Były dominikanin Dariusz Godawa skutecznie otworzył serca i portfele Polaków. W ciągu roku jego stowarzyszenie podwoiło wpływy i zgromadziło wielkie pieniądze - wynika z najnowszych danych. Ale pieniądze rekordowo się też rozpływają.
Dominikanie skompromitowani po aferze z sektą ojca Pawła M. nie chcą pokazać dokumentów w sprawie misjonarza Dariusza Godawy. Nie tylko dziennikarzom, ale także biskupowi - ustaliła "Wyborcza".
Polski misjonarz Dariusz Godawa zarzuca nam kulturowy kolonializm. Sam żyje w europejskim dobrobycie, a dzieci z jego sierocińca w kameruńskim niedostatku.
Ks. Dariusz Godawa potwierdza, że w sierocińcu w Kamerunie stosuje kary, dzieci jedzą z podłogi, a on sam prowadzi biznesy. - Dzieci mają cukierki, ciastka, maszynę do lodów - przekonuje.
Śledztwo w sprawie psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi w sierocińcu w Kamerunie prowadzi prokuratura w Krakowie - ustaliła "Wyborcza".
W programie mówiła: "Nie znam osobiście ks. Darka, rozmawialiśmy dzisiaj przez godzinę". To miało ją uwiarygadniać - dowodzić bezstronności. Ale swoim widzom nie powiedziała wszystkiego.
"Jak w obozie pracy. Dzieci przerażone. W Europie prasa by go rozjechała" - pisał szef informacji Radia Poznań o misjonarzu Dariuszu Godawie. Mamy dowody, że od kilku miesięcy radio wiedziało o koszmarze, ale ukryło tę wiedzę przed słuchaczami. Dziś współdziała z kuzynem Godawy.
"Czy zdajesz sobie sprawę, że twoje działania szkodzą dominikanom, gdyż zaniedbania widać gołym okiem?" - pyta polskiego prowincjała Pawła Kozackiego jego podwładny.
- Był sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. A misjonarz nie powinien tak pracować. Sprawę Dariusza Godawy trzeba wyjaśnić do końca. Dominikanie powinni powołać niezależną komisję - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Konsul honorową RP w Kamerunie pytamy o rezydencję Godawy za pół miliona złotych. Wybucha śmiechem: - Dzieci mają wodę, światło, proszę pana. Mnie nie interesuje, skąd były na to pieniądze. Ja jestem dumna, że te dzieci mówią po polsku!
"Nie ma wizyt lekarza. Tu jak dzieciak kaleka albo chorowity, to się robi następnego, a nie wydaje na zdechlaka" - wyjaśnia misjonarz Dariusz Godawa. Sam w Kamerunie bogato się urządził. Mieszka w okazałej rezydencji, prowadzi biznesy.
Gdy ojciec Godawa zjadł rybę i zostały ości, resztki głowy, wołał: "Kto chce rybę?". Wtedy dzieci na wyścigi biegły.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.