- Przez chwilę chciałem się już poddać. Ale wtedy Jarosław podjął się czegoś niesamowitego. Wsiadł w auto z Katią i przywiózł ją do mnie. Kiedy strażnik potwierdził jej tożsamość, pozwolił nam odjechać - opowiada Aleksander. - Przeżyliśmy ze sobą wspólnie 50 pięknych dni. Moja żona odeszła dziewiątego września.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.