- Świadomość, że ciało Tomka jest niezabezpieczone, ciążyła na nas. Baliśmy się, że ktoś będzie sobie zdjęcie chciał z nim zrobić. Nie da się wyrazić, co dziś czujemy - mówi Alicja Kowalska, mama himalaisty Tomasza Kowalskiego, który po 10 latach od tragicznego wypadku spoczął w lodowej grocie.
My idealnie się uzupełnialiśmy i dopingowaliśmy. Czasem on mnie przywiązywał do plecaka, a czasem to ja go ciągnęłam - mówi Agnieszka Korpal, dziewczyna Tomka Kowalskiego, który wiosną zeszłego roku zginął podczas zejścia z Broad Peaku
- Kolejna, ale naprawdę wyjątkowa wyprawa życia. Trzymajcie kciuki, bo jest okazja napisać kolejny rozdział historii himalaizmu. Ale by było... - to ostatni wpis na blogu Tomasza Kowalskiego. Zginął tragicznie, schodząc z Broad Peak. Dziś w rodzinnej Dąbrowie Górniczej odprawiona zostanie pożegnalna msza św. W niedzielę w Poznaniu przyjaciele Kowalskiego organizują bieg na Górę Moraską, na którą zmarły himalaista lubił wbiegać
Tomek Kowalski nie był kamikadze. Gdyby w 2011 r. stanął na Piku Pobiedy, stałby się legendą. Ale wycofał się. - Lodowiec okazał się zdradliwy, samotna wędrówka byłaby zbyt wielkim ryzykiem. Nie wszystko można robić dla rekordów. Ja mam dla kogo żyć - opowiadał o swoim odwrocie.
Krzysztof Wielicki, kierownik zimowej wyprawy na Broad Peak, zamieścił właśnie na Facebooku Polskiego Himalaizmu Zimowego komunikat kończący wyprawę. Pisze w nim, że dwóch zaginionych - jest wśród nich poznaniak Tomasz Kowalski - "można uznać za zmarłych"
Mieszkający w Poznaniu Tomasz Kowalski i nestor polskiego himalaizmu Maciej Berbeka, którzy zdobyli Broad Peak, oficjalnie zostali uznani za zaginionych. W środę wieczorem himalaiści, którzy czekali na zaginionych, na polecenie kierownika wyprawy rozpoczęli powrót do bazy.
Drugi atak szczytowy na wierzchołek wielkiej góry Broad Peak (8051 m n.p.m.) nie powiódł się. Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski z wyprawy Krzysztofa Wielickiego nie dotarli do celu. Musieli zawrócić z powodu załamania się pogody.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.