- Taka przykra niespodzianka - wzdycha ze smutkiem siostra Weronika Maciejewska, dyrektorka domu pomocy społecznej w Łopiennie. To jeden z 27 DPS-ów w Wielkopolsce, którym wojewoda z PiS odebrał część dotacji.
Pani Barbara już w listopadzie skarżyła się nam, że nie może odwiedzić znajomej w poznańskim domu opieki społecznej prowadzonym przez zakonnice. Mówiła, że ludzie umierają tam w samotności, bez pożegnania z rodziną. Teraz wróciła z informacją, że w placówce ciągle jest "COVID".
DPS prowadzony przez siostry zgromadzenia św. Wincentego a Paulo wstrzymał odwiedziny już 21 października, zakład opiekuńczo-leczniczy na Mogileńskiej też zatrzasnął drzwi. - Boimy się, że i nas zamkną, a tu niebawem święta - mówi nam pensjonariusz z placówki przy ul. Zamenhofa.
- Był czas, że co chwilę dowiadywałem się, że ktoś, z kim się przyjaźniłem, nie żyje. Czy wszyscy na COVID? Tego nie wiem. Pojawiały się tylko suche informacje, ta zmarła, ten zmarł - opowiadają mieszkańcy DPS przy ul. Ugory w Poznaniu.
Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, nagle okazało się, że wiele instytucji na co dzień wspierających mieszkańców Wielkopolski potrzebuje wsparcia. Część problemów udało się rozwiązać dzięki finansowemu wsparciu Unii Europejskiej.
- Zbadaliśmy mieszkańców i pracowników wszystkich domów pomocy społecznej - chwali się wojewoda wielkopolski. Ale akcja jest mocno spóźniona.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.