Niewielka grupa, około 30 osób, zebrała się w czwartkowy wieczór na placu Wolności w Poznaniu. Mieli białoruskie flagi i zdjęcia skazanych dziennikarek. "My, Białorusini i Białorusinki Poznania, nie godzimy się z takim obrzydliwym wyrokiem i żądamy oswobodzenia dziennikarzy" - napisali zwołując się na poznańską demonstrację.
- Nie liczyłam na to, że sąd powie prawdę: że ten cały proces jest sfabrykowany, przepraszamy was, dziewczyny, możecie iść do domu. Ale nie sądziłam jednak, że skażą je na więzienie. Trudno sobie wyobrazić, że dziewczyny w moim wieku pójdą do prawdziwego, ciężkiego więzienia na dwa lata. Za to, że wykonywały swoją pracę - mówi Ksenia Tarasewicz, dziennikarka Biełsatu mieszkająca w Poznaniu. Skazane 27-letnia Kaciaryna Andrejewa i 23-letnia Daria Czulcowa to jej koleżanki z telewizji Biełsat.
Sąd w Mińsku skazał w czwartek dwie dziennikarki na dwa lat więzienia za "organizowanie i kierowanie działaniami zakłócającymi porządek publiczny". 15 listopada prowadziły one transmisję z protestu w Mińsku przeciwko zamordowaniu przez policyjnych tajniaków opozycjonisty Ramana Bandarenki. Podczas protestu doszło do starć z milicją, zatrzymano ok. tysiąca Białorusinów. Dziennikarki nie były nawet na samym placu, gdzie demonstrowano, ale relacjonowały wydarzenia z mieszkania w jednym z domów położonych obok. Adwokaci dziennikarek zapowiedzieli apelację.
- Jutro jest kolejny proces innej dziennikarki, która pisała o śmierci Ramana Bandarenki. On został zabity przez ludzi, którzy są bardzo blisko Łukaszenki i widać, że Łukaszenka robi wszystko, by zabezpieczyć czy zaspokoić swoje otoczenie - mówi Ksenia Tarasewicz.
Na plac Wolności przyszli Białorusini mieszkający w Poznaniu. Dołączyli do nich m.in. poznaniacy, którzy wcześniej byli pod komisariatem policji na Starym Mieście, by wesprzeć 19-letnią Zofię Frąckowiak, którą tam przesłuchiwano za udział w Strajku Kobiet i której postawiono zarzuty.
- Solidaryzujemy się z Białorusią. To, co się aktualnie dzieje zarówno w Białorusi, jak i w Polsce, jest absurdalne - mówiła na placu 18-letnia Zuzanna Kozak, która też ma zarzuty za Strajk Kobiet.
- Jesteśmy tutaj po to, żeby nasz naród zrozumiał, że u nas też może być tak źle jak na Białorusi. Starajmy się, żeby u nas nic takiego nie nastąpiło, a jest to możliwe, bo Kaczyński usiłuje sterroryzować cały naród, a ostatnio szczególnie kobiety. Będziemy się przed tym bronić, i solidaryzujemy się z mieszkańcami Białorusi - dodawał Olgierd Stankiewicz, który w piątek stanie przed sądem w Kościanie za Strajk Kobiet.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze