Kilka doprawdy wielkich premier plus tytuły warte odświeżenia, ale także głęboko rozczarowujące niewypały. Przyjrzyjmy się propozycjom telewizyjnym tego weekendu, które ułożyłem dla Państwa chronologicznie. Rozwiązanie zagadek - jak zwykle, na końcu przeglądu.
REKLAMA
materiały prasowe
1 z 15
"Transformers" czyli poskładajmy razem samochodziki (2007)
reżyseria: Michael Bay
scenariusz: Alex Kurtman, Roberto Orci
w rolach głównych: Shia LaBeouf, Megan Fox, Rachael Taylor
W moich podwórkowych czasach ktoś, kto miał rodzinę w RFN, niekiedy dostawał od niej fantastyczne figurki. Albo był to He-man i jego wróg Szkieletor, albo inne postacie z filmów s-f, albo wreszcie resorki. Samochody resorowe zawsze stanowiły w piaskownicy wielką atrakcję. Niektóre z nich były jednak niezwykłe - dały się rozkładać i układać w nowe formy, dziwacznych robotów. Nazywaliśmy je Transformers.
Nikt z nas nie wiedział wówczas, że gdzieś w dalekiej Japonii wymyślono cały świat związany z tymi samochodo-robotami. Świat pełen przygód i fabuły. Wtedy, w piaskownicy nie była ona nam dostępna. W zamian wymyślaliśmy własne historie.
Dopiero w 2007 roku Michael Bay pokazał mi w kinie, czym w rzeczywistości były te rozbierane samochodziki. Jaka kryje się za nimi moc. Kinowa moc. Ta pierwsza część "Transformers" - jedna z wielu, które od 2007 roku zrealizowano - robiła oszałamiające wrażenie. Zwłaszcza dla dzieciaków, które kiedyś samemu konstruowało machiny z samochodzików.
PS
Jak nazywa się planeta, z której pochodzą Transformers? Odpowiedź na końcu przeglądu.
scenariusz: Robert Shaw, Howard Sackler, John Milius, Peter Benchley, Carl Gottlieb
w rolach głównych: Roy Scheider, Robert Shaw, Richard Dreyfuss, Lorraine Gary, Murray Hamilton
Nie mam jednego ulubionego filmu - gdy ktoś prosi mnie, bym takowy wybrał, nie potrafię. Jest jednak pewna grupa filmów, o których mogę powiedzieć, że oglądałbym je wciąż i wciąż. W każdym razie za każdym razem, gdy pokazuje je telewizja. Należą do nich "Szczęki" z 1975 roku, pierwszy w dziejach kina film, który zarobił 100 milionów dolarów (dzisiaj to betka, dzisiaj blockbustery zarabiają 1 miliard dolarów).
Dzisiaj ten budzący grozę w latach 70. thriller wciąż robi na mnie ogromne wrażenie. Nie na gruncie strachu jednak, ale z powodu zastosowanych tu technik filmowych, które ubóstwiam. Steven Spielberg zawsze był znakomity w używaniu symboliki i stygmatów ekranowych, ale tutaj osiągnął w tej materii prawdziwe mistrzostwo. Z pojedynczych scen, co więcej - z pojedynczych akordów muzyki Johna Williamsa stworzył majstersztyk.
"Szczęki" oglądam wciąż i wciąż nie po to, by się bać, ale by się zachwycać konstrukcją tego filmu, którego kwintesencję stanowi hedonistycznie męska wyprawa trzech różniących się od siebie facetów na pełne morze. To tam, na pełnym morzu i między nimi rozgrywają się "Szczęki", a ostatnią chwilę spokoju przechodzącego płynnie w niepokój jest genialny pojedynek na blizny z opowieścią o zatopieniu USS "Indianapolis" jako pointą.
PS
W historii o USS "Indianapolis" opowiedzianej w filmie jest pewien błąd. Jaki? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 20 (TV Puls)
COURTESY OF COLUMBIA PICTURES
3 z 15
"Chappie" czyli zaprogramowany kawałek drewna (2015)
reżyseria: Neill Blomkamp
scenariusz: Neill Blomkamp, Terri Tatchell
w rolach głównych: Sharlto Copley, Dev Patel, Hugh Jackman, Ninja, Yo-landi Visser, Sigourney Weaver
Nie, nie kawałek drzewa, jak w ''Pinokiu'' Carlo Collodiego, ale kawałek metalu. Robota dokładnie. Kawałek metalu, który śmiał się i płakał jak dziecko.
Neill Blomkamp - absolutnie nietuzinkowy twórca z Republiki Południowej Afryki, który zupełnie porwał mnie swoim stylem w'' Dystrykcie 9'' i nieco ostudził, ale wciąż intrygował w ''Elizjum'' - nie robi nic innego, jak opowiada nam ''Pinokia'' raz jeszcze. Klasyczną opowieść o nowej istocie stworzonej i dosłownie, i społecznie od początku. Wyrzeźbionej - powiedziano by w czasach Garibaldiego i Collodiego. Zaprogramowanej - powiemy dzisiaj.
A ja lubię ''Pinokia''. Uważam, że jest mądry. I za każdym razem można czytać go na nowo, zupełnie jakby strugało się kawałek drewna znów i znów. Gdyby zatem ktoś kiedyś powiedział mi: pójdziesz do kina i zobaczysz baśń o drewnianym chłopcu, ale w futurystycznej wersji z robotami i na dodatek w plenerach Johannesburga, zawołałbym: wow! chcę to zobaczyć!
Kto wie, może i wyrwałbym się z fotela z klaką dla Neilla Blomkampa po ''Chappiem'', krzycząc zgodnie z prawdą, iż dobrze się bawiłem, a jego film ogląda się wartko, bez haczenia i ze sporymi emocjami, gdyby nie fakt że liczyłem na... ''Pinokia''. To znaczy, liczyłem na baśń, która w gruncie rzeczy jest znacznie mądrzejsza niż się zdaje.
Neill Blomkamp pokazał się przecież jako twórca o sporym talencie i jeszcze większej wrażliwości. W jego ''Dystrykcie 9'', ale także w ''Elizjum'' uderzyła mnie unikalna stylistyka i sposób filmowania, nawiązujące żywo do paradokumentu albo współczesnych całodobowych programów informacyjnych relacjonujących na żywo, znakomicie współgrające z tematyką, którą afrykański reżyser się interesuje.
I teraz, po tym wszystkim, po tym zaangażowanym społecznie kinie s-f dostajemy bajkę. Akurat wtedy, gdy Neill Blomkamp zabiera się za kwestie bardzo delikatne, mianowicie za granice definicji człowieczeństwa. I akurat wtedy trywializuje...
"Eskadra Czerwone Ogony", czyli realna abolicja (2012)
reżyseria: Anthony Hemingway
scenariusz: Aaron McGruder, John Ridley
w rolach głównych: Terrence Howard, Cuba Gooding Jr, Tristan Wilds
Powiadają, że chociaż wojna secesyjna oficjalnie zniosła niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych, to pełna abolicja dokonała się dopiero 100 lat później i kto wie czy do tej pory wciąż się nie dokonuje. Jeszcze w latach 60. czarni mieszkańcy Południa musieli walczyć o swoje prawa do równouprawnienia gwarantowanego konstytucją.
Powiadają, że walka ta rozpoczęła się w czasie II wojny światowej. Wówczas, gdy czarne oddziały amerykańskiej armii odegrały istotne role w walce z Niemcami i Japończykami. Tym samym uderzyły w gong do bitwy o równouprawnienie.
332. Grupa Myśliwska była najbardziej spektakularnym oddziałem tego typu. Zwana Czerwonymi Ogonami od charakterystycznego malowania stateczników swych samolotów P-51 Mustang, nie tylko pokazała, że czarnoskórzy piloci potrafią także bić się za USA. Ta "czarna eskadra" okazała się w walce skuteczniejsza od jednostek skupiających białych pilotów.
Czarnoskórzy piloci 332. Grupy początkowo byli wyszydzani niewybrednymi, rasistowskimi żartami o tym, co powinni robić zamiast łapać za stery wspaniałych samolotów Mustang. Nie tylko poradzili sobie z pogardą, zapracowali na szacunek i przyczynili do końca segregacji rasowej w USA - w armii pod wpływem sukcesów Czerwonych Ogonów zlikwidowano ją w 1948 roku. Jak do tego doszło? Proszę się przekonać.
PS
czerwone Ogony były popularnym określeniem tej eskadry. Niemcy nazywali ją jednak inaczej. Jak? Odpowiedź na końcu przeglądu.
"Ziarno prawdy" czyli wielkie pragnienie awantury (2015)
reżyseria: Borys Lankosz
scenariusz: Borysz Lankosz, Zygmunt Miłoszewski
w rolach głównych: Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach, Krzysztof Pieczyński, Andrzej Zieliński, Aleksandra Hamkało
Główne ostrze krytyki "Ziarna prawdy" - adaptacji książki Zygmunta Miłoszewskiego, w której Teodor Szacki rozwiązuje zagadkę zabójstwa o okolicznościach wskazujących na żydowski mord rytualny - skierowane jest ku Robertowi Więckiewiczowi. Jakoby się na Szackiego nie nadaje, nie pasuje. Zupełnie, jakby to Robert Więckiewicz był największym problemem tego filmu. A nie jest.
W mojej opinii, Teodor Szacki może być taki jak chce Robert Więckiewicz - lekko zblazowany, jakby znudzony tym wszystkim, czym się zajmuje, a jednocześnie przenikliwie pedantyczny. Pedantyczny niedbale - napisałbym, o ile takie stwierdzenie ma sens. Facet, któremu dochodzenie do pewnych wniosków przychodzi dość łatwo z uwagi na spostrzegawczość i inteligencję, ale jednocześnie taki, który przeżywa słabsze chwile zwątpienia i musi np. zasięgnąć rady (znakomity epizod Zohara Straussa w roli lubelskiego rabina Zygmunta, do którego prokurator udaje się po opinię).
Nie czepiałbym się Roberta Więckiewicza, czytaj: nie zazdrościłbym mu tego, że na ekranie pojawia się tak często, iż zaczyna irytować i uruchamiać hejterów. Zwłaszcza, że jakby ostatnio nieco go mniej.
Jeżeli jednak prokurator Szacki ma być mizoginem i jego związki z kobietami (Aleksandra Hamkało) mają się rozpadać zanim właściwie się zaczną, to ja chcę to widzieć i wiedzieć, skąd się to bierze. Tymczasem tu autorzy scenariusza Borys Lankosz i Zygmunt Miłoszewski (mam wrażenie, jakby pisarz zdominował reżysera) nie uznają za stosowne przedstawić mi tego w jakiś strawny i zrozumiały sposób. Zupełnie, jakby moim obowiązkiem było bardzo dobrze znać Teodora Szackiego, cały jego życiorys, zwyczaje i oczywiście życiorysu owego i zwyczajów konsekwencje.
Panie Zygmuncie, pan wybaczy, ale Teodor Szacki to nie Sherlock Holmes. A pan nie jest Arthurem Conan Doylem.
W jakim mieście rozgrywa się akcja "Ziarna prawdy"? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: piątek godz. 22.35 (Canal+)
materiały prasowe
6 z 15
"Naga broń" czyli ooooh, say, can you see? (1988)
reżyseria: David Zucker
scenariusz: Pat Proft, Jerry Zucker, Jim Abrahams, David Zucker
w rolach głównych: Leslie Nielsen, Priscilla Presley, George Kennedy, OJ Simpson
- Leżysz na królowej, ona obejmuje cię nogami i to ma być news?! Gazety schodzą na psy - to mój ulubiony cytat z "Nagiej broni". A jaki jest Państwa?
Bracia Zuckerowi i Jim Abrahams - królowie komedii, w tym tercecie stworzyli cały mikroświat filmów, przy których zrywać można boki. Właściwie należących do wzorca komedii, idealnie skrojonych i zagranych. Perfekcyjnych. Do takich należą "Czy leci z nami pilot?" i kontynuacja "Spokojnie, to tylko awaria", które wylansowały m.in. Leslie Nielsena, niegdyś aktora mało znanego i występującego w produkcjach klasy B, także w horrorach. Dopiero po sześćdziesiątce stał się sławny dzięki "Nagiej broni" i podobnym tego typu komediom, stał się ich symbolem. Szkoda, że tak późno, bo dzisiaj Leslie Nielsen już nie żyje. Żyje jednak "Naga broń", z ciekawymi rolami Priscilli Presley (rozwódki po Elvisie Presleyu) i OJ Simpsona, niegdyś futbolisty amerykańskiego z ligi NFL - tu w roli policjanta Nordberga.
Zresztą zamiast gadać o "Nagiej broni", polecam Państwu hymn Stanów Zjednoczonych w wykonaniu znakomitego śpiewaka operowego Enrico Pallazzo, wraz z policjantami próbującymi aresztować Franka Drebina z dłońmi na sercu.
materiały prasowe
7 z 15
"Poltergeist", czyli po cholerę schodzić do tej piwniczki? (2015)
reżyseria: Gil Kenan
scenariusz: David Lindsay-Abaire
w rolach głównych: Sam Rockwell, Rosemarie DeWitt, Kennedi Clements, Kyle Catlett, Jared Harris
Poprzednik "Poltergeista", wyświetlany w Polsce pod tytułem ''Duch'', był swego czasu wielkim hitem kinowym. Do dzisiaj uchodzi za pozycję kultową.
''Duch'' przerażał, ale nie w grozie tkwiła jego siła. Pamiętajmy, że za tą produkcją stał Steven Spielberg, zatem facet, który czego się nie dotknął w latach 70. i 80., zamieniał w złoto. Spielberg potrafił przenieść każdą tematykę na grunt popkultury, dotyczyło to także horroru. Jego... a właściwie nie jego, bo do nakręcenia tamtego ''Poltergeista'' z 1982 roku wynajęty został specjalista od horrorów Tobe Hooper, człowiek odpowiedzialny za ''Opowieści z krypty'', ''Teksańską masakrę piłą mechaniczną'', ''Miasteczko Salem'' czy ostre gore jakim była ''Maglownica''... Otóż ''jego'' film nie był bynajmniej klasycznym kinem grozy, a już tym bardziej nie snuffem z układami pokarmowym, nerwowym i krwionośnym na wierzchu. Steven Spielberg wynajął Tobe Hoopera, ale film został zrealizowany ewidentnie według popkulturowych wzorców. Tak jak wszystkie (w moim mniemaniu) filmy, w których palce maczał człowiek o subiektywnie uniwersalnym spojrzeniu na kino.
To była ogromna siła ówczesnego ''Ducha'', która pozwalała hermetycznemu dotąd gatunkowi jakim był horror wejść na popkulturowe salony (o ile popkultura w ogóle ma salony, a nie zwykłe pokoje uciech). Stanowiła w jakimś sensie awans całego gatunku, zdjęcie z niego odium elitarności i śmieszności. Świadczył o tym fakt, że ''Ducha'' oglądali wtedy wszyscy, nawet ci, którzy nigdy w życiu nie sięgnęliby po tę tematykę.
''Duch'' Hoopera i Spielberga opierał się na kanonie, ale w wielu aspektach mu zaprzeczał, mniej więcej w podobny sposób jak ''E.T.'' zaprzeczał kanonom kina s-f. To był film, który ja definiuję jako akt wyznania wiary wobec kina i jego podwalin, na bazie których można budować światy zupełnie alternatywne. ''Duch'' z 1982 roku był ciekawy, bo był nie niszowy, ale właśnie popkulturowy. Steven Spielberg słusznie zakładał wówczas (może pod wpływem wcześniejszych filmów Hoopera, może pod wpływem fenomenu książek Stephena Kinga), że skoro horror osiągnął szczyt swego rozwoju, jest klimat dla tego rodzaju eksperymentów.
W wypadku "Poltregeista" mówimy o bezmyślnym kopiowaniu, zupełnie jakby ktoś wyszedł z założenia, że współczesne pokolenie widzów na pewno nie ma pojęcia, czym był i jak wyglądał ?Duch? Tobe Hoopera i Stevena Spielberga sprzed lat.
Czy wiecie Państwo czym była klątwa "Poltergeista"? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: sobota godz. 19.25 (HBO2)
materiały promocyjne
8 z 15
"Jurassic World", czyli z tej wyspy nie da się już wydostać (2015)
reżyseria: Colin Trevorrow
scenariusz: Derek Connolly, Colin Trevorrow, Rick Jaffa, Amanda Silver
w rolach głównych: Chris Pratt, Bryce Dallas Howard, Irrfan Khan, Vincent D'Onofrio, Omar Sy
Przez 22 lata, jakie minęły od premiery ''Parku Jurajskiego'' w 1993 roku a "Jurassic World" wiele się między nami a dinozaurami zmieniło. To znaczy, dinozaury pozostały takie jakie były. To my się bardzo zmieniliśmy.
Różnica między rokiem 1993 a 2015 jest taka, że wtedy odtworzone komputerowo dinozaury ruszające się na ekranie widzieliśmy po raz pierwszy. Nie licząc tych wszystkich filmów typu ''Zaginiony świat'' z 1925 roku i innych, w których zwierzęta mezozoiku zrekonstruowano dość pokracznie (w wersji ''Zaginionego świata'' z 1960 roku w rolę dinozaurów wcieliły się nawet poprzebierane legwany!), był to pierwszy wypadek, o którym mogłem z całą odpowiedzialnością powiedzieć - wreszcie widzę dinozaury pokazane na serio.
''Jurassic World'' to czwarta część serii, której wcześniejsze odcinki produkowano co cztery lata - odpowiednio w 1993, w 1997 i 2001 roku, ale na tę bieżącą musieliśmy czekać aż czternaście lat! Dlaczego? Odpowiedź znajdziemy w samym ?Jurassic World? i to wyartykułowaną wprost.
Marchewkowłosa i subtelna dotąd Bryce Dallas Howard, znana zwłaszcza z filmów Nighta Shyamalana ("Osada'', ''Kobieta w błękitnej wodzie''), córka znakomitego reżysera Rona Howarda (''Piękny umysł'', ''Wyścig'', ''Frost/Nixon'' - same perełki) powiada w pewnym momencie coś takiego:
- Czasy się zmieniły. Kiedyś wystarczało pokazać dinozaury. Dzisiaj już nie wystarcza. Musimy wymyślać coś nowego, żeby było cool.
O ile w 1993 roku wystarczyło, by Steven Spielberg pokazał brachiozaura, triceratopsa, welociraptora oraz - creme de la creme - tyranozaura, króla jaszczurów i być może najbardziej drażniące wyobraźnię zwierzę w dziejach tej planety, o tyle dzisiaj tyranozaura każde dziecko zna na pamięć. Ma go w trzech poprzednich częściach "Parku Jurajskiego" i na pięciu kanałach tematycznych w kablówce. Tyranozaur nie jest już odległy o 65 milionów lat, jest na wyciągnięcie ręki po pilota.
To dlatego naukowcy w Jurassic World kombinują z hybrydami genetycznymi, by stworzyć nowe dinozaury, jeszcze groźniejsze, jeszcze większe, jeszcze bardziej robiące "grrrrr" i zjadające jeszcze więcej ludzi. A twórcy filmu kombinują, jak jeszcze bardziej podkręcić tempo i fabułę, żeby widz czasem nie wyszedł z kina ze straszliwym stwierdzeniem "eee tam!".
Który z dinozaurów widocznych w "Parku Jurajskim" został odkryty przez Polaków? Mało tego - przez poznaniankę! Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: sobota godz. 21 i 22 (Canal+0, niedziela godz. 20 (Canal+). To telewizyjna premiera!
materiały promocyjne
9 z 15
"Miss Agent" czyli pokój na świecie jest ważny (2000)
reżyseria: Donald Petrie
scenariusz: Katie Ford, Marc Lawrance, Caryn Lucas
w rolach głównych: Sandra Bullock, Michael Caine, Candice Bergen, Heather Burns
Oglądam "Miss Agent" nie tylko dla Sandry Bullock (i proszę nie pytać, co ci faceci w niej widzą, gdyż oni wiedzą co, aczkolwiek nie potrafią tego zdefiniować). Oglądam także dla Michaela Caine'a w jego pierwszorzędnej roli drugoplanowej i całego tego subtelnego humoru, z którego udało się sklecić uroczą komedię kryminalną na bazie konkursu wyboru miss. Te same w sobie są zabawne i łatwo byłoby zrobić ich pastisz, wyśmiać, sparafrazować i sparodiować. "Miss Agent" jednak tego nie robi. Nie to jest urokiem tego filmu, ale zręczne połączenie w jeden splot wszelkich kalek związanych z tymi konkursami.
A umieszczając Sandrę Bullock na konkursie piękności, co pozornie wydaje się niedorzecznym pomysłem, daje odpowiedź wszystkim, którzy nie wiedzą, co faceci widzą w tej aktorce.
PS
W konkursie Miss USA startuje po jednej przedstawicielce każdego stanu. Który stan reprezentowała w przebraniu Sandra Bullock? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: sobota godz. 21 (TVN Fabuła)
materiały promocyjne
10 z 15
"Plac Zbawiciela" czyli okrucieństwo jak kromka chleba (2006)
reżyseria: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
scenariusz: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
w rolach głównych: Jowita Budnik, Arkadiusz Janiczek, Ewa Wencel
Okrucieństwo sączące się powoli, jak woda w niezakręconym kranie. Rozsmarowywane na chlebie, zbierane po okruszku przez odkurzacz. Wszechobecne jako naturalna konsekwencja wspólnego mieszkania na małej przestrzeni. To okrucieństwo chwilami w "Placu Zbawiciela" jest nie do zniesienia.
Krzysztof Krauze zawsze potrafił okrucieństwo sączyć - popatrzy choćby na "Dług", w którym nie tyle ono rozwija się powoli, co raczej my powoli zdajemy sobie sprawę z jego istnienia i nieuchronności. Owo okrucieństwo tym bardziej przeraża, że znajdzie się go na pęczki w każdej takiej, zwykłej historii i - co ważne - nie wiadomo, jak się przed nim ustrzec.
Myślicie Państwo, że "Dług" to najbardziej okrutny film Krzysztofa Krauzego? W "Placu Zbawiciela" nie ma gangsterów, nie ma kryminalistów ani ludzie z definicji pozbawionych skrupułów. A jednak bynajmniej nie jest go mniej.
emisja: sobota godz. 22.05 (TVP Polonia)
materiały promocyjne
11 z 15
"Pearl Harbor" czyli miłość i Stany Zjednoczone nigdy nie zginą (2001)
reżyseria: Michael Bay
scenariusz: Randall Wallace
w rolach głównych: Josh Hartnett, Ben Affleck, Kate Beckinsale, Alec Baldwin
W muzeum USS "Arizona" w Pearl Harbor na wyspie Oahu na Hawajach panuje cisza i skupienie. Nie wolno używać telefonów komórkowych, robić selfie, obowiązuje powaga. To z uwagi na pamięć o przeszło 1000 ludzi, którzy wylecieli w powietrze, gdy pod uderzeniem japońskiej bomby eksplodowały składy amunicji pancernika. Z kolei marynarze z USS "Oklahoma" utonęli we wnętrzu swego wywróconego do góry stępką okrętu, z którego nie mogli się wydostać.
Do 11 września 2001 roku Pearl Harbor było dla Amerykanów jedynym tego typu przypadkiem niezapowiedzianego ataku na ich terytorium z mnóstwem ofiar. Momentem, w którym przekonali się czym jest wojna i że nie ma ona pardonu.
Patos i skupienie w opowiadaniu o Pearl Harbor obowiązuje do dzisiaj, więc także film Michaela Baya nie jest od niego wolny. I to mimo tego, że zastosował on wielce ryzykowny zabieg wprowadzenia do filmu o japońskim ataku na bazę na Hawajach wątek miłosny. Poprzednie filmy na ten temat, choćby "Tora! Tora! Tora!" takowego nie miały. Przyznam, że nie rozumiem dlaczego to zrobił, skoro nie doprowadził do zmniejszenia dawki patosu, a wręcz przeciwnie - zwiększył go aż do przesady.
Z tego powodu "Pearl Harbor" Baya nie ogląda się łatwo, jednakże zdjęcia ataku i wywrócona USS "Oklahoma", która więzi w swym wnętrzu marynarzy, robią swoje. Faktycznie chce się zamilknąć i nie używać telefonu komórkowego.
PS
Ile amerykańskich okrętów zatopiły japońskie samoloty podczas ataku na Pearl Harbor z 7 grudnia 1941 roku? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: sobota godz. 22.35 (TVN)
materiały prasowe
12 z 15
"Wielka ucieczka" czyli kwiaty od Glasgow Rangers (1963)
reżyseria: John Sturges
scenariusz: W. R. Burnett, James Clavell
w rolach głównych: Steve McQueen, Richard Attenborough, Charles Bronson, James Garner, James Coburn
Kiedy w 2004 roku Amica Wronki rywalizowała ze szkockim zespołem Glasgow Rangers, do Poznania przyjechali kibice Rangersów. Szukali tu taniego piwa, knajp (mieli w karteczkach instrukcje z napisem "Black Big", co miało oznaczać "Czarną Owcę"), ale także ... Cytadeli. Tu bowiem, na tym poznańskim cmentarzu znajdują się groby żołnierzy wielu krajów, rozstrzelanych przez Niemców po schwytaniu w 1944 roku po wielkiej ucieczce z obozu jenieckiego w Żaganiu.
To o niej opowiada ten monumentalny film. Film, który dla szkockich kibiców (i nie tylko dla nich) był kultowy. Dlatego zjawili się z kwiatami na cmentarzu.
To dzieło zrealizowane z rozmachem typowym dla filmów wojennych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Po trosze tragiczne, ale w zdecydowanej mierze jednak przygodowe. Ta epoka bowiem umieszczała film wojenny właśnie w kategoriach przygody. No i powstawały wówczas dzieła ogromne. "Wielka ucieczka" będzie emitowana na TVN7 niemal przez całe popołudnie, z przerwą od godz. 14. Potrwa niemal trzy godziny netto.
PS
Ilu jeńcom udało się uciec z Żagania i nie zostać schwytanym przez Niemców? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: niedziela godz. 14 (TVN7)
materiały promocyjne
13 z 15
"Gran Torino" czyli Brudny Harry bez magnum (2008)
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: Nick Schenk
w rolach głównych: Clint Eastwood, Bee Vang, Ahney Her
Clint Eastwood zaskoczył mnie już przy okazji "Co się wydarzyło w Madison County" - zastanawiałem się, jak taki twardziel, jak taki Brudny Harry mógł nakręcić film z tak wielką wrażliwością... Znać, że ekranowy twardziel w roli reżysera jest już zupełnie kim innym. Człowiekiem znacznie w swym fachu sprawniejszym. A może po prostu w spaghetti westernach czy na ulicach San Francisco kreował się na intelektualnego osiłka?
"Gran Torino" to film szczególny. Nie tylko dlatego, że podtrzymał dobrą passe Clinta Eastwooda w proponowaniu widowni dzieł świetnych, wartościowych i ciekawych. Także dlatego, że stanowił coś w rodzaju zamykającego credo. Oto twardy Eastwood, żelazny Brudny Harry raz jeszcze staje w obronie sprawiedliwości. Nie jednak z magnum, nie z bronią przyłożoną bandycie do skroni. Dzisiaj jego przeciwstawienie się przemocy ma znacznie inny, dojrzalszy wymiar.
PS
Gran Torino to marka samochodu. Jakiego? Odpowiedź na końcu przeglądu.
emisja: niedziela godz. 23.10 (TVN7)
materiały promocyjne
14 z 15
"Amy" i "Whitney" - dwie tragiczne diwy (2015)
Na koniec dwie pozycje warte szczególnej uwagi. Canal+ i HBO tego samego dnia proponują dwa filmy biograficzne o dwóch tragicznych gwiazdach estrady i showbiznesu - Amy Winehouse i Whitney Houston. Pierwsza zmarła w 2011 roku z czterema promilami alkoholu we krwi. Druga w 2012 roku z zawartością kokainy, marihuany, leku przeciwlękowego, środka zwiotczającego mięśnie i antyhistaminy we krwi.
emisja:
"Whitney" - niedziela godz. 17 (HBO2)
"Amy" - niedziela godz. 21.30 (Canal+)
PS
Swego czasu Whitney Houston zasłynęła piosenką "I will always love you" wykonaną do pewnego filmu z jej udziałem. Jaki nosił on tytuł? Odpowiedź na końcu przeglądu.
znak zapytania
15 z 15
Czas na odpowiedzi na zagadki
1. Transformers, zarówno Autoboty, jak i Decepticony, pochodzą z planety Cybertron. Cała planeta, podobnie jak jej mieszkańcy są wyłącznie mechanicznymi tworami.
2. Według opowieści łowcy rekinów nazwiskiem Quint, który ocalał z zagłady załogi USS "Indianapolis", krążownik poszedł na dno 29 czerwca 1945 roku po trafieniu torpedą z japońskiego okrętu podwodnego. W rzeczywistości było to miesiąc później, w lipcu 1945 roku, na tydzień przed atakiem nuklearnym na Hiroszimę. Krążownik ten wiózł na Guam zrzuconą na japońskie miasto bombę. Okręt podwodny "I-58" trafił go w drodze powrotnej i zatopił niedaleko Filipin.
Z 1195 osób załogi od eksplozji torpedy zginęło około 300. Cało z katastrofy wyszło jedynie 316. resztę, czyli około 500 osób pożarły rekiny. To największa w dziejach liczba ludzi zjedzonych jednocześnie przez jakiekolwiek zwierzęta.
3. Niemcy nazywali eskadrę czarnoskórych pilotów Schwarze Vogelmenschen, czyli CzarniPtacy. Vogelmenschen to człowiek-ptak.
4. Akcja"Ziarna prawdy", tak jak akcja 'Ojca Mateusza" rozgrywa się w Sandomierzu - prawdziwym mieście zbrodni.
5. Klątwa "Poltergeista" związana była ze śmiercią aktorów, którzy brali udział w filmie Stevena Spielberga z 1982 roku. Umarli krotko po nich, w tym 13-letnia Heather O'Rourke. Dominique Dunne, która w filmie była duszona, rzeczywiście straciła potem życie w ten sposób.
6. Sandra Bullock była Miss new Jersey. No co tu dodać...
7. W Pearl Harbor na dno poszło siedem amerykańskich okrętów. To wcale nie tak dużo, jak na kotwicząca tu Flotę Pacyfiku. Pięć z nich poszło na dno, dwa - niszczyciele "Cassin" i "Downes" - zostały spalone. Z grona tych jednostek jednak do służby nigdy nie wrócił pancernik USS "Arizona", który wyleciał w Pearl Harbor w powietrze.
8. Z grona 76 uciekinierów z Żagania udało się umknąć Niemcom tylko trzem. Holender dotarł z Polski aż do Hiszpanii, a dwóch Norwegów przedostało się przez Bałtyk do neutralnej Szwecji.
9. Gran Torino to model Forda, produkowany w latach 1972-1976
10. Piosenka "I will always love you" pochodzi z filmu "Bodyguard" z 1992 roku
Wszystkie komentarze