W wypadku Derby'ego Mankinki, pierwszego czarnoskórego gracza Lecha Poznań, żal można odczuwać z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze - że nie udało się wykorzystać potencjału bodaj najlepszego cudzoziemca, jaki w Lechu grał. Po drugie - że był tu źle traktowany. Po trzecie - że mało kto już o nim pamięta. Po czwarte - że musiał zginąć. Ćwierć wieku temu w katastrofie lotniczej.
- Gdy Derby Mankinka wyjeżdżał z Poznania, poprosił o spotkanie osobę, która w klubie była mu życzliwa. Powiedział, że nie ma pretensji do trenera czy piłkarzy o to, że w Poznaniu został potraktowany jak ciało obce, a więcej ma do zarzucenia osobom, które do transferu doprowadziły. Bo umieściły go w Lechu, klubie, który w 1992 r. nie był przygotowany na czarnoskórego gracza - dyskutują Bartosz Nosal i Radosław Nawrot w programie "Za Bramką".
Derby Mankinka zginął w katastrofie lotniczej, która wydarzyła się 27 kwietnia 1993 r., gdy reprezentacja Zambii leciała na mecz do Senegalu, a samolot rozbił się u wybrzeży Gabonu. Mankinka, nazywany też w ojczyźnie Makinką, wiosną 1992 r. był piłkarzem Lecha Poznań, ale zagrał w nim tylko przez 115 minut. Dlaczego?
Gdy ćwierć wieku temu rozbił się samolot z piłkarską reprezentacją Zambii na pokładzie, kraj ten pogrążył się w wielkiej żałobie. Wśród ofiar był Derby Mankinka, jeszcze rok wcześniej zawodnik Lecha Poznań.
Gdy 17 lat temu rozbił się samolot z piłkarską reprezentacją Zambii na pokładzie, kraj ten pogrążył się w wielkiej żałobie. Wśród ofiar był Derby Mankinka, jeszcze rok wcześniej zawodnik Lecha Poznań.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.