W strefie ciszy wcale nie jest cicho, można posłuchać, co kto zrobił na obiad, dudni muzyka z telefonów i ścieżki dialogowe seriali. Miejsca zajmują bagaże lub czyjeś nogi.
Gdy pracownicy zaprotestowali, prezes obiecał, że weźmie ich zdanie "pod uwagę". Rzeczniczka spółki zapewnia, że szef nie chciał nikogo urazić. "Za jego słowami stała troska o pracowników" - przekonuje.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.