 1919 r. do władz Poznania nadchodziły stamtąd alarmistyczne prośby o wsparcie w walce z bolszewikami. „Głównodowodzący zastosował się do tych nalegań, a jednocześnie znalazł sposób na pozbycie się niewygodnych żołnierzy z Wielkopolski w ogóle: postanowił utworzyć z nich oddział ochotniczy, który jako formacja posiłkowa zostałby skierowany na front wschodni” - pisze Marek Rezler.

Trupie główki na otokach

Choć na czele batalionu stanął weteran Józefowicz, nieformalnym dowódcą jednostki był poznaniak, porucznik Jan Kalinowski. - Z tej prostej przyczyny, że znał większość z nich, zwłaszcza tych „ciemnych typów” z Chwaliszewa, Półwiejskiej czy Zielonej - opowiada Karwat.

Szefem sztabu został Wilkanowicz. Oddział składał się z trzech kompanii szturmowych, posiadał własny sztandar i oznakę: wykonaną z blachy trupią główkę, umieszczoną na otoku rogatywki, zaraz pod orzełkiem.

- Chodziło o nawiązanie do bardzo modnej w owym czasie symboliki oddziałów szturmowych armii niemieckiej. To były oddziały „Kmiciców”, straceńców, przeznaczonych do przełamywania najtrudniejszych odcinków frontu - wyjaśnia Rezler.

Nikt nie chciał nimi dowodzić

We wspomnieniach i dokumentach oddział Józefowicza występuje pod różnymi nazwami: Batalion Śmierci, Batalion Poznański, Oddział Poznański przy Dywizji Litewsko-Białoruskiej lub Oddział Ochotniczy z Wielkiego Księstwa Poznańskiego.

Poznański Batalion Śmierci - via Łódź, Warszawę (gdzie jego żołnierze uczestniczyli w ceremonii symbolicznego zbratania polskich armii z trzech różnych zaborów) i Białystok - pojechał na front litewsko-białoruski, pod Wilno. O przychylną atmosferę zadbał jednak w specyficzny sposób…

„Już w drodze sprawiali trudności z dyscypliną, a na miejscu też raczej nie byli zaliczani do oddziałów wyborowych. W rezultacie żaden dowódca odcinku frontu nie chciał ich mieć pod swoją komendą” - opisuje ich późniejsze dzieje Rezler.

Kij szedł w ruch

Po drodze na front żołnierze z poznańskiego batalionu zatrzymali się w Łodzi. - Tu doszło do pierwszej afery: niektórzy z nich po raz pierwszy zobaczyli na własne oczy pejsatych Żydów w chałatach. Dla nich to była sensacja. Szybko uznali, że noszenie brody jest niehigieniczne i zabrali się za golenie Żydom bród... bagnetami - opowiada Rezler. - Do antysemickiego incydentu doszło też w jednej z łódzkich restauracji. Żydowskiego właściciela posądzono o próbę otrucia żołnierzy z batalionu, którzy poczuli się źle po libacji.

W Białymstoku: kolejna awantura w kinie i rabunek u jubilera. - To były zawadiaki i oczajdusze, jakich mało - śmieje się Rezler. - Legendy głoszą, że ich formalny dowódca, podpułkownik Feliks Józefowicz chodził pomiędzy nimi z kijem w garści. Gdy któryś się sprzeciwiał, kij szedł w ruch. Józefowicz miał taki nawyk z armii carskiej. Ale na froncie dowodził porucznik Jan Kalinowski.

Problemy z dyscypliną

W końcu kwietnia 1919 r. Batalion Śmierci przeszedł chrzest bojowy na odcinku litewskim, gdzie zluzował wyczerpane polskie jednostki. Oddział wzmocnił Grupę Wileńską, dowodzoną przez generała Edwarda Rydza-Śmigłego. Walczył w składzie 6. Pułku Piechoty Legionów. Na froncie jednak znowu wystąpiły problemy z dyscypliną. - Lekarz pułkowy donosił, że nasila się wśród nich zjawisko symulacji. Było też sporo dezercji, a część żołnierzy batalionu szykowała się nawet do przejścia na stronę bolszewików - mówi Rezler.

W powstaniu śląskim

Ponieważ w trakcie walk rosły straty w Poznańskim Batalionie Śmierci, a uzupełnień z Wielkopolski zabrakło, formacja z czasem straciła swój czysto regionalny charakter. - Ostatecznie we wrześniu 1919 roku batalion rozwiązano, sztandar przekazano do kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie, a żołnierzy rozmieszczono w różnych pułkach. Niektórych z nich skierowano do Poznania.

Niektórzy żołnierze Batalionu Śmierci walczyli potem w powstaniu śląskim, brali udział w bitwie o górę św. Anny. - Jan Kalinowski, Jan Kąkolewski czy Stanisław Nogaj świetnie odnaleźli się jako konspiratorzy na Górnym Śląsku - opowiada prof. Karwat.

Trzy dywizje
i fabryka amunicji

Dzięki pracy swojego poprzednika, majora Taczaka, w krótkim czasie generał Dowbor-Muśnicki sformował Armię Wielkopolską, składającą się z trzech dywizji piechoty, trzech pułków kawalerii, trzech pułków artylerii lekkiej, dwóch pułków artylerii ciężkiej, dywizjonu artylerii konnej, formacji lotniczej i wielu służb pomocniczych. Dowbor-Muśnicki nie tylko nie skompromitował się jako dowódca i organizator, ale zasłużył na wdzięczną pamięć Wielkopolan. - Dowbor skupił się na formowaniu armii i okazał się na tym polu doskonałym organizatorem. Umiejętnie połączył dwa wzorce organizacji wojska: rosyjski i niemiecki. Zorganizował szkoły dla wszystkich rodzajów broni. W znacznej części jego wysiłki były kontynuacją myśli majora Taczaka i jego współpracowników. W połowie lutego 1919 r. Dowbor miał już prawie 30 tys. regularnego wojska, a w czerwcu ponad 100 tys. - opowiada prof. Janusz Karwat. Generał uruchomił w Poznaniu dużą fabrykę produkującą naboje - wytwarzano tu ponad sto tysięcy pocisków dziennie. Doprowadził też do podpisania umowy z zakładem zbrojeniowym Johna w Łodzi.

