- Są tematy, na których bardzo nam zależy. Jednak trudno znaleźć autorów, którzy są w stanie coś sensownego powiedzieć. To np. transseksualizm. Refleksja moralno-etyczna w Kościele za tym nie nadąża - mówi o. Roman Bielecki, dominikanin, redaktor naczelny miesięcznika "W Drodze".
20 lat temu na Ogólnopolskie Spotkanie Młodych na Lednicy przyjeżdżało nawet 140 tys. ludzi. W tym roku będzie ich zdecydowanie mniej. - Spodziewamy się podobnej frekwencji jak w ubiegłym roku. Ale przecież nie o liczby chodzi - mówi Andrzej Ranke ze Stowarzyszenia Lednica 2000.
Ogólnopolskie Spotkanie Młodych pod Bramą-Rybą wraca po dwóch latach przerwy. Organizatorzy sami nie wiedzą, ilu gości można się spodziewać. - Ale na podstawie zgłoszeń przygotowujemy się na ok. 18 tys. ludzi. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności popandemiczne, to jesteśmy podbudowani - mówi Andrzej Ranke ze Stowarzyszenia Lednica 2000.
Od ponad roku dominikanie spierają się ze świeckimi o to, kto ma zarządzać ośrodkiem duszpasterskim na Lednicy. To właśnie tam stoi od 25 lat żelazna Brama III Tysiąclecia. Po zmianach personalnych w zakonie obie strony znów usiadły do rozmów. W efekcie wspólnie przygotowują 26. edycję spotkania, która odbędzie się w sobotę 4 czerwca.
W sobotę, 4 czerwca 2022 r. odbędzie się XXVI Ogólnopolskie Spotkanie Młodych na Lednicy, które przygotują dawni współpracownicy o. Jana Góry. W Lednicy 2022 wezmą w nim udział dominikanie, ale zabraknie dotychczasowych duszpasterzy.
Około 45 osób może przyjąć ośrodek duszpasterski na Lednicy. Członkowie stowarzyszenia chcą jednak zrobić to w porozumieniu z dominikanami. Ale decyzji zakonu wciąż nie ma.
O. Robert Głubisz, były przeor w Lublinie i Warszawie, pokieruje teraz klasztorem w Poznaniu. Tak zadecydowali zakonnicy w głosowaniu. To oznacza, że na drugą kadencję nie wybrano o. Michała Śliża, który w ubiegłym roku wycofał zakonników z ośrodka na Lednicy.
Poznańscy dominikanie ogłosili, że tegoroczne spotkanie na Lednicy odbędzie się 4 czerwca. W przygotowaniach pomijają jednak zupełnie zarządzające terenem stowarzyszenie. To kolejna odsłona zaostrzającego się sporu o dzieło ojca Jana Góry.
Dominikański zakon zawsze słynął z otwartości. Ale w ostatnich miesiącach wyraźnie traci słuch. Po skandalach obyczajowych przyszła pora na ucieczkę z Lednicy. Dominikanie mają dość ludzi świeckich pod Bramą III Tysiąclecia.
25 lat temu o. Jan Góra postawił na Lednicy wielką bramę w kształcie ryby. Kilka lat po jego nagłej śmierci dominikanie postanowili, że ośrodek i symboliczną bramę opuszczają. Zabrali Najświętszy Sakrament, nie można tam nawet odprawiać mszy św. Zakonnicy nie chcą, by ośrodkiem zajmowali się świeccy.
Dominikanie skompromitowani po aferze z sektą ojca Pawła M. nie chcą pokazać dokumentów w sprawie misjonarza Dariusza Godawy. Nie tylko dziennikarzom, ale także biskupowi - ustaliła "Wyborcza".
Dominikanin Paweł M. został aresztowany pod zarzutem gwałtów i innych czynności seksualnych. Choć jego przestępstwa dotyczą działalności we Wrocławiu, to specjalna komisja przyznała, że sekciarskie zachowania zaczęły się w Poznaniu. Miał o nich wiedzieć bp Zdzisław Fortuniak. Ten emerytowany dziś hierarcha milczy.
Zamknięta grupa na wzór sekty, chodzenie w majtkach na spotkaniach biblijnych, psychomanipulacje, intymne relacje z dziewczynami - taki obraz Pawła M. rysuje się z zeznań świadków, którzy w latach 90. spotykali się z nim w dominikańskim duszpasterstwie młodzieży w Poznaniu.
Dominikanie mają nową wizję słynnego ośrodka duszpasterskiego na Lednicy. Część osób świeckich nie kryje rozżalenia: - Wszystko pod Rybą zostało ufundowane właśnie przez świeckich. Teraz zakon chce się nas pozbyć - mówi jeden z naszych rozmówców.
W programie mówiła: "Nie znam osobiście ks. Darka, rozmawialiśmy dzisiaj przez godzinę". To miało ją uwiarygadniać - dowodzić bezstronności. Ale swoim widzom nie powiedziała wszystkiego.
"Czy zdajesz sobie sprawę, że twoje działania szkodzą dominikanom, gdyż zaniedbania widać gołym okiem?" - pyta polskiego prowincjała Pawła Kozackiego jego podwładny.
