- W zebranych przez nas próbkach było szesnaście substancji czynnych - mówi lek. wet. Marcin Kasprzak z pleszewskiego Inspektoratu Weterynarii. To bardzo dużo. Teraz pszczelarze czekają na informację, czy miód nadaje się do spożycia
W Poznaniu każdego roku powstają kolejne miejskie pasieki. Ule stawiają osoby prywatne, ale też instytucje naukowe, firmy, urzędy... Naukowcy biją jednak na alarm: - Wpuszczanie pszczół miodnych do miasta wpływa niekorzystnie na dzikie zapylacze. Skończmy z miejskimi pasiekami.
Kradną ule, zatruwają żywność i wodę, albo środkami chemicznymi zagazowują pszczele rodziny. Zdarza się i tak, że podpalają i dewastują całą pasiekę. Straty liczone są w setkach tysięcy złotych i w milionach martwych pszczół.
Pszczoły to nasze dobro narodowe. Nie tylko dają miód, ale przede wszystkim życie. W Poznaniu wiedzie im się dobrze, zwłaszcza w Pasiece Szczęśliwej na jednym z fortów. - Miasto jest pozbawione chemii, lepsze dla pszczół - przekonuje Bartosz Ciszewski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.