Małgo, czyli Małgorzata K. ma zakaz prowadzenia dotychczasowej działalności - szkoleń czy opieki nad zwierzętami. To decyzja prokuratury, która postawiła psiej trenerce zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Ale obrońcy zwierząt alarmują: - Jej firma i sklep działają, aktywne są jej social media.
Przez ostatnie dni 45-latek spod Pleszewa nie otwierał drzwi, nie odbierał telefonu, nie odpisywał na smsy. Sąsiedzi wezwali strażnika gminnego. - Chcieliśmy, by sprawdził, czy nic mu nie jest, czy żyje. Trochę mieliśmy nadzieję, że go nastraszy, że się opamięta, przestanie tak pić. Nie spodziewaliśmy się, że odkryje coś takiego.
Tydzień po zatrzymaniu Małgorzaty K. Małgo prokuratura postawiła jej zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Psia trenerka prowadziła szkołę "Mam psa i co teraz?" oraz fundację dla zwierząt.
Prokuratura od początku marca nie mogła postawić zarzutów znęcania się nad zwierzętami znanej trenerce psów - Małgorzacie K. Małgo. W tym czasie na swoich kontach kobieta prowadziła działalność i publikowała filmiki ze szkolenia psów.
Według jednej wersji psy odebrane Małgorzacie Kaczmarek uciekły podczas spaceru. Ale prokuratura bierze też pod uwagę, że to celowe zacieranie śladów.
Szczepan Wójcik, król branży futerkowej przekonuje, że zakaz hodowli zwierząt na futro "zrujnuje życie tysiącom Polaków". Na drastyczny film z fermy jego rodziny swego czasu nie pozostał obojętny nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Tego rodzaju usługi powinna świadczyć osoba czy też firma mająca nieposzlakowaną opinię. Nie tylko ze względu na transparentność wydatkowania środków publicznych, ale ze względu na dobro zwierząt - zwraca uwagę prof. UAM Hanna Mamzer.
Niezrażona działaniami służb właścicielka szkoły Mam Psa i Co Teraz? zaprasza na kolejne zajęcia.
- Niosłam go w rękach jak ścierkę. Zupełnie nie stawiał oporu. Kiedy wsadziłam go do kontenera, nie reagował, nie ruszał się. Był zimny i wychudzony. Przez futro czułam jego kręgosłup i miednicę - opisuje lekarka weterynarii.
Prowadzą szkolenia, treningi, organizują obozy, mają hostel, sklep z akcesoriami dla psów i fundację, własny podcast. A na koncie poważne oskarżenia o znęcanie się nad zwierzętami. Ale działają dalej.
Toffik przez trzy miesiące przebywał w poznańskiej szkole dla psów, znanej ze swoich wątpliwych metod wychowawczych. Gdy go odbierano, był wychudzony, słaby i chory. Sprawą interesuje się prokuratura.
Szkoła dla psów z Poznania więziła golden retrievera w ciasnej, drewnianej budzie. Wychodził z niej dwa razy dziennie na spacer, a na szyi miał dławik - linkę zaciskową, która wbija się w skórę. Po zdjęciu przekrzywionego kagańca z pyska leciała mu krew.
- Winni są wszyscy: dziennikarze, aktywiści, pracownicy i mieszkańcy. Tylko nie Fermy Drobiu Woźniak - komentuje Bogna Wiltowska z Otwartych Klatek. Stowarzyszenie ujawniło ogromną skalę cierpienia milionów zwierząt na kurzych fermach jajecznego giganta.
Zabójstwo zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem - taki zarzut poznańska prokuratura postawiła 27-letniej Joannie S., która wyrzuciła swojego psa przez balkon w centrum miasta.
Prokuratura badała dwa wątki - pobicia psa oraz jego zabicia. W jednym przypadku prokurator uznał, że uderzanie kijem od szczotki zwierzęcia nie ma znamion przestępstwa. W drugim nie znalazł winnego.
Krowę biła młotkiem po głowie, starego psa podnosiła za uszy, w kury rzucała kamieniami. Obrońcy zwierząt ujawniają nowe fakty w sprawie 76-latki spod Kalisza, znęcającej się nad zwierzętami. Skierowali już doniesienie do prokuratury.
Starszego psa przytrzaskiwała furtką, biła kijem po żebrach, a młodszego dawała kogutom do dziobania. Trzeci pies nie żyje. Kaliscy aktywiści odebrali zwierzęta i szykują zawiadomienie do prokuratury przeciwko sadystce znęcajacej się nad zwierzętami.
Właściciel fermy lisów z Kościana został skazany na pół roku bezwzględnego więzienia za znęcanie się nad zwierzętami. To kolejny wyrok w tej sprawie, ale pierwszy tak surowy
Kilkadziesiąt kilometrów od Poznania, w gminie Kościan znajduje się ferma lisów prowadzona od 30 prawie lat przez państwo H. W klatkach żyje ok. 50 zwierząt. Chociaż ferma jest mała, to skala przemocy ujawniona przez aktywistów jest porażająca.
