Pijana Meryl Streep, grająca na ukulele Marylin Monroe i 120-letni Dustin Hoffman - jeżeli mają Państwo ochotę na telewizję w czasie wielkanocnej niedzieli, jest kilka naprawdę ciekawych propozycji. Zapraszam do krótkiego przeglądu. Proszę kliknąć w zdjęcia.
REKLAMA
materiały prasowe
1 z 10
"Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" czyli golę się, jem śniadanie i idę spać (1978)
reżyseria: Stanisław Bareja
scenariusz: Stanisław Bareja, Stanisław Tym
w rolach głównych: Krzysztof Kowalewski, Bronisław Pawlik, Ewa Wiśniewska, Stanisław Tym
Mało kto wie, że to właśnie 'Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz' było filmem, który cenzura Stanisławowi Barei pocięła najbardziej. Usuniętych zostało w całości siedem scen, skrócono dwanaście, a przemontowano pięć. Kto wie, czy wśród tych 24 łącznie scen nie znalazły się równie kultowe, jak te z 'ja to mam, proszę pana, bardzo dobry transport' albo 'tych klientów nie obsługujemy' czy też 'a następny raz jak będziecie chcieli coś powiedzieć o naszym handlu, to się najpierw dobrze zastanówcie'.
I tak jednak 'Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz' zawiera w sobie taką dawkę humoru, że można ten film oglądać wciąż i wciąż. A każde jego pojawienie się w telewizji nie pozwala przełączyć na nic innego.
emisja: niedziela godz. 10.45 (Kino Polska)
(2003)
2 z 10
"Bruce Wszechmogący" czyli a jednak być dużym to cholerne ryzyko (2003)
reżyseria: Tom Shadyac
scenariusz: Steve Oedekerk, Steve Koren, Mark O'Keefe
w rolach głównych: Jim Carrey, Jennifer Aniston, Morgan Freeman, Steve Carell
To właściwie zwykłe kino familijne, a jednak jest w 'Brucie Wszechmogącym' kilka scen, które w ten genialny sposób mógł zagrać tylko Jim Carrey - mistrz komizmu w niemal przedwojennym stylu, ostatni taki clown dużego ekranu. To mistrz detali, władca pojedynczych scenek takich jak spacer po wodzie czy rozstąpienie się zupy pomidorowej.
Ups, przepraszam! To nieprawda, że w tym filmie popis daje jedynie on, jako wszechmogący człowiek zastępujący idącego na urlop Boga. Jest jeszcze Steve Carell, którego kariera komediowa zaczęła się właśnie na dobre od tego filmu, czy też raczej od jednej absolutnie genialnej sceny, którą może nawet przebił Jima Carreya. Państwo pewnie domyślą się, która to scena?
To sprawiło, że nakręcona nieco później kontynuacja tego filmu - nawiązujący do historii o Noe i potopie 'Evan Wszechmogący' - oparła się całkowicie na Stevie Carellu. Nie była już jednak tak udana jak występ Jima Carreya.
emisja: niedziela godz. 11.40 (Polsat)
(1959)
3 z 10
"Pół żartem, pół serio" czyli koniec seksualnej cenzury (1959)
reżyseria: Billy Wilder
scenariusz: I.A.L. Diamond, Bylly Wilder
w rolach głównych: Marylin Monroe, Tony Curtis, Jack Lemmon, Joe E. Brown
Wiecie Państwo, że w sprawie seksu w kinie wypowiedział się papież? Otóż wypowiedział, co więcej - wydał nawet encyklikę 'Vigilanti Cura' z 1936 roku. Pius XI pisał w niej: 'Powszechnie wiadomo, jak destrukcyjnie działają złe filmy, przez gloryfikację namiętności stają się okazją do grzechu, młodzież sprowadzają na drogę złą, w fałszywym świetle przedstawiają życie i pomniejszają ideały, niszczą czystą miłość, świętość małżeństwa i zamiłowanie do życia rodzinnego.'
Encyklika pozostawała w duchu tzw. kodeksu Haysa z lat trzydziestych. Kodeks ten definiował, co można pokazać w kinie. Zakazywał nie tylko oczywistości (np. pocałunek dłuższy niż trzy sekundy), ale nawet pokazywania cudzołóstwa jako atrakcyjniejszego niż małżeństwo albo pokazywania toalety z klozetem.
