Kierowca furgonetki, który jeżdżąc po Kaliszu, emitował homofobiczne hasła, zapłaci grzywnę. Odpowiadał przed sądem za zakłócanie spokoju. - Niestety, polskie prawo jest tak ubogie, że nie można go ukarać za te nienawistne treści - mówi Natalia Dolak, która zatrzymała pojazd.
- Mam świadomość, że podczas tego zdarzenia wychodziłem z roli dziennikarza, ale jako obywatel również byłem zbulwersowany tą sytuacją - mówił w środę Piotr Żytnicki, dziennikarz "Wyborczej". W sądzie odbyła się kolejna rozprawa poznańskich aktywistów, którzy w sierpniu 2020 r. zatrzymali homofobiczną furgonetkę fundacji Pro - Prawo do Życia.
- Chciałem wesprzeć wszystkie osoby, które regularnie muszą słuchać krzywdzących treści - mówi Maciej Krajewski, jeden z oskarżonych przez policję o blokowanie ruchu.
Z głośników sączą się informacje o "mafii aborcyjnej", a sam pojazd oklejony jest wstrząsającymi zdjęciami, które mają przypominać martwe płody.
- Aborcja to dla wielu pojęcie abstrakcyjne, jedną ze strategii jest dać temu "złu" twarz. Wcześniej w podobnych działaniach był nią Hitler, były niektóre polityczki, teraz jesteśmy my - komentują działania antyaborcjonistów działaczki pomagające Polkom dokonać legalnej aborcji.
Na plakacie zdjęcie Aborcyjnego Dream Teamu z okładki "Wysokich Obcasów", a obok grafika przedstawiająca martwy płód. - Masakra. Na miejscu tych pań skierowałabym pozew przeciwko fundacji o naruszenie dóbr osobistych - komentuje prof. Hanna Mamzer, poznańska socjolożka.
Działacz antyaborcyjnej fundacji Adam Brawata nie poniesie odpowiedzialności za łamanie rządowych obostrzeń - zdecydował poznański sąd.
"Natychmiastowego opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego" żądali od premiera Morawieckiego protestujący pod szpitalem przy ul. Polnej w Poznaniu. To największa porodówka w Polsce. Przy innym z jej wejść demonstranci przez godzinę odmawiali dziś różaniec "za grzech aborcji"
Działacze pro life odmówili różaniec przed szpitalem ginekologicznym przy Polnej. Mieli ze sobą transparent z wielkim zdjęciem usuniętego płodu. Interweniowały posłanki Joanna Jaśkowiak i Katarzyna Ueberhan, które zgłosiły policji zakłócanie porządku.
Ponad 30 wnioskami do sądu kończy się nienawistna akcja fundacji Pro - Prawo do życia. Ale policja chce ukarania nie tylko kierowcy homofobicznej furgonetki.
Powieszenie na ścianie kamienicy homofobicznego baneru godzi w obyczajność publiczną - stwierdził we wtorek poznański sąd. I prawomocnie skazał szefa antyaborcyjnej fundacji Mariusza Dzierżawskiego.
Już ponad 70 rodzin podpisało się pod protestem przeciwko ultraprawicowym akcjom, jakie pod poznańskim szpitalem ginekologicznym organizuje Mariusz Dzierżawski, były działacz Unii Polityki Realnej.
Sąd w Poznaniu uznał homofobiczny baner za nieprzyzwoity i ukarał grzywną szefa antyaborcyjnej fundacji Pro - Prawo do Życia. To jednak nie koniec walki. Szefa fundacji broni m.in. ekspertka TVP.
- W naszym mieście nie ma miejsca na wycie z megafonów i sączenie do uszu mieszkańców nienawistnych haseł - mówi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. W piątek aktywiści zablokowali przejazd homofobicznej furgonetki.
Furgonetkę prezentującą homofobiczne treści eskortują na ulicach Poznania radiowozy. Gdy kilka osób zatrzymało pojazd z powodu łamania prawa, to nimi zainteresowali się policjanci. Przed sąd mają trafić też dziennikarz "Wyborczej" i posłanka lewicy.
Poznańscy urzędnicy nie zaakceptowali wniosku, by przejazd busa fundacji "Pro - Prawo do życia" zarejestrować jako zgromadzenie publiczne. Kierowca nie powinien więc używać z głośnika. Ale nic sobie z tego nie robi. - Można to potraktować jako wykroczenie. Tak, jak komunikat, który zaprasza do wizyty w cyrku - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
- Niektóre dzieci są adoptowane przez gejów tylko w celu gwałcenia - słychać z głośników homofobicznego pojazdu. Ale w Poznaniu furgonetka ma jeździć po cichu.
Ta furgonetka dalej nie pojedzie - poinformowali w poniedziałek po południu poznańscy policjanci. Homofobiczna akcja fundacji Pro - Prawo do Życia zaczęła się od falstartu.
Baner fundacji Pro - Prawo do Życia zawisł na jednej z kamienic. - To manipulacja. A sugerowany związek z pedofilią jest skandaliczny - mówi Mateusz Sulwiński, prezes Grupy Stonewall, która walczy o prawa osób LGBT.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.