Kiedy Wasyl Czornej zasłabł w stolarni, jego szefowa nie wezwała pogotowia, a ciało wywiozła do lasu. Odpowiedzialność za brak pomocy próbuje przerzucić teraz na innych ukraińskich pracowników.
Sprawą nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym przez właściciela autokomisu zajął się już Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Młody Ukrainiec, który dostał butelką w głowę na Starym Rynku w Poznaniu, od miesiąca leży nieprzytomny. Przyjaciele rodziny chłopaka zbierają pieniądze na jego leczenie.
Wasyl Czornej pracował na czarno w fabryce trumień, dlatego gdy zasłabł, polska szefowa nie wezwała pogotowia. Prokuratura pisze akt oskarżenia, a sąd przedłuża kobiecie areszt o kolejne trzy miesiące.
- Powinniśmy chronić naszych obywateli i nasz naród - przekonuje Piotr Szelągowski, kandydat PiS do Sejmu z Poznania. I odmawia mieszkającym w Polsce Ukraińcom prawa do programu 500 plus.
Cztery spektakle głośnych twórców z Ukrainy, dwa z Polski. Do tego filmy i występy w klubie festiwalowym. 10 września rozpocznie się 12. edycja Festiwalu Bliscy Nieznajomi w Teatrze Polskim.
To już pewne: dzięki społecznej zbiórce do czerwca 2030 r. dzieci Wasyla Czorneja będą otrzymywać comiesięczną rentę. Ukrainiec zmarł w połowie czerwca, bo polska szefowa nie wezwała do niego pomocy. Porzucone ciało znaleziono w lesie 125 km od zakładu.
- Nie opierdalaj się, Judaszu! - pogania zrywających szparagi Ukraińców polski ekonom. - Bo jak cię pierdolnę, to się kopytami zakryjesz.
Oto kolejny już raz okazało się, że choć żyjemy w XXI wieku, niektórzy przedsiębiorcy - zapewne nie tylko w Wielkopolsce - swoich pracowników traktują jak pierwsi kapitaliści niemal dwieście lat temu.
Wasyl Czornej zasłabł w pracy, ale jego szefowa zamiast wezwać pomoc, wywiozła go do lasu. Gdy opisaliśmy tę historię w "Wyborczej", ruszyła zbiórka pieniędzy dla dzieci zmarłego. Tylko w jeden dzień zebrano 75 tys. zł, w czwartek w południe pieniędzy było już 140 tys. zł.
Każdego dnia setki tysięcy Ukraińców ryzykują w Polsce życie, które dla polskich pracodawców jest warte mniej niż grzywna.
Dima i Alona stracili ręce. Oksana, gdy miała udar, została wywieziona na przystanek busów. Ciało Wasyla pracodawczyni ukryła w lesie kilka powiatów dalej. Była poszukiwana przez policję i komorników, wcześniej znęcała się nad rodzicami.
Wasyl Czornej zasłabł w zakładzie produkującym trumny w Wielkopolsce. Polska szefowa, zamiast wezwać pogotowie, wywiozła go do lasu i porzuciła.
Biznesmen Jędrzej C., który nie pomógł ukraińskiej pracownicy z udarem, miał uniknąć kary. Ale poznański sąd uchylił we wtorek wyrok i nakazał powtórzenie procesu. - Społeczna szkodliwość tego czynu jest znaczna - podkreślił.
Zapadł wyrok w sprawie Dimy Shutaka. Ukrainiec stracił rękę w wypadku w pracy. Pracodawca, który nie udzielił mu przeszkolenia i nie zgłosił wypadku, został skazany na więzienie. Shutak chce zostać w Polsce. Uczy się języka i szuka praktyk.
- W momencie, gdy nacisnąłem "enter" w wiadomości do ambasadora, w której poinformowałem o mojej rezygnacji, było mi żal w kontekście czysto ludzkim, emocjonalnym. Natomiast nie żałuję tej decyzji w sensie racjonalnym - mówi Witold Horowski, do niedawna konsul honorowym Ukrainy w Poznaniu.
Właściciel pralni w Luboniu, gdzie półtora roku temu wypadkowi uległa młoda Ukrainka, mówi, że jest niewinny i nie rozumie, jak kobieta wsadziła rękę do magla. Innego zdania jest prokuratura. W środę rozpoczął się proces mężczyzny.
Warsztaty dla dzieci z doświadczeniem migracji, rozmowa o ich edukacji w Polsce, koncert piosenkarki Jamali. Od czwartku trwa festiwal Ukraińska Wiosna
Pochodząca z Ukrainy Katia przez kilka godzin nie mogła uzyskać pomocy lekarskiej w Poznaniu. W słuchawce usłyszała, że lekarz nie przyjedzie, bo jest Ukrainką.