'Pół żartem, pół serio' z 1959 roku to nie tylko doskonała komedia, z fantastycznymi bon motami i pamiętną rolą nie tylko Marylin Monroe, ale i dwóch przebierańców Tony Curtisa i Jacka Lemmona. To także film, który raz na zawsze pogrzebał kodeks Haysa. Pokazanie aktorów w damskich ciuszkach, na dodatek z pointą tego filmu w ustach znakomitego Joe Browna była gwoździem do trumny kinowej cenzury seksualnej i gongiem na erotyczną rewolucję.
emisja: niedziela godz. 13.20 (TVP Kultura)
(1991)
4 z 10
"Piękna i bestia" czyli zanim Disney zaczął kombinować (1991)
reżyseria: Kirk Wise, Gary Trousdale
scenariusz: Linda Woolverton
w polskiej wersji językowej: Jolanta Wilk, Katarzyna Pysiak, Stefan Każuro, Jakub Szydłowski, Gustaw Lutkiewicz, Jacek Czyż
Nowa, aktorska wersja 'Pięknej i bestii', którą możemy oglądać teraz w kinach to dzieło Disneya oparte w całości i bardzo wiernie na animowanym pierwowzorze. Te święta to dobra okazja, aby sobie ów pierwowzór przypomnieć. Także po to, by przekonać się, jak wiernie skopiowano go w tym roku. Wszystkie sceny, łącznie z owymi zapierającymi dech partiami z udziałem sprzętów domowych, a także piosenki są przeniesione z animacji sprzed ćwierćwiecza. Powstała ona dość późno, jak na czasy świetności filmów rysunkowych Disneya, a jednak zdołała się wpisać w kanon najważniejszych dzieł tej wytwórni. To Disney wskrzesił tę francuska baśń.
emisja: niedziela godz. 14.35 (TV4)
materiały prasowe
5 z 10
"Gęsia skórka" czyli drogie dzieci, opowiem wam coś strasznie śmiesznego! (2016)
reżyseria: Rob Letterman
scenariusz: Darren Lemke
w rolach głównych: Dylan Minette, Odeya Rush, Jack Black, Ryan Lee
Kojarzycie pisarza o nazwisku R.L. Stine? Bo za oceanem kojarzy go prawie każdy. Powiadano o nim 'król młodzieżowego horroru' albo 'młodzieżowy Stephen King', bo tworzył opowieści grozy właśnie dla nastolatków. Czyli lekkie, ale nie do końca banalne. Znakomicie oswajające dzieciaków z tym, co ich pociągało, a stanowiło zarazem pewien istotny kod popkulturowy.
To na podstawie prozy R.L. Stine'a powstało to, co smarkateria lubi najbardziej - seriale. Najbardziej popularnymi były 'Gęsia skórka', 'Czy boisz się ciemności' albo 'Ulica strachu', dość dobrze łączące kino grozy z kryminałem oraz komedią. Takie kino familijne z dreszczykiem. Z gęsią skórką.
W Polsce tego typu literatury młodzieżowej zawsze brakowało. Nie wiedzieć czemu, niewiele powstało u nas książek grozy dla młodzieży, zabawnych horrorów i thrillerów z przymrużeniem oka. Wszystko jakieś takie na poważnie, jakbyśmy zapomnieli, że nie ma w dziejach literatury i kina nic bardziej konwencjonalnego niż horror. A największa zabawa jest wtedy, gdy się tę konwencję łamie, a nie pilnie jej przestrzega.
Fabularna 'Gęsia skórka' robi to w jeszcze większym stopniu niż jej serialowi protoplaści. Nie tylko bowiem jest kom-horrorem czy też raczej dreszcz-komedią o mocno przygodowym zacięciu i w dobrym tempie, idealnie skrojonym dla młodych widzów. Na dodatek parodiuje sama siebie.
W 'Gęsiej skórce' mamy bowiem do czynienia ze zmaganiami bohaterów ze stworzeniami, które wyłaniają się z kart książek pisanych przez R.L. Stine. To rodzaj projekcji wyobraźni, ot taka 'Niekończąca się opowieść' w nowej wersji.
"Apollo 13" czyli Księżyc na wyciągnięcie ręki (1995)
reżyseria: Ron Howard
scenariusz: William Broyles, Al Reinert
w rolach głównych: Tom Hanks, Kevin Bacon, Bill Paxton, Gary Sinise, Ed Harris
Misja Apollo 13 wystartowała 11 kwietnia 1970 roku w rutynowy lot na Księżyc. Dziewięć miesięcy po lądowaniu pierwszego człowieka na powierzchni tego satelity wydawało się, że ludzie potrafią już dostarczać swe misje księżycowe do celu bez większych problemów.
