Trębacz ratuszowy był kiedyś miejskim strażnikiem. Czuwał i kiedy wybuchał pożar albo miastu zagrażało inne niebezpieczeństwo - trąbił na alarm i ostrzegał mieszkańców.
Niegdyś w Poznaniu takim ratuszowym trębaczem był zacny i wierny Przemko. Miał synka Bolka, który uwielbiał przebywać wraz z ojcem na ratuszowej wieży. Chłopcu tak podobało się oglądanie świata z góry, że postanowił w przyszłości objąć posadę po ojcu.
Bolko, oprócz ratuszowej wieży, kochał również zwierzęta, toteż kiedy pewnego dnia ranny czarny kruk spadł u jego stóp z zakrwawionym skrzydłem, chłopiec bardzo troskliwie się nim zaopiekował. Wymył mu zranione skrzydło, ranę wysmarował maścią i ułożył na miękkim posłaniu obok swojego łóżka.
Po kilku dniach, gdy kruk nieco ozdrowiał i mógł się poruszać, krok w krok zabawnie skacząc, chodził za Bolkiem. Po tygodniu ptak wyzdrowiał całkowicie i mógł już latać. Stało się wtedy coś niezwykłego. Rano kruk obudził Bolka dziobnięciem. Chłopiec spostrzegł, że ptak zmienił się w małego karzełka w złotej koronie i purpurowym płaszczu.
Bolko przestraszył się, a karzełek przemówił: "Nie lękaj się Bolko. Ja jestem królem kruków, któremu uratowałeś życie. Pewien strzelec miejski strzelił do mnie z samopału i przestrzelił mi skrzydło. I gdyby nie twoje serce litościwe i twoja troskliwa opieka, byłbym na pewno umarł. Ale teraz nadeszła chwila, kiedy musimy się rozstać. Muszę już wracać do mego ludu kruczego. Tobie zawdzięczam dziś życie, a w podzięce za okazałą litość i miłość, pozostawiam ci ten mały upominek" - powiedział i wręczył chłopcu małą srebrną trąbkę z poleceniem, że gdy będzie w potrzebie ma zatrąbić na niej z rogu ratuszowej wieży na cztery strony świata. Karzeł zmienił się z powrotem w kruka i odleciał. Bolko, który zdążył się już zaprzyjaźnić z krukiem, bardzo za nim tęsknił. Prezent od niego powiesił więc sobie na szyi i nigdy się z nim nie rozstawał.
Minęły lata i z małego chłopca, Bolko stał się dzielnym młodzieńcem. Był to trudny czas dla Poznania. Wojska nieprzyjacielskie otoczyły mury miasta i choć poznaniacy, a wraz z nimi dzielny Bolko, walczyli ile sił, nieprzyjaciel był zdecydowanie silniejszy.
Gdy już wydawało się, że miasto zostanie zdobyte, Bolkowi przypomniało się o obietnicy króla kruków. Pobiegł na ratuszową wierzę i z jej rogu zatrąbił na cztery strony świata, by wezwać pomoc. Początkowo nic się nie działo, zrezygnowany mężczyzna zwątpił więc w magiczne działanie swojej trąbki. Nagle zjawił się jednak król kruków w purpurze a za nim tysiące ptaków, które ruszyły na nieprzyjacielskie wojska.
Wrogowie, sądząc, że z odsieczą poznaniakom przybył sam szatan, zaczęli uciekać w popłochu. Kruki jednak były szybsze. Rzuciły się w pogoń za uciekającymi i zabijały ich swoimi dziobami.
Po zwycięskiej bitwie król kruków zniknął, a Bolko został okrzyknięty bohaterem i w nagrodę za uratowanie miasta, wybrany wójtem Poznania.
Na pamiątkę dzielnej obrony miasta, trębacz co godzinę miał grać z ratuszowej wierzy hejnał na cztery strony świata. A trąbka króla kruków zniknęła bezpowrotnie.
Wszystkie komentarze