W niedzielę osoba z rodziny zaginionej Ewy Tylman dostała SMS-a z żądaniem okupu w wysokości pół miliona złotych. - W wiadomości były podane numery kont razem z imionami i nazwiskami ich właścicieli. Tak nie wyglądały SMS-y w sprawach o porwania, które wcześniej prowadziłem - mówił Krzysztof Rutkowski i przedstawiał trzy hipotezy na temat zniknięcia 26-latki z Poznania.
Wcześniej portal związany z biurem kontrowersyjnego detektywa rozesłał do mediów informację, że Ewa Tylman mogła zostać porwana, a od jej rodziny zażądano 500 tys. zł okupu. - Gdyby natomiast rzeczywiście doszło do porwania, to ujawnianie tej informacji mediom byłoby skrajnie nieodpowiedzialne - powiedział nam oficer policji.
Jakie są hipotezy Krzysztofa Rutkowskiego?
- Pierwsza: zdarzyło się coś, o czym odprowadzający ją mężczyzna w niebieskiej kurtce nie chce powiedzieć. Albo on sam jest przyczyną śmierci bądź zaginięcia Ewy, albo jest świadkiem i nie chce tego ujawnić. Druga: Ewa mogła być wciągnięta do samochodu przez sprawców, np. przez osoby z imprezy, które były "niedobawione". Trzeciej hipotezy nie chcę teraz ujawniać.
Jak mówi Krzysztof Rutkowski, jego ludzie dalsze poszukiwania będą przeprowadzali m.in. za pomocą psów wyszkolonych w odnajdywaniu zwłok w wodzie. - Mamy wytypowanych kilka punktów, ale tym razem nie zdradzimy ich publicznie, by - tak jak w sobotę nad Wartą - na miejscu nie zjawił się tłum policjantów - mówił.
Krzysztof Rutkowski kolejny raz też sugerował, że to zarejestrowany przez monitoring, ubrany w niebieską kurtkę kolega, jest kluczem do rozwiązania zagadki zaginięcia Ewy Tylman. - Mógł być świadkiem zdarzenia, które doprowadziło do śmierci Ewy. Te 30 minut, z których rzekomo niczego nie pamięta, jest kluczowe. Czy koleżankę, z którą się piło alkohol, zostawia się samą w środku nocy? - pytał Krzysztof Rutkowski.
Na konferencji prasowej pokazał też kolejne nagrania z kamer monitoringu w centrum Poznania. O godz. 3.32 kolega Ewy szedł w kierunku hotelu Ibis. Trzy minuty później widać go na ujęciu z innej kamery. Zatrzymał się przy latarni, w dobrze oświetlonym miejscu, co zdaniem Rutkowskiego jest podejrzane. Rutkowski sugerował, że koledze Ewy mogło zależeć, by nagrały go kamery.
W niedzielę biuro Rutkowskiego podwyższyło nagrodę dla osoby, która przekaże informacje o tym, co się stało z Ewą Tylman, z 10 do 40 tys. zł.
Wszystkie komentarze