Jak tu jednak nie wierzyć w magię liczb?
Misja Apollo 13 miała wielkie problemy, ale nie skończyła się tragicznie, może właśnie dlatego Amerykanie zrobili o niej film. Jakiś happy end jednak tu znaleźli, chociaż trudno mi sobie wyobrazić uczucie astronautów, którzy widzą przez bulaje powierzchnię Księżyca i wiedzą, że nigdy w życiu już na nim nie wylądują. Przeżyli jednak, to ważne.
O największych katastrofach kosmicznych filmów się nie kręci. Nie ma dzieł o eksplozji Challengera czy promu Columbia, pożarze Apollo 1 i śmierci Gusa Grissoma, wreszcie o radzieckich katastrofach Sojuza 1 i Sojuza 11. Jest jedynie 'Koziorożec 1' o spiskowej teorii na temat lądowania na Marsie (czytaj: Księżycu).
emisja: niedziela godz. 16 (TV4)
(2016)
7 z 10
"Star Trek. W nieznane" czyli kino dało nam telefon komórkowy (2016)
reżyseria: Justin Lin
scenariusz: Simon Pegg, Doug Jung, Roberto Orci, John D. Payne, Patrick McKay
w rolach głównych: Chris Pine, Zachary Quinto, Karl Urban, Simon Pegg, Anton Yelchin, Zoe Saldana, Idris Elba, Sofia Boutella
19 czerwca tego roku Anton Yelchin zaparkował auto na podjeździe swego domu w Los Angeles. Nie zaciągnął ręcznego. Samochód stoczył się i przygniótł aktora. Yelchin zginął na miejscu.
JJ Abrams, reżyser poprzedniej części 'Star Treka' i opiekun ostatnich filmów tej serii, zapowiedział, że w związku z tą tragedią postać mechanika Czekowa (Chekova) znika z tej opowieści raz na zawsze. Nikt nie będzie szukał nowego jej odtwórcy, nikt nie zastąpi pochodzącego z St. Petersburga (Leningradu) aktora, który jeszcze jako niemowlę wyemigrował z rodzicami do USA. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że to nie on był pierwszym odtwórcą tej roli, ale Walter Koenig.
A przecież mówiący po angielsku z wyraźnym rosyjskim akcentem Paweł Czekow był jedną z tych postaci, które stanowiły o kosmo(sic!)politycznym składzie okręty gwiezdnego USS 'Enterprise' z filmu 'Star Trek'. Okrętu, w skład załogi którego wchodzili przedstawiciele wielu narodów, ras, a nawet gatunków - jak komandor Spock, z pochodzenia Wolkanin, z miedzią zamiast typowego dla ludzi żelaza we krwi. Największy pacyfista na tej jednostce.
Kiedy dzisiaj okręt gwiezdny USS 'Enterprise' przemierza Kosmos, taki skład załogi wydaje się najzupełniej zrozumiały i naturalny, ale przecież nie możemy zapominać, że 'Star Trek' powstał w 1966 roku, w samym środku zimnej wojny, wyścigu zbrojeń i walki o opanowanie kosmosu między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Powstał zaledwie pięć lat po Gagarinie, trzy lata przed 'małym krokiem dla człowieka, a wielkim dla ludzkości' w wykonaniu Armstronga stającego na powierzchni Księżyca i dziewięć lat przed połączeniem w przestrzeni kosmicznej statków Sojuz (ZSRR) i Apollo (USA).
Jedenaście lat przed 'Gwiezdnymi wojnami', Hanem Solo, imperium i Darthem Vaderem.
"Wielki mały człowiek" czyli i ty zostań Indianinem (1970)
reżyseria: Arthur Penn
scenariusz: Calder Willingham
w rolach głównych: Dustin Hoffman, Chief Dan George, Richard Mulligan, Jeff Corey
Bitwa pod Little Big Horn w 1876 roku i zagłada armii generała Custera to jedna z największych klęsk amerykańskich w historii USA. Opowiedzieć o niej zapewne nie jest Amerykanom łatwo, zwłaszcza że kontekst owej bitwy także nie napawa ich dumą.
