Pięć pszczelich rodzin jechało aż z Rzeszowa do wielkopolskich Tworzymirek, by zasilić odbudowującą się pasiekę pana Marka, która została zniszczona pół roku temu. - W pierwszych chwilach po zdarzeniu nawet nie myślałem, że jest ktoś, kto mógłby mi bezinteresownie pomóc i to z drugiego krańca Polski. Gdyby nie Bank Pszczeli, nie zajmowałbym się już tym - mówi pszczelarz.
Kradną ule, zatruwają żywność i wodę, albo środkami chemicznymi zagazowują pszczele rodziny. Zdarza się i tak, że podpalają i dewastują całą pasiekę. Straty liczone są w setkach tysięcy złotych i w milionach martwych pszczół.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.