- Na co dzień 60-70 proc. straganów jest pustych - mówi pan Tomasz, który robi na Łazarzu zakupy. Kupcy narzekają na brak miejsc do parkowania, na zacinający pod zadaszeniem deszcz i na słońce, które sprawia, że więdną warzywa i kwiaty. Problemem są też wysokie koszty najmu.
Cały rząd pustych straganów, niezajęte pawilony i z kilkudziesięciu tylko kilkunastu sprzedających. Tak wygląda w środku tygodnia na ryneczku na poznańskim Świcie. Eksperci i sprzedawcy zastanawiają się, czy era rynków i bazarów już minęła. Kolejne pokolenie nie jest zainteresowane sprzedażą, a klienci są tylko w weekendy.
- W tygodniu jest kaplica, dopiero w weekend ludzie przypominają sobie o jedzeniu. Do Wigilii spodziewam się szaleństwa, a potem znowu będzie cisza - przewiduje pan Andrzej, sprzedawca warzyw z Rynku Jeżyckiego. W te święta klientów jest zdecydowanie mniej, a jedna trzecia ryneczków stoi pusta.
- Będziemy prosili klientów na rynkach, by nie dotykali owoców i warzyw, a podawali je tylko sprzedawcy. Seniorów prosimy o robienie zakupów rano, między godz. 6 a 8 - mówi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Małych rynków nie zamierza zamykać.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.