Miasta są jak ludzie. Nieraz mają piękne oblicza, innym razem brzydkie twarze. Na brzydkiej twarzy Poznania jest kilka skaz - ot choćby pamiętny list elit miasta w obronie abp. Juliusza Paetza czy przyjęte naście lat temu stanowisko w sprawie Marszu Równości, a teraz świeżutkie stanowisko w sprawie reparacji wojennych.
- Nasze miasto ucierpiało, i to wcale nie mniej niż inne miasta w Polsce - mówi radny Michał Grześ. Radni KO i PiS przyjęli stanowisko w sprawie zadośćuczynienia za szkody spowodowane przez Niemcy i ZSRS w czasie II wojny światowej w Poznaniu. Nie ma w nim słowa o reparacjach.
Pyry tygodnia przyznajemy od jesieni 1993 r. Biała to wyróżnienie za to, co warto nagrodzić. Czarna... łatwo się domyślić.
Około 10,5 mld zł - na taką kwotę oszacował straty materialne Poznania w czasie II wojny światowej zespół, który w 2006 r. opracował raport na zlecenie ówczesnej rady miasta. Przypomina o nim Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceminister spraw zagranicznych i poseł PiS z Poznania.
"Zadaniem Kościoła jest przypominanie o wartości nawrócenia, przebaczenia i pojednania. Do decydowania o praktycznych formach przywrócenia sprawiedliwości powołane są instytucje państwowe" - pisze w wydanym w sobotę oświadczeniu Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Piotr Kaleta, kaliski poseł PiS, nie przebiera w słowach. Właśnie podkręca atmosferę wokół raportu prawicy o reparacjach wojennych, których rząd Mateusza Morawieckiego będzie domagać się od Niemiec. Pisze m.in.: "1 września 1939 roku banda zboczeńców zaatakowała polski Naród".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.