Kilka propozycji filmowych z tego weekendu w programie telewizyjnym pojawia się bardzo rzadko. Inne zawsze warto odświeżyć, gdyż są nieśmiertelne. Zapraszam na przegląd wraz z zagadkami, których rozwiązanie znajduje się na końcu. Przegląd ułożyłem chronologicznie, według dni i godzin emisji.
REKLAMA
Fot. EAST NEWS/POLFILM
1 z 14
"Rękopis znaleziony w Saragossie" czyli co kryje szkatułka (1965)
reżyseria: Wojciech Has
scenariusz: Tadeusz Kwiatkowski
w rolach głównych: Zbigniew Cybulski, Iga Cembrzyńska, Gustaw Holoubek, Elżbieta Czyżewska, Bogumił Kobiela, Franciszek Pieczka
Arcydzieło - tak mówi się o tym filmie najczęściej. Najdziwniejszy film w dziejach polskiego kina - powiada się również, gdyż - bądźmy ze sobą szczerzy - dzieło Wojciecha Hasa zostało w Polsce w pełni docenione dopiero wówczas, gdy zachwyciła się nim zagranica. I to mimo tego, że "Rękopis znaleziony w Saragossie" powstał w prawdopodobnie najlepszym okresie polskiej kinematografii, obfitującym w dzieła niezwykle ambitne i przeciekawe. A może właśnie dlatego.
"Rękopis" jest bowiem tak dziwaczny, że nie został zdaje się od razu zrozumiany. Podobnie jak powieść szkatułkowa Jana hrabiego Potockiego herbu Pilawa sprzed 200 lat. Ona także przecież została napisana najpierw w języku francuskim, a jej polski przekład powstał po bodaj półwieczu. I nie została przez wszystkich zaakceptowana jako dziwadło.
Bo też jest to dziwadło. Ale dziwadło doprawdy genialne. Tak powieść, jak i film Wojciecha Hasa to majstersztyki zarówno realizacyjne, jak i koncepcyjne. To perły łączące w sobie mistrzostwo fabularne, mimo absolutnego poplątania i poskręcania wątków, które gubią się groteskowo w czasie. W "Rękopisie" fantazja splata się z realizmem tak jak przeszłość z teraźniejszością, a baśń z rzeczywistością. I chociaż między filmem a książką występują dość istotne różnice, to ja jednak postrzegam je jako całość. Jako jedno, równie dobre i równie ponadczasowe dzieło.
Zwróćmy uwagę na to, że tak hrabia Potocki, jak i Wojciech Has przygotowali kilka wersji swego dzieła na różne okazje i dla różnych odbiorców. Ot, po prostu szkatułka ze skarbami!
PS
Akcja "Rękopisu znalezionego w Saragossie" toczy się, rzecz jasna, w Hiszpanii. A gdzie kręcono ten film? Też w Hiszpanii? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 9 (Polsat Film)
GUTEK FILM
2 z 14
"Sils Maria" czyli dwie strony tego samego medalu (2015)
reżyseria: Olivier Assayas
scenariusz: Olivier Assayas
w rolach głównych: Juliette Binoche, Kristen Stewart, Chloë Grace Moretz
Siedem po, już siedem po. A to przecież kino studyjne, nie multiplex. Tutaj film rozpoczyna się niemal punktualnie, bez półgodzinnych reklam.
- Na ''Sils Maria''. Normalny - wysapałem przy kasie.
A wtedy stojąca obok starsza pani rzekła:
- Przepiękny film! Będzie pan zadowolony. A ta Szwajcaria... zobaczy pan!
- Tylko jestem już spóźniony - odpowiedziałem, żałując że brakuje czasu na pogawędkę
- To zupełnie nie szkodzi - powiedziała tonem osoby, której się nigdzie nie spieszy.
Niezwykłe, myślę sobie, ten film rzeczywiście jest o upływie czasu. A raczej, o związanej z nim zmianie perspektywy. Powinienem właściwie napisać, że jest ''między innymi o tym'', gdyż w ''Sils Marii'' znalazłem mnóstwo zagadnień, które na dwie godziny i cztery minuty zatrzymały mój pęd w kinowym fotelu.
Przede wszystkim zatrzymała go Juliette Binoche, dla której ''Sils Maria'' jest kolejnym już popisem aktorskim. Dochodzę do wniosku, że ta niesłychana kobieta nawet w reklamie potrafi zagrać, a nie wystąpić. Cenne u Juliette Binoche jest to, że w idealny sposób potrafi w tym filmie zatrzeć to, co było w nim do zatarcia - granicę między grą a rzeczywistością, którą w istocie też jest grą.
''Sils Maria'' to bowiem film, w którym aktorzy grają aktorów. Przypomina to nieco ''Birdmana'', aczkolwiek okoliczności mamy tu zupełnie inne - Alpy. Szwajcaria, tu się oddycha! Juliette Binoche gra wziętą aktorkę, która niegdyś, jako nastolatka brawurowo zagrała w kontrowersyjnej sztuce o wzajemnej, podszytej erotyczną fascynacją relacji między dwoma kobietami - młodą i zuchwałą oraz starszą i bezbronną. Wtedy grała tę młodą, teraz ma stać się starszą. Nie za bardzo jej to odpowiada.
Nikomu chyba nie odpowiada stać się starszym, gdy kiedyś było się młodym.
Rywalizacja między młodością a starością wydaje się nierówna, skoro rozgranicza je tak wiele - chociażby skala tęsknoty. W wypadku starości - za wszystkim, w młodości - niemal za niczym. Młodość to ponoć wtedy, kiedy okrucieństwo jest cool, ale cierpienie już nie. Gdy patrzy się na Juliette Binoche i partnerującą jej tutaj Kristen Stewart, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że młodość i starość to jednak wciąż dwie strony tego samego medalu.
Czy wiecie Państwo, jaki film kinowy był debiutem Kristen Stewart? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 9.35 (Canal+ Film)
Fot. AG
3 z 14
"Szpiedzy tacy jak my" czyli to jest po prostu piekielnie zabawne (1985)
reżyseria: John Landis
scenariusz: Babaloo Mandel, Dave Thomas, Dan Aykroyd, Lowell Ganz
w rolach głównych: Chavy Chase, Dan Aykroyd, Donna Dixon
Był taki okres, kiedy cytatami i fragmentami ze "Szpiegów takich jak my" się po prostu żyło. To była jedna z tych komedii, która podbiła wszystkie magnetowidy we wszystkich domach, w których już one się znajdowały. Kwintesencja komedii, której w latach 80. był nieco już dzisiaj zapomniany Chavy Chase. Ostatnio odkurzono go w "W nowym zwierciadle", nowej wersji starych przygód rodzinie Griswaldów. Wersji fatalnej, ostrzegam, nie umywającej się do oryginału. Ona jednak przypomniała o istnieniu Chavy Chase'a - mistrza komediowego suspensu, dzisiaj posiwiałego i trudnego do rozpoznania.
W "Szpiegach takich jak my" dostał do pary Dana Aykoryda. A właściwie odwrotnie, to Dan Aykroyd - jeden z twórców tego filmu - dostał do pary jego. Obaj stworzyli duet doprawdy genialny, w swych komediowych możliwościach doskonały. Dzięki Danowi Aykorydowi ten film nieco przypomina legendarną "Nieoczekiwaną zmianę miejsc", a trzeba przyznać, że Chavy Chase to ta sama półka komediowa co Eddie Murphy. A może i wyższa.
Jest więc to film stanowiący wzór komedii - takiej, o której nie da się powiedzieć nic poza siarczystym śmiechem. I w której znajduje się chociażby ta scena, przytoczona przeze mnie niżej.
PS
W filmie "Szpiedzy tacy jak my" mamy do czynienia z fikcyjną radziecka rakietą balistyczną. A która z prawdziwych rakiet w arsenale ZSRR o głowicy nuklearnej o sile 1 megatony stanowiła najgroźniejszą broń szachującą NATO? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 17.45 (TVN Fabuła)
Mat. prasowe
4 z 14
"Agora" czyli świat kijkiem na piasku pisany (2009)
reżyseria: Alejandro Amenabar
scenariusz: Alejandro Amenabar, Mateo Gil
w rolach głównych: Rachel Weisz, Max Minghella, Oscar Isaac
W swym założeniu "Agora" miała być zdaje się pochwałą świeckiej nauki w starciu z pryncypialnością dogmatu. Kijem w mrowisku czy też piasek włożonym przez oświeconą kobietę - co samo w sobie stanowi owego dogmatu złamanie. Hypatia z Aleksandrii, grana tu przez Rachel Weisz, była wszak kobietą nie ze swej epoki czy też raczej do swej epoki niepasującą. Z tego, co o niej wiemy, była niezależna światopoglądowo, także w tym znaczeniu uniwersalnym, bowiem w kręgu jej uczniów w Aleksandrii znajdowali się zarówno chrześcijanie, jak i poganie. A rzecz cała działa się przecież w IV wieku, na styku obu tych światów i nauki na obu fundamentach powstającej.
Z tego, co wiadomo, została owa Hypatia zamordowana w sposób znacznie brutalniejszy niż to, co zobaczymy w filmie. Obdarta z ubrania do naga, upokorzona, zbezczeszczona, z wyłupionymi oczami, została ukamienowana. Zlinczowana jako cel zbiorowej nienawiści.
Jest jednak "Agora" nie tylko opowieścią o tragicznych losach Hypatii, ale także o tragicznych losach ciekawości jako najsilniejszej mocy sprawczej w świecie. Tak silnej, że prowadzącej człowieka aż do zguby. Hypatia była po prostu ciekawa i owa ciekawość zżerała ją do głębi. Dowiedzieć się znaczy umrzeć, ale znaczy także znaleźć zaspokojenie.
Kiedy patrzę na Hypatię kreśląca na piasku figury oznaczające układ planet, orbit i gwiazd, zazdroszczę jej owej wielkiej ciekawości z czasów, gdy nic nie było jeszcze wiadomo i tak wiele wciąż pozostawało do odkrycia. Z zazdrością patrzę na scenę, w której Rachel Weisz kreśli na piasku swoje wizje i teorie, mówiąc: "a jeśli ja bredzę i zwyczajnie się mylę". Wiem bowiem, że się nie myli. A nawet jeśli...
"Whiplash" czyli sport jest wszędzie, nawet w muzyce (2015)
reżyseria: Damien Chazelle
scenariusz: Damien Chazelle
w rolach głównych: Miles Teller, JK Simmons, Melissa Benoist
Mam to do siebie, że sport rozumiem nad wyraz szeroko. Nie tyle jako zawody, starty, ale przede wszystkim jako nonkonformizm w ortodoksyjnym rozumieniu, pokonywanie barier czy norm i sięganie tam, gdzie teoretycznie sięgnąć się nie da. To właśnie dlatego istotą sportu jest rekord, czyli dokonanie czegoś, czego nikt dotąd dokonać nie zdołał. A rekord to nic innego jak rywalizacja z samym sobą i własnymi ograniczeniami.
I mówiąc szczerze, nie miałem pojęcia że sztuka, muzyka, jazz są tak bardzo sportowe.
Było kilka takich momentów w "Whiplash", że myślałem sobie: no bez przesady! Było kilka chwil, gdy doszedłem do wniosku, że twórcy tego filmu posunęli się naprawdę abstrakcyjnie daleko. Taki mobbing, taka krew na bębnach i pałeczkach, taki stres i taki wysiłek - tak ostre, że aż niemożliwe. Wtedy jednak docierało do mnie szybko, że ten film jest właśnie o tym. Aby osiągnąć perfekcję, ludzie robią więcej niż potrafią sobie nawet wyobrazić. Kto pierwszy pomyśli "niemożliwe, nie da się", przegrywa.
Wykładowa jazzu, profesor Terence Fletcher (znakomity JK Simmons, oklaski - chyba życiowa rola!), czyli główny mobbingujący (czytaj: dopingujący do większego wysiłku) definiuje to tak:
- Ja nie jestem tu po to, by dyrygować i podawać tempo. Każdy głąb potrafi to zrobić. Ja jestem po to, by zmuszać ludzi do przekraczania granic.
Nie muszę dodawać, że da się to zrobić jedynie bardzo radykalnymi metodami. Takimi, które doprowadzają człowieka do kresu, a nawet dalej.
To jest właśnie sport najczystszy. To jest podejście sportowe, które mówi: masz wybór - albo być przeciętnym, albo być wielkim. Bycie przeciętnym oznacza komfort i święty spokój, bycie wielkim - przekroczenie granic, które dzisiaj zdają się wyznaczać horyzont.
PS
Tytuł filmu nawiązuje do pewnego standardu jazzowego. Kto jest jego kompozytorem? Odpowiedź na końcu przeglądu.
"Gdzie jest Nemo" i "Rybki z ferajny" czyli wielka wojna na filmy (2003-2004)
Odkąd w 1995 roku wytwórnia Pixar wypuściła na ekrany animowany hit "Toy Story", którego akcja rozgrywa się wśród zabawek, jak pamiętamy, rozpoczęła się nowa epoka w dziejach filmu animowanego. Epoka filmów rysunkowych dla dorosłych, opartych na tekstach, aluzjach, antropomorfizacjach i innych zabiegach komediowych, które sprawiały, że odtąd kto szedł na film animowany, szedł z takim zamiarem, by się pośmiać.
Zyski były ogromne. I te zyski spowodowały wyścig zbrojeń na niezwykłą skalę. Ścigały się wytwórnie Pixar i DreamWorks. Ścigały się tak bardzo, że niemal kopiowały swoje pomysły. Pixar zrobił "Dawno temu w trawie", a DreamWorks - "Mrówkę Z". "Iniemamocni" w Pixarze, "Megamocny" - w DreamWorks. DreamWorks stworzył "Madagaskar", to w wytwórni Disneya (późniejszy Pixar) powstała "Dżungla".
"Gdzie jest Nemo" oraz "Rybki z ferajny" także wpisują się w ten wyścig. Pierwszy był filmem wytwórni Pixar z 2003 roku, drugi - odpowiedzią DreamWorks z 2004 roku. Tak się składa, że obydwa będzie okazja w ten weekend porównać. Jak Państwo oceniają? Dla mnie akurat tutaj Pixar wygrywa przez nokaut.
PS
Wiecie Państwo do jakiego gatunku należy Nemo i jego ojciec, a do jakiego Dori? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: "Rybki z ferajny" - piątek godz. 20 (TVN7)
"Gdzie jest Nemo" - sobota godz. 18.55 (Polsat Film)
"Projekt Monster 2" już w drodze
7 z 14
"Projekt Monster" czyli kino jako performance (2008)
reżyseria: Matt Reeves
scenariusz: Drew Goddard
w rolach głównych: Lizzy Caplan, Jessica Lucas, TJ Miller
Matt Reeves na pomysł tego przedsięwzięcia wpadł na długo przed emisją filmu. I właściwie sam film miał być tylko częścią, bynajmniej nie najważniejszą Projektu Monster. Stanowił on rodzaj przedsięwzięcia multimedialnego opartego na poczcie pantoflowej, informacji szeptanej, reklamie przekazywanej z ust do ust jak plotka. Tak właśnie - Matt Reeves postanowił przeprowadzić światowy projekt oparty na plotce wszech czasów.
Plotka ta głosiła, że oto na świecie pojawił się stwór iście apokaliptyczny, przypominający wielkie japońskie potwory kaiju takie jak Godzilla. Ponoć go widziano, ponoć nagrano, do sieci przedostawały się spreparowane informacje na ten temat - jakieś krótkie filmiki, relacje, ślady. Na końcu całego łańcucha pogłosek znajdował się film zrealizowany techniką found footage, znaną nam chociażby z "Blair Witch Project".
Zastanawiam się nad tym, co byłoby, gdyby Matt Reeves za temat swego eksperymentu wziął nie wielkiego potwora kaiju, ale cokolwiek innego - nie wiem, np. atak wirusa. Czy udałoby mu się wówczas zebrać ciekawe obserwacje społeczne na temat kina wplątanego w rolę medium.
W każdym razie obejrzenie "Projektu Monster" to nie okazja do tego, by obejrzeć kolejny film o kaiju, ale do tego by przyjrzeć się jednemu z ciekawszych eksperymentów społecznych ostatnich lat, wykraczającemu daleko poza kino.
PS
Czy wiecie Państwo, który z wielkich, filmowych potworów kaiju osiągnął największe rozmiary i ile to było? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 22 (TVN)
materiały prasowe
8 z 14
"Przypadek" czyli scenariusze na końcu peronu (1981)
reżyseria: Krzysztof Kieślowski
scenariusz: Krzysztof Kieślowski
w rolach głównych: Bogusław Linda, Tadeusz Łomnicki, Bogusława Pawelec, Monika Goździk, Adam Ferency
Zawsze wydawało mi się, że ten film Krzysztofa Kieślowskiego powinien mieć na końcu znak zapytania. Bo też, czy naprawdę przypadek decyduje o losie Witka Długosza, którego w dziejach polskiego kina chyba należałoby usadzić na tej samej żerdzi co Kordiana czy Gustawa/Konrada w literaturze? Krzysztof Kieślowski nie robi film o przypadku decydującym o ludzkim życiu, ale o życiu ludzkim jako przypadku. O tym, czy da się, czy właściwe jest definiowanie go jako zbiegu okoliczności. To dlatego "Przypadek" ma kilka wersji, to dlatego pojawia się alternatywa - dla przebiegu zdarzeń, ale nie dla samego bohatera, który w różnych okolicznościach pozostaje niezmienny.
To także rodzaj credo Krzysztofa Kieślowskiego. "Nic nie musisz" brzmi trochę jak "Wszystko jest twoje. Sam jesteś sobie światłem w tunelu" w wykonaniu Zbigniewa Zamachowskiego na końcu "Dekalogu X". Jednocześnie to znakomita kwintesencje lat 70. w Polsce u progu stanu wojennego - pamiętajmy, że Krzysztof Kieślowski nakręcił ten film w czasie cenzuralnej flauty po porozumieniach sierpniowych. Po miażdżącej recenzji Agnieszki Holland zdołał go jeszcze przemontować przed 13 grudnia 1981 roku.
Dla nas, w Poznaniu istotna będą te sceny "Przypadku", które Witek Długosz pamięta z chwili swych narodzin. Pamiętacie Państwo, gdzie i kiedy się urodził? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: sobota godz. 0.30 i godz. 20 (Kino Polska)
materiały promocyjne
9 z 14
"Merida Waleczna" czyli rudowłosy feminizm z łukiem (2012)
reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell
w polskiej wersji: Dominika Kluźniak, Andrzej Grabowski, Dorota Segda, Antonina Girycz
Wśród wielu filmów animowanych zrealizowanych przez wytwórnię Pixar (nie tylko zresztą przez nią) nie było takiego jak ten, w którym księżniczka nie czeka na księcia na białym koniu, lecz sama bierze życie w swoje ręce. W tym sensie "Merida Waleczna" jest filmem przełamującym konwencje nie tylko baśniowe, ale i fabularne podobnych historii. Jest w istocie uzbrojonym w łuk oraz przekonanie o własnej suwerenności feminizmem o rudych włosach, który dla oglądających ten film dziewczynek znaczenie może mieć niebagatelne. Na dodatek jest to feminizm dorastający, pozostający w konflikcie może nawet bardziej z matriarchatem niż patriarchatem.
Pixar sięgnął po baśń nie po raz pierwszy w niekonwencjonalny sposób, jednakże po raz pierwszy owa niekonwencjonalność przybrała taką właśnie formę.
"Tajemnica Brokeback Mountain" czyli miłość zakazana (2005)
reżyseria: Ang Lee
scenariusz: Diana Ossana, Larry McMurtry
w rolach głównych: Heath Ledger, Jack Gyllenhaal, Anne Hathaway, Michelle Williams
Ten film wygląda jak brutalne łamanie tabu - homoseksualna miłość dwóch kowbojów na stereotypicznej, homofobicznej amerykańskiej prowincji. Brzmi jak rozprawa z obyczajową poprawnością, jak prowokacyjna jaskrawość. Nie jest nią jednak. W gruncie rzeczy to jeden z najwspanialszych filmów o miłości i bliskości, jakie kiedykolwiek nakręcono. Jego przejmujące piękno - owszem - dotyka brutalności, ale jest ona związana nie z łamanie tabu, ale właśnie z jego doświadczaniem.
Miłość zakazana istotą była zawsze wszelkich romansów. Tutaj zakaz wynika wprost z wewnętrznego imperatywu obu bohaterów, który prowadzi do całkowitego niespełnienia. Miłość zakazana wiąże się w "Tajemnicach Brokeback Mountain" z całkowitą i bezapelacyjną niemożnością ucieczki od własnych uczuć, z koniecznością natomiast życia wbrew sobie.
Zastanawiam się nie tylko nad tym, czy w dziejach kina zrobiono kiedykolwiek lepszy film o miłości gejowskiej. Zastanawiam się także nad tym, ile w ogóle zrobiono lepszych filmów o miłości. Wielkie kino i wielki talent Jacka Gyllenhaala oraz Heatha Ledgera, którego doceniamy chyba dopiero teraz, gdy już go nie ma wśród żywych.
emisja: sobota godz. 20.10 (Ale Kino)
11 z 14
"Kiler" czyli memory, find, Siara i wszystko jasne (1997)
reżyseria: Juliusz Machulski
scenariusz: Piotr Wereśniak
w rolach głównych: Cezary Pazura, Janusz Rewiński, Jerzy Stuhr, Jan Machulski, Małgorzata Kożuchowska, Katarzyna Figura, Krzysztof Kiersznowski
Kiedy w 1999 roku w Poznaniu rozgrywano finał Pucharu Polski, w którym Amica Wronki prowadziła 1:0 z GKS Bełchatów po golu Mirosława Siary, trzymałem kciuki by takim wynikiem ten mecz się zakończył. A to dlatego, że mogłem wówczas dać w gazecie tytuł "Siara. I wszystko jasne".
I rzeczywiście wszystko było jasne.
Popularność tego tekstu z "Kilera" oraz całego filmu była tak duża, że mogłem pozwolić sobie na tego rodzaju gierkę słowną. Cała Polska mówiła przecież wówczas "Kilerem". W jakimś sensie do dzisiaj mówi.
"Kiler" nie ma może takiego potencjału jak filmy Stanisława Barei z lat 70. i 80., a nawet wcześniejsze filmy Juliusza Machulskiego jak "Seksmisja", ale pamiętajmy że Juliusz Machulski wkroczył z nim do kin w chwili, gdy właśnie obwieszczano śmierć polskiej komedii. Wkroczył triumfalnie z całą siłą tekstów i gagów, z "Siarą" i "Wąskim", z komisarzem Rybą i jego "orła cieniem", wreszcie z pamiętną sceną z cyklu "Co jest Stefan z tym płakaniem?", o której Cezary Pazura powiedział potem, że ze śmiechu nie mógł jej nagrać.
W ten weekend TVN7 pokazuje obydwu "Kilerów". Ku zdumieniu przyzwyczajonej do mizerii repet publiczności, druga część tej komedii również była udana, choć nie tak jak oryginał. Uratował ją niewątpliwie Janusz Rewiński oraz kilka ponadczasowych tekstów w stylu "Co tam u pana w państwie, panie prezydencie?"
PS
Pamiętacie Państwo, jaki banknot odgrywa tak istotną rolę w "Kilerze"? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: "Killer" - sobota godz. 21.05 (TVN7)
"Killer-ów dwóch" - niedziela, godz. 20 (TVN7)
materiały prasowe
12 z 14
"Wyścig szczurów" czyli nie śpij, bo cię okradną (2001)
reżyseria: Jerry Zucker
scenariusz: Andy Breckman
w rolach głównych: John Cleese, Rowan Atkinson, Cuba Gooding Jr, Whoopi Goldberg, Jon Lovitz
Bawi mnie ten film do łez, ale jakże mogłoby być inaczej, skoro to Jerry Zucker! Król komedii, ten od "Czy leci z nami pilot" czy "Ściśle tajne", z czego ten pierwszy film stanowi pewien niedościgniony wzorzec dla komedii zwariowanych, ale nie żenujących. "Wyścig szczurów" w przytłaczającej większości również taki jest. Na dodatek Jerry Zucker zgromadził na ekranie - choćby w formie epizodów - wyśmienitą obsadę komediową. Dodał szczyptę qui pro quo, nieco gagów, rywalizacją i mamy - gotowe! Kawał znakomitej zabawy.
emisja: niedziela godz. 16.50 (TV Puls)
13 z 14
"Pan życia i śmierci" czyli złoty pistolet na szczęście (2005)
reżyseria: Andrew Niccol
scenariusz: Andrew Niccol
w rolach głównych: Nicolas Cage, Bridget Moynahan, Jared Letto, Ethan Hawke
Takich panów życia i śmierci, jakich gra tutaj Nicolas Cage jest na świecie całkiem sporo - ten film wzorowany jest na postaci Wiktora Buta, dobrze znanego akwizytora śmierci. Handlujących bronią wszędzie tam, gdzie wybucha na świecie jakiś konflikt. Bo konflikt i związane z nim zapotrzebowanie na broń to złoty interes.
W gruncie rzeczy o tym procederze można by zrobić równie dobry i mocny film, jakie robi się o handlu narkotykami. Nie do końca się to udało. Andrew Niccol stworzył bardziej film groteskowy, nie do końca serio, co zresztą wzmocnił bezpośrednimi zwrotami do widzów, jakie stosuje tutaj Nicolas Cage. Nie jestem pewien czy tego oczekiwałem, choć z całą pewnością oczekiwałem filmu na ten właśnie temat.
PS
Czy wiecie Państwo, co dzisiaj porabia Wiktor But, na którym wzorowano główną postać w tym filmie? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: niedziela godz. 22.15 (TV Puls)
znak zapytania
14 z 14
Czas na odpowiedzi na zagadki
1. Zdjęcia do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" kręcono w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej
2. Kristen Stewart debiutowała w filmie "Flinstonowie. Niech żyje Rock Vegas" jako dziewczyna rzucająca obręczami
3. Najgroźniejszą rakietą radziecką była SS-20 Saber, jak nazywano ją na Zachodzie. W radzieckiej nomenklaturze zwaną ją RSD-10 Pionier. Mogła razić cele w odległości 5 tys. kilometrów
4. Kompozytorem tego standardu "Whiplash" jest Hank Jacob Levy
5. Nemo i jego ojciec to amfipriony plamiste, zwane niekiedy błazenkami. Natomiast Dori jest rybą z gatunku pokolec królewski.
6. Największym kaiju był potwór Bagan z japońskich filmów o Godzilli z 1993 roku. Mierzył 150 metrów wysokości, ważył około 280 tysięcy ton.
7. Witek Długosz urodził się w Poznaniu w czerwcu 1956 roku, w szpitalu im. Raszei, do którego znoszono wtedy rannych.
8. Ten banknot z "Kilera" to 2000 kolumbijskich peso
9. Wiktor But odsiaduje w USA wyrok 25 lat więzienia. Ma też do zapłacenia 15 mln dolarów grzywny.
Wszystkie komentarze