Honorowy konsulat Ukrainy w Poznaniu zapytał mieszkających w aglomeracji Ukraińców, jak żyje im się w Polsce. Z raportu wynika, że czują się tu dobrze, ale widzą, że są traktowani gorzej od Polaków. Chcą się uczyć języka i największy problem mają z urzędem wojewódzkim, gdzie po kilka miesięcy czekają na dokumenty.
Ukraińcy z Wielkopolski, którym agencja pracy wstrzymywała wypłaty, właśnie dostają zaległe przelewy. Po tekście w "Wyborczej" właściciel firmy zaczął oddawać długi.
- Uważam, że w firmie mojego ojca nie było żadnego wypadku. To był upozorowany teatr dwóch osób - mówił w sądzie syn właściciela firmy, w której prawie dwa i pół roku temu doszło do wypadku. Dima - młody chłopak z Ukrainy stracił wtedy rękę.
Jest porozumienie w sprawie Oksany - Ukrainki, którą bezdusznie potraktował pracodawca. Kobieta dostanie pieniądze, ale prawnicy nie chcą zdradzić, jakie to kwoty.
- We wszystkich moich bohaterach widzę siebie. Wiem, jak wygląda życie na Ukrainie i przed czym tu uciekli. Kiedy pytam o ich marzenia, najpierw jest długa pauza, a potem mówią, że chcą tylko przeżyć do jutra - opowiada Stepan Rudik, ukraiński fotograf, który robi zdjęcia swoim rodakom, żyjącym w Wielkopolsce. Ze zdjęć powstanie wystawa "Niewidzialni".
By dostać się do urzędnika, obcokrajowcy, głównie Ukraińcy, ustawiają się w kolejce pod drzwiami wydziału ds. cudzoziemców już o 2.30 nad ranem, wpisują się na kolejkową listę, ale i tak nie mają gwarancji, że pobiorą numerek. Urząd wojewódzki wie o sprawie i tłumaczy, że wszystko przez wzrost zainteresowania pracą w Wielkopolsce.
Policja postawiła pierwsze zarzuty Jędrzejowi C., właścicielowi firmy dostarczającej warzywa do sieci sklepów Lidl - dowiedziała się "Wyborcza".
W tym tygodniu przyznaliśmy tylko białe pyry. Najwięcej dla tych, którzy wsparli zbiórkę na leczenie Oksany. Wyróżniamy też siatkarki z Piły i Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Historia pani Oksany, którą pracodawca porzucił z udarem na przystanku, to dowód na to, że wciąż otaczają nas ludzie, którzy oblewają egzamin z człowieczeństwa. Po czym próbują nam jeszcze wmówić, że go nie zdawali.
- Chciałbym, żeby były szef pani Oksany zrozumiał swoje błędy i ciężką pracą, odnosząc sukcesy biznesowe, zarobił na godziwe zadośćuczynienie - mówi Witold Horowski, konsul honorowy Ukrainy, o biznesmenie, który nie pomógł swojej ukraińskiej pracownicy.
W czwartek w poznańskim szpitalu policji udało się przesłuchać Oksanę, 43-letnią Ukrainkę, do której pracodawca nie wezwał karetki, gdy doznała udaru. Kobieta potwierdziła, że pracowała na czarno w firmie Jędrzeja Cichowlasa pod Środą Wielkopolską.
Sieć sklepów Lidl wycofała spoty reklamowe z udziałem biznesmena, który nie pomógł ukraińskiej pracownicy. Gdy doznała udaru, wywiózł ją poza firmę, położył na ławce i powiadomił służby, że jest pijana.
Biznesmen spod Poznania - bohater kampanii reklamowej sieci Lidl - nie wezwał karetki do ukraińskiej pracownicy, która doznała udaru. Zawiózł ją na przystanek autobusowy i powiadomił służby, że na ławce leży pijana kobieta.
- Lubisz banany i pomarańcze? - pyta Dima, wchodząc do sali, w której leży Alona. Oboje są z Ukrainy i oboje mieli wypadek w polskich zakładach pracy. Dima zaoferował kobiecie wsparcie i pomoc. Ta ostatnia płynie też od zwykłych ludzi.
Robertowi S., właścicielowi firmy produkującej pudełka na owoce, postawiono prokuratorskie zarzuty za przyczynienie się do wypadku młodego Ukraińca Dimy Shutaka.
Osiem polskich rodzin z Mariupola jest już w Poznaniu. Chopinem i Wieniawskim przywitał ich prezydent miasta.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.