Na zdjęciu wrzuconym na Facebooka znajdują się: jajecznica, szczypiorek, plaster wędliny, masło, bułka, i spora garść truskawek.
Podpis: "Oto śniadanie ciężarnej w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu przy Polnej".
Komentarze:
- Wow!
- Nie wierzę!
- A kobieta w ciąży może jeść truskawki? Aha, może..."- piszą internauci na profilu "Posiłki w szpitalach".
Czy więc faktycznie jedzenie szpitalne to takie bagno, jak się powszechnie uważa?
Stronę "Posiłki w szpitalach" założył 30-letni Tomasz Krzemiński: - Dwa razy z rzędu trafiłem do szpitala w Tarnobrzegu. To, co tam zobaczyłem, zastanowiło mnie: czy właśnie tak karmią wszystkie szpitale w Polsce? Ludzie zaczęli przysyłać zdjęcia. Okazało się, że w całej Polsce szpitalne jedzenie - z nielicznymi wyjątkami - to jedno wielkie bagno, z którego nie można wyjść, bo szpitale podpisują umowy na przygotowywanie i dostarczanie posiłków z pseudo firmami cateringowymi za "psie pieniądze". Później umywają ręce, bo jedynym warunkiem w przetargu jest najniższa cena".
Hitem strony stał się chleb z pleśnią na kolację oraz stos suchych kromek na śniadanie zaserwowany niemowlakowi.
Najlepsze recenzji z reguły zbierają szpitale, które przygotowują własne posiłki. Centralną kuchnię ma między innymi Ginekologiczno-Położniczy Szpital Kliniczny przy Polnej. W tym tygodniu na obiad była tu rolada z drobiu nadziewana szpinakiem z sosem pieczarkowym i sałatka z buraków z sosem winegret. Wegetarianie dostali kotlet z warzyw i kaszy.
- Chciałem kiedyś spróbować, co jedzą nasi chorzy, i wykupiłem w szpitalu obiady. Trafił mi się kotlet z kaszy. Przyznam szczerze, że choć lubię mięso kotlet smakował obłędnie - opowiada Lesław Ciesiółka, rzecznik szpitala przy Polnej.
Co miesiąc 20-osobowa załoga szpitalnej kuchni wydaje prawie 30 tysięcy posiłków. Gotuje w rewelacyjnych warunkach, bo "Polna" sporo zainwestowała w swoją kuchnię. Gruntownie ją wyremontowała w 2013 roku za 3 miliony złotych. Zamiast odrapanych ścian, i starych piekarników, są nowoczesne piece, lodówki, zmywarka wielkości szafy.
Dwa lata temu szpital przy Polnej przeprowadził w swoim menu "kuchenne rewolucje". - Zmieniliśmy jadłospis i dopasowaliśmy go do najnowszych trendów w zdrowym żywieniu. Każda pacjentka szpitala ma możliwość otrzymania diety indywidualnej. Wystarczy, że zgłosi, na co jest uczulona, czego nie toleruje, czy je mięso - opowiada Maciej Sobkowski, dyrektor Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu
Ale chorzy chwalą też często posiłki ze szpitala wojewódzkiego przy Lutyckiej. Tu też działa centralna szpitalna kuchnia. Pracuje w niej dwóch kucharzy, dwie kucharki, i ośmiu pracowników do pomocy kuchennej. Przykładowe menu? Zupa koperkowa, gotowany schab i buraczki. Ale zdarza się też - jak w minioną środę - smażona kiełbasa z ziemniakami.
- Zmieniamy menu, kombinujemy, żeby było zdrowo - usprawiedliwiają się pracownicy. - Prosimy często chorych o wypełnienie ankiety na temat pracy kuchni. Jaką wystawili nam ostatnio ocenę? Cztery z plusem - mówią pracownicy.
Strona 'Posiłki w szpitalach' - kolacja ze szpitala przy Lutyckiej
Pacjenci skarzą się, że szpitalne jedzenie jest zazwyczaj niedoprawione i ląduje na stoliku przy łóżku zimne. Chorzy tracą apetyt, bo dania są nieatrakcyjnie podane, mało wartościowe, śmieciowe.
Dzieje się tak, bo szpitale same ustalają, ile są w stanie wydać na żywienie. W Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego dzienna stawka żywieniowa wynosi ok. 13 zł. W szpitalu ginekologiczno-położniczym przy Polnej - 9 zł, a szpitalu wojewódzkim przy Lutyckiej - tylko 6 zł.
Lecznice nie obowiązują też normy prawne dotyczące zasad żywienia pacjentów.
Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie zaleca jedynie, by menu zawierało dużo warzyw, owoców, białka, i było zróżnicowane ze względu na płeć i wiek. - To nie muszą być frykasy, szpital to nie pięciogwiazdkowy hotel. Ważne, by chory dostał świeży, wartościowy posiłek, z odpowiednią porcją wapnia, białka i witamin - mówią eksperci z Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie.
Strona 'Posiłki w szpitalach' - obiad z Lutyckiej
Szpitale wciąż zaskakują chorych. "Przyjeżdża rano gwardia ze śniadaniem. Śniadanie jak na szpital nie najgorsze - chleb, jakiś dżemor, miód, kawał jakieś serowej mazi i... nic dalej. Za maź podziękowałem, pytam co z wędliną. No nie ma wędliny, bo post" - napisała na Facebooku ostatnio jeden z chorych Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego przy Przybyszewskiego w Poznaniu. Dyrekcja szpitala obiecała, że sprawdzi tę informację.
Nie wszyscy są restrykcyjni. W piątek - który przez wiele osób w Polsce jest uznawany za dzień postu - w szpitalu przy Lutyckiej chorzy dostaną łazanki z kapustą i boczkiem.
A to jeden z niechlubnych przykładów: zdjęcie "dietetycznego" obiadu.
Zdjęcie nadesłał nam Czytelnik, który w Irlandii jest pielęgniarzem.
W Wielkiej Brytanii w szpitalach często działają stołówki. Chorzy komponują sobie sami posiłki, wybierają co chcą i ile chcą zjeść.
Jeśli chcielibyście Państwo podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat szpitalnych posiłków, czekamy na listy: sylwia.salwacka@poznan.wyborcza.pl
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze