Kilka prawdziwie wielkich filmów jak "Interstellar" czy "Szpieg", pokaz telewizyjny filmu "Historia Roja" o żołnierzach wyklętych, a także klasyka thrillera i komedii - w ten weekend jest co wybrać w telewizji. Oto kilka propozycji.
REKLAMA
materiały prasowe
1 z 14
"Atlas chmur" czyli teoria wszystkiego (2012)
reżyseria: Tom Tykwer, Lana Wachowski, Lily Wachowski
scenariusz: Tom Tykwer, Lana Wachowski, Lily Wachowski
w rolach głównych: Tom Hanks, Halle Berry, Jim Broadbent, Hugo Weaving, Doona Bae
Bracia Wachowscy (dzisiaj już siostry) zdołali przekonać widzów, iż są w swym alternatywnym widzeniu świata oryginalni. Po czym rozpoczęty wątek postanowili uzasadnić w kolejnych częściach "Matrixa". I czar prysł, w myśl zasady Marka Twaina: "lepiej siedzieć cicho i uchodzić za głupca niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości".
"Atlas chmur" był dla coraz bardziej krytykowanych za jałowość przekazu Wachowskich szansą na udowodnienie, że jednak mają coś do powiedzenia. Coś tam powiedzieli, ale za bardzo świata nam nie objaśnili. Słowem: "Atlas chmur" sprawiał wrażenie filmowego bełkotu, upewniając tylko przeciwników w tym, że Wachowscy zwyczajnie bredzą. Zupełnie jakby naczytali się książek, napchali sobie głowę pierdołami o żabach i teraz próbują na siłę zainteresować tym innych.
Zaraz, zaraz - powie ktoś, kto nadal podąża za matrixowym białym królikiem w głąb jego nory. - Coś w tym jednak jest! A déj? vu, a fenomen snu, a te wszystkie niewytłumaczalne wrażenia, których doświadczamy w życiu? Przecież to przypomina odbicia jakiegoś systemu, którego nie jesteśmy w stanie ogarnąć rozumowo. A jeżeli życie to rzeczywiście palimpsest?
W "Atlasie chmur" widziałem zapowiedź rozwinięcia filozofii Wachowskich zawartej w "Matrixie", którą z zaciśniętymi zębami i otwartym umysłem staram się zrozumieć. Filozofii dotykającej w gruncie rzeczy różnych form determinizmu. A przecież determinizm jest fascynujący dla każdego, nawet samo rozważanie nad tym, czy istnieje.
Dostałem jednak próbę wyjaśnienia ... właściwie wszystkiego, czego w świecie nie rozumiemy. Próbę skazaną rzecz jasna na niepowodzenie, bo Wachowscy w gruncie rzeczy próbują dotknąć i zebrać w jednym zaledwie filmie wszelkie tematy, nad którymi filozofowie głowią się od setek, nawet tysięcy lat. A Einsteinami ani Platonami nie są. Nic dziwnego, że po tym filmie zostali zmiażdżeni.
emisja: piątek godz. 20 (Stopklatka)
materiały prasowe
2 z 14
"Szpieg" czyli kino sensacyjne bez złudzeń (2011)
reżyseria: Tomas Alfredson
scenariusz: Bridget O'Connor, Peter Straughan
w rolach głównych: Gary Oldman, Colin Firth, Tom Hardy, Benedict Cumberbatch
Wygląda na to, że nie ma mocnych na Johna le Carré - mistrza literatury szpiegowskiej. Co przeraża mnie tym bardziej, że przecież ten były agent (wpadł zdaje się przez Kima Philby'ego, poprawcie mnie, jeśli się mylę) w dużej mierze nie fantazjuje. Pisze o tym co wie, pamięta, co sam przeżył. Zgroza po prostu, biorąc pod uwagę kaliber i sensacyjną jakość tej twórczości. Zgroza, bo wychodzi na to, że większego dreszczowca od tego, co przynosi życie, wymyślić się nie da.
Johna le Carré odziera szpiegowską sensację ze złudzeń, dzięki którym można ją postrzegać jako niesamowita opowieść, wielką przygodę. U niego to rzeczywistość znacznie bardziej trywialna, ponura i dzięki temu o wiele bardziej przerażająca.
Szwedzki reżyser Thomas Alfredson postanowił przenieść na ekran ten pominiętą powieść Johna le Carré z 1974 roku, ale mądrze. Zaadaptował ją zatem do warunków lat siedemdziesiątych, wystylizował na kino tamtej epoki. Nawet taśmę jakby sperforował. Zostawił intrygę, jej finezję, jej brutalność, bezwzględność i tak typowo dla tego typu opowieści niepewność, z kim właściwie ma się do czynienia. Dał scenografię z epoki, kostiumy z epoki, okulary w rogowych oprawkach, pejsy, marynarki w skos i sztruks. Wyszła mu zimna wojna. Lodowata momentami.
emisja: piątek godz. 20.10 (Ale Kino+)
Castle Rock Entertainment, reż. Frank Darabont
3 z 14
"Zielona mila" czyli tuż przed egzekucją (1999)
reżyseria: Frank Darabont
scenariusz: Frank Darabont
w rolach głównych: Tom Hanks, Michael Clarke Duncan, David Morse
Mistrzostwo tego filmu nie sprowadza się jedynie do nadzwyczajnej sprawności realizacyjnej Franka Darabonta, choć jego filmowi niczego nie można odmówić. "Zielona Mila" jest wyśmienitą ekranizacją prozy Stephena Kinga, kto wie czy nie najlepszą (choć miłośnicy "Lśnienia" mogą mieć na ten temat swoje zdanie). Tak wyśmienita, że dzisiaj nie ma właściwie sensy przeczytanie tej książki bez jednoczesnego obejrzenia filmu. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że literatura jest - jak zwykle - bogatsza od kina w warstwie opisowej, jednakże ujęcie Franka Darabonta ma swoje niezaprzeczalne plusy.
"Zielona Mila" to balans na granicy między pesymizmem a optymizmem, między determinizmem a decydowaniem o własnym losie. To dawka znakomitej gry i klimatu, który rzadko udaje się wydobyć z ekranizacji.
emisja: piątek godz. 21.30 (TVP1)
materiały prasowe
4 z 14
"Coś" czyli prawie idealny oryginał (1982)
reżyseria: John Carpenter
scenariusz: Bill Lancaster
w rolach głównych: Kurt Russell, Wilford Brimley, T.K. Carter, Keith David
Uważany dzisiaj za kultowy horror Johna Carpentera w 1982 roku przeszedł niemal niezauważony. Twierdzono, że to z powodu "E.T." Stevena Spielberga, który wchodził do amerykańskich kin w tym samym czasie. Możliwe, a może po prostu było wtedy za wcześnie na taki film.
Dla "Coś" złote czasy przyszły nieco później, wraz z rynkiem wtórnym wideo. To na nim film Carpentera zaczął żyć własnym życiem, przeniknął do krwioobiegu widzów i skopiował się w milionach egzemplarzy, opanowując cały świat. A pamiętajmy, że sam John Carpenter tworzył kopię na podstawie horroru "The Thing from Another World" z 1951 roku.
Po latach "Coś"to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika kina grozy, genialny w swym antarktycznym klimacie slasher, który w 2011 roku doczekał się kontynuacji. Kto by pomyślał, że nawet muzyka Ennio Morricone z tego filmu (prezentuję ją Państwu poniżej) doczekała się w 1982 roku Złotej Maliny.
emisja: piątek godz. 22 (TV4)
Fot. mat. prasowe
5 z 14
"Incepcja" czyli we śnie wszystko jest możliwe (2010)
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Christopher Nolan
w rolach głównych: Leonardo Di Caprio, Joseph Gordon-Levitt, Ellen Page, Cillian Murphy
Czasami, gdy siedzę nad pustym plikiem worda, a jest już północ albo później, wiem że muszę pójść spać, aby zdołać cokolwiek napisać. Pomysły, które przychodzą do głowy we śnie, szczególnie te przychodzące do głowy w szczególnie wrednym momencie, czyli tuż przed zaśnięciem - ileż ich było!
"Incepcja" jest filmem genialnym nie tylko dlatego, że traktuje o snach, o tym jak wszystko jest we śnie możliwe oraz jak łatwo w ich trakcie przyjąć jako swoją każdą ideę i każdy pomysł. Jej geniusz jest skonstruowany warstwowo, jak w rosyjskiej matrioszce, z zachwianiem równowagi miejsca, czasu, przestrzeni i perspektywy. To w końcu sen, czy tez raczej sen we śnie.
A przecież gdy śnimy, wszystko wydaje się ok. Wszystko się zgadza. Dopiero, gdy się przebudzimy, dochodzimy do wniosku że coś było nie tak.
emisja: piątek godz. 22.15 (TVN)
materiały prasowe
6 z 14
"Goonies" czyli przygoda na jednym wdechu (1985)
reżyseria: Richard Donner
scenariusz: Chris Columbus
w rolach głównych: Sean Astin, Josh Brolin, Jeff Cohen, John Matuszak
Przygodówka w starym spielbergowskim stylu, można by powiedzieć, gdyby nie fakt, że Steven Spielberg nie reżyserował tego filmu. Był jedynie na pewnym etapie twórcą scenariusza oraz opiekunem duchowym przedsięwzięcia. Film zrealizował Richard Donner, który karierę zaczynał od seriali takich jak "Kojak" czy "Ulice San Francisco", zrobił również "Supermana" czy horror "Omen". Duch Spielberga cały czas unosi się jednak nad tym filmem, a sprowadza się on do realizowania dziecięcych marzeń, z czego Steven Spielberg słynął zawsze.
"Goonies" to nie tylko przygoda filmowa, ale na dodatek przygoda zrealizowana w perfekcyjnym tempie, czy też jak mówią komentatorzy sportowi - timingu. Z kilkoma kwiatkami, takimi jak debiut w dziecięcej roli Josha Brolina czy też występ zmarłego niedługo później byłego futbolistę Los Angeles Raiders i zdobywcę Super Bowl, jakim był John Matuszak. Zagrał tu widocznego na zdjęciu Slotha. Do kompletu dodajmy filmową piosenkę Cyndi Lauper, którą prezentują Państwu niżej.
emisja: sobota godz. 14.35 (TVN7)
materiały prasowe
7 z 14
"Bogowie" czyli serce to jednak sługa (2014)
reżyseria: Łukasz Palkowski
scenariusz: Krzysztof Rak
w rolach głównych: Tomasz Kot, Piotr Głowacki, Szymon Piotr Warszawski, Jan Englert, Magdalena Czerwińska, Kinga Preis
W latach 80. Zbigniew Religa wiedział już, że przeszczepy serca są możliwe. Mało tego, wiedział że on potrafi je wykonać. Pozostawało pokonać bariery administracyjne, finansowe, wreszcie moralne. Dzisiaj, 30 lat po pierwszej w Polsce udanej operacji transplantacji serca coraz więcej osób jest gotowe odpowiedzieć "tak" na pytanie, czy w razie śmierci są gotowe oddać swoje organy bądź organy zmarłego bliskiego, by ratować innego człowieka. Wtedy jednak...
Film "Bogowie" pokazuje dość dobrze, jak ważne w tej kwestii jest zadanie odpowiedniego pytania. Jego brzmienie pozwala uświadomić, o czym my w wypadku przeszczepów tak naprawdę mówimy.
Na Zbigniewa Religę granego przez Tomasza Kota, który miota się po ekranie w niezwykłym tempie właśnie tak patrzę - jak na człowieka, który rozumie o czym tak naprawdę tu mówimy i o co w gruncie rzeczy w tym wszystkim chodzi. Zarazem nie rozumie, dlaczego nie pojmują tego inni. Dlatego się spieszy, dlatego tempo staje się tu chwilami szaleńcze.
Gdy psuje się serce, trzeba się przecież spieszyć.
Zbigniew Religa jest popisem Tomasza Kota. Mamy w Polsce wielu aktorów o kolosalnym talencie, ale niewielu z nich potrafi do tego dodać jeszcze tak mocne fizyczne metamorfozy, jakie przechodzi właśnie ten artysta. Jego Ryszard Riedel z Dżemu w "Skazanych na bluesa" robił ogromne wrażenie nie tylko ze względu na sposób, w jaki Tomasz Kot go zagrał, ale i dlatego, że aktor tak bardzo się do niego upodobnił. Tu jest tak samo.
"Ziemia obiecana" bo my możemy sobie na to pozwolić (1974)
reżyseria: Andrzej Wajda
scenariusz: Andrzej Wajda
w rolach głównych: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak, Andrzej Seweryn, Franciszek Pieczka, Kalina Jędrusik, Anna Nehrebecka
"Ziemia obiecana" najczęściej bez trudu wygrywa wszelkie plebiscyty na najlepszy polski film wszech czasów. Na to dzieło składa się bowiem zbyt wiele, żeby nie wyszło z tego arcydzieło. To film okrutny, perwersyjnie okrutny, ale zarazem piękny. Tylko Andrzej Wajda jest w stanie wydobyć ze swoich dzieł ten rodzaj filmowego uroku, jak tutaj z fabryk Łodzi.
