Majówkę AD 2022 urozmaicili nam kibice Lecha Poznań, którzy w ramach protestu postanowili nie wchodzić na stadion narodowy, by kibicować swojej drużynie. Peany pod ich adresem wypisywał przez kilka dni niedoszły senator z listy PiS Jarosław Pucek. Całej reszcie powiedział krótko: "wypierdalać".
Lech Poznań nie przełamał niemocy w meczach z Rakowem Częstochowa i również w finale Fortuna Pucharu Polski nie dał rady zespołowi trenera Marka Papszuna. Kolejorz dobrze zareagował na nieudaną pierwszą połowę, po przerwie strzelił kontaktowego gola, ale tego dnia niebiesko-białych było stać tylko na tyle. Ostatecznie Lech przegrał z Rakowem 1:3.
O godz. 16 zabrzmi pierwszy gwizdek finału Fortuna Pucharu Polski, w którym Lech Poznań zmierzy się z Rakowem Częstochowa. Kolejorz powalczy o szósty Puchar Polski w swojej historii, a Raków będzie chciał podnieść to trofeum drugi rok z rzędu.
W poniedziałek 2 maja Lech Poznań zmierzy się z Rakowem Częstochowa w finale Fortuna Pucharu Polski. Mecz na Stadionie Narodowym będzie wyjątkowy dla Dawida Kownackiego, który powrócił do Kolejorza na pół roku, żeby się odbudować, ale i pomóc swojemu klubowi w walce o trofea na stulecie istnienia.
Pojedynek Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa toczy się w tym sezonie na wielu płaszczyznach. Zespoły te walczą o mistrzostwo, 2 maja zmierzą się w finale Fortuna Pucharu Polski, a piłkarze tych klubów rywalizują o miano najlepszych w tym sezonie. Już w poniedziałek naprzeciwko siebie staną trzej zawodnicy, którzy w tym sezonie strzelili łącznie już 50 goli i to od ich postawy będzie zależał przebieg finału.
Na finał Pucharu Polski sztab szkoleniowy Lecha Poznań ma jedno zadanie - w końcu przechytrzyć zespół trenera Marka Papszuna, którego Kolejorz nie może pokonać od pięciu spotkań. W sztabie Macieja Skorży są trenerzy, którzy w przeszłości pracowali właśnie w Rakowie Częstochowa. Jednym z nich jest Maciej Kędziorek.
W finale Pucharu Polski, który odbędzie się 2 maja na stadionie narodowym w Warszawie, zmierzą się Lech Poznań i Raków Częstochowa. Tysiące kibiców obu klubów od kilku dni wykupują bilety na ten wyjątkowy mecz, jednak teraz, jak sami piszą w swoim oświadczeniu: "ze święta piłkarskiego nici".
Lech Poznań spotkaniem ze Stalą Mielec zakończył maraton ligowych meczów, po którym dopisał sobie maksymalną liczbę punktów. Kolejorz nadal musi patrzeć w tabeli na plecy Rakowa Częstochowa, ale równocześnie można stwierdzić, że Lech w końcu zaliczył serię zwycięstw, na której brak wcześniej narzekał trener Maciej Skorża.
Kibice Lecha wciąż pytają sami siebie - jak to się mogło stać? Jakim cudem Kolejorz dał się ograć Arce w finale Pucharu Polski? Wydaje się, że odpowiedź jest prosta. Na Stadionie Narodowym zobaczyliśmy wszystkie bolączki lechitów z trwającego sezonu. Na nieszczęście Lecha zbiegły się one w jednym czasie.
- Jestem dumny z zespołu. Zagraliśmy dobry mecz, stworzyliśmy sobie dużo szans strzeleckich w pierwszej i drugiej połowie. Ale nie byliśmy skoncentrowani przed bramką - stwierdził trener Nenad Bjelica po przegranym przez Lecha Poznań finale Pucharu Polski. Trofeum trafiło do Arki Gdynia, która ograła Lecha Poznań 2:1.
Finał Pucharu Polski z 2007 roku od tego, który przed nami, różni niemal wszystko. Frekwencja, otoczka i ranga samego pucharu. Oba te mecze łączą jednak dwie postacie - Marcin Robak i Radosław Majewski. Obaj piłkarze przed dziesięcioma laty wystąpili naprzeciw siebie, a we wtorek powalczą, by w brawach Lecha Poznań wspólnie podnieść upragniony puchar.
W poniedziałek wieczorem do sprzedaży trafiło ostatnie pół tysiąca biletów dla kibiców Lecha Poznań na mecz z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski.
- Gratuluję - mówię do trenera Lecha Poznań Nenada Bjelicy. - Czego? - pyta. - Piłkarze nie chcą rozmawiać o finale Pucharu Polski. Powtarzają tylko: Korona, Korona - wyjaśniam, a chorwacki szkoleniowiec uśmiecha się: - I tego się trzymamy!
- Mieliśmy swoje szanse, ale zawiodła nas skuteczność. Legia wykorzystała tę jedną i niestety to ona wygrała - powiedział Kamil Jóźwiak po przegranym 0:1 finale Pucharu Polski między Lechem Poznań a Legią Warszawa.
- Może jeszcze nie teraz, ale w sobotę od rana wszystko się zacznie. To będzie widać po szatni, że to kluczowy mecz sezonu, że wszyscy tym będą żyć - mówił Marcin Kamiński o finale Pucharu Polski po ligowym remisie 0:0 z Lechią Gdańsk.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.