Wielkopolskie Centrum Zdrowia Dziecka stanie na prawie trzech hektarach ziemi w sąsiedztwie szpitala wojewódzkiego przy ul. Lutyckiej w Poznaniu. Do nowego budynku przeniosą się oddziały i przychodnie ze szpitala z ulicy Krysiewicza i Nowowiejskiego, a także poradnie z ulicy Spornej. Urzędnicy chcą tu także przenieść Ośrodek Rehabilitacyjny dla Dzieci w Kiekrzu.
Szpital zbuduje samorządowa spółka "Szpitale Wielkopolski" głównie za pieniądze z Unii Europejskiej (dofinansowanie ma wynieść 75 proc.). A zaprojektuje go firma Industria Project z Gdańska.
Koncepcję oceniali już radni i lekarze.
- Plusy nowego szpitala to prorodzinny rys. Pokoje dla najmłodszych dzieci są jednoosobowe, z dostawianym łóżkiem dla rodzica i łazienką. Jest w nich jasno, przestronnie, kolorowo. W porównaniu ze szpitalem przy Krysiewicza, gdzie rodzice śpią na krzesłach i podłodze, to jak skok w kosmos. Kończy się niechlubna era nieludzkich szpitali - mówi Zbigniew Czerwiński radny sejmiku wojewódzkiego z ramienia PiS.
Poniżej sale chorych w szpitalu dziecięcym przy Krysiewicza w Poznaniu.
LUKASZ CYNALEWSKI
W szpitalu będą mieścić się też sale dydaktyczne dla dzieci, w tym między innymi namiastka przedszkola.
. Projektant Industria Project Sp. z o.o
- Ale nowa koncepcja budzi też kontrowersje. Między innymi dotyczące tzw. "gorącej platformy" - przyznaje Czerwiński. Gorącą platformę tworzą: szpitalny oddział ratunkowy (SOR), zakład diagnostyki obrazowej, blok operacyjny i oddział intensywnej terapii. Teoretycznie wszystkie te cztery jednostki powinny mieścić się na jednej kondygnacji i w bliskim sąsiedztwie. Tak, by szybko i bezpiecznie przetransportować pacjenta w ciężkim stanie z oddziału ratunkowego do zakładu radiologii, a stąd na salę operacyjną, a później oddział intensywnej terapii.
- Z koncepcji architektów wynika jednak, że blok operacyjny i oddział intensywnej terapii będą mieścić się aż dwa piętra wyżej, niż szpitalny oddział ratunkowy i radiologia. Chorego trzeba będzie z SOR-u przewieźć na blok operacyjny windą. To złe rozwiązanie, mniej bezpieczne - przyznają lekarze.
Urzędnicy twierdzą, że nic nie da się z tym zrobić. Izabela Grzybowska, prezes spółki Szpitale Wielkopolski, twierdzi, że takie rozwiązanie wymusiło na architektach usytuowanie działki: ma ona nieregularny kształt i ograniczoną powierzchnię. W piśmie do "Wyborczej" Grzybowska pisze, że już wcześniejsze opracowania architektoniczne "wskazywały na ograniczenia metrażowe, co do możliwości współistnienia wszystkich oddziałów gorącej platformy na jednym poziomie".
Zanim robotnicy wbiją pierwsze łopaty, trzeba będzie wyburzyć mieszczące się na działce baraki: były sklep spożywczy, garaż i magazyn. "Szpitale Wielkopolski". mają już zgodę Urzędu Miasta Poznania na rozbiórkę, a także wycinkę drzew. Jednocześnie znikną dzikie wysypiska śmieci. A teren zostanie ogrodzony.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze