Polski misjonarz, prowadzi sierociniec w Jaunde, stolicy Kamerunu. Zupełnie poza kontrolą. Dzieją się tam rzeczy straszne. Jak to jest możliwe?
- Był sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. A misjonarz nie powinien tak pracować. Sprawę Dariusza Godawy trzeba wyjaśnić do końca. Dominikanie powinni powołać niezależną komisję - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Konsul honorową RP w Kamerunie pytamy o rezydencję Godawy za pół miliona złotych. Wybucha śmiechem: - Dzieci mają wodę, światło, proszę pana. Mnie nie interesuje, skąd były na to pieniądze. Ja jestem dumna, że te dzieci mówią po polsku!
"Nie ma wizyt lekarza. Tu jak dzieciak kaleka albo chorowity, to się robi następnego, a nie wydaje na zdechlaka" - wyjaśnia misjonarz Dariusz Godawa. Sam w Kamerunie bogato się urządził. Mieszka w okazałej rezydencji, prowadzi biznesy.
Gdy ojciec Godawa zjadł rybę i zostały ości, resztki głowy, wołał: "Kto chce rybę?". Wtedy dzieci na wyścigi biegły.
Copyright © Agora SA