Tygrysy zatrzymane na granicy polsko-białoruskiej, przekazane do poznańskiego Zoo, a następnie do azylu w Hiszpanii to wierzchołek góry lodowej i ułamek problemu. W stronę granic wschodniej Europy podążają już kolejne zwierzęta.
Uratowane w poznańskim zoo tygrysy z transportu na granicy polsko-białoruskiego znalazły nowy dom na zimę. Gogh przenosiny zniósł świetnie, Kan musiał przejść transport we śnie.
- Minie wiele lat, zanim te zwierzęta zrozumieją, że człowiek już ich nie uderzy. W naszym azylu mieszkają szympansy, które mają zmiażdżone kolana. Ktoś im je złamał, żeby nie mogły uciec z cyrku - mówi David van Gennep.
Jako pierwsza z ciężarówki wysiadła Softi. - W pomieszczeniu, w którym mieszka, ma drewnianą platformę. Większość zwierząt na nią nie wskakuje, bo jest przerażona. A Softi kładzie się na niej i relaksuje - opowiada Myriam Garrido Delgado, pracowniczka AAP Primadomus.
Merida Waleczna, Toph, Sanson, Softi i Aqua dochodzą do siebie w azylu dla dzikich zwierząt w miejscowości Villena w regionie Alicante.
Członkowie parlamentarnego zespołu przyjaciół zwierząt przyjechali do Poznania, by obejrzeć miejsce, gdzie uratowane zostały tygrysy - czyli Nowe Zoo. Rozmawiali też nad zmianą prawa, która w przyszłości pomoże uniknąć "transportów śmierci".
Pięć uratowanych z nielegalnego transportu tygrysów od tygodnia aklimatyzuje się w azylu międzynarodowej organizacji Adwokaci Zwierząt (AAP Foundation) w Hiszpanii. Nowy dom tygrysów leży 7,5 km na południe od miejscowości Villena w regionie Alicante. Jak im się tam żyje? Sprawdzę to. Ruszam w podróż we wtorek wieczorem
Ludzie poruszeni dramatem tygrysich rozbitków wpłacili poznańskiemu zoo aż 1,8 mln zł. Teraz Gogh i Kan dostaną namiastkę hiszpańskiego azylu, w którym zamieszkali towarzysze ich niedoli.
W tym samym czasie, gdy poznańskie zoo i wszyscy wspierający je ludzie uratowali od niechybnej śmierci dziewięć tygrysów, straszliwe wieści nadeszły z Azji. Tam tygrysów uratować się nie udało.
- Tygrysy dotarły do pięknego miejsca - zapewnia David van Gennep, dyrektor Adwokatów Zwierząt, który nadzorował ich transport z poznańskiego zoo.
Pięć tygrysów, które wyruszyły z poznańskiego zoo w sobotę wieczorem, dotarło do azylu w Hiszpanii. Znów przejechały pół Europy, ale tym razem w komfortowych warunkach i zrelaksowane.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak docenia akcję ratowania tygrysów i przyznaje 10 tys. zł nagrody dyrektorce zoo Ewie Zgrabczyńskiej. Ale dyrektorka nie chce tej nagrody. Kilka dni wcześniej podwładny Jaśkowiaka obciął jej premię.
W sobotę wieczorem udało się uśpić i przenieść do klatek pięć tygrysów uratowanych przez poznańskie zoo z polsko-białoruskiej granicy. Zwierzęta jadą do azylu w Hiszpanii. Wcześniej pracownicy zoo przeżyli chwile grozy.
W sobotę po południu w poznańskim zoo zaczęły się przygotowania do transportu pięciu uratowanych tygrysów do transportu w Hiszpanii. To skomplikowana operacja, pracownikom asystują uzbrojeni policjanci.
Pięć z siedmiu tygrysów uratowanych z transportu, który utknął na granicy polsko-białoruskiej, wyruszy w sobotę do azylu w Hiszpanii. Z tego powodu ogrodu zoologicznego nie można w sobotę zwiedzać.
To będzie jeden z najcięższych dni w zawodowej drodze weterynarza Jarosława Przybylskiego. W sobotę wyceluje i strzeli po kolei do pięciu tygrysów uratowanych na polsko-białoruskiej granicy. Potem podejdzie do nich ze szczotką.
- Kulinarne upodobania pana dyrektora pokazują przepaść w naszych światopoglądach. Obawiam się, że to wpływa na nasze zaburzone relacje - mówi dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska.
Troje wiceprezydentów Poznania przyjechało w piątek do zoo, by pożegnać tygrysy uratowane z polsko-białoruskiej granicy. W weekend zwierzęta wyruszą do azylu w Hiszpanii.
- Uratowaliśmy tygrysy, zrobiliśmy miastu wielką promocję. To, co robią miejscy urzędnicy, to czysta złośliwość - mówi dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska. Władze Poznania właśnie obcięły jej o 30 proc. premię.
Tym razem tygrysy będą podróżować pod opieką weterynarza w normalnych, a nie koszmarnych warunkach. - Żadnemu nie stanie się krzywda - zapewnia poznańskie zoo.
Piątka uratowanych przez poznańskie zoo tygrysów pojedzie do swego azylu w Hiszpanii, gdyż udało się to załatwić decyzjami administracyjnymi. Tymczasem prokuratura w Lublinie postawiła zarzuty lekarzowi weterynarii, który na granicy nie pomógł wycieńczonym zwierzętom.
