Fiorentina, z którą Lech Poznań zagra w czwartek we Florencji mecz Ligi Europejskiej, to jeden z najsłynniejszych klubów, z jakimi kiedykolwiek zmierzył się w pucharach Kolejorz. Jeden z... gdyż były słynniejsze. A mecze z nimi napisały historię Lecha, raz smutną, raz chwalebną. Oto przegląd tych słynnych rywali. O ilu z nich pamiętaliście?
REKLAMA
1 z 15
FC Barcelona, czyli gdyby Pachelski strzelił...
rok starcia: 1988
efekt starcia: porażka
Jesienią 1988 roku Lech Poznań nie był czołową drużyną w Polsce. Nie znajdował się także w wysokiej formie. W ligowej tabeli zajmował dopiero piąte miejsce. Niewiele zatem wskazywało na to, że może mieć jakiekolwiek szanse w meczu z FC Barceloną ? zdobywcą Pucharu Hiszpanii.
Tymczasem z Camp Nou lechici przywieźli sensacyjny wynik 1:1. Wbili wspaniałego gola po rajdzie Bogusława Pachelskiego , a gola stracili wówczas po rzucie karnym Roberto za przypadkową rękę Damiana Łukasika. Nikt w Polsce nie oglądał transmisji z Barcelony, gdyż Telewizja Polska nie relacjonowała spotkania. Widzom pokazano jedynie 20-minutowy reportaż z pobytu poznaniaków w Hiszpanii, i to po kilku dniach.
Na rewanż przyszły tłumy, a mecz przeszedł do legendy. Zanim się zaczął, FC Barcelonę prowadzoną przez Johanna Cruyffa oblepiał tłum łowców autografów. W zespole z Hiszpanii grali np. Jose Bakero (później trener Lecha), Aitor Beguiristain, Lopez Rekarte, Andoni Zubizaretta, Julio Salinas czy kat Polaków z mundialu 1986 roku - Anglik Garry Lineker.
Nie on jednak strzelił gola w Poznaniu, a znów Roberto. To Lech jednak prowadził po strzale Jerzego Kruszczyńskiego. I w rzutach karnych to on był bliższy wygranej. Wystarczyło by Bogusław Pachelski wykorzystał jedenastkę po pudłach Roberto i Alexanko. Nie udało się jednak. Lech odpadł, pozostawiając kibiców do końca życia w rozmyślaniach ?co by było gdyby...?
Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl
2 z 15
Juventus Turyn, czyli awans zamarznięty na kość
rok starcia: 2010
efekt starcia: awans
W 1980 roku Juventus został wyeliminowany z pucharów przez Widzew Łódź, co przeszło do legendy polskiej piłki. - Wychowałem się na tych meczach - mówił Jacek Zieliński, trener Lecha Poznań z 2010 roku. Nie krył, że należy do pokolenia, które w latach 80. fascynowało się wielkim Juventusem. Teraz przyszło mu z nim grać. I wyrzucić z pucharów.
Po tych meczach z Lechem włoska drużyna utknęła w grupie Ligi Europejskiej, by za rok w ogóle w pucharach nie zagrać. Prasa we Włoszech zastanawiała się, czy aby nie wtedy zaczął się remont Starej Damy, który doprowadził do obecnej jej sytuacji, gdy jest czołową drużyną Europy.
Pięć lat temu oba mecze z Juventusem przeszły do legendy. W Turynie (na Stadionie Olimpijskim, nie Delle Alpi) poznaniacy po popisie Artjomsa Rudnevsa prowadzili 2:0. Włosiu wyrównywali, by wyjść na prowadzenie 3:2. Wtedy raz jeszcze trafił genialny Łotysz.
W Poznaniu, 1 grudnia 2010 roku doszło do takiego ataku zimy, że mecz odbył się w ekstremalnie trudnych warunkach. Temperatura spadła do -14 stopni, a przy -15 sędzia miał prawo przerwać spotkanie. Nie zrobił tego, mecz się odbył. Nikt go przez to nie zapomni, podobnie jak remisu 1:1 i awansu Lecha. Nikt, choćby zamarzł na kość.
ŁUKASZ CYNALEWSKI
3 z 15
Manchester City, czyli jedno zwycięstwo, dwóch trenerów
rok starcia: 2010
efekt starcia: remis
Lech nie wyeliminował Manchesteru City z pucharów jak wcześniej Widzew Łódź czy Dyskobolia Grodzisk Wlkp., ale pokonał wielki klub przy Bułgarskiej 3:1. To zdecydowało o tym, że wraz z Anglikami awansował z grupy śmierci Ligi Europejskiej, czego nikt się nie spodziewał (grały w niej także Juventus Turyn i Red Bull Salzburg).
Na wypełnionym stadionie, na który bilety rozeszły się w kilkanaście godzin, Kolejorz zagrał świetne spotkanie, pierwsze pod wodzą nowego trenera Jose Bakero. Poprzedni Jacek Zieliński zwolniony został tuż przed meczem. Hiszpan zadedykował mu jednak wygraną, która przypieczętowały gole Dimitrije Injaca w pierwszej połowie oraz Manuela Arboledy i Mateusza Możdżenia w końcówce spotkania.
To właśnie podczas meczów Lecha z Manchesterem City kibice Kolejorza pokazali układ choreograficzny, który bardzo spodobał się Anglikom. Stojąc tyłem do boiska, objęci ramionami, podskakiwali rytmicznie. Fani Manchesteru City nazwali to "robieniem Poznania" (do the Poznan) i przejęli od kibiców Lecha.
Lee Smith / REUTERS / REUTERS
4 z 15
Liverpool FC, czyli nazwa jak z totalizatora
rok starcia: 1984
efekt starcia: porażka
Kto nie żył w PRL w latach 80., ten nie wie co znaczyły wówczas klubu angielskie dla fanów piłki nożnej w Polsce. Symbole najwyższego kunsztu, doskonałości i kwintesencja futbolu. Już same ich nazwy wyczytywane w radiu podczas cotygodniowego podawania wyników ligi angielskiej dla graczy Totalizatora Sportowego mroziły krew.
Liverpool był szczególnie wielki i otoczony wyjątkowym mirem. Gdy Anglicy wylądowali na Ławicy, już tam witał ich tłum ludzi i kwiaty. Wizyta zespołu z Liverpoolu była wielkim świętem i specjalnym wydarzeniem, na które wprowadzono zaskakująca dla widzów prohibicję na stadionie. Po raz pierwszy nie mogli wnieść alkoholu.
Lech w Poznaniu trzy razy trafił w poprzeczkę. Przegrał jednak zaledwie 0:1, a przecież nawet trener Wojciech Łazarek bał się, że będzie gorzej. Gdy Kolejorz wylosował FC Liverpool, nogi się pod trenerem ugięły. Prawie zemdlał, co pokazuje z jaką firmą mieliśmy do czynienia.
W rewanżu na samym początku meczu na Anfield Road as Lecha Mirosław Okoński zmarnował sytuację sam na sam, po czym w rozpaczy runął na murawę. Lech nie odrobił strat, za to po chwili przegrał 0:4, po hat-tricku Szkota Johna Warka.
REGIS DUVIGNAU / REUTERS / REUTERS
5 z 15
Olympique Marsylia, czyli tajemniczy sok z pomarańczy
rok starcia: 1990
efekt starcia: porażka
Wyobraźmy sobie najlepszy zespół świata, dajmy na to dzisiejszą FC Barcelonę, której Lech Poznań wypowiada wojnę i staje z nią do walnej bitwy. Co więcej, wygrywa! A tak właśnie stało się podczas mroźnej jesieni 1990 roku, gdy Kolejorz po kapitalnym meczu wygrał u siebie z wielkim Olympique Marsylia - zespołem milionerów, zespołem gwiazd, wówczas absolutną czołówką Europy. Grali w nim Jean-Pierre Papin, Eric Cantona, Jean Tigana czy Chris Waddle. Marsylczycy prowadzili w Poznaniu, gola strzelili szybko. A jednak Lech zdołał wyciągnąć na 3:1 (ostatecznie 3:2).
Zapachniało wtedy wielką piłką w targanym kryzysem gospodarczym kraju. W rewanżu jednak Olympique Marsylia starł Kolejorza z powierzchni ziemi. Klęskę 1:6 tłumaczono tajemniczym zatruciem sokiem pomarańczowym, po którym poznaniacy mieli stać się śpiący i stracić siły.
Carl Recine / REUTERS / REUTERS
6 z 15
Borussia Mönchengladbach, czyli wkręcanie w trawę
rok starcia: 1985
efekt starcia: porażka
Dzisiaj już nie każdy pamięta, że w latach 70. w Bundeslidze liczyły się właściwie tylko dwa kluby - Bayern Monachium i Borussia, ale nie słabiutki wówczas Dortmund, ale potężna Borussia Mönchengladbach. To z niej wywodziły się gwiazdy niemieckiej piłki takie jak Günther Netzer, Rainer Bonhof, Berti Vogts, Uli Stielike, Lotthar Matthäus, Jupp Heynckes. Wtedy, w 1985 roku pamiętał o tym każdy.
Borussia Mönchengladbach była dwukrotnym zdobywcą Pucharu UEFA, finalistą Pucharu Europy w 1977 roku (pamiętny mecz z Liverpool FC), wielokrotnym mistrzem Niemiec. Owszem, w latach 80. miała już okres spadkowy. Krótko przed meczami z Lechem wyeliminował ją Widzew Łódź.
Lech był na dobrej drodze, aby pójść w jego ślady, bo z wyjazdowego meczu przywiózł wynik 1:1. rezultat na tyle sensacyjny, że wracających piłkarzy Kolejorza kibice witali kwiatami i brawami. Trener lechitów Włodzimierz Jakubowski porównał wynik osiągnięty na Bökelbergstadion do zwycięstwa Kolejorza nad Athletikiem Bilbao dwa lata wcześniej
W Poznaniu jednak Niemcy zagrali niezwykle skutecznie i wygrali 2:0, a kłopoty zaczęły się od niefortunnej interwencji Damiana Łukasika i bramki samobójczej. Mecz przeszedł do historii dzięki niezwykłym akcjom Mirosława Okońskiego, który wymewrowywał Niemców tak bardzo, że podczas jednego ze zwodów pękły więzadła w kolanie Uliego Borowki.
VINCENT WEST / REUTERS / REUTERS
7 z 15
Athletic Bilbao, czyli strach przed połamaniem nóg
rok starcia: 1983
efekt starcia: porażka
- Kiedy usłyszałem, co Goikoetxea zrobił z Maradoną, zacząłem się bać - mówił Mirosław Okoński o starciu Lecha z Athletikiem Bilbao, który w 1983 roku był mistrzem Hiszpanii. To był krótki okres, w którym w tym kraju dominowały klubu baskijskie (Athletic Bilbao i Real Sociedad San Sebastian), a nie Real Madryt i FC Barcelona. A umówmy się, że zwycięstw nad mistrzami Hiszpanii polskie kluby za wiele nie mają.
A Lech wygrał z Baskami w Poznaniu po kapitalnym spotkaniu, uznawanym często w plebiscytach za najlepszy w jego dziejach. Wygrał 2:0 po golach Mirosława Okońskiego i Mariusza Niewiadomskiego, a sytuacji miał na znacznie bardziej okazałą wygraną.
- Gdybysmy przegrali w Poznaniu 0:5, u siebie wygralibyśmy 6:0. Odrobimy wszystko - zapowiadał trener rywali Javier Clemente i miał rację.
wikicommons
8 z 15
Spartak Moskwa, czyli darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby
rok starcia: 1993
efekt starcia: porażka
Każdy, kto w zimnym deszczu 3 listopada 1993 roku był na meczu Lecha ze Spartakiem Moskwa przy Bułgarskiej chciałby to jak najszybciej zapomnieć. Koszmarny mecz, koszmarny wynik, koszmarna pogoda, koszmarne okoliczności. Kolejorz został bowiem mistrzem Polski przy zielonym stoliku, po dyskwalifikacji oskarżonych o kupczenie meczami Legii Warszawa i ŁKS Łódź. Mistrzostwo przyjął, wystartował po Ligę Mistrzów, do której nie wszedł rok wcześniej i ... skończyło się to klęską. Rosjanie wygrali w Poznaniu aż 5:1, strzelając do bramki przemoczonego Lecha jak do kaczek. W rewanżu na Łużnikach padł wynik 2:1 dla Spartaka.
Ten mecz przyspieszył degrengoladę Kolejorza, który przeżywał wtedy ogromne problemy finansowe, aż wreszcie w 1994 roku upadł. Na jego miejsce powstało nowe, jednosekcyjne stowarzyszenie.