- Był sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. A misjonarz nie powinien tak pracować. Sprawę Dariusza Godawy trzeba wyjaśnić do końca. Dominikanie powinni powołać niezależną komisję - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Konsul honorową RP w Kamerunie pytamy o rezydencję Godawy za pół miliona złotych. Wybucha śmiechem: - Dzieci mają wodę, światło, proszę pana. Mnie nie interesuje, skąd były na to pieniądze. Ja jestem dumna, że te dzieci mówią po polsku!
"Nie ma wizyt lekarza. Tu jak dzieciak kaleka albo chorowity, to się robi następnego, a nie wydaje na zdechlaka" - wyjaśnia misjonarz Dariusz Godawa. Sam w Kamerunie bogato się urządził. Mieszka w okazałej rezydencji, prowadzi biznesy.
Gdy ojciec Godawa zjadł rybę i zostały ości, resztki głowy, wołał: "Kto chce rybę?". Wtedy dzieci na wyścigi biegły.
Ośrodek Akademicki na Lednicy żył przede wszystkim dzięki organizowanym rekolekcjom i spotkaniom. Ale w pandemii nic się tu nie dzieje, a miesięczne utrzymanie kosztuje ok. 25 tys. zł.
Jednym z jej zadań jest zbadanie, czy w sprawie Pawła M. - oskarżonego o przemoc psychiczną, fizyczną i seksualną - nie doszło do zaniedbań ze strony zakonu. Komisja ma też sformułować sugestie i zalecenia, "które pomogą uniknąć podobnego zła w przyszłości".
Poznańscy dominikanie deklarują, że wysłuchają ofiar i są gotowi do zadośćuczynienia złu wyrządzonemu przez współbrata
Poznańscy dominikanie wpadli na pomysł, jak w Wielkim Tygodniu ustrzec się tłumów w kościele. Na uroczystości w Wielki Czwartek, Piątek i Sobotę obowiązywać będą zaproszenia. Bez nich nikt nie wejdzie do kościoła.
"Ojcze Macieju, jesteśmy przekonani że dziś znalazłeś odpowiedź na swoje wątpliwości" - napisali poznańscy dominikanie, żegnając zmarłego dzisiaj o. Macieja Ziębę. Ten znany z niezależnych poglądów zakonnik zmarł w wieku 66 lat.
Będą śpiewy, tańce i przejście przez Bramę III Tysiąclecia. Mszę odprawi prymas, przyjadą zaproszeni goście i tylko młodzieży zabraknie. - Czas jest szczególny, zostańcie w domach - mówi Dominika Chylewska z duszpasterstwa lednickiego.
Księża nie mieli problemu z odsyłaniem ludzi do domów. Na przedpołudniowe msze przyszło tylko po kilkanaście osób. - W czasach zarazy musimy się modlić - opowiada pani Jadwiga, która przyszła na poranną mszę św.
Tylko dominikanie zamykają kościół. W pozostałych może być maksymalnie 50 osób. Co będzie, gdy wiernych przyjdzie więcej? - Włączę nagłośnienie przed kościołem i poproszę o zachowanie odpowiedniej odległości. Przecież nie wezwę policji - mówi jeden z poznańskich proboszczów.
Zawieszenie wszystkich spotkań duszpasterskich i wszelkich nabożeństw, komunia św. podczas mszy św. tylko na rękę, kolejka do spowiedzi z zachowaniem odstępu jednego metra - przeor poznańskich dominikanów nie bał się podjąć stanowczych kroków.
Kazanie trwa tu niewiele ponad trzy minuty. Nikt się nie wstydzi śpiewać średniowiecznych pieśni. A niektórzy wstają o czwartej rano, by zdążyć na czas. Roraty u poznańskich dominikanów to prawdziwy fenomen w czasach, gdy frekwencja w kościołach spada na łeb na szyję.
- Przepraszam w imieniu instytucji, w której jestem. Kościół musi publicznie wyznać winy, powiedzieć prawdę i zadośćuczynić ofiarom - mówił w piątek dominikanin dr hab. Nikodem Brzózy. I dodawał: - Największą przeszkodą w Kościele jest przekonanie, że brudy nie mogą wychodzić na zewnątrz. Ale wtedy będzie to instytucja hipokrytów, która nigdy się nie oczyści.
Tabliczka z napisem: "Uwaga! Okresowo rozpylany monotlenek diwodoru. Prosimy nie wprowadzać psów! Substancje biologiczne" stoi na trawniku przed kościołem Dominikanów w Poznaniu. Mieszkańcy nie rozumieją napisu, ale psów nie wprowadzają.
- Siedzę na Jamnej już 17 lat, to prawie recydywa - żartuje o. Andrzej Chlewicki, który na przełomie XX i XXI w. był przeorem poznańskiego klasztoru Ojców Dominikanów.
Przyjaciele i wychowankowie zorganizowali w Teatrze Muzycznym spotkanie ku czci zmarłego dwa lata temu o. Jana Góry. - Dla mnie on był poznaniakiem, choć przybył z innych stron. Bo Poznań był, jest i będzie miastem otwartym - mówił prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
Od jutra w kościele Ojców Dominikanów co niedzielę będą msze św. w języku angielskim. Z kolei na Górczynie ojcowie oblaci zapraszają na modlitwę w języku ukraińskim.
Oddany drugiemu człowiekowi kapłan. Sprawny organizator i duchowy mistrz. Ale i zakonnik, którego nazywano ?tandeciarzem i prymitywem?, lecz on się nie poddawał. Tak ojca Jana Górę wspominają ludzie, którzy mieli okazję z nim pracować.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.