"Hobbit" i "Władca pierścieni" - jesteście Państwo gotowi na taką dawkę Nowej Zelandii i tolkienowskiej fantazji? Mocnych propozycji na ten weekend jest w telewizji więcej. W przeglądzie znajdzie się jednak także jedna z najbardziej beznadziejnych w dziejach.
REKLAMA
materiały prasowe
1 z 15
"Tatarak" czyli Wajda i Janda czytają Iwaszkiewicza (2009)
reżyseria: Andrzej Wajda
scenariusz: Andrzej Wajda
w rolach głównych: Krystyna Janda, Paweł Szajda, Jan Englert
Andrzej Wajda upodobał sobie Jarosława Iwaszkiewicza, ale nakręcenie "Tataraku" było szczególnie trudne. To przecież tylko opowiadanie, dość krótkie i zwięzłe. Stworzenie z niego filmu wydawało się niemożliwe. Nie dla Andrzeja Wajdy i nie dla Krystyny Jandy, która do tej historii o fascynacji dojrzałej kobiety młodym chłopakiem dodała prawdziwą śmierć. Śmierć jej męża, Edwarda Kłosińskiego.
Pamiętam, że gdy oglądałem "Tatarak" w kinie, chciałem z niego wyjść. Czułem się nieswojo w obliczu bardzo prywatnych i intymnych wyznań Krystyny Jandy w tym filmie. Nie wyszedłem jednak. Nie mogłem.
scenariusz: Adam McKay, Paul Rudd, Edgar Wright, Joe Cornish
w rolach głównych: Paul Rudd, Michael Douglas, Evangeline Lilly, Corey Stoll, Michael Pe?a
Filmów, w których bohater zmniejsza rozmiary, by wejść do świata dotąd nam niedostępnego, było sporo. Od komedii familijnej ("Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki") przez przygodówkę ("Interkosmos", który bardzo lubię, bo kto nie chciałby zajrzeć do Meg Ryan) aż po nas "Kingsajz", którego powstania w Polsce do tej pory nie umiem sobie wytłumaczyć. Ja jestem szczególnym fanem "Podróży Guliwera", które stanowią dla mnie opowieść wszech czasów, głównie ze względu na ich uniwersalność. A wynika ona właśnie ze zmiany perspektywy związanej ze zmianą punktu widzenia. Rozmiar jest tylko jednym ze sposobów na taką zmianę.
Sporo tego było, a jednak cały czas jednak mam niedosyt. Uważam, że ten wielce oryginalny kontekst filmowy używany jest zdecydowanie za rzadko. Nie, nie będę już się upierał na sfabularyzowanie "Mikro Safari" czy zrobienie czegoś w tym stylu. Chętnie obejrzę każdy film, który zmienia perspektywę postrzegania poprzez zabawę rozmiarem.
"Ant-man" do takich należy. Już sam sposób ujęcia superbohaterstwa jest tutaj godne uwagi. To istotne nowum, zupełna alternatywa dla Supermanów, Spidermanów, Batmanów, Kapitanów Ameryk i innych pomysłów, które na pozór wysyciły już do cna tę tematykę. Okazuje się, że nie. Jest jeszcze "Ant-man".
"Bitwa o Ziemię" czyli najgorszy film świata (2000)
reżyseria: Roger Christian
scenariusz: Corey Mandell, David Shapiro
w rolach głównych: John Travolta, Barry Pepper, Forest Whitaker
O tym filmie można powiedzieć wiele, ale wystarczy ograniczyć się do jednego stwierdzenia - nie tylko zdobył Złotą Malinę dla najgorszego filmu roku 2000, ale równocześnie dla najgorszego filmu dekady. Ten film jest po prostu tak zły, że aż warto zobaczyć, z jak wielkim dnem mamy do czynienia.
Fabułą? Upada ludzka cywilizacja w wyniku najazdu Psyklopów, którzy wytruli ją gazem w kilka minut. Ziemię ratuje jeden bohater i bron nuklearna. Wspaniałe, prawda?
emisja: piątek godz. 21.55 (TV4)
materiały prasowe
4 z 15
"Zły Mikołaj" czyli gwiazdor zalany w trupa (2003)
reżyseria: Terry Zwigoff
scenariusz: John Requa, Glenn Ficarra
w rolach głównych: Billy Bob Thornton, Tony Cox, Bernie Mac
Na ekrany kin właśnie weszła druga część "Złego Mikołaja". Trzynaście lat po pierwszym popisie Billa Boba Thorntona w gorzkiej, ale i genialnej komedii o facecie, który w przebraniu świętego Mikołaja obrabiał sklepy.
Nie, nie, proszę się nie niepokoić. To nie jest przedwczesny wysyp filmów świątecznych, bożonarodzeniowych ckliwych romansidełek, w których wszyscy ostatecznie i tak muszą się kochać. "Zły Mikołaj" to coś zupełnie innego. To historia świąteczna z krwi i kości, stojąca twardo na ziemi, a nie na grzbiecie mknącego po niebie renifera.
emisja: sobota godz. 7.35 i 18.25 (Cinemax)
materiały prasowe
5 z 15
"Barbara" czyli życie jeszcze bardziej na podsłuchu (2012)
reżyseria: Christian Petzold
scenariusz: Christian Petzold
w rolach głównych: Nina Hoss, Ronald Zehrfold, Jasna Fritzi Bauer
Jeden z najmocniejszych i najlepszych, a może po prostu najlepszy film, jaki Niemcy nakręcili o NRD i Stasi. Kiedy powiemy "enerdowska bezpieka" i dodamy "kino", na myśl przychodzi nagradzane "Życie na podsłuchu". Jednakże "Barbara" to film jeszcze mocniejszy, a zwłaszcza jeszcze prawdziwszy, o niezwykłym klimacie małego, podobnego do obozu miasteczka Torgau z roku 1980 (co wiemy dzięki informacjom o startach sportowców na igrzyskach olimpijskich w Moskwie). Mikro świat zaznaczony tajemnicami, w którym nikt nikomu nie ufa i nikt o nikim niczego nie wie. Rodzaj melodramatycznego thrillera politycznego - rzecz absolutnie unikalna, podobnie jak subtelnie ujmująca gra Niny Hoss.
emisja: sobota godz. 13.15 (TVP Kultura)
materiały prasowe
6 z 15
"W głowie się nie mieści", czyli fabryka snów w głowie (2015)
reżyseria: Pete Docter
scenariusz: Pete Docter, Meg LeFauve, Josh Cooley
w polskiej wersji językowej: Małgorzata Socha, Kinga Preis, Michał Piela, Maja Ostaszewska, Cezary Pazura, Szymon Kuśmider
Niezwykły ten Disney, naprawdę zaczyna mnie zadziwiać. Dziesiątki lat tłuczenia nam do głowy, że radość to najważniejszy element dzieciństwa, że beztroska to podstawa, a dziecko płaczące jest zupełnie niedopuszczalnym intruzem w krainie szczęśliwości. A tu przychodzi tak niezwykła pochwała smutku!
Wydawać by się mogło, że cała kinematografia disneyowska, ba, więcej - cała dziecięca kinematografia świata zmierzała dotąd w jedną stronę. Dostarczać radości. Stawiać ją na piedestale ponad wszelkimi innymi ludzkimi uczuciami i emocjami. Tak rozumieć happy end.
Kiedyś jednak dzieciństwo się kończy, a wraz z tym końcem zachodzą zmiany. W wypadku ?W głowie się nie mieści? to zmiany emocjonalne. Skomplikowany balans między radością, smutkiem, gniewem, odrazą i strachem, spośród których już niekoniecznie to radość musi odgrywać rolę dominującą.
"Hobbit" i "Władca pierścieni" czyli Nowa Zelandia nie z tej ziemi (2001-2012)
reżyseria: Peter Jackson
scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens, Guillermo del Toro
w rolach głównych: Elijah Wood, Martin Freeman, Ian McKellan, Richard Armitage
W miejscowości Matamata na Wyspie Północnej Nowej Zelandii znajdowały się pastwiska owiec niejakiego Russella Alexandra. Nikt nie słyszał ani o nim, ani o tych owcach, aż z 12 potencjalnych lokalizacji dla Hobbitonu Shire reżyser Peter Jackson wybrał to. Dzisiaj o Russellu Alexandrze wie w Nowej Zelandii każdy, a Matamata to turystyczna atrakcja całego kraju.
Tolkienowska saga wypromowała Nową Zelandię, a Nowa Zelandia świetnie potrafiła wykorzystać fakt, że i "Władcę pierścieni" i "Hobbita" kręcono na niej, z wykorzystaniem plenerów obu wysp, nie tylko Matamata, ale i Fjordlandu, Mt. Cook i Alp Południowych. Dzisiaj to jej żywa reklama.
Ten weekend to rzadka szansa, by obejrzeć oba te filmy. I zapragnąć pojechać na Nową Zelandię.
emisja: sobota godz. 15.30 (TVN7) - "Hobbit"
niedziela godz. 20 (TVN7) - "Władca pierścieni"
materiały prasowe
8 z 15
"Zwierzogród" czyli najbardziej bieżąca bajka świata (2016)
reżyseria: Byron Howard, Rich Moore
scenariusz: Jared Bush, Phil Johnston
w polskiej wersji językowej: Julia Kamińska, Paweł Domagała, Krzysztof Stelmaszyk, Barbara Kurdej-Szatan, Wiktor Zborowski, Sebastian Perdek
"Zwierzogród" bez dwóch zdań ma ambicje być filmem, który przesłanie chce wypośrodkować z rozrywką, znaleźć balans. Udaje mu się to nader zręcznie, zważywszy że teza bardzo mocno tkwi we współczesności. Pozornie dotyczy multi kulti, z której składa się owa zwierzęca utopia (Zootopia), owo wyśnione miasto bez realnych podstaw na funkcjonowanie - lew bowiem z antylopą? kojot z królikiem? no bądźmy poważni! To się nie może przecież udać, bo los nas zapisany jest w DNA jak przeznaczenie. Czy nie tego uczy nas przyroda?
W istocie "Zwierzogród" to nie tyle opowieść o zwierzęcym mieście multi kulti, ale o myśleniu stereotypami. Więcej - o stygmatyzowaniu ludzi... tfu, tfu, zwierząt oczywiście... na podstawie owych stereotypów. Takich, które dotyczą pochodzenia, wyglądu, pobieżnej oceny potencjału i możliwości, ustawiania na społecznej drabince.
Disney ewidentnie chciał zająć w tej sprawie stanowisko, włożył w to sporo wysiłku, specjalnie skonstruował odpowiedni scenariusz oraz opartą na nim intrygę natury iście politycznej (nawiasem mówiąc, całkiem interesującą) i w efekcie... nie zdołał ani trochę uciec od dobrej rozrywki, dobrej zabawy. Nawet w takiej sytuacji nie potrafił jej zapobiec.
"Ciało" czyli śmieszny i inteligentny - niemożliwe! (2003)
reżyseria: Tomasz Konecki, Andrzej Saramonowicz
scenariusz: Andrzej Saramonowicz
w rolach głównych: Rafał Królikowski, Tomasz Karolak, Robert Więckiewicz, Emilia Krakowska
Po znakomitym "Pół serio" duet Tomasz Konecki - Andrzej Saramonowicz raz jeszcze spróbował stworzyć etiudową komedię, równie śmieszną, jak i inteligentną. I znów się udało. Powstała niezwykła historia z pamiętną, martwą rolą Rafała Królikowskiego, z Emilią Krakowską jakiej nie widzieliśmy i niezwykłymi braćmi syjamskimi, których nie można wtrącić do więzienia.
Przede wszystkim powstał jednak film pełen gagów, jak również niedociągnięć. Pełen pastiszowych skrótów, groteski i całego uniwersum postaci i pomysłów, jakich trudno wyglądać w komediach późniejszych.
emisja: sobota godz. 20 (Kino Polska)
materiały prasowe
10 z 15
''Czerwony Pająk'' czyli morderstwo jako śmiertelna choroba (2015)
reżyseria: Marcin Koszałka
scenariusz: Marcin Koszałka, Łukasz M. Maciejewski
w rolach głównych: Filip Pławiak, Adam Woronowicz, Julia Kijowska, Małgorzata Foremniak, Marek Kalita, Wojciech Zieliński
Motto:
"(...) śnieg pada,
maszeruję przez sen,
mnożę się."
Marcin Świetlicki w wierszu "Karol Kot"
Ten wiersz Marcin Świetlicki z zespołu Świetliki poświęcił Karolowi Kotowi - jednemu z tych polskich seryjnych zabójców, którzy siali terror w latach PRL (w jego wypadku - w latach 60.). Przypominam sobie takiego jednego. Nazywał się bodajże Pluta, cały Poznań się go bał, nawet dzieci w szkole o nim mówiły, aż milicja obywatelska zrobiła na niego obławę w podpoznańskich lasach. Poszukiwany zginął, a opowieści o seryjnym mordercy opowiadane przez ciotki i babcie w czasach przerw w dostawie prądu, ustały.
Tego wiersza Marcina Świetlickiego nie znałem do chwili, gdy zacząłem sobie więcej czytać o Karolu Kocie - Wampirze z Krakowa, powieszonym w maju 1968 roku. To on jest w istocie bohaterem "Czerwonego Pająka". On i drugi z ówczesnych morderców, Lucjan Staniak, mordujący w latach 1964-1967. Pseudonim zawdzięczał charakterystycznemu szkarłatnemu atramentowi, którym pisał listy na milicję i do prasy. Opisywał w nich swoje zbrodnie, zwodził tropicieli, bawił się z nimi.
Zodiak, prawda? Czyż to nie zbliża go do mitycznego morderczy zodiakalnego z filmu "Zodiak" i wcześniej "Brudnego Harry'ego", który terroryzował San Francisco w latach 60. i 70.? Fascynujące!
Otóż to - słowo "fascynujące" jest w kontekście "Czerwonego Pająka" absolutnie kluczowe. Podobnie jak kluczowe jest w wierszu Marcina Świetlickiego sformułowanie "mnożę się".
"Czerwony Pająk" jest w moim przeświadczeniu właśnie o tym. O morderstwie czy też raczej fascynacji morderstwem mnożącej się na podobieństwo epidemii. A jeśli nie epidemii, to przynajmniej jak bardzo zaraźliwa choroba, której żadnymi środkami wyplenić nie sposób. Zawsze bowiem znajdzie się kolejny zakażony.
''Przebudzenie mocy'' czyli dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... (2015)
reżyseria: JJ Abrams
scenariusz: Lawrence Kasna, JJ Abrams, Michael Arndt
w rolach głównych: Harrison Ford, Mark Hamill, Carrie Fisher, Daisy Ridley, John Boyega
Dawno, dawno temu, w 1977 roku, w odległej galaktyce, jaką był tamten świat i tamto kino powstało coś, co stało się baśnią wszech czasów. Przypowieścią wszech czasów. Opowieścią wszech czasów. I wreszcie historią wszech czasów. Nie znać ''gwiezdnych wojen'', nie podążać za nimi to znaczy do tych czasów nie należeć. Czasów, które określane są i definiowane przez popkulturę, które popkultura nazywa i streszcza. Czasów, w których Amerykanie wygrywali z ZSRR - imperium zła - wyścig zbrojeń pod hasłem gwiezdnych wojen.
Uniwersalność i prostota tej sagi była tym, czego świat szalenie - jak się okazało - potrzebował w latach 70. i 80. Czy potrzebuje nadal? Historia opowiedziana w niezwykły sposób, od środka, od epizodu IV przez V i VI aż po preludium, teraz zaczyna się stabilizować. Zaczyna być chronologicznie zwyczajna.
Sukces dawnych ''Gwiezdnych Wojen'' polegał na tym, że nie trzymały się one żadnych ram czasowych, żadnej chronologii, żadnej konkretnej galaktyki pojęciowej. Uruchomione w dowolnym momencie z dowolnego powodu - działały. W ten weekend przekonamy się, czy działają nadal.
Długo oczekiwana premiera VII epizodu ''Przebudzenie mocy'' zakończyła się w zeszłym roku wielkim sukcesem. Ciemna Strona Mocy, rycerze Jedi, Luke Skywalker i Darth Vader, Han Solo i jego ultraszybki Sokół Millenium - tak, to wszystko prawda. Każde słowo. One naprawdę przed laty istniały. Można sprawdzić...
emisja: niedziela godz. 17.50 (HBO)
materiały prasowe
12 z 15
"Creed" czyli Rocky VII kończy całą sagę nokautem (2016)
reżyseria: Ryan Coogler
scenariusz: Ryan Coogler, Aaron Covington
w rolach głównych: Michael B. Jordan, Sylvester Stallone, Tesse Thompson, Phylicis Rashad
- Ty jesteś przyszłością, ja przeszłością - powiedział niespełna trzydziestoletniemu reżyserowi Ryanowi Cooglerowi blisko siedemdziesięcioletni Sylvester Stallone. Podobnie mówi też w siódmej części Rocky'ego, bodaj najbardziej niezwykłe i przejmującej spośród wszystkich. - Moje miejsce jest na plakacie. Wszystko, co było, zostawiłem już za sobą.
Na plakacie jest symbol, bo Rocky jest symbolem. I Sylvester Stallone także nim jest. Czasami zastanawiam się, jakim cudem udawało się w tamtej epoce wykreować takich bohaterów popkultury, jakich grał on. Odpowiedzią jest wideo, przekazywane z rąk do rąk jak pałeczka sztafety, jak święty ogień kasety VHS. To jednak odpowiedź niepełna. Nie same okoliczności oglądania kina popularnego budowały mit Rambo czy Rocky'ego.
To po prostu było bardzo dobre kino popularne. Spełniające właściwie wszystkie postawione przed tego typu kinem warunki.
Myślę, że podobnie jest z boksem. On też - jak mało która dyscyplina sportu - opiera się na mitach i owe mity tworzy. Na wpół legendarne historie, pełne problemów do przezwyciężania, ponure u zarania, z niesamowitym niekiedy końcem. Happy endem godnym Hollywood.
"Królowa Margot" czyli Paryż wart jest mszy (1994)
reżyseria: Patrice Chereau
scenariusz: Patrice Chereau, Daniele Thompson
w rolach głównych: Isabelle Adjani, Daniel Auteuil, Jean-Hugues Anglade, Virna Lisi
Genialny film Patrice'a Chereau dla nas, Polaków ma znaczenie szczególne, bowiem to w jednej z jego końcowych scen zobaczymy wizytę we Francji polskiej delegacji, której celem było przywiezienie do kraju pierwszego króla elekcyjnego. Henryk Walezy - ten, którego Polacy rzekomo uczyli jeść widelcem - w "Królowej Margot" nie jest wypachnionym trefnisiem z orszakiem adonisów. To z krwi i kości uczestnik dworskich intryg i jedna z głównych szabel nocy św. Bartłomieja, jednej z najbardziej przerażających rzezi w dziejach świata. W tym filmie jest również przerażająca.
"Królowa Margot" jest arcydziełem nie tylko z powodu swej zimnej bezwzględności, pajęczyny intryg i powiązań, ale także ze względu na uniwersalność. To bowiem Francja drugiej połowy XVI wieku, ale w gruncie rzeczy nie tylko.
emisja: niedziela godz. 20 (TVP Kultura)
materiały prasowe
14 z 15
"Steve Jobs" czyli nie wiedziałem, czego mi trzeba, póki mi nie pokazano (2015)
reżyseria: Danny Boyle
scenariusz: Aaron Sorkin
w rolach głównych: Michael Fassbender, Kate Winslet, Jeff Daniels, Seth Rogen, Michael Stuhlbarg
Motto:
"Ten, który powiedział, że klient = nasz pan, musiał być klientem"
Steve Jobs
Kiedy ktoś powie "Steve Jobs", przed oczami stanie nam facet w czarnym sweterku i okularach, który - jako twórca Macintosha i potęgo firmy Apple (z której go wcześniej wyrzucono) - pojawia się przed gronem młodych ludzi na uniwersytecie Stanford i wygłasza swoje słynne, tak chętnie kopiowane i przekazywane sobie przemówienie.
Pewnie można by zrobić zatem o Stevie Jobsie taki film, w którym dochodzi on do swoich osiągnięć, ponosi różne porażki, odnosi sukcesy, aż wreszcie kulminacją wszystkiego jest owo przemówienie, które znają wszyscy. A skoro znają, rozpoznają, czują się przy nim bezpiecznie. Takie właśnie biografie są najbezpieczniejsze dla widzów.
"Was czas jest ograniczony, więc nie traćcie czasu na życie cudzym życiem. Na ograniczanie się dogmatami" - powiedział jednak Steve Jobs. Szkoda zatem czasu i energii, szkoda kina, a kiedyś powiedzielibyśmy, że i taśmy filmowej, gdyby nie fakt że świat się zmienia, aby robić podobne filmy. Aby powtórzyć w nich to, co sami możemy sobie wygooglać w każdej chwili na youtube.
I Danny Bole (znakomite "28 dni później" oraz "Slumdog. Milioner z ulicy") takiego filmu nie robi. Nie stworzył biografii, w której opowiedziałby o wzlotach i upadkach wielkiego wizjonera informatyki Steve'a Jobsa, okraszonego jego złotymi myślami. Zrobił film kompletnie inny.
"Wesele" czyli co tam, panie, poza polityką? (2004)
reżyseria: Wojciech Smarzowski
scenariusz: Wojciech Smarzowski
w rolach głównych: Marian Dziędziel, Tamara Arciuch, Bartłomiej Topa, Arkadiusz Jakubik
Wczesny Wojciech Smarzowski czytający Stanisława Wyspiańskiego, a właściwie rozlewającego go do kieliszków, do kotła z przeterminowanym bigosem, przebijający nim numery silników i daty testamentów. Sumienie polskie, które strzeliło gola Peterowi Shiltonowi w 57. minucie strzałem Jana Domarskiego. To jest nowoczesne "Wesele" polskie, czyli moment, w którym chochoły wkraczają na salony, a uczestnikom balangi ostaje się jeno sznur.
Pan redaktorek to typ bardzo ograniczony. Aby zrozumieć często trzeba mieć szerszą wiedzę niż gimbusy stroniące od czytania. Starsze pokolenie wychowało się na książkach. Film opluwany przez redaktorka może być dla niego niezrozumiały gdyż z pewnością posiada byle jaką wiedzę z dziedziny fizyki, chemii i socjologii. Ja przeczytałem tę książkę i swego czasu bardzo ją przeżyłem. Autor szczegółowo opisał wszystko. Filmy zwykle spłycają fabułę. Tu też tak jest. Ale nie tak beznadziejnie. Generalnie inteligencja, poświęcenie, oraz człowieczeństwo wygrywa. To bardzo budujące. Życzę panu redaktorkowi by więcej książek przeczytał.
@pan-mario
Dziękuję za radę. Nie potrafię powiedzieć, ile książek przeczytałem, ale nie było ich tak mało. W "Bitwie o Ziemię" nadal jednak widzę kino beznadziejne, z prymitywną i namolną moralistyką oraz toporną grą na poziomie szkolnego teatrzyku.
Zresztą mniejsza o moją ocenę, skoro jestem jedynie "redaktorkiem" i "typem ograniczonym". Oto zestaw nagród, jakie zebrał film "Bitwa o Ziemię":
- Najgorszy Film 2000 roku (Złota Malina)
- Najgorszy Aktor 2000 roku (John Travolta)
- Najgorsza Aktorka Drugoplanowa 2000 roku (Kelly Preston)
- Najgorszy Aktor Drugoplanowy 2000 roku (Barry Pepper)
nominację miał także za ten film Forest Whitaker
- Najgorszy Reżyser 2000 roku (Roger Christian)
- Najgorszy Scenariusz 2000 roku
- Najgorsza Ekranowa Para 2000 roku (John Travolta z każdym, z kim w jakiejkolwiek chwili był na ekranie - to cytat z uzasadnienia nagrody)
- Najgorszy Film Dekady 2000-2009
- drugie miejsce w rankingu Najgorszych Filmów w Dziejach Kina pisma "Empire"
Wszyscy ci, którzy przyznawali te nagrody tez byli "redaktorkami" i "ograniczonymi typami"?
Radosław Nawrot
redaktorek
Wszystkie komentarze