"Ziemia obiecana" nie jest jednak jedynie opowieścią o wczesnym polskim kapitalizmie kwitnącym na tkackich krosnach. To historia złożona z wielu pobocznych wątków, a zwłaszcza postaci, z których każda jest majstersztykiem.
emisja: sobota godz. 20 (Kino Polska)
materiały prasowe
9 z 14
"Książę w Nowym Jorku" czyli jeden człowiek w kilku osobach (1988)
reżyseria: John Landis
scenariusz: Eddie Murphy, Barry W. Blaustein, David Sheffield
w rolach głównych: Eddie Murphy, Arsenio Hall, John Amos, James Earl Jones, Shari Headley
Nie mogę się nigdy oderwać od tego filmu. Może z tęsknoty za Eddiem Murphym, królem komedii lat 80. i jednym z ostatnich komików w starym, przedwojennym stylu? 55-letni aktor dzisiaj w filmach pojawia się rzadko, raz na kilka lat - wieść niesie, że szykuje "Gliniarza z Beverly Hills IV".
Tutaj Eddy Murphy zagrał w iście szekspirowskim stylu. W "Księciu z Nowego Jorku" zagrał w - jeśli dobrze liczę - czterech rolach, w tym białego w zakładzie fryzjerskim, podczas genialnej rozmowie o boksie. Zresztą nie tylko on, bo jego partner Arsenio Hall nie pozostał mu dłużny. A przecież była to dopiero przygrywka do tego, co Eddy Murphy zafundował nam w kolejnych filmach np. "Grubym i chudszym". Tam wcielił się w siedem postaci.
emisja: sobota godz. 21 (TVN Fabuła)
materiały prasowe
10 z 14
"Chłopaki nie płaczą" czyli żubr, bóbr, łoś... (2000)
reżyseria: Olaf Lubaszenko
scenariusz: Mikołaj Korzyński
w rolach głównych: Maciej Stuhr, Wojciech Klata, Cezary Pazura, Michał Milowicz, Mirosław Zbrojewicz
Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta - można powiedzieć. Na koniec tamtego stulecia udało się w Polsce stworzyć kilka naprawdę zabawnych komedii. "Killer" Juliusza Machulskiego, wreszcie dwa filmy Olafa Lubaszenki - "Chłopaki nie płaczą" oraz "Poranek kojota". Obal niemal bliźniacze, co tym bardziej dziwi. Materiału wystarczyło Olafowi Lubaszence na dwa filmy, aktorów również. I niemal każdy się sprawdził, łącznie z - o dziwo! - Michałem Milowiczem. A Bohdan Łazuka i jego muzeum lotnictwa przeszło do historii polskiego filmu komediowego. Podobnie jak Bohdan Łazuka przeszedł do historii kina jako mistrz epizodów.
emisja: sobota godz. 21.40 (TVN)
materiały prasowe
11 z 14
"Bilet na Księżyc" czyli aż trudno uwierzyć... (2013)
reżyseria: Jacek Bromski
scenariusz: Jacek Bromski
w rolach głównych: Filip Pławiak, Mateusz Kościukiewicz, Anna Przybylska, Piotr Głowacki
Chciałem napisać coś o tym filmie, ale myślę że ograniczę się do jednego - Anna Przybylska. Zjawiskowa Anna Przybylska. To jej ostatnia i wspaniała rola...
A recenzję filmu można przeczytać tutaj
emisja: sobota godz. 21.25 (TVP1)
WARNER
12 z 14
''Interstellar", czyli zagina się zdolność postrzegania (2014)
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan (to brat, gdyby ktoś nie kojarzył)
w rolach głównych: Matthew McConaughey, Anne Hatheway, Jessica Chastain, Michael Caine, Matt Damon, John Lithgow
Motto:
''Bo chociaż był władcą świata, nie był pewien, co robić dalej. Jednak z pewnością coś wymyśli''
(2001 Odyseja kosmiczna)
Napiszę teraz: ''ten film przekracza wszelkie granice'' - co wtedy Państwo pomyślicie? Stwierdzenie, iż coś przekracza wszelkie granice nie kojarzy się chyba zbyt dobrze, ma pejoratywny wydźwięk. Czyż nie?
''Interstellar'' Christophera Nolana przekracza wszelkie granice, ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut ani nic złego. Co najwyżej - olbrzymie ryzyko. Ono zawsze wiąże się z wkraczaniem na tereny, na które nikt dotąd nie dotarł. Matthew McConaughey (gdyby nie było okazji - nie gra źle, ale widziałem już jego lepsze występy na ekranie, to w końcu aktor o potencjale jak stąd do najbliższej galaktyki) powiada: - Nie jestem farmerem, jestem odkrywcą.
