Pumba, Kafel i Kiri
Pumba - najmłodszy członek całej gromadki, znalazłam go piszczącego pod klatką mojego bloku. Najpierw sądziłam, że to jakiś dziwny gatunek ptaka, takie dźwięki wydaje, ale gdy się wychyliłam przez okno, Pumba okazał się być kotem, a nie ptakiem. Miał dwa tygodnie i kompletnie zaklejone oczy, nie było wiadomo, czy je w ogóle ma. Okazało się, że nie tylko je ma, ale i całkiem sprawnie z nich korzysta Był tak mały, ze musiał być karmiony ze strzykawki - zawsze do karmienia brałam ze sobą zwykłą jednorazowa chusteczkę, żeby powycierać to, co się maluchowi wymknęło z pyszczka. Po pewnym czasie na sam widok chusteczki mruczał jak mały traktorek. Obecnie Pumba wyrósł na dużego kota, a że ma umaszczenie typu "tabby", które ponoć pochodzi od dzikich kotów, to jest najodważniejszy z całej gromadki.
Kafel - drugi w kolejności, adoptowany za pośrednictwem serwisu aukcyjnego. We wczesnym dzieciństwie musiał niedojadać, bo u nas w domu zjadał wszystko, nawet zupę pomidorową! Jest bardzo płochliwy, jak tylko ktoś obcy przychodzi do domu to się chowa w szafie w toalecie, a później pół dnia "chodzi na niskich nóżkach" - moja siostra mówi, że on wtedy "sunie" albo "robi Solarisa niskopodłogowego".
Kiri - najstarsza matrona, ma głęboko w nosie "gównażerię" czyli Pumbę i Kafla. Całe dni spędza śpiąc w koszyku na pralce lub żebrząc o jedzenie. Z racji swojej nadwagi zwana jest również "Foką".
Natalia Zimna
Wszystkie komentarze