Gdyby nie pies, nikt tamtej nocy nie pomógłby starszej pani. - Przez godzinę, jak tak stałyśmy i rozmawiałyśmy, to żywej duszy na osiedlu nie było. Przy takim mrozie dobrze by się to nie skończyło - opowiada Wioleta Frankowska, właścicielka psa Astro.
- Wiedziałam od samego początku, że to nie jest mój pies. Visa codziennie była zabierana przez trenerów na ćwiczenia, szkoliła się, by być psem przewodnikiem. Dziś, gdy widzę ją z panem Edwardem, nie mam serca, by ją mu zabierać - mówi Hanna Kniołek, która przez ponad dwa lata zajmowała się psem przewodnikiem z Fundacji Labrador.
Ludzie widzą, jak idę z psem do kościoła, a on niesie w pysku święconkę, chwytają się za głowę i mówią do siebie: "Ta to po tym wypadku całkowicie zwariowała". A to mój pies asystujący.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.