Wygrałem doładowanie na rower miejski w konkursie na Facebooku. Założyłem konto i uznałem, że nie zawsze muszę jeździć własnym rowerem, skoro jest taka alternatywa. Komunikacja miejska czasami jest przepełniona. Wtedy wsiadam na rower, a przy dobrej pogodzie aż chce się jeździć. Teraz czekałem na tramwaj i zobaczyłem, że jest dużo ludzi. Stwierdziłem więc, że wypożyczę rower. Jadę z Uniwersytetu Ekonomicznego do domu na Ogrodach, to moja główna trasa. W godzinach szczytu znacznie szybciej jedzie się rowerem. Dojazd z domu na uczelnię rowerem zajmuje mi 20 minut, a komunikacją miejską ok. 40 minut.
Jestem studentem, czasami jadę rowerem wieczorem na miasto, np. do pubu. Wtedy już nie muszę o nic dbać: ani jechać autem, ani czekać na komunikację miejską. Rower zostawiam na stacji i nie muszę o nim pamiętać. Nieważne, czy wrócę później taksówką, czy komunikacją nocną. To naprawdę fajne rozwiązanie. Na dłuższe trasy biorę prywatny rower.
Niektóre ścieżki w Poznaniu są dziwne, ale jeździ się dobrze. Przynajmniej w moich rejonach, jak np. okolice ul. Bukowskiej czy Dąbrowskiego. W ścisłym centrum miasta trzeba kombinować, żeby ominąć bruk. Gdy trzeba, to schodzę z roweru. Ścieżek rowerowych przybywa, choć nie zawsze są przemyślane. Nie podobają mi się te na ul. Św. Marcin i Ratajczaka. Gdy jadę rowerem, jest tam dziwnie. A gdy autem - jeszcze dziwniej. Ale cóż, trzeba kompromisów, żeby to wszystko pogodzić. Wiadomo, że nie każdy chodnik nadaje się na ścieżkę rowerową i łatwiej poprowadzić ją jezdnią. Choć wcześniej Św. Marcinem jeździło się dobrze i bez ścieżek rowerowych. Wydaje mi się, że przy ograniczeniu prędkości robienie ścieżek na siłę jest niepotrzebnym denerwowaniem kierowców.
Myślę, że poznaniacy nie potrafią korzystać z kontrapasów, traktują je jak ścieżki rowerowe. Na ul. Krakowskiej miałem niemiłe spotkanie z taksówkarzem. Nie wziął pod uwagę, że na ulicy jest kontrapas. Spojrzał tylko w jedną stronę i nie zauważył mnie, a powinienem mieć pierwszeństwo. Ostre hamowanie, później uszczypliwości z jego strony. Na szczęście skończyło się na pyskówce, bez żadnych otarć i siniaków.
Stacji rowerowych w centrum jest dużo, dalej już mniej, np. nad Rusałką. To tereny rekreacyjne, a nie ma jak dojechać rowerem miejskim, zostawiając go możliwie blisko. Są jeszcze białe punkty na mapie Poznania, jeśli chodzi o rozmieszczenie stacji. Przykładowo na Polance mieszka mnóstwo ludzi, a najbliższa stacja jest oddalona o pół kilometra, jak nie więcej. Są więc miejsca, które można uzupełnić o nowe stacje. Trzeba zapytać mieszkańców, gdzie dostawić nowe stacji. Na pewno korzystaliby z nich.
Wypożyczam rower przy pomocy aplikacji, wystarczy że zeskakuję kod QR i w 10 sekund mam rower. To naprawdę wygodne!
Wszystkie komentarze