– Proszę zobaczyć, ile otwiera się klas w liceach i technikach związanych z informatyką. A absolwenci szkół branżowych są rozchwytywani na rynku pracy – mówił na naszej debacie Arkadiusz Dratwa, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych (ZSB). Wciąż nie doceniamy konkretnych zawodów. Szkoły ulegają trendom, nie myślą o przyszłości.

Debata „Zawodowcy – szansa dla młodych” to wspólne dzieło „Gazety Wyborczej”, firm: Volkswagen Poznań, Pekabex i Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej (WIR). Próbowaliśmy znaleźć odpowiedzi na ważne pytania dotyczące kariery młodych ludzi. Chcemy walczyć z mitami, że szkoła zawodowa (nazywana dziś branżową) nie daje uczniowi dobrych perspektyw. Czy mamy dziś w Poznaniu i Wielkopolsce bezrobocie wśród młodych? A może brakuje rąk do pracy? Jak powinna wyglądać współpraca między szkołami a pracodawcami?

Na te i inne pytania odpowiadali nasi paneliści: prof. Baha Kalinowska-Sufinowicz z Katedry Makroekonomii i Badań nad Rozwojem Uniwersytetu Ekonomicznego, Krystian Waszkiewicz – kierownik działu Rozwój Kompetencji Fachowych i Kształcenie Zawodowe Volkswagen Poznań, Beata Żaczek – wiceprezes Pekabex SA, Jerzy Bartnik – prezes Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej oraz Arkadiusz Dratwa – dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Poznaniu. Debatę prowadził nasz redakcyjny kolega Tomasz Cylka.

System dualny, czyli żadna nowość

Zaczęła prof. Baha Kalinowska-Sufinowicz, która w krótkiej prezentacji opowiedziała o wyzwaniach w karierze młodych osób. – Od młodych ludzi wymaga się znajomości języków, doświadczenia, kilku fakultetów. A to po prostu w tym wieku niemożliwe – mówiła. Ale jest też druga strona medalu – młodzi również mają swoje wymagania, często oczekują wysokich zarobków już na początku kariery. Nie każdy pracodawca decyduje się na inwestowanie w młodych. – Firmy, które miały pozytywne doświadczenia po zatrudnieniu młodych osób, będą to robić dalej. Ale pracodawcy mają też negatywne doświadczenia, jeżeli wydali sporo pieniędzy na szkolenia i podnoszenie kwalifikacji… A później dana osoba odeszła z firmy, bo nie była przekonana, co chce robić w życiu – mówiła prof. Kalinowska-Sufinowicz.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Piekarze, cukiernicy, mechanicy. Szkolnictwo zawodowe to szansa

Jaka jest sytuacja na wielkopolskim rynku pracy? W najtrudniejszym położeniu jest grupa osób młodszych do 24. roku życia. To ogólny trend. Prof. Kalinowska-Sufinowicz porównywała dane z Polski z innymi krajami europejskimi. Najlepiej pod tym względem jest w Niemczech. Dlaczego? – Stosuje się tam dualny system kształcenia, czyli połączenie praktyki i nauki. Zanim młoda osoba zacznie się kształcić w danym zawodzie, to musi znaleźć firmę, która przyjmie ją na staż – tłumaczyła prof. Kalinowska-Sufinowicz. Ta młoda osoba musi dostosować oczekiwania do realiów rynku pracy i przemyśleć swoje plany. Zwłaszcza jeżeli nie może znaleźć stażu – to znak, że pracodawcy nie potrzebują danego fachu. W efekcie młodzi w Niemczech kształcą się w zawodach, na które jest zapotrzebowanie.

A czym jest dual

ne kształcenie? – Dualne kształcenie wprowadziliśmy niedawno tylko z nazwy. W praktyce kształcimy tak 60 lat! – mówił Arkadiusz Dratwa z ZSB. – Nasi uczniowie chodzą tydzień do szkoły, tydzień do pracy. Są młodocianymi pracownikami. To kształcenie poprzez współpracę bezpośrednio z zakładami, rzemieślnikami – tłumaczył.

