Wyobraźmy sobie wielki blender. Wrzucamy do niego różne niejadalne składniki, jak kauczuk czy czarną sadzę. – Tworzymy koktajl, czyli masę, z której powstaje opona – tłumaczy obrazowo Maciej Urbaniak z firmy Bridgestone, który oprowadza mnie po poznańskim zakładzie produkującym opony. Tyle że „blendery” są ogromne.

Zostańmy przy porównaniach kulinarnych: gumowa mieszanka trafia do urządzenia, która przypomina maszynkę do mielenia mięsa. Z niej wychodzi gumowa taśma, którą jest już np. bieżnik, czyli ważny element opony. Wstęga gumy nawijana jest na specjalne szpule. W kolejnych etapach produkcji masa wzbogaca się o stalowe nitki, które wzmacniają oponę. Gdy ta nabierze już charakterystycznego, okrągłego kształtu, opona trafia na... hamak. To coś w rodzaju miękkiej półki z materiału. Dzięki niej elastyczna jeszcze masa nie zniekształca się. W osiągnięciu ostatecznego kształtu pomaga maszyna, która pod wpływem ciepła i ciśnienia utrwala kształt opony. Oczywiście wymaga to jeszcze czasu. Maszyna – i znów kuchenne porównanie – przypomina formę do pieczenia ciastek.

Opony są później sprawdzane przez kontrolerów, sortowane, aż w końcu trafiają do magazynu. I z niego wyjeżdżają w świat.

Dwadzieścia lat minęło

Japoński Bridgestone to gigant na rynku opon i wyrobów z gumy. Zakład w Poznaniu przy ul. Bałtyckiej działa od 1998 r. To jedna z największych i najnowocześniejszych fabryk koncernu w Europie. Zakład zaczynał od 26 pracowników. W 2000 r. produkował ok. 5 tys. opon dziennie. Liczba ta stopniowo rosła do ponad 31 tys. opon dziennie – tyle produkowanych jest tu obecnie. I wcale nie jest to ostatnie słowo zakładu. W przyszłości ma tu powstawać 40 tys. opon w ciągu doby.

Gdyby zsumować wszystkie lata pracy, z poznańskiego zakładu wyjechało ponad 125 mln opon. Bridgestone wyliczył, że jeżeli wszystkie miałyby zostać w mieście, każdy poznaniak otrzymałby 232 sztuki!

Obecnie nieco więcej niż połowa wyprodukowanych w Poznaniu opon trafia do zakładów, w których składane są samochody. Pozostałe opony przeznaczone są do sprzedaży – możemy je kupić, gdy np. wymieniamy opony letnie na zimowe.

Większość trafia za granicę, do ponad 40 krajów, w tym na tak odległe rynki jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman czy do Hongkong. Na ogumieniu z poznańskiego Bridgestone jeżdżą samochody marek takich jak m.in. Volkswagen, BMW, Audi, Maserati, Porsche czy Mercedes. Poznański zakład jest też oficjalnym partnerem i dostawcą opon do Astona Martina DB11.

Czarodzieje od opon

Poznański Bridgestone zatrudnia blisko 2 tys. osób. Wśród nich jest ponad 20 pracowników, którzy są związani z firmą od jej początków, czyli od 1998 r. – W czasie gali z okazji 20. urodzin zakładu w Poznaniu wyróżniliśmy naszych „dwudziestolatków”. Doceniamy, że tak długo są związani z przedsiębiorstwem. Wiele z tych osób awansowało – opowiada Roman Staszewski, dyrektor zarządzający Bridgestone Poznań.

Pracownicy Bridgestone świętowali dwudziestolecie na lotnisku w podpoznańskich Bednarach wspólnie ze swoimi rodzinami. W tym czasie produkcja opon została wstrzymana, żeby każdy chętny mógł wziąć udział w jubileuszowej imprezie. Takie sytuacje zdarzają się nieczęsto – fabryka w Poznaniu pracuje przez całą dobę przez większość dni w roku.

Połowa pracowników pochodzi z Poznania i aglomeracji poznańskiej. Pozostali dojeżdżają z różnych stron Wielkopolski.

Choć produkcja opon kojarzy się raczej z męskimi zadaniami, w zakładzie pracuje coraz więcej kobiet, np. przy kontroli jakości, gdzie trzeba obejrzeć i ręcznie sprawdzić to, co zjechało z taśmy produkcyjnych. To wymaga charakterystycznych ruchów rąk i białych rękawiczek i właśnie z tych powodów pracownicy zatrudnieni na tych stanowiskach nazywani są czarodziejami. Ich praca zresztą rzeczywiście zakrawa na magię – potrafią w 30 sekund znaleźć defekt, którego wiele osób mogłoby szukać bez powodzenia przez pół godziny. Co ważne, każda opona jest uważnie oglądana przez kontrolerów, nie ma tu losowania. Dopiero później kolejni kontrolerzy, z większym doświadczeniem, sprawdzają wyrywkowo opony z poszczególnych partii. Firma chce mieć pewność, że żadna uszkodzona opona nie wyjedzie z zakładu w świat. – Pomyślmy, co się stanie na autostradzie, gdy przy dużej prędkości pęknie np. przednia opona. Chcemy mieć pewność, że nie dojdzie do takich sytuacji – opowiada Maciej Urbaniak.

Przez 20 lat zakład nie tylko powiększył się i zaczął zatrudniać kobiety. Motoryzacja to branża, w której nie można stać w miejscu. – Zmieniają się też nasze produkty w odpowiedzi na nowe wymagania producentów aut. Dziś produkujemy większe i szersze opony niż w czasach, gdy zaczynaliśmy działalność. Stopień skomplikowania tych produktów też jest zdecydowanie wyższy niż 20 lat temu. Mamy rozbudowany dział technologiczny, który dba, byśmy mogli spełniać oczekiwania klientów – mówi Roman Staszewski.

Opony i ekologia?

Bridgestone produkuje opony w różnych rozmiarach, oczywiście w wersji zimowej i letniej. – Produkujemy też opony do samochodów elektrycznych. Są wysokie i węższe niż te do tradycyjnych aut – tłumaczy Staszewski. Opony do aut elektrycznych są węższe, bo taka opona stawia mniejszy opór nawierzchni, dlatego auto potrzebuje mniej energii do jazdy. Dzięki temu można je rzadziej ładować.

Za to auta sportowe mają szerokie opony, bo dzięki temu uzyskują dobrą przyczepność przy dużych prędkościach. Pojazd zużywa wprawdzie więcej paliwa, ale w przypadku aut sportowych kluczowe jest bezpieczeństwo podczas szybkiej jazdy.

Fabryka przy ul. Bałtyckiej powiększa się. Bridgestone zainwestował już ponad 2 mld zł w rozbudowę. Bridgestone Poznań ma ambitne plany również na najbliższe lata. To przede wszystkim inwestycja warta blisko 700 mln zł, która obejmie rozbudowę zakładu i wdrożenie nowych technologii, ulepszających proces produkcji. Bridgestone daje sobie na realizację tego planu czas do 2022 r. Dzięki inwestycjom produkcja opon w ciągu pięciu lat wzrośnie do ponad 40 tys. sztuk dziennie. – Zastosujemy takie technologie i rozwiązania, żeby sprostać wymogom ochrony środowiska. Jesteśmy kojarzeni z przemysłem chemicznym, ale staramy się korzystać z materiałów, które nie mają negatywnego wpływu na otoczenie – zapewnia Roman Staszewski.

Poznańska fabryka angażuje się też w inicjatywy proekologiczne, np. akcję zarybiania Warty. – To też wyraz naszej lokalnej odpowiedzialności – skoro jak każde przedsiębiorstwo emitujemy do atmosfery dwutlenek węgla, chcemy wspierać inicjatywy ekologiczne. Współpracujemy też ze schroniskami dla zwierząt – opowiada dyrektor.

Pokój ucieczki zamiast nudy

Bridgestone angażuje się też w inicjatywy związane z poprawą bezpieczeństwa. Może pochwalić się np. akcją edukacyjną „Think Before You Drive”, którą prowadzi już od dziesięciu lat. Akcja skierowana jest głównie do przedszkolaków i uczniów szkół podstawowych. Nauka podstawowych zasad bezpieczeństwa na drodze opiera się na warsztatach, podczas których pracownicy Bridgestone Poznań jeżdżą do zainteresowanych współpracą szkół. Do tej pory ponad 40 tys. uczniów wzięło już udział w takich zajęciach. Dzieci nie tylko uczą się zasad bezpieczeństwa, ale też dostają praktyczne upominki, np. kamizelki odblaskowe. – Cieszymy się, że coraz więcej dzieci, ubranych w nasze kamizelki, widać na ulicach – mówi Staszewski.

W zakładzie pełnym maszyn trzeba zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom. Oczywiście pomagają w tym typowe szkolenia, ale trudno zaangażować w nie pracownika na tyle, by przyswoił wiedzę i potrafił zastosować ją w praktyce. A już zwłaszcza w sytuacjach stresowych czy pod presją czasu. Bridgestone postanowił więc uatrakcyjnić szkolenie poprzez... escape roomy, czyli pokoje ucieczki. To ostatnio popularna forma rozrywki. Polega na rozwiązywaniu zagadek i zadań, dzięki którym wyjdziemy z zamkniętego pokoju. Fabryka opon w Poznaniu ma cztery pomieszczenia, w których pracownicy muszą rozwiązać zadania związane z bezpieczeństwem. Przechodzą poszczególne etapy i odnajdują cyfry, które tworzą kod niezbędny do wyjścia z pokoju. Dzięki kamerom uczestnicy szkolenia mogą później sprawdzić, jak reagowali w sytuacjach stresowych i gdy działali pod presją czasu.