Wejdziesz na zjeżdżalnię, ale...
Piękne wille, piękny park, a plac zabaw biedny jak nigdzie. Tak na Sołaczu było przez lata i nie wierzyłam, że coś może się zmienić. O tym, że tak jednak się stało, powiedziała mi znajoma, mama czterolatki i sześciolatka (spotkana, gdzieżby indziej, na innym fajnym poznańskim placu). - Nie dostaniesz się nigdzie, na żadną zjeżdżalnię, jeśli nie przejdziesz po siatce. Dla tego pokolenia, które nie jest nauczone chodzenia po drzewach, to idealne rozwiązanie - zrecenzowała.
Mój syn, wdrapując się na rakietę, miał moment zawahania. Ale zakręcona rurowa zjeżdżalnia, podobno bardzo szybka, okazała się zbyt kusząca, by się wycofać. Z przyjemnością obserwowałam, jak dzieci współpracują w rakiecie. Cierpliwie czekają aż te młodsze, mniej pewne, poradzą sobie z siatkową drabinką, udzielają porad, jak pokonać drogę do zjeżdżalni, podają ręce, a przed zjazdem rurą pytają "jest tam kto?" (bo dobrze wiedzą, że zjeżdżalnia nie służy tylko do zjeżdżania, ale też do wspiniania). Oby im ta umiejętność współpracy została!
Wiem, mam słabość do tych siatkowych piramid. Pewnie dlatego, że jestem mamą jednego z adresatów. Ale młodsze dzieci też mają tu swoje zabawki. Jest sporo huśtawek, w tym pajęczyna, w której można pobujać niemowlaka. A dorosłym spodobają się ławki ze stolikami.
plac zabaw
Wszystkie komentarze