Jerzy Bartnik, prezes WIR, również podkreślał, że typ kształcenia znany z Niemiec nie jest nowością: – Przypomnę, że system dualny był wprowadzony w Polsce w 1933 r. My go realizujemy z wielką skutecznością w Wielkopolsce. Potrzebujemy w państwie profesjonalnych badań przyszłości, tak jak w Niemczech. Wymyślamy wiele wartościowych rzeczy, ale nie potrafimy badać rynku – diagnozował prezes. I dodawał: – Według badań za 30 lat poziom robotyzacji będzie taki, że 16 proc. ludności świata wykona wszystko to, czego potrzebuje reszta. O tym powinniśmy już teraz zacząć wyraźnie mówić.

Edukacja nie nadąża za rynkiem

Wielkie zakłady wypatrują zawodowców. – Szukamy młodych ludzi, wciąż mamy problem ze znalezieniem ich. Potrzebujemy nowej kadry. Prefabrykaty być może nie są tak atrakcyjne dla młodych – zastanawiała się Beata Żaczek, wiceprezes Pekabex. Firma obserwuje duże zapotrzebowanie na kadrę inżynierską.

– Młodzi ludzie mają zbyt duże wymagania czy po prostu ich nie ma? – dopytywał Tomasz Cylka prowadzący debatę.

Żaczek: – Nie ma młodych ludzi na deficytowe stanowiska. Rynek edukacyjny nie nadąża za potrzebami pracodawców. Dziś mówimy o tym, że nie mamy pracowników po szkołach zawodowych. A za chwilę będziemy potrzebować nowego typu ludzi, gdy znajdziemy się w czasach automatyzacji i robotyzacji. Nie widzę, żeby system edukacji nadążał za tymi potrzebami. Cały czas pokutuje też przeświadczenie, że szkoły zawodowe są czymś gorszym niż licea i szkoły wyższe.

A jak jest w VW? Krystian Waszkiewicz: – Widzimy w modelu niemieckim, że kształcenie dualne ma znaczenie. Współpracujemy z dwoma szkołami zawodowymi w Swarzędzu i we Wrześni.

Za rynkiem próbują nadążyć szkoły, ale często są osamotnione na placu boju. – W naszej szkole kształcimy w kilku atrakcyjnych zawodach: mechaników, elektromechaników, blacharzy. Od dwóch lat także mechaników motocyklowych. Nikt nam nie pomaga w marketingu – żałował Arkadiusz Dratwa. Czasem jest wręcz odwrotnie, w promocji ciekawych zawodów przeszkadzają formalności, choćby skomplikowane nazwy. – Jako dyrektorzy sygnalizujemy, że trzeba usprawnić nazewnictwo zawodów. Był pomysł, żeby wprowadzić nazwę „mechanik pojazdów motocyklowych”. Po co? – pytał Dratwa. Wystarczy „mechanik motocyklowy”.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Rzemieślnicy jak przedsiębiorcy. Wielkopolska Izba Rzemieślnicza broni ich interesów

Pracodawcy narzekają też, że w polskim systemie kształcenia po prostu brakuje ważnych zawodów. – Na polskim rynku nie ma takiego zawodu jak operator maszyn i urządzeń przemysłowych. A my potrzebujemy ludzi, którzy potrafią zaprogramować i uruchomić maszynę – mówił Krystian Waszkiewicz z Volkswagena. Co zrobić, gdy maszyna w tak wielkim zakładzie stanie? VW radzi sobie sam, musi przekwalifikowywać pracowników, dokształcać ich w tym zakresie. Bo takich specjalistów nie ma na rynku.

On zarobił stówkę!

W planowaniu kariery młodych ludzi istotna jest rola rodziców. Mogą podpowiedzieć dziecku, jak znaleźć zawód, w którym się sprawdzą. Volkswagen organizuje spotkania, w których oprowadza po fabryce rodziców razem z uczniami. Niestety, rodzice czasem przeszkadzają i popychają ku złym decyzjom. Zwłaszcza gdy namawiają dziecko na kształcenie się w wymarzonym przez nich zawodzie, który kłóci się z wizją syna czy córki. – Często słyszymy, że do szkół zawodowych dostają się najsłabsi uczniowie. Brakuje doradców zawodowych, którzy powinni być w każdej szkole podstawowej na poziomie 7-8 klasy – sugerował Arkadiusz Dratwa. A szkoły branżowe mają sporo do zaoferowania. Można się w nich rozwijać na wiele sposobów: – W naszej szkole jest wiele zajęć dodatkowych: sportowych, tanecznych, kulturalnych. Szkoła branżowa żyje tak samo jak inne – podkreślał Dratwa.

Jerzy Bartnik próbował wytłumaczyć, skąd niechęć do zawodowców: – Wszystko zaczyna się od tego, że oceniamy nie to, jak wykonujemy pracę, ale jaką. To problem, który będzie nam towarzyszył przez kolejne 20 lat – przewidywał.

– Czy uczeń na praktykach zawodowych zarabia? – dopytywał Tomasz Cylka.

– Nie ma lepszego motywatora. Nie pomoże żadne dobre słowo, jeżeli nie ma zarobków. Uczeń liceum, który dostał od ojca 20 zł, zauważy, że rówieśnik, który przygotowuje się do trudnych zawodów technicznych, przyjdzie ze „stówą”. I nie dostał jej od taty, a zarobił. To wyrabianie wartości pracy – odpowiadał prezes Bartnik.

„Stówa” tu i teraz jest dla wielu ludzi ważna. – Wydaje mi się, że dziś na rynku wszystkie firmy zatrudniające młodocianych pracowników płacą co najmniej wynagrodzenie ustawowe. Firmy ścigają się już na wynagrodzenia, bo szukają innych możliwości zachęcania do pracy niż tylko przez dobry marketing – tłumaczył Krystian Waszkiewicz z VW.

Ekonomista od papierów

Po dyskusji panelistów głos zabrał Andrzej Grześkowiak, dyrektor Zespołu Szkół Łączności w Poznaniu. Placówka próbowała uruchomić nowy kierunek: technik automatyk sterowania ruchem kolejowym. – Ile osób się zgłosiło? Zero. Choć staraliśmy się robić dobrą reklamę – żałował. Poruszył również problem braków kadrowych wśród nauczycieli zawodówek. – Kto przyjdzie do szkoły za 2 tys. zł brutto pensji? Ja nie jestem tutaj dla pieniędzy, może to brzmi śmiesznie. Jestem emerytem. Rozwijamy się, otwieramy piękne laboratoria, a ja się boję. Kto będzie w nich nauczał? – pytał dyrektor.

Dzięki głosom z sali zwróciliśmy uwagę na jeszcze jeden ważny problem. Uczniowie nie wiedzą, czym trudnią się poszczególni fachowcy. Okazuje się, że młodzi, pytani, jaki zawód chcą wykonywać, gdy dorosną, mówią, że będą... youtuberami. A nie wiedzą, kto to introligator.

Pracodawcy próbują na własną rękę dotrzeć do młodych. Pekabex niedawno otworzył klasę patronacką. Volkswagen ma swoją bazę gimnazjów. – Odwiedzamy bodajże 45 szkół. Jeździmy z prezentacjami, opowiadamy o zawodach. Musimy pamiętać, że dzisiejsi uczniowie to inna generacja. Niedługo będą to osoby, które urodziły się ze smartfonem w rękach. Musimy zastanowić się, jaki marketing do nich trafia – apelował Krystian Waszkiewicz.

Prof. Baha Kalinowska-Sufinowicz również zastanawiała się, jak dotrzeć do młodych ludzi: – W podstawówce ekonomista kojarzył mi się z przerzucaniem papierów. Nie brzmi to zachęcająco. Może spytajmy młodych osób, jak chcieliby poznawać zawody. Przez telewizję, a może media społecznościowe? Skoro moi studenci korzystają z komórki w trakcie zajęć, to może niech tam szukają informacji.

.
. Volkswagen Poznań
Wielkopolska Izba Rzemieślnicza
Wielkopolska Izba Rzemieślnicza mat. Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej