Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl
Paweł Sztukiewicz
Zdarza mu się, że prywatnym samochodem zatrzymuję się w zatoczce na przystanku. Wtedy upomina go żona: ?Tej, a ty autobusem jedziesz?!? To Paweł Sztukiewicz, mistrz kierownicy.
Autobusami MPK kieruje od ponad 10 lat, choć z wykształcenia, jak niemal cała rodzina, jest geodetą. Do MPK trafił przypadkiem. - Miałem już prawo jazdy kategorii D, bo wcześniej byłem kierowcą busa w Warsztatach Terapii Zajęciowej "Przylesie" prowadzonych przez stowarzyszenie "Na Tak". Ale mimo że spotkałem w tej pracy mnóstwo wspaniałych ludzi, kokosów z tego nie było. Złożyłem więc papiery do MPK - opowiada pan Paweł. Na rozmowę kwalifikacyjną czekał... trzy lata. - Wtedy akurat zaczęły się zwalniać etaty, bo część osób wyjeżdżała do pracy do Wielkiej Brytanii.
Neoplan - to jest coś!
Na początku pan Paweł jeździł autobusem 89 na Starołękę. W 2004 r. po Poznaniu nie kursowały jeszcze nowoczesne solarisy. Były natomiast głośne i dymiące jelcze i ikarusy. - Za to przesiadka na neoplany to było coś! Jakby zmienić malucha na mercedesa. Wreszcie przestały mnie boleć ręce od zmieniania biegów, bo neoplany miały już automatyczną skrzynię.
Ale do pracy nie jeździ ani samochodem, ani autobusem, tylko tramwajem. Przy okazji unika też korków. - Korki to coś, co najbardziej przeszkadza mi w pracy. Denerwuje mnie, jak ludzie muszą czekać na mrozie, a ja spóźniam się pół godziny. Ale co ja za to mogę? - rozkłada ręce pan Paweł. Jego rekord spóźnienia to 150 minut!
Tej, a ty autobusem jedziesz?!
Przyznaje, że czasem pasażerowie narzekają na spóźnienia, ale zazwyczaj spotyka się z miłymi sytuacjami. Pan Paweł, a może raczej jego hybrydowy autobus, którym często jeździł miał też osobistego fana. Regularnie odwiedzał go trzyletni chłopczyk i jego dziadek. - Ten mały to był fenomen. Miał taką wiedzę na temat autobusów i tramwajów, że przeciętny dorosły poznaniak się chowa! - opowiada pan Paweł. Jedna starsza pani w podziękowaniu za to, że poczekał na nią na przystanku, dała mu kosz winogron z działki. Podzielił się z kolegami. Nic dziwnego, że jest lubiany w pracy. - Wszyscy uważamy się za kierowców Formuły 1, wszyscy jesteśmy najlepsi, ale ktoś musi wygrać, ktoś musi być mistrzem. A u nas najlepszy jest Paweł. Uważamy go za swojego ucznia i trzymamy za niego kciuki, zwłaszcza że wszystkim nam przynosi chlubę - mówi Jacek Woliński, także kierowca MPK.
Tylko żona czasami z niego żartuje. - No bo zdarza mi się, że prywatnym samochodem zatrzymuję się w zatoczce na przystanku. Wtedy mnie upomina: "Tej, a ty autobusem jedziesz?!"
Wszystkie komentarze