Właściciel zwierzęcia zarzeka się, że o śmierci swojego psa dowiedział się z mediów społecznościowych. Policja bada, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy ktoś uśmiercił zwierzę celowo. W sprawie jest dużo niewiadomych
Franek to pudelek. Razem z właścicielami mieszkał w kamienicy w Śródmieściu Kalisza. Truciznę zjadł prawdopodobnie na spacerze. Dwa tygodnie później w podobnych okolicznościach życie stracił doberman z pobliskiej miejscowości. Sprawę bada policja.
Zwierzęta domowe stają się ofiarami rodzinnych nieporozumień, a ich krzywda - elementem zemsty. Historia pitbulla z Kalisza nie jest jedyną.
Zdaniem hycla z Mosiny standardową procedurą jest zakładanie chwytaka na szyję zwierzęcia. W sądzie zaprzeczał, by zaciskał pętlę i ciągnął złapanego wilka. Sprawa dotyczy wydarzeń, które miały miejsce dokładnie dwa lata temu.
Psa, który ma problemy z wyjściem z budy, zauważyły osoby przechodzące obok posesji, na której zwierzę się znajdowało. O swoim makabrycznym odkryciu świadkowie powiadomili Kaliskie Stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt "Help Animals".
Kierownik schroniska w Posadówku koło Nowego Tomyśla spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie za okrutne znęcanie się nad zwierzętami. Tak zdecydował sąd
U największego producenta mięsa, w firmie Sokołów, miało dojść do znęcania się nad zwierzętami - twierdzi Fundacja Viva! Prokuratura prowadzi śledztwo, a przedstawiciele spółki zapewniają, że też wyjaśniają sprawę
W państwowych stadninach znęcano się nad zwierzętami - twierdzą kontrolerzy NIK i zawiadamiają prokuraturę. Pod Szamotułami nie widziano nic złego w wymrażaniu ciekłym azotem numeru identyfikacyjnego.
Jeden śrut w nodze, drugi w kręgosłupie. Nieznany sprawca w Murzynowie Leśnym koło Środy Wielkopolskiej strzelał do kota. Mieszkańcy są zdziwieni i nie wiedzą, kto mógł zrobić coś takiego.
Urządzenie na przydrożnym straganie w wielkopolskim Antoninie zamontowali członkowie fundacji Viva! Film potwierdził przypuszczenia aktywistów walczących o prawa zwierząt. - Sprzedawca był wyjątkowo brutalny - mówi aktywista Cezary Wyszyński. Okazało się, że mężczyzna działa nielegalnie.
Truchło owczarka niemieckiego znalazł w niedzielę na przystanku autobusowym mieszkaniec Kalisza. Z zeznań świadków wynika, że wcześniej zwierzę miało rzucić się na mniejszego od siebie yorka i interweniował jego właściciel.
W tym psie nie ma grama agresji, a mimo to mieszkańcy wielkopolskiego Żurawca widzieli w nim niebezpiecznego drapieżnika. Pół roku od złapania Hatori jest przyjaźnie nastawionym zwierzęciem. Wciąż jednak panicznie boi się ludzi.
Rok temu aktywiści fundacji Viva! ujawnili, do jakich nieprawidłowości dochodzi na poznańskim targowisku Sielanka. Zwierzęta są tam przetrzymywane w nieodpowiednich warunkach, nad sprzedażą nie ma odpowiedniej kontroli. Jednak poznańska prokuratura umorzyła dochodzenie.
Zaczęło się od trzech psów, które z czasem w sposób niekontrolowany zaczęły się rozmnażać. Ich liczba wzrosła do 50. - Ludzie zgłaszali, że psy po polach i lasach bezpańsko biegają. Teraz musimy znaleźć dla nich schronienie - mówi Łukasz Jakubowski z poznańskiego oddziału fundacji Mondo Cane.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami uratowało z pseudohodowli 38 psów. - Berneńczyki są wystraszone, wycofane - mówi "Wyborczej" Paula Koczorowska z TOZ w Środzie Wielkopolskiej. Teraz wolontariusze proszą o pieniądze na utrzymanie zwierząt.
Gromadzenie dowodów trwało bardzo długo, ale 43-letni właścicieli firmy spod Leszna w Wielkopolsce w końcu stanie przed sądem
Mieszkanka Ostrowa Wielkopolskiego przed sądem nie potrafiła wytłumaczyć swojego postępowania. Chce dobrowolnie poddać się karze. Prokurator się zgodził.
Jeden z mężczyzn będzie poddany badaniom psychiatrycznym. Drugi, zanim złożył zeznania, musiał wytrzeźwieć. Obaj przyznali się do winy. Przed sądem będą odpowiadać z wolnej stopy.
Policja zatrzymała mężczyznę, który włożył dwa psy do worków i porzucił je w lesie. Za znęcanie się nad swoim psem ze szczególnym okrucieństwem odpowie też 87-latek
Zarzuty o znęcanie się nad zwierzętami, molestowanie klientek, picie w pracy, pobicia, nielegalne interesy z miastem Poznań i poznańskimi fundacjami, przejmowanie majątków... O to wszystko oskarża publicznie poznańskiego weterynarza kobieta ukrywająca się pod pseudonimem Wioletta Kot. Jaka jest prawda?
Trzy szczeniaki zakopane żywcem pod ziemią znaleziono w miejscowości Zalesie w powiecie ostrowskim. Jeden nie przeżył. Pozostałe mają już domy i są pod opieką weterynarzy. Sprawą zajmuje się policja.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.