Piotr Bojarski, dziennikarz Wyborczej, autor reportaży historycznych i kryminałów z poznańską historią w tle
Ostatnio często bywałem w Bibliotece Raczyńskich na pl. Wolności, przygotowując reporterską książkę o wydarzeniach roku 1956. Do mojej książki przeglądałem różnego rodzaju wspomnienia pisarzy i polityków. Czasem nawet pozornie nudne wystąpienia z konferencji naukowych. Bardzo dobrze się tam pracuje. Sufit jest przeszklony, dużo naturalnego światła, cichutko. Siedziałem tam nad materiałami w styczniu, lutym, i widziałem, jak przybywa czytelników - wyraźnie czuć zbliżającą się sesję. Czasami ciężko było znaleźć miejsce.
Żałuję, bo dawno z żadnej biblioteki nie korzystałem jako czytelnik, nie w zawodowych, książkowych celach. Po prostu nie mam czasu na wypożyczanie i czytanie. Ale gdybym poszedł do wypożyczalni, to na pewno zajrzałbym do działu z filmem u Raczyńskich, który jest bardzo dobrze rozbudowany.
Bibliotekarz to ważny zawód, zwłaszcza w małych miejscowościach. Często polecają książki czytelnikom, ale nie robią tego koniunkturalnie, nie stoi za nimi żadne duże wydawnictwo, któremu zależy na promocji. To są ludzie, którzy znają się na literaturze. Wiedzą, co jest ważne i dobre, a co kiepskie. To bardzo ważne, oszczędza czytelnikom czasu i rozczarowań.
Wydaje mi się, że biblioteki z rzędami regałów przetrwają erę elektroniczną. Ludzie lubią papierowe książki, które są jeszcze świeżutkie i pachną. To magia. A na ekranie to tylko przesuwanie palcem. Brakuje metafizyki.
Wszystkie komentarze