Marta wraca do zdrowia
Początki nie były łatwe.
Prof. Bobkowski: - Nie mieliśmy sprzętu, nowe terapie dopiero raczkowały. W latach 90-tych badanie holterowskie, czyli monitorowanie pracy serca, wyglądało tak: lekarz siedział przed oscyloskopem i na małym monitorku oglądał zapis. "O, jest ok.". Albo: "O, coś nie gra". Jak na chwilę przymknął oko, całe badanie brało w łeb. Zdobywaliśmy stopniowo doświadczenie, wyposażaliśmy klinikę w coraz to bardziej nowoczesny sprzęt. W 2005 dr Artura Baszko, który dołączył do zespołu, zaproponował, że będziemy robić zabiegi ablacji u dzieci, czyli leczyć arytmię serca przy pomocy elektrod. Przepływający przez nie prąd miał trwałe zniszczyć miejsca odpowiedzialne za wadę. Wiele osób pukało się w czoło: - Chcecie robić to u dzieci? Nawet w Europie to rzadkość. Ale kiedy Artur się do czegoś zapali, to nie ma mocnych! Miał doświadczenie i umiejętności. Wcześniej na trzy lata wyjechał do Londynu, żeby nauczyć się ablacji w Guy's Hospital. Przez dwa lata walczyliśmy o sprzęt. W 2007 r. otworzyliśmy pierwszą w Poznaniu pracownię elektrofizjologii dla dzieci. Rozpakowaliśmy kartony i po dwóch tygodniach wykonaliśmy pierwszy zabieg. Pierwszą ablację u niemowlaka zrobiliśmy rok później. Dziewczynka miała na imię Marta, ważyła 4 kilo. Była jednym z najmniejszych dzieci w Europie, u których wykonano skuteczny zabieg ablacji.
Wyzdrowiała.
Fot. Kamiński Tomasz / Agencja Gazeta. Na zdjeciu Julka, jedna z pacjentek kliniki
Wszystkie komentarze