W czasie interwencji fundacji Mondo Cane na poznańskim koczowisku przy ul. Lechickiej, gdzie żyje społeczność romska, została ubita świnia. Wolontariusze fundacji nie kryją wzburzenia. - Pierwszy raz mieliśmy do czynienia z taką masakrą - mówi Anna Woźna.
Zamiast do schroniska bezdomne psy trafiały na wysypisko śmieci. I tak przez ponad 10 lat. Nie miały zapewnionej opieki weterynaryjnej ani jakiekolwiek innej, tylko raz na jakiś czas rzucano im do kojców jedzenie. Fundacja Mondo Cane mówi, że czegoś takiego jeszcze nie widziała.
Poznańscy aktywiści z fundacji Viva! nagrali, w jakich warunkach są sprzedawane żywe ryby na targowisku przy ul. Niestachowskiej w Poznaniu. Widok jest przerażający. Sprawę zgłaszają do prokuratury i władz miasta.
Najgorsze warunki, jakie spotkaliśmy, panowały na targowisku rybnym przy ul. Niestachowskiej - ryby traktowane były jak przedmioty, wrzucane bez wody do foliówek nawet po kilka, dusiły się, sprzedawcy łapali je rękoma za skrzela, czyli najbardziej czułe miejsca, w basenach panował ścisk i przepełnienie - mówi Malwina Malinowska z fundacji Viva!
Pracownicy wzięli wiaderka i pudełka, niektórzy założyli też rękawiczki i poszli w teren. Wyzbierali i przenieśli w inne miejsce kilkaset chronionych winniczków. W ten sposób rozwiązali poważny problem, który nieoczekiwanie stanął przed inwestorem
Dramatyczny opis tego, co się działo na fermie lisów pod wielkopolskim Krotoszynem, ponownie wywołał temat hodowli zwierząt na futra. - Fermy to praktycznie obóz koncentracyjny dla zwierząt - mówi Michał Stasiak z Partii Zieloni.
Brak wody i jedzenia potęgował cierpienia psa - uznał poznański sąd i wysłał do więzienia Łukasza Rajewicza, właściciela amstafa Demona. Ministerstwo Sprawiedliwości potwierdza "Wyborczej": sądy coraz częściej nie mają litości dla oprawców zwierząt.
- Ludzie często nie rozumieją, że mieć jeża w ogrodzie to zaszczyt - mówi Magdalena Lorenz-Michalczyk. Od kilku miesięcy przy ul. św. Trójcy w Poznaniu tworzy wraz z mężem ośrodek rehabilitacji małych ssaków. Jedyne takie miejsce w Wielkopolsce, czynne o każdej porze.
Fundacja pomocy zwierzętom Bahati odebrała z Pałacu w Wąsowie (Wielkopolska) w asyście policji ponad 60 zwierząt: ozdobnych królików, kur i gołębi. O padłych i chorych zwierzętach poinformowali ją goście ośrodka.
- Przerażone i zdezorientowane koty błąkały się na drodze, po której auta przejeżdżały z dużą prędkością. Trzy zginęły pod kołami - opowiadają świadkowie zdarzenia.
- Liczba zgłoszeń o złym traktowaniu karpi, które otrzymujemy w grudniu każdego roku, jest porażająca. Ludzie chcą, aby zwierzęta przestały być krzywdzone - mówi Anna Plaszczyk z ratującej zwierzęta fundacji Viva!
- Zobaczyłam, że na płytce stoi mniejszy garnek, coś się w nim gotuje. Pomyślałam: może pani Bronia wodę wstawiła albo jakąś zupę. Zajrzałam do środka i zobaczyłam sierść - opowiada nam opiekunka 87-letniej kobiety spod Gostynia.
Sąd w Krotoszynie skazał 60-letniego sprzedawcę za znęcanie się nad karpiami ze szczególnym okrucieństwem. - To pierwszy taki wyrok w Polsce - podkreśla Anna Plaszczyk z fundacji Viva!
Kilkaset sztuk ulotek rozdali poznaniakom organizatorzy pikiety przeciwko hodowlom zwierząt futerkowych. Akcję, z okazji Dnia bez Futra, zorganizowała fundacja Viva, której zależy m.in. na wejściu w życie ustawy zakazującej hodowli i zabijania zwierząt na futra.
- Nierzadko umięśnieni tatusiowie popisują się przed dziećmi dokarmianiem zwierząt. W końcu podanie pokarmu dzikiemu zwierzęciu to pewne wyzwanie - bo zobaczymy, czy ugryzie. To niesłychana głupota mówi po śmierci żyrafy Dobrawy Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka zoo w Poznaniu.
Właściciel zamkniętej przez policję hodowli dzikich zwierząt przechodzi do kontrataku. Zarzuca spisek poznańskiemu zoo i fundacji Viva!. Sugeruje nawet, że policjanci pilnujący jego hodowli zostawili po sobie butelki po alkoholu
Postępowanie dyscyplinarne grozi prokuratorowi z Poznania, który na rozprawie apelacyjnej wstawił się za kobietą skazaną za zamordowanie kilkunastu szczeniąt. Prokurator twierdzi, że jego słowa źle zapisano w protokole. Przesłyszeć mieli się i sędzia, i dziennikarze.
Policjanci dostali sygnał o psie zamkniętym w aucie zaparkowanym przy ul. Kopernika. - Świadkowie zdarzenia mówili, że pies siedział w samochodzie od dwóch dni - informuje Maciej Święciechowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Sokołów wędrownych nie było w Poznaniu od 1964 roku. To dostatecznie długo, by poznańskie gołębie, gawrony czy kawki poczuły się bezpiecznie. Ale sokoły właśnie wracają do Wielkopolski.
Zaskakująca przemiana lekarza weterynarii ze Śremu. Nie przeszkadzały mu dzikie zwierzęta w hodowli udającej cyrk. Teraz oczekuje od policji sprzątania zwierzęcych odchodów.
- To nie tak miało wyglądać. Zgodziliśmy się pomóc policji i prokuraturze, a zostaliśmy sami ze zwierzętami, które zalewa woda. Jestem bezradna. Czy mam dokonać samospalenia, by ktoś nam pomógł? - mówi przez łzy dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.