Emocjonalny ruch
Pan się interesuje kolejnictwem, czy tak dokładnie przygotował się do opracowania projektu?
- Jestem synem kolejarza. Ojciec przed wojną pracował w dyrekcji kolei, po wojnie odbudowywał dworzec. Ojciec był pasjonatem, a ja się po prostu interesowałem pociągami. Już 15 lat byłem promotorem pracy dyplomowej na politechnice, którą pokazywałem trzem ministrom. Projekt zakładał odkucie elewacji i przykrycie jej szkłem, za którym można by podziwiać strukturę dworca. A nie jest to jedyny projekt dworca kolejowego, który u mnie powstawał jako praca dyplomowa.
Był jakiś konkretny moment, w którym zdecydował się pan upublicznić ten projekt?
- Data pokazania prezentacji w internecie nie miała związku z dyskusją, jaka wówczas toczyła się na temat dworca. To był raczej emocjonalny ruch i chęć opowiedzenia, co nasze biuro myśli o starym dworcu. Po części namówili mnie do tego koledzy z pracowni.
Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że zanim kolejarze wybrali firmę Trigranit, odbył się konkurs, który organizowało PKP. My zaproponowaliśmy wtedy zrobienie projektu dworca za złotówkę. To pokazuje moją miłość do kolejnictwa w Poznaniu. Oferta została odrzucona.
Tym razem nie będzie podobnie?
- Ze względu na skalę wyzwania z szacunkiem podchodzę do każdego, kto będzie rzeczywistym partnerem kolei przy tym projekcie. Jakikolwiek inwestor, który się rzuci na ten temat, podejmuje wielkie ryzyko, na które musi wydać kilkadziesiąt albo kilkaset milionów złotych. A czy nasza wizja zostanie wykorzystana, czy nie, jest sprawą drugorzędną. Naszą intencją było zabranie głosu w dyskusji, ale w konstruktywny sposób. Przypominamy o placu, który może być perłą, powinien być salonem. Bo to tzw. puste przestrzenie, a nie budynki kubaturowe decydują o jakości życia w mieście.
Nie boi się pan, że typowe dworcowe życie, menele i bezdomni, zakłócą wizję czystego salonu?
- Jestem przekonany, że tak nie będzie. Na placu przed Dworcem Centralnym w Warszawie nie ma żuli i bandziorów. Jak ludzie widzą ładną, zadbaną przestrzeń z czystymi, rzęsiście oświetlonymi chodnikami, to ją potem szanują i jest bezpiecznie. To czysta psychologia. Proszę zresztą zobaczyć, co dziś dzieje się przed galerią. Kiedyś były tam chęchy, trawniki zabrudzone przez psy. Dziś są piękne skwery, na których nie spotkamy niechcianego "elementu".
Uda się przywrócić pasażerom i Poznaniowi stary dworzec?
- Ja ze swojej strony zrobię wszystko, by do tego doszło. Po wypowiedziach przedstawicieli PKP wierzę w to, że się uda. Teraz powiem coś, co można uznać za marketing, ale jest prawdą. Przez 10 dni naszą prezentację w internecie obejrzało 17 tys. osób. Otrzymałem dużo głosów z wielu stron, że ludziom projekt się podoba. Myślę, że ten głos społeczny dotarł do władz miasta i województwa, które będą zmierzały do zrealizowania tego, czego ludzie chcą.
Wszystkie komentarze