Ta opowieść jest jednak sentymentalna, prowadzona ze współczesnego punktu widzenia, co umożliwia konstrukcja narracji, opartej na wspomnieniach 120-letniego bohatera. Dustin Hoffman gra białego chłopca, wychowanego przez Czejenów, który był świadkiem owej bitwy i znał Dzikiego Billa Hickoka. Ta adopcja to metafora symbiozy obu narodów - białych najeźdźców i rdzennych Indian. Metafora, w której nie brakuje tak rzadkich dotąd w westernach refleksji na temat losu indiańskich plemion. Wszak western był do 1970 roku produkcją raczej awanturniczą, w której rzeziami Indian niespecjalnie się ktoś przejmował.
Trzy lata po 'Wielkim małym człowieku' doszło do walk nad Wounded Knee, zwanych ostatnim powstanie indiańskim. Indianie i ich sprawy stali się częścią społecznych zmian w Ameryce, związanych z ruchem pacyfistycznym i hippisowskich. Było już jednak dla nich za późno.
emisja: niedziela godz. 20.25 (TVP Kultura)
(1990)
9 z 10
"Pocztówki znad krawędzi" czyli aktorka w roli aktorki (1990)
reżyseria: Mike Nichols
scenariusz: Carrie Fisher
w rolach głównych: Meryl Streep, Shirley MacLaine, Dennis Quaid, Gene Hackman
O tym, że Carrie Fisher była utalentowaną scenarzystką i sama poprawiała scenariusz "Gwiezdnych wojen", nim zagrała w nich jako Księżniczka Leia, wielu dowiedziało się dopiero po jej nagłej śmierci w grudniu zeszłego roku. "Pocztówki znad krawędzi" to jej dzieło - historia o trudnej relacji dwóch kobiet, z których jedna jest uzależniona od alkoholu i narkotyków (Meryl Streep w jednej ze swoich najlepszych ról w karierze), a druga to dawna gwiazda podrzędnego kina (Shirley MacLaine, rzeczywista gwiazda z dawnych lat).
To nie tylko rzecz o targowisku próżności, jakie Carrie Fisher widziała w Hollywood. To również pole do popisu dla fenomenalnych wręcz kreacji aktorskich, jakie dostały obie panie.
emisja: niedziela godz. 22.55 (TVP Kultura)
2015
10 z 10
"Pokój" czyli świat jest taki wielki, a ja taki malutki (2015)
reżyseria: Lenny Abrahamson
scenariusz: Emma Donoghue
w rolach głównych: Brie Larson, Jacob Tremblay, Joan Allen, William H. Macy
Kino nieustannie mnie zaskakuje. Gdy już wydaje się, że wszelkie możliwości koncepcyjne zostały wyczerpane i nie da się poszerzyć obszaru jego postrzegania, pojawia się taki film jak ?Pokój?. Nigdy nie spotkałem czegoś równie klaustrofobicznego i równie szerokiego.
'Pokój' jest o zmianie perspektywy postrzegania świata. O jednym z najbardziej niesamowitych i fascynujących zjawisk, jakie istnieją na świecie. Mam jednak wrażenie, że w wypadku tego niezwykłego filmu perspektywa oznacza jednak także co innego.
Otóż 'Pokój' był na bardzo dobrej drodze ku temu, by pokazać świat w całości z perspektywy dziecka. Zrobić zatem coś, co chyba nikomu dotąd się nie udało. Gdyby się tak poważnie nad tym zastanowić, mogłoby się okazać, że świat dzieci jest nam całkowicie niedostępny. To rozumowanie, ten punkt widzenia, to definiowanie i pojmowanie, oparte na odrębnych kategoriach i związkach pojęciowych, wypełniające luki w wiedzy najcenniejszym budulcem jakim dysponują dzieci, czyli wyobraźnią - wszystko to jest poza zasięgiem dorosłych. Tych dorosłych, którzy wcześniej sami byli dziećmi, gdyż z wiekiem każdy z nas gubi klucze do dziecięcego świata.
Jack nie jest dzieckiem nieszczęśliwym, gdyż żyje w nieświadomości. Nie jest świadom istnienia czegoś poza Pokojem. Czy to źle? 'Pokój' nie jest filmem, który w swej ponurej dosłowności domagałby się rozliczenia tego stanu rzeczy i który pochylałby się z troską za odizolowanym od świata oseskiem. To film, który raczej stawia pytania o znaczenie świadomości. A raczej powiedziałbym - nie tyle świadomości, co momentu, w której jej doświadczamy.
Wszystkie komentarze