Wiadomości z Poznania
Nie udało się skompletować zespołu na oddziale psychiatrii dziecięcej w gnieźnieńskim szpitalu "Dziekanka". Lekarze zgodzili się jedynie pracować o miesiąc dłużej.
- Śmiali się z mojego wyglądu, podduszali, rzucali na łóżko. Przywiązywali pasami i zakazywali kontaktu z matką. Miałam wtedy tylko 13 lat - opowiada bohaterka reportażu TVN24 o leczeniu anoreksji w "Dziekance". Szpital twierdzi, że to nieprawda.
Lekarze z uniwersyteckiego szpitala im. Karola Jonschera w Poznaniu odrzucili propozycję NFZ, by jeden z dwóch oddziałów psychiatrycznych dla dorosłych zaczął leczyć dzieci. - Pomysł jest nie do zaakceptowania - mówią.
Ktoś pewnie zapyta: no, ale co to za lekarze, którzy odchodzą od łóżek chorych dzieci? Odpowiem: nie mamy żadnego moralnego prawa, żeby ich obwiniać.
- Zmiana szyldu na drzwiach oddziału niczego nie zmieni. Ten pomysł tylko dolewa oliwy do ognia - komentują lekarze. - Przecież dziecięcych psychiatrów jest za mało w szpitalu. Brakuje też pielęgniarek. Kto będzie tam pracował?
Wszyscy specjaliści z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Poznaniu w proteście przeciwko fatalnym warunkom pracy odchodzą ze szpitala. W klinice zostaną tylko rezydenci - ustaliła "Wyborcza". Dla Wielkopolski to katastrofa.
Od kilku miesięcy szpital psychiatryczny w Gnieźnie nie jest w stanie znaleźć lekarzy do pracy na oddziale dziecięcym. Na leczenie czeka się tu nawet pół roku.
Copyright © Agora SA