MAXIM SHEMETOV / REUTERS / REUTERS
9 z 15
CSKA Moskwa, czyli Moskwa nie padła, pierś wypięta
rok starcia: 2008
efekt starcia: porażka
Zwycięska porażka, dodajmy, bo ten mecz przeszedł do historii Lecha właśnie z tego powodu, jak został zapisany w głowach zawodników. Kolejorz grał wtedy w fazie grupowej Pucharu UEFA (dzisiaj Liga Europejska), był to jego pierwszy start na tym etapie rozgrywek. W grupie, którą trafił, najwyżej rozstawionym zespołem był właśnie CSKA Moskwa (pozostałe to Deportivo La Coruna, AS Nancy i Feyenoord Rotterdam). Ówczesny trener Franciszek Smuda perfekcyjnie wykorzystał mecz na Łużnikach w Moskwie to zmotywowanie swych graczy. Przegrali oni bowiem 1:2, ale po dzielnej walce. Smuda wszedł do szatni, uściskał ich i nazwał bohaterami. ?Przegraliście jedną bramką z jednym z najlepszych zespołów Europy! Z potęgą!? - mówił. A zawodnicy Lecha wyszli z samolotu z Moskwy z wypiętą piersią, dumni jak pawie.
Podziałało. Lech - mimo porażki z Rosjanami - zdołał wyjść z tej grupy, co było ogromnym sukcesem. Po awansie zagrał z Udinese Calcio z Włoch i na nim dopiero zakończył pucharową przygodę.
wikicommons
10 z 15
Feyenoord Rotterdam, czyli zimna kąpiel w Wannie
rok starcia: 2008
efekt starcia: zwycięstwo
Regulamin fazy grupowej Pucharu UEFA w 2008 roku był dość niezwykły, bo pięć zespołów w grupie grało każdy z każdym, ale tylko jeden mecz. Gospodarzy wyznaczało losowanie. Lech w ostatnim pojedynku trafił na Feyenoord Rotterdam - klub legendarny, od którego w 1970 roku rozpoczęła się potęga opartej na futbolu totalnym holenderskiej piłki. W 2008 roku zespół z Rotterdamu targany był jednak kryzysem, więc padł łupem Lecha. Ten tuż przed Wigilią pokonał go na stadionie De Kuip (co znaczy Wanna) w Holandii 1:0 po golu Ivana Djurdjevicia. Jako drugi polski klub, dodajmy - pierwszym była Gwardia Warszawa w 1973 roku. Ona jednak wówczas i tak odpadła.
Starcie z Feyenoordem i ogranie go było ogromnym sukcesem Lecha Poznań, który pierwszy raz w historii nie tylko awansował do fazy grupowej pucharów, ale na dodatek z niej wyszedł.
youtube
11 z 15
Panathinaikos Ateny, czyli Lech w Atenach jak Spartanie
rok starcia: 1990
efekt starcia: zwycięstwo
Do września 1990 roku Lechowi Poznań udało się zagrać kilka dobrych meczów w pucharach, ale nigdy nie zdołał on wyeliminować żadnego naprawdę dużego klubu. Panathinaikos Ateny był pierwszy. A kluczem do wygrania ze słynnym greckim klubem był mecz w Poznaniu, a wręcz jego początek. Lech strzelił gola w 1. minucie meczu, rekordowo szybko. Ta bramka Czesława Jakołcewicza tak rozbiła Greków, że ostatecznie ulegli aż 0:3.
- Nie szkodzi, odrobimy to - mówili. Niebezpodstawnie, bo Panathinaikos u siebie odrabiał nie takie straty. W nerwowym rewanżu w Atenach, w którym Grecy objęli prowadzenie, a członkowie obu sztabów na ławkach rezerwowych wzięli się za łby, Lech ostatecznie sobie poradził. Wygrał 2:1, awansował i po raz pierwszy wyrzucił z pucharów tak dużego przeciwnika.
12 z 15
Deportivo La Coruna, czyli Latynosi strzelają w Poznaniu
rok starcia: 2008
efekt starcia: remis
Starcie z hiszpańskim zespołem w fazie grupowej Pucharu UEFA nawiązywało do dawnych wspaniałych (acz przegranych) pojedynków z Athletic Bilbao i FC Barceloną. Tym razem znów niewiele brakowało do sukcesu, ale ostatecznie odnieść się go nie udało. W Poznaniu Deportivo błyskawicznie, bo już w 2. minucie objęło prowadzenie po golu Argentyńczyka Diego Colotto. Lech jednak jeszcze przed przerwą zdołał odpowiedzieć po bramce Peruwiańczyka Hernana Rengifo, rozgrywając świetny mecz, który zelektryzował widzów. Remis 1:1 oznaczał, że Kolejorz liczy się w walce o wyjście z tej grupy. Tak też w rzeczywistości się stało. Poznaniacy po remisach z Deportivo La Coruna, francuskim AS Nancy (2:2), wygranej 1:0 z Feyenoordem Rotterdam i mimo porażki 1:2 z CSKA Moskwa, zdołał awansować.
<[p>
wikicommons
13 z 15
Aberdeen FC, czyli Alex Ferguson w Poznaniu
rok starcia: 1982
efekt starcia: porażka
Co w tym zestawieniu robi dzisiaj mało znany i niezbyt poważany klub ze Szkocji? Nie znalazł się tu przez przypadek. Na początku lat 80. ta ekipa z Gordonem Strachanem (który niedawno prowadził Szkocję przeciw Polsce w eliminacjach Euro 2016) w składzie należała do czołowych w Europie, a prowadził ją sam Alex Ferguson - wtedy młody, początkujący szkocki szkoleniowiec. To była jego jedyna wizyta w Poznaniu, podczas której Szkoci wygrali 1:0. Był to zarazem pierwszy pucharowy pojedynek Lecha przy Bułgarskiej (wcześniej, w 1978 roku grał z MSV Duisburg na Stadionie 22 Lipca), na który przyszło tylu chętnych, że pod kasami doszło do przepychanek i zamieszek w walce o bilety.
Lech nie odrobił strat z pierwszego meczu w Aberdeen, kiedy to w niesamowitej atmosferze stworzonej przez fanatyczną szkocką widownię poznaniacy ulegli na stadionie Pittodrie 0:2. Szkoci wyli i gwizdali, gdy Polacy byli przy piłce, natomiast każde odebranie jej przez graczy Fergusona powodowało wybuch euforii. ?Ciężko to było wytrzymać? ? przyznawali lechici. Kiedy jednak Mirosław Okoński przeprowadził jedną ze swych kapitalnych akcji, oklaskiwali go.
Po wyeliminowaniu Lecha szkocki Aberdeen FC sięgnął po Puchar Zdobywców Pucharów. W finale pokonał Real Madryt. Oto z kim walczył wtedy Lech!
wikicommons
14 z 15
IFK Göteborg, czyli bramkarz oparty z nudów o słupek
rok starcia: 1992 i 1999
efekt starcia: dwie porażki
Niedoceniany szwedzki zespół IFK Göteborg miał na swoim koncie wielkie, nieco zapomniane sukcesy - w 1982 i 1987 roku aż dwukrotnie sięgnął po Puchar UEFA. Mimo tego w 1992 roku przed starciem z nim zapanowała w Poznaniu niczym nie uzasadniona euforia. Uważano, że w pierwszej w dziejach walce o Ligę Mistrzów to Lech będzie górą, zwłaszcza po nieznacznej porażce w Szwecji 0:1. Tymczasem w rewanżu IFK zgotował Lechom piekło. Rozniósł ich na strzępy, wygrał aż 3:0, kładąc kres marzeniom o lukratywnych rozgrywkach. ?Nie miałem przez cały mecz nic do roboty. Stałem tylko oparty o nasz słupek? - mówił prowokacyjnie znany z takich chwytów szwedzki bramkarz Thomas Ravelli. Przed meczem rzekł: ?Nic nie wiem o tych Polakach. Naprawdę byli rozstawieni w losowaniu? To niewiarygodne!?
Drugi raz Lech wpadł na IFK Göteborg w 1999 roku. Przegrał w Poznaniu ze zdyscyplinowaną skandynawską drużyną 1:2, a rewanżu tylko zremisował 0:0. Co ciekawe, te dwa mecze odbyły się na dwóch różnych stadionach Göteborga - Gamla Ullevi w 1992 roku i Nya Ullevi w 1999 roku.
MaurizioDeglInnocenti
15 z 15
Fiorentina, czyli jaką historię napiszemy tym razem?
rok starcia: 2015
efekt starcia: nieznany
Florencka drużyna nie umywa się do sukcesów Juventusu, ale to zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów z 1961 roku, a w następnym roku finalista tych rozgrywek. Była także finalistą dwóch pozostałych pucharów (Pucharu Europy w 1957 roku i Pucharu UEFA w 1990 roku). Bez wątpienia to jeden z najbardziej znanych włoskich klubów, w którym grali np. Gabriel Batistuta, Roberto Baggio, Daniele Massaro, Luca Toni, Daniel Passarella, Brian Laudrup czy Dunga.
Wszystkie komentarze