Chciał pójść na Pomorze

Awansowany w marcu 1919 r. na generała broni, Dowbor-Muśnicki chciał rozszerzyć powstanie na Pomorze i przeprowadzić ofensywę w kierunku Gdańska. Jednocześnie był przeciwny uszczuplaniu Armii Wielkopolskiej i wysyłaniu jej oddziałów na wschód. Odpowiadał za integrację Armii Wielkopolskiej z Wojskiem Polskim. W ostatnim rozkazie, podpisanym 13 listopada 1919 r. pożegnał się z Armią Wielkopolską. Na początku 1920 r. - już jako oficer Wojska Polskiego - generał triumfalnie przyłączał na czele polskich oddziałów Bydgoszcz, Chodzież, Leszno i Zbąszyń - przyznane Polsce na mocy traktatu wersalskiego.

Spór z Naczelnikiem Państwa

Po wybuchu wojny z bolszewikami, gen. Dowbor-Muśnicki znowu oddał się do dyspozycji Piłsudskiego. Naczelnik Państwa chciał, aby przejął on od gen. Wacława Paszkiewicza dowództwo armii południowej pod Lwowem. Dowbor odmówił. Dlaczego? Tu zdania historyków są podzielone. Według jednych - ponieważ zbyt cenił Iwaszkiewicza - swojego dawnego podwładnego. Według innych - bo uważał, że front południowy jest mniej ważny. Dowbor miał ponoć nadzieję na dowództwo na strategicznym odcinku warszawskim.

Wobec odmowy, w październiku 1920 r. został przeniesiony do rezerwy. W dniu 31 marca 1924 r. przeszedł w stan spoczynku.

Emerytura w Lusowie

W 1920 r. gen. Dowbor-Muśnicki osiadł w Lusowie, a potem w Batorowie koło Poznania. Podczas zamachu majowego w 1926 r. opowiedział się przeciw puczowi Piłsudskiego. Zmarł 26 października 1937 r. w Batorowie. Pochowano go w Lusowie, gdzie spoczywa do dziś. „Pomimo oddanych Wielkopolsce i krajowi zasług, pośród niesionych za trumną Generała wielu odznaczeń (rosyjskich, angielskich, włoskich, a nawet chińskich) nie było ani jednego polskiego” - gorzko zauważył historyk Piotr Bauer.

Rozdział 6



OD ZDOBYCIA
KOSZAR
PO ŁAWICĘ

Walki o koszary

Po zajęciu Cytadeli powstańcom mogli zagrozić grenadierzy z 6 pułku - doborowa jednostka niemiecka, skoszarowana na Jeżycach przy ul. Bukowskiej. Wzmocnieni trzema karabinami maszynowymi z sąsiedniej jednostki - 47 pułku piechoty, Niemcy czuli się pewnie i nie zamierzali kapitulować. Do ataku na koszary wyznaczono kompanię Służby Straży i Bezpieczeństwa Adama Białoszyńskiego - grupę zuchwałych, gotowych na wszystko mężczyzn. Trzy kolejne ataki oddziału zakończyły się jednak niepowodzeniem. W dodatku ośmiu powstańców wpadło w ręce wroga.

Wynegocjowany sukces

Broniący się w koszarach Niemcy zdawali sobie sprawę, że są otoczeni, a powstańcy zajmują inne koszary na terenie miasta - odsiecz więc nie nadejdzie. Mimo to 6 pułk grenadierów nie składał broni. Odejście grenadierów z Poznania udało się więc... wynegocjować. Naczelna Rada Ludowa, zaskoczona akcją powstańczą, nie chciała od razu palić mostów z Berlinem. W stolicy Niemiec dochodziło do przesilenia rządowego, Niemcy również musieli grać na zwłokę. 30 grudnia do Poznania przyjechała delegacja z podsekretarzem stanu Eugenem Ernstem na czele. Dołączają do niej niemieccy dowódcy, uwolnieni przez Polaków z aresztu. W toku rozmów w Nowym Ratuszu obie strony ustaliły, że niemieccy grenadierzy opuszczą koszary na Jeżycach bez broni maszynowej, jedynie z bronią osobistą.

W asyście polskich strzelców

Następnego dnia - 31 grudnia 1918 r. - grenadierzy zostali odprowadzeni w asyście polskich konnych strzelców na stację kolejową na Woli, skąd odjechali do Szczecina. Było to jedyne uzgodnienie, do jakiego doszło w trakcie negocjacji polsko-niemieckich w Poznaniu. Delegacja niemiecka wróciła do Berlina, nie osiągnąwszy niczego. Na początku stycznia Naczelna Rada Ludowa zadecydowała się otwarcie poprzeć powstanie.

Biedrusko i Wilda

W sylwestra 31 grudnia 1919 r. wicewachmistrz artylerii Kazimierz Nieżychowski wjechał brawurowo ciężarówką pełną ochotników na teren koszar niemieckich w Biedrusku. Z zaskoczenia zdobyli cztery armaty 77 mm i cztery haubice polowe z jaszczami z niewielkim zapasem amunicji. Broń ta dała początek artylerii powstańczej.

W pierwszych dniach stycznia 1919 r. powstańcy zajęli koszary batalionu saperów na Wildzie. Ostatnim punktem oporu Niemców w mieście została stacja lotnicza Ławica. Trzeba było działać, bo niemieccy lotnicy grozili bombardowaniem miasta. Major Taczak zdecydował: - Atakować!

Samoloty, czyli wielki łup

Wyprawa na Ławicę ruszyła o godz. 2 w nocy z 5 na 6 stycznia 1919 r. Podporucznik Andrzej Kopa poprowadził trzy kompanie Służby Straży i Bezpieczeństwa, dwudziałowy pluton artylerii (kaliber 77 mm), pół setki strzelców konnych straży miasta Poznania, oddział wywiadowczy POW i oddział sanitarny.

Powstańcy mieli precyzyjne informacje o siłach niemieckich na Ławicy i planie obrony lotniska - przekazali je polscy żołnierze, odbywający służbę na Ławicy. Powstańcy odcięli Niemcom dopływ prądu i połączenie telefoniczne, a potem otoczyli lotnisko.

Krzyże na szachownice

Kiedy polscy parlamentariusze usłyszeli od niemieckiego dowódcy kapitana Fischera „nie”, artyleria powstańców, ustawiona nieopodal stacji kolejowej na Woli, otworzyła ogień. Jeden z pocisków uszkodził wieżę kontroli lotów. To zrobiło wrażenie na niemieckich lotnikach. Kiedy Polacy ruszyli do ataku, pod osłoną ciemności szybko zajęli lotnisko i budynki koszar. Niemieckie cekaemy biły wysoko i niecelnie. W starciu zginęło dwóch żołnierzy niemieckich i zaledwie jeden powstaniec. Do niewoli poszło 170 Niemców.

W ręce powstańców wpadło kilkadziesiąt sprawnych samolotów bojowych. Pierwszy polski komendant stacji na Ławicy, porucznik Wiktor Pniewski, wydał rozkaz: „Natychmiast przemalować niemieckie krzyże na biało-czerwone szachownice!”

Zdobycz na Winiarach

Tego samego dnia powstańcy bez oporu Niemców zajęli Halę Zeppelina na Winiarach (nieistniejący dziś obiekt stał przy obecnej ulicy Serbskiej). Radość ze zwycięstwa była ogromna: w hali Niemcy zmagazynowali ponad sto zdemontowanych samolotów, które miały zostać wywiezione do Niemiec, dwa balony obserwacyjne i kilkaset butli z wodorem. Dzięki zdobycznym maszynom polskie lotnictwo ,,stanęło na nogi” - jeszcze w styczniu kilkadziesiąt maszyn odleciało do Warszawy. Niebawem zasłużyły się na froncie polsko-bolszewickim.

Nalot na Frankfurt

7 stycznia 1919 r. nad Poznaniem po raz pierwszy pojawiło się sześć samolotów w polskich barwach, wzbudzając wśród przechodniów nieopisany entuzjazm. Z zakładów Cegielskiego wybiegły tłumy pracowników, pozdrawiając nisko lecące maszyny. Samoloty leciały szykiem defiladowym: skrzydło w skrzydło. Pilotowali je: Józef Mańczak i Jan Kasprzak, Damazy Kortylewicz, Wojciech Biały, Zygmunt Rosada i Wiktor Pniewski.

9 stycznia 1919 r., w odwecie za niemieckie bombardowanie Ławicy, sześciu wielkopolskich pilotów zrzuciło bomby na lotnisko we Frankfurcie nad Odrą. Był to pierwszy w historii polski nalot bombowy.

Samolot za kiełbasę

Pierwszy samolot dla powstania zdobył jednak już 27 grudnia 1918 r. pilot Franciszek Jach. Wraz z leutenantem Paulem Pohlem miał odstawić do Berlina samolot myśliwski Albatros D III. Namówił jednak dowódcę, by w drodze do Berlina wylądować w wielkopolskim Wapnie (pow. wągrowiecki), by odebrać od rodziców Jacha wałówkę ze świniobicia. Po wylądowaniu samolot przejęli jednak powstańcy. Niemca odprawiono pociągiem wraz z kiełbasą. A samolot wstawiono do stodoły i przemalowano na biało-czerwoną szachownicę.

28 grudnia pierwszy powstańczy samolot w narodowych barwach - pilotowany przez Franciszka Jacha i jego brata Stanisława - obleciał okolicę Wapna. Niemieccy żandarmi, widząc samolot z biało-czerwoną szachownicą, zaczęli uciekać w kierunku dworca kolejowego.

Stacja Lotnicza w Ławicy

Dzięki maszynom zdobytym na Ławicy powstało lotnictwo armii powstańczej. Już zimą 1919 r. nad Wielkopolską latały polskie samoloty wojskowe. W lutym 1919 r. jeden z nich zestrzelili Niemcy w rejonie Czarnkowa. Ale straty ponosili też Niemcy. W okolicach Chodzieży powstańcza artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła maszynę pilotowaną przez asa niemieckiego lotnictwa Maxa Näthera. Pilot zginął na miejscu.

Na lotnisku w Ławicy powstała Stacja Lotnicza z sierżantem pilotem Wiktorem Pniewskim na czele. W warsztatach Ławicy rozpoczęto montaż samolotów z przejętych silników oraz płatowców, zdobytych w hali Zeppelina. W trakcie zimy załogi powstańczych lotników prowadziły loty rozpoznawcze na różnych odcinkach frontu.

Pierwsze zestrzelenie

W styczniu 1919 r. lotnictwo powstania składało się z 5 pilotów, 2 obserwatorów, 32 mechaników lotniczych i kilkudziesięciu specjalistów obsługi samolotów bojowych. Akcja werbunkowa, prowadzona w oddziałach powstańczych, szybko przyniosła rezultaty: już 11 lutego 1919 r. stan osobowy Stacji Lotniczej w Ławicy wynosił 5 oficerów, 105 podoficerów, 639 szeregowych i 177 pracowników cywilnych. Wśród nich było 21 pilotów i 19 oficerów, przechodzących intensywne szkolenie pilotażu.

Pierwszą walkę powietrzną powstania stoczył w końcu stycznia 1919 r. pilot Franciszek Jach. W rejonie Kcyni - Bydgoszczy zestrzelił niemieckiego fokkera, ale atakowany przez pięć innych maszyn, w dodatku ranny, musiał przymusowo lądować na zamarzniętym jeziorze pod Czeszewem.

Rozdział 7



UTRZYMANE
ZWYCIĘSTWO

Wojna w całej Wielkopolsce

W styczniu walki toczyły się już w całej Wielkopolsce. Powstańcy opanowali Gniezno, Oborniki, Kościan, Ostrów, Śrem, Wągrowiec, Wronki, Jarocin, Krotoszyn, Mogilno, Strzelno, Kruszwicę, Nowy Tomyśl, Czarnków i Wolsztyn. Linia frontu przebiegała na Noteci - na północy, kanale Obry - od zachodu i wzdłuż granic ze Śląskiem - na południu. Mimo silnych ataków Niemców majorowi Taczakowi udało się utrzymać zdobyty teren. Powstańcom nie powiodło się natomiast opanowanie Leszna (miasta silnie zniemczonego, Polacy stanowili w nim tylko 10 proc. ludności), Wschowy i Rawicza.

Msza, a potem do boju

W wielu miejscowościach ludność spontanicznie przyłączała się do polskich oddziałów; powstanie rozpoczynało się tam często mszą, a ochotnicy gromadzili się wokół miejscowych autorytetów - księży, nauczycieli albo lekarzy. Zdarzało się, że szli do ataku, słuchając komend wydawanych po niemiecku, bo innych wówczas nie znali.

Polacy walczyli zarówno z oddziałami Heimatschutzu (obrony krajowej), jak i regularnymi oddziałami armii niemieckiej. Te drugie, wyposażone w artylerię i broń maszynową, miały przewagę nad uzbrojonymi zwykle w karabiny Mausera powstańcami. Walki były czasem bardzo zaciekłe - w okolicy Nakła i Bydgoszczy, której Polakom nie udało się zdobyć, Niemcy dobijali rannych powstańców.

Przysięga
„w obliczu Boga”

Styczeń 1919 r. Na zdjęciu widać defiladę kawalerii powstańczej na placu Wolności (wówczas Wilhelmowskim) w Poznaniu, w tle - popularną kawiarnię Grand Café. Z okien zwisają proporce z powstańczym orłem wielkopolskim. 26 stycznia 1919 r. na placu Wolności odbyła się przysięga wojsk powstańczych. „W obliczu Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego ślubuję, że Polsce, Ojczyźnie mojej, i sprawie całego Narodu Polskiego zawsze i wszędzie służyć będę, że kraju ojczystego i dobra narodowego do ostatniej kropli krwi bronić będę, że Komisarzowi Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu i dowódcom, i przełożonym swoim mianowanym przez Komisariat zawsze i wszędzie posłuszny będę. Że w ogóle tak zachowywać się będę, jak przystoi na mężnego i prawego żołnierza-Polaka, że po zjednoczeniu Polski złożę przysięgę żołnierską ustanowioną przez polską zwierzchność państwową” - przysięgali powstańcy.

Nowe mundury

Podczas uroczystości przysięgi żołnierze wystąpili już w nowych mundurach, wprowadzonych przez gen. Dowbor-Muśnickiego. Do powstania Wielkopolanie poszli bowiem w tym, co akurat mieli na sobie. W pierwszych dniach walk powstańcy nosili ubrania cywilne oraz mundury armii niemieckiej w charakterystycznym kolorze szarozielonym, a nawet granatowe kurtki marynarki wojennej. Najwięcej z nich miało mundury Służby Straży i Bezpieczeństwa i Straży Ludowej i niemieckie okrągłe czapki. Na rękawach członkowie Straży nosili biało-czerwone opaski.

Szybko na czapkach i kołnierzach powstańców pojawiły się też biało-czerwone kokardy i wstążki. Używano też orłów z biżuterii patriotycznej, pochodzących jeszcze z okresu po powstaniu styczniowym, lub orły zamawiane później. Umieszczano je na czapkach albo klapach kurtek na piersiach.

Polskie znaki

Pierwszą próbę uporządkowania znaków identyfikacyjnych wojsk powstańczych podjął 8 stycznia 1919 r. major Stanisław Taczak, pierwszy dowódca wojsk powstańczych. Nakazał odpruwać z kołnierzy poniemieckich mundurów belki gwardyjskie lub inne oznaki niemieckie, a w ich miejsce naszywać biało-czerwone wstążki. Taczak określił też wielkość orłów, miały się mieścić na polu wielkości 3,5 cm na 3,5 cm. Od stycznia 1919 r. co bogatsi powstańcy szyli sobie mundury prywatnie. Mundury armii powstańczej różniły się od tych, noszonych wówczas przez żołnierzy w pozostałych częściach kraju. 11 stycznia 1919 r. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej zastrzegł sobie tymczasową odrębność mundurową i niepodległość Sił Zbrojnych w byłym zaborze pruskim. Zdecydowały o tym okoliczności: powstańcy mogli skorzystać z magazynów armii niemieckiej, w których zostały wielkie ilości materiału w kolorze feldgrau. Podobnie było z różnymi rodzajami broni, którą pozostawili lub oddali w walce Niemcy.

