Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że dziecko wyszło w czwartek 2 marca około godziny 7.30 z mieszkania przy ulicy Fabrycznej do szkoły, lecz do niej nie dotarło.
Dzieckiem opiekuje się babcia. Rozmawialiśmy z nią w czwartek przed godz. 16.
- Kuba jest bardzo grzecznym chłopcem, nigdy nie sprawiał żadnych problemów, dobrze się uczy i lubi chodzić do szkoły. Na pewno nie poszedłby na żadne wagary. Nie miał tez żadnych kolegów poza szkołą - opowiada babcia chłopca. - Kuba nigdzie sam nie chodził, na spacery też zawsze chodziliśmy razem. Tylko do szkoły chciał zacząć chodzić sam. Kilka razy się godziłam, ale szłam za nim, sprawdzałam, czy bezpiecznie przechodzi przez ulicę i cofałam się do domu - dodaje.
- Jestem roztrzęsiona i bezsilna, nie wiem już, co myśleć i robić. Nie mamy jeszcze żadnych sygnałów od policji. Wiem na pewno, że Kuba sam by nigdzie nie poszedł, musiał go ktoś namówić - mówi babcia Kuby, która jest prawnym opiekunem chłopca.
Babcia chłopca o godz. 11.30 przyszła do szkoły, by odebrać Jakuba po lekcjach. Chłopca nie było - od nauczycieli dowiedziała się, że w ogóle nie pojawił się w szkole. Wtedy powiadomiła policję.
Zaginięcie 9-latka zakwalifikowano do pierwszej, najwyższej kategorii. Na Wildzie szukali go policjanci z oddziałów prewencji wspierani przez strażaków. Swoje działania prowadzili też policjanci kryminalni - ustalali krąg kolegów chłopca, sprawdzali, czy nie przebywa u nich. Przepytali także nauczycieli i kolegów z klasy, by ustalić, czy chłopiec miał powody, by uciec z domu.
Po godz. 16 chłopak odnalazł się cały i zdrowy 35 km od domu, w Środzie Wlkp. - Z naszych ustaleń wynika, że przez pomyłkę wsiadł przed szkołą do autobusu, z którego wysiadł w Środzie Wlkp. Ustalamy jeszcze szczegółowo, jak do tego doszło - mówi Patrycja Banaszak z poznańskiej policji.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze