Miejscy planiści pokazali widowiskową koncepcję planu dla tzw. Wolnych Torów między Łazarzem a Wildą. Na ponad 100 hektarach ma tu powstać nowa, dobrze przemyślana dzielnica miasta.Trudno wyrokować czy i kiedy koncepcja zmieni się w rzeczywistość, bo to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, a tworzone teraz plany to już trzecie podejście do tematu.

Kiedy po raz pierwszy powstał pomysł na dzielnicę w miejscu kolejowych magazynów i torów odstawczych? Prawie 90 lat temu. Wielkomiejskie „city” pojawiło się tutaj w koncepcji Jana Graeffe i Stanisława Filipkowskiego, która w 1932 roku wygrała w konkursie na „projekt regulacji i zabudowy miasta Poznania”. Przed wojną nawet nie rozpoczęto prac nad zagospodarowaniem tego terenu, mimo opinii jury chwalącej „dobre rozwiązanie dworca centralnego, wraz z >>city<< nadające się do zrealizowania”.

Przekroczenie intelektualnego progu Poznania

Po 1945 roku, zamiast budować na wolnym, ale nieuzbrojonym terenie, poznaniacy postanowili urządzić sobie nowoczesne centrum w miejscu starego śródmieścia. Śladem tych decyzji są m.in. wieżowce przy Piekarach i Św. Marcinie, do których miały dołączyć później znacznie wyższe budynki i przelotowe arterie komunikacyjne. Kryzys schyłkowego PRL-u pokrzyżował te plany. Później stara zabudowa wróciła do łask, a kilkadziesiąt hektarów pokrytych zbędnymi torami znów wydało się władzom miasta idealnym miejscem na dzielnicę, która miała stać się nowym centrum miasta.

Wolne Tory w 2008
Wolne Tory w 2008 TOMASZ KAMIŃSKI

W 1996 roku rozpisano więc konkurs na zagospodarowanie terenu Wolnych Torów ograniczonego od północy dzisiejszą ulicą Matyi, a od południa – linią na przedłużeniu ulicy Kanałowej. Wynik ogłoszono w maju 1997 roku. Wygrała koncepcja Jerzego Buszkiewicza i Eugeniusza Skrzypczaka, której sercem był współczesny plac o wymiarach Starego Rynku zaplanowany po wschodniej stronie dworca. To „nowe centrum miasta” miało zostać otoczone zwartymi, typowo miejskimi kwartałami, oddzielonymi pasem zieleni od zabudowy mieszkaniowej zakomponowanej wzdłuż osi ulicy Magazynowej.„Praca jako jedyna wyodrębnia z żywiołowo narosłej przestrzeni miasta klarowną kompozycję (…)” – komplementowało jury. „Nagle przebiega mnie taka myśl: >>Stary podsumowali Tobie życie<<” wspominał z kolei konkursowy triumf Buszkiewicz w „Kronice Miasta Poznania” z 1998 roku.

Dla tego doświadczonego projektanta Wolne Tory miały stanowić opus magnum. Jako były architekt miasta i województwa (w latach 70.), zdawał sobie jednak sprawę, że to skomplikowane i kosztochłonne zadanie. Na własną rękę szukał zagranicznych inwestorów i projektantów, którzy mogliby je zrealizować oraz krytykował ówczesne władze miasta za opieszały stosunek do inwestycji. „Ten projekt jest dla mnie przekroczeniem intelektualnego progu Poznania. Jeśli to nie nastąpi [realizacja – przyp. red.] będę do końca życia żałował, że będąc pół-Flamandem, nie zostałem w ojczyźnie mojej matki” – podsumował swoją opowieść w „Kronice” 68-letni architekt. Dwa lata później zmarł, a na Wolnych Torach przez lata nic się nie działo i może dobrze, bo zwycięski projekt trąci dziś trochę myszką, oraz – przede wszystkim – realizacje z ostatnich dwóch dekad pokazują, że Poznań nie wzbogaciłby się tutaj o porządną architekturę mieszkaniową.

Pseudodworzec nie pomógł

Intelektualnego progu nie udało się więc przekroczyć, czego koronnym dowodem stała się m.in. budowa centrum handlowego Avenida z pseudodworcem kolejowym w 2012 roku, co całkowicie uniemożliwiło realizację konkursowej koncepcji. Zresztą, niewiele decyzyjnych osób wtedy o niej pamiętało. Poza tym przez ponad dekadę miasto wiodło długi spór z PKP o to, do kogo należą tereny Wolnych Torów obiecane nieoficjalnie Poznaniowi przez władze centralne w latach 70. Ostatecznie ustalono: to przede wszystkim własność kolei. Gdy, po budowie Avenidy, PKP przymierzały się do fragmentarycznego zagospodarowania terenu przy dawnym dworcu PKS, poznański oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich zaapelował o przeprowadzenie nowego konkursu, by nie dopuścić do chaotycznej zabudowy. W 2014 roku odbyły się konsultacje społeczne, które wykazały, że poznaniakom marzy się tutaj nie biurowe city z wieżowcami, ale wielofunkcyjna dzielnica. Opierając się na tych założeniach, w marcu 2015 roku nowe władze miasta, wspólnie z koleją i SARP-em ogłosiły międzynarodowy dwuetapowy konkurs urbanistyczny.

Tym razem do zaprojektowania był znacznie większy obszar, niż w 1996 roku. Od południa teren ograniczyła ulica Hetmańska, a od wschodu przyłączono tereny i budynki dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Od zachodu projektanci musieli z kolei wziąć pod uwagę przykrą obecność centrum Avenida. Znów, jak przed wojną, konkurs wygrali warszawscy architekci – z biura Mycielski Architecture & Urbanism. Drugie miejsce zajęła jednak poznańska pracownia Atrium Mariana i Mateusza Urbańskich. Zapadła decyzja: Miejska Pracownia Urbanistyczna stworzy miejscowy plan zagospodarowania tego terenu na bazie obu tych pomysłów. Prace nad planem ruszyły ponad rok po rozstrzygnięciu konkursu, a dziś MPU pokazuje gotową koncepcję. Co w niej znajdziemy?

Co proponuje MPU?

Po pierwsze, dzielnica będzie ma mieć nie jeden (jak w zwycięskiej pracy), a dwa kręgosłupy komunikacyjne. Pierwszy to obsadzona drzewami trasa tramwajowa z pasażem pieszo-rowerowym przebiegająca przez nanizane na nią place: Demokracji na północy (największy w mieście) oraz dwa mniejsze, w centrum i na południu - o roboczych nazwach: Grzybowy i Hermanka. W ten sposób jeszcze bardziej przyjazna mieszkańcom stanie się autorska idea oparta o urbanistyczną metodę krzywej wrażeń, która uwalnia przestrzeń od nudy i monotonii. A samochody? Pojadą równoległą szeroką aleją bliżej torów kolejowych. W planach została też uwzględniona bardzo już wiekowa koncepcja Dolnej Głogowskiej – po drugiej stronie torów na Łazarzu.

Po drugie, urbaniści dzielą teren na dwie części: północną, gdzie dominować mają biura i usługi oraz południową, na której przewiduje się głównie mieszkania, choć nie ma mowy o biurowych lub sypialnianych monokulturach. Kwartały mieszkalne mają być uzupełnione m.in. szkołami, sklepami, instytucjami kultury oraz kościołem. W części biurowej dopuszczone będą też apartamentowce. Granicą między nimi ma być, podobnie, jak to było w zwycięskiej pracy – parkowy pas zieleni przechodzący płynnie w bardzo szeroką zazielenioną platformę nad torami kolejowymi.

Wolne Tory - koncepcja
Wolne Tory - koncepcja Miejska pracownia Urbanistyczna

Ten łącznik między Łazarzem i Wildą to najciekawsze wyzwanie, przed którym stoi tutaj miasto, drogie, ale możliwe do wykonania. Na świecie powstaje coraz więcej tego typu zielonych mostów, z tą jednak różnicą, że na ogół wykorzystuje się istniejące wiadukty, czego przykładem są: paryska Promenade Plantée, słynna nowojorska High Line i otwarty ostatnio zielony wiadukt w Seulu. Trzeba jednak wspomnieć, że w Londynie zaniechano budowy spektakularnego zielonego mostu (London Garden Bridge) z powodu społecznych protestów i braku funduszy.
Po trzecie, zachowane mają być najciekawsze zabytki i obiekty przemysłowe: dwie wieże ciśnień, młyn Hermanka w pobliżu ul. Hetmańskiej, wille przy ul. Przemysłowej, lokomotywownia przy ul. Kolejowej na Łazarzu (dziś odbywa się tam Nocny Targ) i niektóre hale na terenie ZNTK. Największa z nich mogłaby stać się muzeum techniki.

Wreszcie, po czwarte, nowa dzielnica ma mieć swoją „wyspę” wieżowców usytuowaną pośrodku na przecięciu trasy tramwajowej i parku. Oczywiście ich forma (podobnie jak kształt innych budynków) widoczna na filmie MPU, to tylko swego rodzaju szkic mający urozmaicić wizualizację.

Od planów do decyzji droga daleka

Do decyzji o kształcie architektury, jej jakości, inwestorach itd. jest bowiem jeszcze bardzo daleko. Na razie trzeba uchwalić plan i zrobić wszystko, by właściciele gruntów nie zaczęli budować tu wbrew koncepcji i poniżej oczekiwanych standardów. Szczególnie niebezpieczna jest wizja pospiesznej budowy na terenach PKP osiedli w ramach programu Mieszkanie Plus. Zagrożeniem jest też typowy dla współczesnych Polaków antytalent do tworzenia porządnej jakości urbanistyki i architektury na większą skalę. Tym bardziej warto skorzystać z doświadczeń miast, którym udało się na pustych terenach zbudować udane nowe dzielnice lub enklawy. Zbliżonym przykładem może być realizacja Placu Poczdamskiego w Berlinie oraz dzielnicy Puorta Nova w Mediolanie. Trzeba też przyjrzeć się lekcji, którą od kilku lat odrabia Wrocław, realizując (w nieco innym, peryferyjnym kontekście) Nowe Żerniki – osiedle mieszkaniowe o wzorcowych ambicjach.

Wolne Tory są więc dziś w dużym stopniu jedynie marzeniem. Trzeba wielu lat, talentu i konsekwencji, żeby je zrealizować. „Jest to ostatnia szansa dla miasta. Taka jest moja opinia” – mówił 20 lat temu Jerzy Buszkiewicz i jego słowa są nadal aktualne. Nie będzie innej okazji, by podnieść jakość szeroko rozumianego śródmieścia i całego Poznania oraz przyciągnąć z powrotem ludzi, którzy wyprowadzili się w ostatnich dekadach pod miasto. Każdy kompromis i gonitwa za łatwym efektem obróci się przeciwko tym planom. Na razie ani wyniki konkursu, ani koncepcja planu nie dają gwarancji, że wszystko zakończy się sukcesem. Poza wielkimi pieniędzmi potrzebne są także władze, inwestorzy i prawo najwyższej jakości.