"Czy może być piękniejszy poranek niż z porządną wywarczaną przez Gogha awanturą, że w Poznaniu kiepsko karmią i dają porcję mięsa jak na domowego mruczka? Gogh wraca do nas, nie wolno się cieszyć, ale."
W nocy z wtorku na środę weterynarz musiał operować Gogha, tygrysa uratowanego z polsko-białoruskiej granicy. Zwierzę znalazło schronienie w poznańskim zoo. Zabieg trwał ponad pięć godzin, zakończył się nad ranem.
Rosjanin, który organizował transport tygrysów, zatrzymany na granicy polsko-białoruskiej, wyszedł z aresztu. Zdecydował o tym sąd w Lublinie.
- Chcą nas zabić. Człowiek to dla nich wróg numer jeden - mówią opiekunowie tygrysów uratowanych z polsko-białoruskiej granicy. I pokazują nam nagranie ataku na jednego z pracowników.
Jest ich siedem. Cztery samce i trzy samice. Gogh - bo nie ma jednego ucha, Aqua - bo mieszka w szklanym pomieszczeniu zwanym akwarium. Spokojny Kan i Toph, która chce być niewidzialna i chowa się za słomą w wychodku. Jest też Samson i wyciągnięta z samochodu jako ostatnia - Softi. I Merida Waleczna.
- Tygrysy były upakowane w skrzynie tak, że nie mogły się ruszyć. Leżały we własnych odchodach, w zimnie, obklejone ekskrementami, bez jedzenia i picia. Przyjechały do nas umierające z powodu wyniszczenia organizmu - mówiła w czwartek dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska.
- Usłyszałam od powiatowego lekarza weterynarii, że inne ogrody zoologiczne domagają się odebrania nam statusu jednostki zatwierdzonej - mówi nam dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska. Zwierzęta nie mogą ruszyć się z Poznania.
- Rozmawiamy z tygrysami, odpowiadają pufaniem - mówi dyrektorka poznańskiego zoo. W ogrodzie od rana tłum ludzi - przynoszą ciasto, kwiaty i pluszaki w podziękowaniu za uratowanie tygrysów z koszmarnego transportu. W południe pisk radości: - Mamy milion złotych!
Za transportem tygrysów uratowanych przez poznańskie zoo stoi tajemniczy sponsor z Rosji. Zwierzęta wcale nie pochodzą z cyrku, a miejsce, do którego miały dojechać, jest koszmarne.
Rosjanie chcą odzyskać dziewięć tygrysów uratowanych przez poznańskie zoo. Coraz więcej poszlak wskazuje jednak, że zwierzęta były przemycane. Zdaniem ekspertów miały być przerobione na leki medycyny naturalnej i afrodyzjaki.
Poznańskie zoo walczy o życie i zdrowie siedmiu tygrysów uratowanych z polsko-białoruskiej granicy. W niecałe dwa dni na ich rzecz uzbierano ponad 7,6 tys. zł na portalu zrzutka.pl.
Poznańskie zoo, biorąc pod opiekę zwierzęta z nieludzkiego transportu, dokłada swoją cegiełkę do budowy trochę lepszego świata. Takiego, w którym jeszcze przez jakiś czas będziemy mogli oglądać piękne wielkie koty na żywo, a nie tylko na obrazkach w książkach.
Tygrysy z polsko-białoruskiej granicy znalazły schronienie w poznańskim zoo, teraz trwa walka o ich zdrowie i życie. - Stan jednego jest bardzo ciężki. W jego oczach widać rozpacz - mówiła łamiącym się głosem dyrektorka zoo Ewa Zgrabczyńska.
- Zadaniem zoo nie jest kolekcjonowanie rzadkich gatunków, tylko ratowanie zwierząt - przekonuje Ewa Zgrabczyńska, szefowa ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Jak mówi, tak robi. Irytuje to dyrektorów innych ogrodów, lekarzy weterynarii i polityków. Zgrabczyńską ściga też prokuratura.
Ciężarówka z dziewięcioma tygrysami przyjechała w nocy ze środy na czwartek do Poznania. Jeden z nich był agresywny. Przed południem - w asyście policyjnych antyterrorystów - udało się podać mu środek usypiający. Gdy rozładowanie transport, okazało się, że wszystkie tygrysy żyją
- Tygrysy są głodne i spragnione, siedzą we własnych odchodach w maleńkich klatkach, które uniemożliwiają im poruszanie się. Sytuacja jest tragiczna - mówi dyrektorka poznańskiego zoo, Ewa Zgrabczyńska
- Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za te zwierzęta. Bujam się od rana ze wszystkimi instytucjami. Państwo nie działa - mówi Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka zoo w Poznaniu, które próbuje uratować dziewięć tygrysów uwięzionych na granicy. We wtorek wieczorem przekazała nam zdjęcia dokumentujące dramat zwierząt.
Na granicy zatrzymano nielegalny transport z 10 tygrysami. Sześć dni temu wyjechały z Włoch i miały dotrzeć do Rosji. Zamknięte w skrzyniach czekają na ratunek w uziemionej na parkingu ciężarówce.
Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka poznańskiego zoo, ma w poniedziałek stawić się w komendzie policji jako podejrzana o złamanie ustawy o ochronie zwierząt.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.