Co jak ulał pasuje do całego filmu Christophera Nolana, który pozostawia za sobą całą tę dotychczasową farmerską kinematografię i próbuje coś odkryć. Nie do końca wiemy jeszcze co, a mimo to rusza na taką wyprawę w ciemno.
Przypomniała mi się jedna z wypowiedzi tego reżysera podczas któregoś z wywiadów. Brzmiała ona: ''W dzisiejszych czasach widzowie są zbyt oswojeni z tym, co przynosi kino. A ja lubię zamieszać im w głowach.''
Wkleił Christopher Nolan w kosmiczną pustkę fragmenty jakby do siebie niepasujące, racjonalnie niespójne. Połączył pole kukurydzy z tunelem czasoprzestrzennym, piaskową burzę z gigantycznym tsunami, pokój dziewczynki z transcendencją i przód półki z książkami z siłami nadprzyrodzonymi z jego tyłu, wreszcie miesza w jednym kotle kosmiczną odyseję z rodzinnym melodramatem. Do skomplikowanych wzorów objaśniających możliwości ściągnięcia statku z innej galaktyki czy wręcz innego wymiaru dodał pean na cześć miłości, która jako jedyna w świecie jest w stanie pokonać czas i przestrzeń, pokonując rozum.
To wszystko spowodowało jedynie, że nie uzyskał ani naukowego traktatu, w którym widzowie zgubiliby się po godzinie (zaledwie jednej trzeciej tego filmu), ani paraintelektualnych bajdurzeń w stylu rodzeństwa Wachowskich, maskujących nimi to, że nie mają w gruncie rzeczy niczego sensownego do powiedzenia. Nie stworzył wreszcie kosmicznego dreszczowca i drugiego ''Apollo 13'', ani nie poprzestał na rozkoszowaniu się tym, co przestrzenne jak w ''Grawitacji''. Stworzył coś, co wielu nazwie niespójnym i niekonsekwentnym pomieszaniem stylów, dla mnie natomiast jest to jedyny sposób, aby przeprowadzić widza przez intelektualną czarną dziurę i wrócić stamtąd w jednym kawałku.
"W głowie się nie mieści", czyli fabryka snów w głowie (2015)
reżyseria: Pete Docter
scenariusz: Pete Docter, Meg LeFauve, Josh Cooley
w rolach głównych: Amy Poehler, Phyllis Smith, Richard Kind, Bill Hader, Lewis Black, Kaitlyn Dias
polski dubbing: Małgorzata Socha, Kinga Preis, Michał Piela, Maja Ostaszewska, Cezary Pazura, Szymon Kuśmider
Niezwykły ten Disney, naprawdę zaczyna mnie zadziwiać. Dziesiątki lat tłuczenia nam do głowy, że radość to najważniejszy element dzieciństwa, że beztroska to podstawa, a dziecko płaczące jest zupełnie niedopuszczalnym intruzem w krainie szczęśliwości. A tu przychodzi tak niezwykła pochwała smutku!
Wydawać by się mogło, że cała kinematografia disneyowska, ba, więcej - cała dziecięca kinematografia świata zmierzała dotąd w jedną stronę. Dostarczać radości. Stawiać ją na piedestale ponad wszelkimi innymi ludzkimi uczuciami i emocjami. Tak rozumieć happy end.
Ten film nie jest bynajmniej podróżą do wnętrza ludzkiego ciała jak w ?Było sobie życie?, jest raczej podróżą do bram zrozumienia, iż wszystko ma sens. A nade wszystko, że każdy człowiek przypomina w istocie żywy park rozrywki i tunel strachu zarazem.
Siłą filmu Pixara i Disneya jest właśnie to, o czym opowiada - wyobraźnia. Tylko jej nieskończone horyzonty pozwalają ująć ją w ramy, schować emocje w szklanych kulach (co za doskonała metafora z tymi kulami!), umieścić na półeczkach, zbudować wyspy uczuć i emocji - bardzo chwiejne, zależne od stałego zasilania. Wyspy pasji, rodziny, przyjaźni i miłości.
"Historia Roja" czyli wreszcie się przekonamy (2016)
reżyseria: Jerzy Zalewski
scenariusz: Jerzy Zalewski
w rolach głównych: Krzysztof Zalewski-Brejdygant, Wojciech Żołądkiewicz, Piotr Nowak
Spora była awantura o to, że "Historia Roja" nie znalazła się w pokazie konkursowym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W tę niedzielę będzie okazja przekonać się, czy decyzja była słuszna. Telewizyjna premiera pierwszego polskiego filmu o żołnierzach wyklętych. Niech Państwo sami ocenią.
Wszystkie komentarze