Maja ma kilka lat, jest śliczną blondynką. Nigdy nie będzie chodzić. Ale dzięki pomocy Potrafię Więcej dziewczynka jest coraz bardziej samodzielna. Poznańskie stowarzyszenie pomaga dzieciom ze złożoną niepełnosprawnością ruchową i intelektualną oraz wspiera ich rodziców.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Chcesz dostawać mailem najważniejsze informacje z Poznania? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.

Góra, dół, góra, dół. Czterokolorową chustę w ruch wprawiają cztery młode dziewczyny. W głośnikach niezbyt głośno słychać świąteczne piosenki. W falujące barwy wpatruje się sześć par oczu. Trzy z nich patrzą przez okulary korekcyjne.

Siedzenie – nie każdy to umie

– To jest Oliwier, nasz Jurek Owsiak – Aleksandra Pilimon, prezes poznańskiego Stowarzyszenia Potrafię Więcej przedstawia nam małego blondynka w czerwonych okularach, siedzącego na stabilizującym fotelu. To, że maluch siedzi, to duży sukces. I umiejętność niedostępna dla wielu podopiecznych stowarzyszenia. Dwuletni Oliwier potrafi się też przemieszczać, sam wybiera zabawki, którymi chce się bawić. Aktualnie najbardziej interesują go moje czerwone paznokcie. Próbuje wpakować je sobie do buzi. – Jest coraz bardziej samodzielny. Kiedy rodzice przyprowadzili go do nas we wrześniu, nie siedział. Robi bardzo duże postępy – chwali fizjoterapeutka Grażyna. Podobnie szybki rozwój dla wielu podopiecznych stowarzyszenia nie jest możliwy, wielu z nich nigdy nie będzie w stanie nawet utrzymać pozycji siedzącej, nie mówiąc o samodzielnym przemieszczaniu się, choćby tylko po dywanie przedszkolnej sali.

Stowarzyszenie Potrafię Więcej mieści się na Naramowicach, przy ul. Rubież, na terenie Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Potrafię Więcej to organizacja, która od lat zajmuje się dziećmi ze złożoną niepełnosprawnością: z mózgowym porażeniem dziecięcym, z wrodzonymi wadami układu nerwowego, niewidomymi i słabo widzącymi, z niepełnosprawnością intelektualną, z opóźnionym rozwojem psychoruchowym. Diagnozują, rehabilitują, pomagają w nauce, organizują szkolenia.

Zabawa z chustą animacyjną to stały punkt w programie prowadzonego przez stowarzyszenie przedszkola, do którego obecnie uczęszcza siedmioro dzieci. Sala przedszkolna nie do końca przypomina tę, jaką można spotkać w większości przedszkoli. Są w niej zabawki, ale dywan i ściany nie są kolorowe. Wiele w niej puf, poduszek i specjalistycznych foteli, przeznaczonych dla dzieci z niepełnosprawnością. A także pomieszczenie sensoryczne, dzięki któremu pobudzane są zmysły maluchów.

Porozumienie bez słów

Oprócz Oliwiera, poznaję tam również Marysię. Ona także nosi okulary, tyle że różowe. Gdy tylko pojawiamy się w sali, zaczyna się bacznie przyglądać. Aleksandra Pilimon jednak szybko odwraca jej uwagę energicznym machaniem i szerokimi uśmiechami. – Marysia jest nieśmiała, chciałam jej pokazać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku – tłumaczy. – Ona bardzo dużo rozumie, jest bystra, interesuje się światem – chwali dziewczynkę. Ale nigdy nie będzie mówić i samodzielnie się poruszać. Już za chwilę Marysia zaczyna się coraz śmielej uśmiechać. A opiekunka pokazuje jej obrazek ze szklanką wody. To oznacza, że czas się napić. Każda czynność, jaką wykonuje się tu z dziećmi – karmienie, przewijanie, przebieranie – jest im sygnalizowana nie tylko słowami, ale również symbolami. – Chodzi o to, żeby wiedzieli, co za chwilę będziemy z nimi robić, żeby nie było to dla nich zaskoczeniem, które może wywołać lęk. Ale również o to, by nauczyć ich porozumiewać się obrazami, które dokładnie tak samo będą odczytane wszędzie, gdziekolwiek będą – tłumaczy jedna z przedszkolnych opiekunek.

Rodzice sami dostarczają posiłki, które dziecko ma zjeść przez cały dzień, bo każdy z podopiecznych może jeść coś innego, w różnych formach. Po wspólnym rozpoczęciu dnia i pierwszym karmieniu przychodzi czas na indywidualną rehabilitację. Pierwszy wybiera się na nią mały Filip. Zabiera go pani Grażyna, ale zanim fizjoterapeutka weźmie go na ręce, Filip musi zobaczyć jej zdjęcie. Tu (podobnie jak w przypadku karmienia) chodzi o to, by uprzedzić malucha, że to, że ktoś bierze go na ręce i przenosi do innego pokoju, gdzie nie ma dzieci, jest w porządku, że to zaplanowane. Maluchy uczestniczą też m.in. w dogoterapii.

Na rehabilitację ze Słupcy do Poznania

Przedszkolaki w siedzibie stowarzyszenia pojawiają się codziennie, ale są też dzieci, które przyjeżdżają jedynie na pojedyncze zajęcia, głównie na rehabilitację. Tak, jak śliczna kilkuletnia blondynka Maja, która wita mnie uśmiechem. Poznajemy się w trakcie jej zajęć z fizjoterapeutą. Nóżkami – z pomocą pana Pawła – stara się naciskać na przechylający się raz w jedną, raz w drugą stronę klocek. Nie przeszkadza jej to patrzeć prosto w obiektyw aparatu i pozować prawie jak rasowa modelka.

Maja świetnie rozwija się intelektualnie, ale jest niepełnosprawna ruchowo. Nigdy nie będzie chodzić. Dzięki pomocy Stowarzyszenia Potrafię Więcej, ma jednak wózek elektryczny i staje się coraz bardziej samodzielna. I może dokuczać starszemu bratu, czego dowiaduję się od czekających w innej sali, jej mamy i cioci. Ciocia pokazuje mi nawet film w telefonie, na którym Maja szaleje z bratem. – A przez całą drogę ze Słupcy w samochodzie buzia jej się nie zamyka – śmieje się. Dojazdy na rehabilitację ze Słupcy mogą być męczące. – Ale od samego początku byliśmy bardzo zadowoleni z wizyt tutaj. Zdecydowanie są warte godzinnej drogi – podkreśla mama dziewczynki.

Zostaw dziecko, idź do kosmetyczki

Mama i ciocia, czekając na Maję, piją kawę, siedzą na wygodnych kanapach, przyjemnie spędzają czas. Właśnie to było celem Aleksandry Pilimon, kiedy w głowie rodził się jej pomysł stworzenia tego miejsca. Wsparcie dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, ale nie tylko w formie dobrej rehabilitacji czy opieki przedszkolnej. – Chciałam, żeby to miejsce pozwoliło im odetchnąć. Chciałam zerwać z obrazem rodzica czekającego na podłodze szpitalnego korytarza, aż dziecko skończy swoje zajęcia z fizjoterapeutą – opowiada szefowa stowarzyszenia. Dlatego oprócz zapewnienia opieki nad dziećmi czy wygodnych kanap, stara się, by rodzice podopiecznych stowarzyszenia mieli chwilę tylko dla siebie, pomyśleli o sobie nie tylko jak o rodzicu niepełnosprawnego dziecka. Tak naprawdę stowarzyszenie opiekuje się całymi rodzinami.

Rodzicom oferowane jest wsparcie psychologiczne, ale też fizjoterapeutyczne, m.in. masaże, które cieszą się ogromnym powodzeniem. Z masażu wyszła właśnie zarumieniona pani Marzena. – Będziemy organizować zajęcia taneczne – zapowiada jej Aleksandra Pilimon. – A kiedy znaleźć na to czas – śmieje się pani Marzena. Celem stowarzyszenia jest m.in. to, by ona i wszyscy inni rodzice zrozumieli, że czas powinni znaleźć, że mają do niego prawo.

Oprócz zajęć ruchowych, rodzice mogą też wziąć udział w warsztatach artystycznych, maratonach filmowych. W siedzibie stowarzyszenia jest też m.in. siłownia. I kuchnia, w której w grudniu zawsze pachnie świątecznymi piernikami, wypiekanymi wspólnie przez pracowników, rodziców i starszych podopiecznych. – Wymyśliliśmy też ostatnio nową formę wsparcia – krótkoterminową doraźną opiekę nad dziećmi – naszymi podopiecznymi i ich rodzeństwem – mówi Pilimon. W poniedziałki i piątki od godz. 9 do 13 od października można zostawiać dzieci pod opieką pracowników stowarzyszenia. – Ten system stworzyliśmy po to, by rodzice w spokoju mogli zrobić zakupy, odpocząć, przespać się, wyjść do fryzjera, kosmetyczki, lekarza – tłumaczy szefowa.

Pionizator od darczyńców

Stowarzyszenie Potrafię Więcej nie zarabia na swojej działalności. Utrzymuje się głównie z jednego procentu oraz darowizn. To właśnie w ręce prezes stowarzyszenia trafiły pieniądze z akcji „Wyborczej” Choinka Dobroczyńców, które udało nam się zebrać dzięki reklamodawcom.

Potrzebne było 10 tys. zł na zakup pionizatora, na co do tej pory stowarzyszenie nie mogło sobie pozwolić. Urządzenie to pozwala na skuteczniejszą rehabilitację osób z mózgowym porażeniem dziecięcym, niedowładem kończyn dolnych, zaburzeniami ruchowymi, pomaga też osobom, które nie mogą stać o własnych siłach. – Pionizator Gazelle PS pozwoli na osiągnięcie pozycji pionowej wszystkim naszym przedszkolakom, jak i dzieciom uczestniczącym w zajęciach wczesnego wspomagania rozwoju (około trzydzieściorga dzieci) ze względu na szeroki zakres regulacji – podkreśla Aleksandra Pilimon.

Dzięki akcji Choinka Dobroczyńców zamiast planowanych 10 tys. zł udało się zebrać aż 20 tys. zł. Symboliczny czek na taką sumę na ręce Aleksandry Pilimon przekazała już redaktor naczelna „Wyborczej” w Poznaniu Paula Skalnicka-Kirpsza.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Aleksandra Sobczak poleca
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Piękne! Ludzie mają w sercach dobroć.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0