Łowczy stwierdził, że zwierzę "do niczego się nie nadaje", mimo że jeszcze godzinę temu widzieliśmy sarnę, jak chodzi, przemieszcza się. Nie wezwano żadnego weterynarza, łowczy z nikim się nie konsultował. Sarna czekała na pomoc przez prawie trzy godziny, a potem ją zabito - opowiadają świadkowie.
W Poznaniu wciąż wiszą żółte tablice wyznaczające "obszary występowania wścieklizny". - Na początku stycznia będziemy je już zdejmować, bo nie zostały znalezione żadne kolejne zwierzęta zakażone wścieklizną - informuje Grzegorz Wegiera, powiatowy lekarz weterynarii.
Straż miejska potwierdza, że dostała zgłoszenie z osiedla Orła Białego na górnym tarasie Rataj. - Przyczyną jest dokarmianie dzików - wyrokuje Witold Rewers, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego i bezpieczeństwa w poznańskim urzędzie miasta.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.