Trefl srebrny, znaczy oficer

Dyspozycje w sprawie kroju nowych mundurów wydał drugi wódz powstania, gen. Józef Dowbor-Muśnicki. Zdecydował on, że nie będą one w żaden sposób nawiązywać do uniformów armii rosyjskiej (choć sam się z niej wywodził). Nie wziął za wzór umundurowania wojsk Korpusu Polskiego w Rosji, bo jak sam to określił, „pachniało Moskalem”. Dowbor-Muśnicki odwołał się do tradycji narodowej, wprowadzając jako nakrycie głowy element zdecydowanie polski, czyli rogatywkę z treflem. Dzięki kolorowi trefla na czapce żołnierze armii wielkopolskiej od razu wiedzieli, czy mają do czynienia z szeregowym żołnierzem i podoficerem (trefl w kolorze sukna), czy z oficerem (trefl w kolorze srebra). Dodatkowo na treflu znajdowały się odznaki stopni wojskowych - białych, czerwonych, srebrnych lub złotych. Rogatywki powstańców były stosunkowo wysokie.

Drutem albo tekturką

Jak wysokie rogatywki sprawdzały się w trakcie działań bojowych? Pod wpływem warunków atmosferycznych, szczególnie wilgoci, rogatywki w polu "osiadały". Każdy też formował je dłonią w tę stronę, w którą chciał. Czapki usztywniano czasem patykami, drutem albo tekturką. Dzięki rogatywkom Polacy różnili się wyglądem od żołnierzy niemieckich, którzy często walczyli w hełmach.

Wielka pomyłka krawca

Choć gen. Dowbor-Muśnicki nakazał ujednolicić mundury armii powstańczej przed przysięgą 26 stycznia 1919 r. na pl. Wolności, nie udało się to całkowicie. Mimo wielu starań nie uniknięto też pomyłek. Podczas przysięgi pułkownik Daniel Konarzewski wystąpił w mundurze generalskim, co zdenerwowało Dowbor-Muśnickiego. Wyszło bowiem na to, że Konarzewski, który składał raport generałowi, był od niego wyższy rangą. Wymyślony na potrzeby armii wielkopolskiej sposób noszenia stopni wojskowych był wtedy zupełną nowością, więc krawcowi pewnie coś się pomyliło. A Konarzewski prawdopodobnie dostał mundur na ostatnią chwilę.

W kolorze feldgrau

Wojska wielkopolskie funkcjonowały jako samodzielna formacja do sierpnia 1919 r., kiedy doszło do oficjalnego połączenia tej formacji z Wojskiem Polskim. Mimo to wielkopolskie jednostki walczyły na froncie polsko-bolszewickim nadal w swoich uniformach w mundurach feldgrau, z charakterystycznymi wysokimi rogatywkami. Odradzająca się Rzeczpospolita była na tyle uboga, że nie stać jej było od razu na jednolite umundurowanie i uzbrojenie wszystkich formacji wojskowych, pochodzących z różnych stron Europy.

Posiadanie munduru armii powstańczej podczas okupacji niemieckiej w latach 1939-1945 oznaczało śmiertelne niebezpieczeństwo dla jego właściciela, bo Niemcy w pierwszym rzędzie polowali na byłych powstańców. Stare mundury palono więc lub zakopywano. Z tego powodu do dziś ocalało ledwie kilkanaście autentycznych elementów munduru powstańca wielkopolskiego. Najcenniejszy uniform - mundur generała Dowbor-Muśnickiego - wyeksponowany jest w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

Największe bitwy

Na początku stycznia 1919 r. oddziały powstańcze zdobyły Inowrocław. Walki były zacięte, powstańcy stracili 47 żołnierzy, Niemcy - 14. Akcją dowodził podporucznik Paweł Cyms.

Zacięte walki stoczono w dniach 2-8 stycznia 1919 r. pod Szubinem i Chodzieżą. W tym okresie front północny stał się najważniejszym frontem powstania. Po zajęciu Szubina przez Grenzschutz, powstańcy pod dowództwem podpułkownika Kazimierza Grudzielskiego podjęli nieudaną próbę odzyskania miasta. Powstańcy stracili 23 towarzyszy broni. Oddziałom powstańczym udało się jedynie 8 stycznia 1919 r. odzyskać Chodzież.

W nocy z 11 na 12 stycznia 1919 r. powstańcy opanowali Żnin. W tym samym czasie trwały zacięte walki o Zbąszyń i Kopanicę na zachodzie. Udało się zdobyć tylko Kopanicę.

Krwawy luty

Na początku lutego 1919 r. doszło do dwóch bitew o Rawicz. Dwie próby zdobycia miasta, podjęte przez powstańców, zakończyły się niepowodzeniami. Niemcy przeszli do kontrnatarcia, omal nie zdobywając Miejskiej Górki. W lutym 1919 r. Niemcy opanowali też w ciężkim boju Babimost oraz Kargową. Ich dalsza ofensywa w kierunku na Wolsztyn została zatrzymana.

Na przełomie stycznia i lutego 1919 r. ruszyła ofensywa niemiecka na froncie północnym, między Łabiszynem i Kcynią. Niemcy zajęli znowu Szubin i Rynarzewo. Powstańcom udało się wyprzeć przeciwnika z Rynarzewa.

Rozejm ratuje powstanie

Pomimo kilku niemieckich ofensyw - z Kujaw, zachodu i od południa - powstańcy utrzymali linię frontu. Sytuacja zimą 1919 roku nie wyglądała jednak optymistycznie, bo Niemcy dość szybko zmobilizowali duże siły przeciw powstańcom. Na szczęście pod naciskiem Ententy zostali zmuszeni do zawarcia 16 lutego 1919 r. rozejmu w Trewirze, który uratował zdobycze powstania. Choć zawarto rozejm, Niemcy w wielu miejscach linii demarkacyjnej naruszali ją zbrojnie, próbując korygować ją na swój sposób.

Traktat pokojowy w Wersalu zawarty w czerwcu 1919 r. zdecydował, że prawie cała Wielkopolska znalazła się w granicach odrodzonego państwa polskiego. Do Polski wróciły m.in. Leszno, Kępno, Rawicz, Zbąszyń, Chodzież i Nakło. Po stronie niemieckiej pozostały Babimost, Kargowa, Wschowa, Piła, Trzcianka, Skwierzyna i Złotów.

Unifikacja z Ojczyzną

1 sierpnia 1919 r. oficjalnie zniesiono granicę pomiędzy Wielkopolską a państwem polskim. 20 sierpnia 1919 r. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wydał dekret podporządkowujący siły zbrojne powstania Naczelnemu Dowództwu Wojska Polskiego. Do 10 listopada 1919 r. żołnierze Wojsk Wielkopolskich złożyli przysięgę według roty obowiązującej w zjednoczonym Wojsku Polskim.

1 sierpnia 1919 r. decyzją Sejmu RP powołano Ministerstwo Byłej Dzielnicy Pruskiej, z Władysławem Seydą na czele. Swym zasięgiem ministerstwo obejmowało ziemie województw wielkopolskiego i pomorskiego. Zlikwidowano je w kwietniu 1922 roku.

Pomoc dla Lwowa

W marcu 1919 r. przebywający ponownie w Poznaniu premier Ignacy Jan Paderewski przedstawił dowództwu powstańczemu trudne położenie wojsk polskich pod Lwowem i poprosił o pomoc. Gen. Dowbor Muśnicki, niechętny osłabianiu armii powstańczej, zgodził się na sformowanie oddziału ochotników, którzy wyjechaliby pod Lwów.

9 marca 1919 r. do Lwowa wyruszyła licząca 204 żołnierzy Ochotnicza Kompania Poznańsko-Lwowska. Przyczyniła się ona do odparcia Ukraińców. W walce z Ukraińcami zginęło 11 Wielkopolan.

Większym wsparciem był udział w walkach pod Lwowem liczącej niemal 4 tys. żołnierzy Grupy Wielkopolskiej pod dowództwem pułkownika Daniela Konarzewskiego. Wyruszyła ona na pomoc także w marcu 1919 r. I przyczyniła się do odblokowania miasta.

Na wojnie z bolszewikami

Żołnierze Wojsk Wielkopolskich odegrali trudną do przecenienia rolę podczas wojny polsko-bolszewickiej. Zasłynęły w niej dwie brygady piechoty, dowodzone przez pułkownika Stanisława Thiela i pułkownika Stanisława Taczaka. W walkach z bolszewikami wziął także udział 15. pułk ułanów poznańskich, dowodzony przez pułkownika Andersa.

Wielkopolanie odegrali ważną rolę w trakcie bitwy warszawskiej. Wielkopolskie dywizje piechoty - 14. i 15. przełamały front, nacierając znad Wieprza i doprowadzając do klęski Armii Czerwonej. Wielkopolanie wzięli potem udział w decydującej o losach wojny bitwie nad Niemnem. Zostali zresztą wielokrotnie docenieni przez Józefa Piłsudskiego, który podkreślał ich charakter i wysoką wartość bojową.

Wcale nie jedyne zwycięskie

Powstanie wielkopolskie 1918/1919 roku, wbrew obiegowej opinii, wcale nie było „jedynym zwycięskim” - jak chcą je widzieć przede wszystkim nasi regionalni politycy. Wielkopolanie w okresie zaborów uczestniczyli w czterech zwycięskich powstaniach: z 1806-1807 roku, 1809 roku, 1918-1919 roku oraz w trzecim śląskim z 1921. A poza tym jedno przegrali (w 1848 r.), a jedno (w 1846 r.) nie doszło do skutku.

Polacy znad Warty wspierali również powstania, toczące się na obszarze Królestwa Polskiego - oraz dwa powstania śląskie. Jak wyliczył historyk dr Marek Rezler, od drugiego rozbioru w 1793 r. Wielkopolanie wzięli w sumie udział w aż jedenastu (!) powstaniach.

Polska byłaby nie do poznania

Bez majętnego Poznania, targów poznańskich i bitnych pułków piechoty II Rzeczpospolita byłaby krajem słabszym ekonomicznie, a także militarnie. Warto pamiętać, że jednostki z Wielkopolski - świetnie zorganizowane i wyekwipowane - odegrały bardzo ważną rolę w Bitwie Warszawskiej 1920 r.

Poznańskie było przed wojną najlepiej rozwiniętym gospodarczo regionem Polski. Było to pokłosie ciężkiej pracy organicznej wykonanej tutaj w XIX wieku. W Wielkopolsce pod pruskim zaborem Polacy nauczyli się wygrywać codzienne „bitwy” z bardzo mocnym przeciwnikiem na polu gospodarczym i politycznym. Z napływowymi Niemcami, wspieranymi hojnie finansowo przez państwo niemieckie, wygrywali księża, bankowcy, ziemianie i nauczyciele. Doświadczenia te sprawdziły się w grudniu 1918 r., gdy w powstańczej armii znalazł się cały przekrój społeczny polskiego społeczeństwa. Żołnierz z Wielkopolski był świadomy celów, o jakie walczył. W Wielkopolsce wytworzył się bowiem w XIX wieku nowoczesny model patriotyzmu.

„Hiszpanka” - powstanie na ekranie

O pamięć o powstaniu i powstańcach dbają nie tylko stowarzyszenia - także lokalne samorządy. W wielkopolskich miastach i wsiach nie brak miejsc pamięci. Kilka lat temu samorząd województwa wielkopolskiego z inicjatywy marszałka Marka Woźniaka zorganizował konkurs na scenariusz filmu fabularnego, którego akcja rozgrywa się w trakcie powstania wielkopolskiego. Konkurs wygrał Łukasz Barczyk, który został też reżyserem filmu „Hiszpanka”. Zgromadzono imponujący budżet niemal 25 mln zł, a także niezłą międzynarodową obsadę. Film kręcono w 2012 i 2013 roku, między innymi w Poznaniu. Nie zabrakło w nim sceny przemówienia Ignacego Jana Paderewskiego do mieszkańców Poznania - oczywiście w oknie hotelu Bazar.

Efektowny wizualnie, ale nie przebój

Film „Hiszpanka” to wariacja na temat dziejów powstania. Grudzień 1918 r., wycieńczona dopiero co zakończoną wojną światową Europa. Z Londynu do Warszawy podróżuje Ignacy Jan Paderewski, ówczesny światowy celebryta. Ma objąć tekę szefa polskiego rządu. Wielkopolska ciągle jeszcze pozostaje pod rządami Niemców. Wizyta Mistrza w Poznaniu może to zmienić. Nic dziwnego, że Niemcy robią wszystko, by temu przeszkodzić. Na pomoc wzywają człowieka-medium. I mroczne siły, nad którymi jednak nie potrafią zapanować...

Plastyczny, efektowny wizualnie (imponująca scenografia i kostiumy) film nie znalazł jednak uznania widzów. I szybko zszedł z ekranów kin.



MULTIME­DIALNE KALEN­DARIUM
27 grudnia 1918 W godzinach popołudniowych w Poznaniu wybuchają walki, sprowokowane przez stronę niemiecką. Ponieważ na ulicach padają ranni, Straż Ludowa zaczyna odpowiadać na strzały Niemców. Polacy atakują gmach Prezydium Policji. W ataku ginie Franciszek Ratajczak. Pod polskim naporem Niemcy wycofują się z centrum Poznania. Powstańcy opanowują Dworzec Główny, Pocztę, a także kilka redut systemu fortecznego Poznania.
28 grudnia 1918 Komisariat Naczelnej Rady Ludowej mianuje tymczasowym naczelnym dowódcą powstania kapitana Stanisława Taczaka. Powstańcy są coraz mocniejsi: opanowują Cytadelę, Fort Grolmana, arsenał przy Wielkich Garbarach.
29 grudnia 1918 Walki w Poznaniu nie ustają. Wyzwalają się mniejsze miejscowości: Kórnik, Grodzisk, Kłecko, Witkowo, Wielichowo i wiele innych.
30 grudnia 1918 Ogromny sukces powstańców w Poznaniu: zdobywają koszary 6 pułku grenadierów. Niemiecki pułk wycofuje się z miasta na zachód.
31 grudnia 1918 Powstanie rozszerza się promieniście wokół Poznania. W polskich rękach są już Oborniki, Kościan, Ostrów, Śrem, Wągrowiec, Wronki. Rusza polska ofensywa w kierunku Gniezna. Dowodzi nią Paweł Cyms.
1-5 stycznia 1919 Kolejne sukcesy powstania: wolne są już Jarocin, Krotoszyn, Miejska Górka, Jutrosin, Rawicz, Nakło nad Notecią, Mogilno, Strzelno, Kruszwica, Nowy Tomyśl, Czarnków, Wolsztyn.
6 stycznia 1919 Powstańcy zdobywają lotnisko na Ławicy. Cały Poznań jest już w rękach Polaków. Polacy zajmują też Chodzież. Powstanie wykracza poza teren Wielkopolski - wybuchają walki pod Czerskiem i Kościerzyną na Pomorzu.
7 stycznia 1919 Niemcy kontratakują: zdobywają Chodzież.
8 stycznia 1919 Gen. Józef Dowbór-Muśnicki zostaje mianowany przez Józefa Piłsudskiego wodzem powstania. Zacięta bitwa pod Chodzieżą. Powstańcom udaje się odbić miasto. Odzyskują także Czarnków, chwilowo zajęty przez Niemców. Zwycięstwo pod Ślesinem i wyzwolenie Sierakowa.
9 stycznia 1919 Niemcy atakują na północy. Pod ich naporem powstańcy muszą opuścić Nakło nad Notecią.
10 stycznia 1919 Walki w południowej Wielkopolsce: pod Lesznem, Rydzyną i Kąkolewem. Powstańcy zdobywają Sarnowę (dziś część Rawicza).
11 stycznia 1919 Zwycięstwo polskie w krwawych zmaganiach o Szubin. Powstańcy opanowują także Żnin, Łabiszyn i Złotniki. Niepowodzenie na froncie zachodnim, pod Zbąszyniem. Na południu powstańcy tracą Sarnowę.
12 stycznia 1919 Bitwa pod Lipnem nieopodal Leszna.
13 stycznia 1919 Powstańcy tracą Szamocin.
15 stycznia 1919 Nieudana próba odzyskania Szamocina.
16 stycznia 1919 Gen. Józef Dowbor-Muśnicki obejmuje funkcję naczelnego wodza powstania. Walki pod Międzychodem.
17 stycznia 1919 Władze powstańcze ogłaszają pobór do wojska. Pod broń idą roczniki 1897, 1898 i 1899. Pierwszy krok w kierunku przekształcenia ochotniczych oddziałów powstańczych w regularną armię wielkopolską. Wódz powstania zwraca się do żołnierzy z odezwą, w której zapowiada, że w szeregach Wojska Polskiego nie będzie pogardy dowódców dla podwładnych, jaka istniała w armiach państw zaborczych. „Winniście być nie tylko dowódcami (...), ale też zawsze starszymi, kochającymi i troskliwymi braćmi żołnierzy”.
21 stycznia 1919 Naczelna Rada Ludowa ustanawia tekst roty przysięgi wojsk powstańczych.
22 stycznia 1919 Niemcy naciskają od północy. Zajmują Potulice. Na południu - sukces powstańców pod Robczyskiem (niedaleko Leszna).
23 stycznia 1919 Powstańcy skutecznie bronią Miejskiej Górki przed niemieckim naporem.
25 stycznia 1919 Ofensywa polska na zachodzie - powstańcy zajmują Kargowę i Babimost.
29 stycznia - 2 luty 1919 Ciężkie walki pod Rynarzewem. Powstańcy tracą Szubin
3 lutego 1919 Niemiecka ofensywa z północy zatrzymana. Kontratak polski, Niemcy zostają wyparci za Noteć. Powstańcy odbijają Rynarzewo i gromią przeciwnika pod Kcynią.
4 lutego 1919 Kolejny sukces na froncie północnym: odzyskanie Szubina. Wielkopolanie prowadzą też działania zaczepne na południu, docierają do przedmieść Rawicza, ale zostają odparci.
7 lutego 1919 Kolno przechodzi z rąk do rąk. Komisariat NRL mianuje 122 podoficerów - Polaków z byłej armii pruskiej - na stopień podporucznika.
9 lutego 1919 Natarcie niemieckie w okolicy Trzciela - odparte.
10 lutego 1919 Niemcy nacierają tez pod Rawiczem. Powstańcy bronią swoich pozycji.
12 lutego 1919 Niemcy wsparci pociągami pancernymi zdobywają Kargowę i Babimost. Atak niemiecki zostaje powstrzymany pod Kopanicą.
14 lutego 1919 Niemcy przenoszą siedzibę naczelnego dowództwa do Kołobrzegu, co może świadczyć o planach ofensywnych przeciwko Wielkopolsce.
16 lutego 1919 W Trewirze zostaje przedłużony rozejm Niemiec z państwami Ententy. Rozejm obejmuje także front wielkopolski - tym samym armia powstańcza zostaje uznana za wojsko sprzymierzone.
17 lutego 1919 Mimo rozejmu trwają walki pod Rynarzewem, nad Notecią i pod Nową Wsią Zbąską.
18 lutego 1919 Pod Rynarzewem powstańcy zdobywają niemiecki pociąg pancerny!
19-28 luty 1919 nieustanne starcia zbrojne pod Margoninem, Bydgoszczą, Chodzieżą, Nakłem, Kępnem, Krotoszynem, Ostrzeszowem.
9 marca 1919 Ochotnicza kompania powstańców wyrusza do Małopolski, by walczyć z Ukraińcami
24 kwietnia 1919 Komisariat NRL powołuje pod broń roczniki 1891, 1892, 1893, 1894 i 1901. Armia Wielkopolska rośnie w siłę.
30 maja 1919 Straż Ludowa została przekształcona w Obronę Krajową.
6 czerwca 1919 starcia pod Bydgoszczą.
18 czerwca 1919 Kolejne walki pod Rynarzewem.
28 czerwca 1919 Niemcy podpisują traktat wersalski. Do Polski wraca prawie cała Wielkopolska - z wyjątkiem Wschowy.
2 lipca 1919 Pod Kąkolewem niedaleko Leszna Niemcy zabijają dwóch polskich oficerów. W drugiej połowie 1919 r. mimo podpisania przez Niemcy traktatu pokojowego na linii frontu wielkopolskiego dochodziło jeszcze do prowokowanych przez wroga starć.
9 lipca 1919 Stan wyjątkowy obowiązuje już tylko w strefie przyfrontowej. W głębi Wielkopolski zostaje zniesiony.
28 sierpnia 1919 Rozkaz dzienny nr 216 Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, który włącza organizacyjnie Armię Wielkopolską w skład Wojska Polskiego. W Poznaniu powstaje Dowództwo Okręgu Korpusu VII.
17 stycznia 1920 Początek akcji przejmowania przez Wojsko Polskie terytoriów, zajmowanych dotychczas przez Niemców, które na mocy traktatu wersalskiego wróciły do Polski: Bydgoszczy, Chodzieży, Kępna, Leszna, Nakła, Rawicza, Zbąszynia. Granicę wytyczono na północy wzdłuż Noteci, na zachodzie wzdłuż jezior Obrzańskich, na południu wzdłuż granicy ze Śląskiem. Poza granicą państwa pozostały dawne polskie ośrodki takie jak Babimost, Kargowa, Wschowa, Piła, Trzcianka, Skwierzyna i Złotów.
8 marca 1920 Likwidacja frontu wielkopolskiego.
WOJNA O WIELKOPOLSKĘ
Gazeta Wyborcza Poznań Projekt i wykonanie: Agora Grafika

Use a spacebar or arrow keys to navigate