Były takie chwile, że podczas oglądania "Banksterów" zatęskniłem za czymś w rodzaju nadzoru filmowego. Kogoś, kto powiedziałby: "Stop! Oszukujecie widza, tak nie wolno".
Kłamstwo jest jak garnitur za dziesięć tysięcy, który się jedynie pożyczyło ze sklepu. Nie jest nasz, trzeba go w końcu zdjąć. Ale wygląda się szałowo, prawda?
Słynny holenderski piłkarz Johann Cruyff powiedział: "Widzimy tylko to, o czym wiemy". O tym, że Poznań ma kilka milionów mieszkańców, większość z nas nie ma pojęcia
"Ejże - może ktoś zawołać - przecież to nie jest prawdziwy Poznań!" Prawdziwy nie, bo w "Tarapatach 2" to Poznań filmowy, nieco zmieniony, ubarwiony, wkomponowany w nowy, fikcyjny świat. Brakuje nam takiego na codzień!
Dla wielbicieli dawnej, animowanej "Mulan" chińska energia qi (chi) może być w obecnej wersji tym, czym midichloriany w "Gwiezdnych wojnach". Ale może Chińczycy to kupią.
Oto w samym środku ideologicznych sporów pojawia się w kinie film, w którym ksiądz Jan Zieja mówi do Jacka Kuronia: "Jesteś dobrym człowiekiem, Jacku. Tacy jak ty nie potrzebują religii". I nic?
150 minut seansu to dużo, zwłaszcza, gdy siedzi się w kinie w maseczce? To zależy u kogo. U Christophera Nolana czas biegnie w różnych kierunkach, przez co nie sposób tego filmu obejrzeć tylko raz i tylko liniowo. Za wolni na to jesteśmy
Tom Hanks nie był zadowolony. Premiera filmu "Misja Greyhound" miała mieć miejsce w czerwcu w kinach, ale z powodu pandemii film wylądował na platformie Apple. Nie zobaczyliśmy więc na sali tych przedziwnych rzeczy, które tu się dzieją
Bardzo się cieszyłem. Jechałem do kina po półrocznej przerwie, a bardzo odczuwałem brak sali kinowej podczas pandemii. Oglądanie filmów w domu to jednak nie to samo. Radośnie wsiadłem w samochód i ruszyłem. Wtedy taki facet zajechał mi drogę...
Wirus powoduje pandemię wtedy, gdy utrzymuje balans między zjadliwością a zakaźnością - mówi dokument "Wyjaśniamy: Koronawirus". W wypadku SARS-CoV-2 ta równowaga jest wręcz idealna, co czyni go wirusem szalenie groźnym
Wiedziałem, że gdy Andy Serkis zabierze się za film, to nie będzie on banalny. Jednakże... panie Serkis, bój się pan Boga! To jest naprawdę oranie umysłu. Tutaj naprawdę serce chce pęknąć
Kiedy kibice piłkarscy w czasie kwarantanny zaczynają szukać czegoś do obejrzenia, w miejsce powtórek starych meczów wchodzi coś jeszcze starszego. "Angielska gra" to zrobiona kobiecą ręką oryginalna opowieść o początkach futbolu w XIX wieku, w której piłka nożna jest tylko tłem.
"Przelecę się tak, że twój krzyk usłyszą aż w Warszawie" - wystarczy, że z filmu "365 dni" przytoczę ten fragment sceny Włocha z Polką. No sami Państwo teraz widzicie, z czym mamy do czynienia.
To niezwykłe, że horror o obozie odwykowym od internetu oglądać musimy online, odcięci od kin kwarantanną. Ten polski film jest jedną z niewielu premier kinowych dostępnych w sieci. Szkoda, bo akurat on jest bezwartościowy.
Boimy się tego, czego nie widzimy - to stara prawda horroru. W tym wypadku należałoby powiedzieć: tego, czego nie widzą inni. "Niewidzialny człowiek" to historia kobiety, która próbuje udowodnić, że przemoc domowa nie jest jej wymysłem.
Nienawidzący się ludzie, wszyscy przekonani o swojej racji. I w środku on. To nawet nie jest symetryzm, to nie jest oportunizm, to czysty cynizm. Krystaliczny. Znów film Jana Komasy zwala z nóg.
W tym filmie, który wpadł mi jednym okiem, a wypadł drugim, jedna rzecz dała mi do myślenia. Jak to jest, że gdy wprowadza się wątek gejowski, to tylko dlatego, by drzeć z tego łacha?
Gdyby Victor Hugo, autor "Nędzników", zobaczył paryskie suburbia i film Ladja Ly, może napisałby raz jeszcze: "Nie lękajmy się nigdy złodziei ani morderców. Lękajmy się samych siebie"
Najpierw - niepewność i lęk, że tego dawnego Guya Ritchiego od "Przekrętu" już nie ma i nie wróci. Następnie - uniesione do góry brwi, bo przecież "Dżentelmeni" idą dawnymi tropami tego twórcy. Wreszcie - ulga i radość. Guy Ritchie wrócił w starym, dobrym stylu.
Nie ma takiej możliwości, aby kobieta uciekająca przed połową miasta, które chce ją zabić, nie zatrzymała się choć na chwilę przy stoisku z zachwycającą torebusią. Są jednak pewne priorytety.
- Ten człowiek został zaatakowany i oskarżony przez dwie największe siły współczesnego świata: rząd Stanów Zjednoczonych i media - mówi obrońca Richarda Jewella. Wtedy media ronią łzę.
Baba-Jaga nie chce zjeść Małgosi, nie tuczy jej po to, by ucztować na jej ciele. Ona pragnie ją wyzwolić z oków społecznych, w których tkwi, i kusi, by żyła bez społecznych konsekwencji. To nie jest pierwszy przypadek, gdy baśń braci Grimm stała się horrorem.
Mamy lepsze mapy Marsa niż głębin oceanów. Wiemy więcej o tym, co w kosmosie niż o tym, co kryje się głęboko pod wodą. 70 procent naszej planety to terra incognita. "Głębia strachu" to wykorzystuje.
Adolf Hitler jako wymyślony przyjaciel, z którym można się pobawić. Jako twórca wszechogarniającej zabawy, w której biorą udział dzieci. Taika Waititi przesadził? Jego film to nie jest głupawa komedia, ale rzecz o bardzo poważnych sprawach.
Czasami, gdy zabraknie synonimów na słowo "film", mówimy o nim "obraz". Nie do końca pasuje, ale przynajmniej zwraca uwagę na to, że film to dzieło sztuki. "1917" jest dziełem sztuki. I jest obrazem ponad wszystko.
Iluż to z nas, gdy komisja pytała Franca Maurera: "Czy jest pan gotów stać na straży porządku prawnego odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej", a on odparł: "Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego lub jej", zakładało, że to jego koniec będzie pierwszy...
To była jedna z najgłośniejszych afer związanych z molestowaniem seksualnym w Stanach Zjednoczonych, która w 2016 roku zmiotła twórcę potężnej telewizji Fox News. Chyba nam nieco umknęła, czyż nie?
"Run for Your Wife" to jeden z największych komediowych hitów teatralnych, wystawianych na deskach wielu szacownych teatrów. Tego, co widzimy w "Mayday" nie da się wystawić w takim miejscu.
- To jest to. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa - powiedziała Judy Garland, gdy wyszła za znacznie od siebie młodszego Mickey Deansa. Trzy miesiące później już nie żyła.
Ponoć człowiek ma w życiu tylko dwa problemy: matkę i ojca. To, co nakręciła Małgorzata Imielska, to pępowina, której brutalne odcięcie bardzo boli i jest nie do przyjęcia.
Gdyby Andrew Lloyd Webber stworzył swój słynny musical dzisiaj, a nie w latach 80., zapewne użyłby social mediów. Dobrze wiemy, że przede wszystkim służą one kotom.
Trzecia Rzesza, Związek Radziecki, Korea Północna, może jakieś mniejsze kraje świata - to z nimi kojarzy się totalitaryzm i orwellowska patologia państwa. "Oficer i szpieg" pokazuje, że tkwi on wszędzie i po cichu dochodzi do głosu nawet w krajach na pozór wolnych.
Zastanawiam się - jak to jest, że kilkanaście lat temu można było zrobić dwie komedie "Poranek kojota" i "Chłopaki nie płaczą", które stały się kultowe, a dzisiaj nie jest to możliwe? Pomysłów nie ma, z humoru wszystkich wyprali, czy też to może próba pójścia na skróty, prowadząca na manowce.
Przeczekać władzę, przez którą zostaje się zaliczonym do "gorszego sortu". Przeleżeć, zamknąć się, nie zbierać okruchów z pańskiego stołu, nie tańczyć i bić braw jak małpa. Da się przeżyć wewnętrzną emigrację?
Najbardziej prawdziwy w swej roli Edward Norton jest wtedy, gdy mówi: "Niczego tu nie rozumiem". Nie dlatego, że film jest zbyt zawiły (choć jest), ale dlatego, że próbuje dobrać się do wielkomiejskiej pajęczyny opasującej społeczny system wszystkowiedzącej władzy. Pouczające.
Nie nazwę "Skywalkera: Odrodzenia" nieudanym - bo po pierwsze wieszanie na nim psów jest nieuzasadnione, ale co ważniejsze - to byłby nonsens dla kogoś, kto pasjonuje się tą epopeją. Wygląda jednak na to, że Disney pokazuje nam, w którym zamierza skręcić kierunku.
Ile trwał ten film? Dwie godziny? Dwa tygodnie? Jedną chwilkę? Trudno mi powiedzieć, ale przez cały ten czas mieszały się ze sobą lęk przed obłędem i obłęd wywołany lękiem. O rany, co to jest za film.!
Któregoś dnia drobne rzeczy, za które ją czy też jego kochasz, zaczną ci działać na nerwy. I uzasadnią rozpad. "Historia małżeńska" nie jest studium, raczej impresją gwałtownych uczuć i końca związku. Nieuchronnego końca?
Przez cały czas oglądania tego filmu, który jako żywo przypomina klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ani ja nie oglądam go na serio, ani Rian Johnson na serio go nie robi.
Nie wiem i już nigdy się nie dowiem, jak ten film miał wyglądać w rzeczywistości. Po aferze związanej z "Solid Gold" na festiwalu w Gdyni dostaliśmy do kin ścinki oryginału, które w tej formie nie nadają się do pokazania.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.