Kilka rzadkich propozycji filmowych można znaleźć w programie telewizyjnym na ten weekend. Z tym większą przyjemnością zwracam na nie Państwu uwagę. Nie wszystkie są idealne, ale warto się nimi zainteresować. Oto przegląd propozycji telewizyjnych na ten weekend, ułożonych chronologicznie. Proszę kliknąć w zdjęcia.
REKLAMA
ANNA WLOCH KINO ŚWIAT
1 z 14
"Niewinne" czyli zgwałcona wiara, złamane tabu (2016)
reżyseria: Anne Fontaine
scenariusz: Sabrina B. Karine, Pascal Bonitzer, Anne Fontaine, Alice Vial
w rolach głównych: Lou de Laage, Agata Kulesza, Agata Buzek, Joanna Kulig, Katarzyna Dąbrowska, Anna Próchniak, Vincent Macaigne
'Niewinne' są bowiem filmem nie tyle o samym gwałcie, ale o jego konsekwencjach i o tym, jak odcisnął się on na kobietach, dla których stanowił nie tyle przerażające, trudne do uzmysłowienia sobie przeżycie, ale równocześnie próbę. Drastyczną, skrajną próbę wiary.
'Żadna z zakonnic po gwałcie nie straciła wiary' - słyszymy w filmie. Żadna jednak równocześnie się od niego nigdy nie uwolniła. Skutki nieakceptowalnego okrucieństwa są aż nadto widoczne, a kontrast dla nich stanowi właśnie klasztor. To w jego murach, to w kontekście habitów i modlących się w płaczu zakonnic widać owe skutki szczególnie mocno, nad wyraz wyraźnie.
Hm... czy jednak na pewno?
'Niewinne' to historia niezwykle mocna. Jedna z mocniejszych, jakie można sobie wyobrazić. Tak mocna, że trudno pojąć otaczającą ją tajemnicę. Rozpacz, krzyk, przerażenie wydają się bowiem silniejsze od jakiegokolwiek tabu, ich skala sprawia wrażenie, jakby miały przebić je bez trudu i wydostać się na zewnątrz. Nic z tego jednak.
To dodatkowo potęguje siłę tego przekazu i sprawia, że mamy do czynienia z silnym tematem, który jednak został poddany kwarantannie. Pochodząca z Luksemburga reżyserka Anne Fontaine stara się bowiem za wszelką cenę oszczędzić widza i nie epatować okrucieństwem. Jej film to nie dzieło w stylu Wojciecha Smarzowskiego, który kobiety z całą bezwzględnością układa w 'Róży' w rządku masowego gwałtu, jedna przy drugiej, niczym worki albo produkty w sklepie. U Anne Fontaine mocna opowieść odbija się jedynie echem od murów klasztoru i tylko to echo pobrzmiewa przez cały film. Echo natrętne i wszechobecne, o którym grająca tu jedną z sióstr Agata Buzek powiada 'cały czas przeżywam to na nowo, cały czas czuję ich smród'. A jednak jedynie echo, nie same zdarzenia par excellence.
Jest zatem to film okrutny, ale nie brutalny (wyłączając kilka wyjątków, chociażby scenę z udziałem samej Lou de Laage, grającej tu lekarkę z francuskiego Czerwonego Krzyża). Brutalności Anne Fontaine unika, zupełnie jakby chciała powiedzieć tym samym 'wystarczy już', 'assez!'.
scenariusz: Joe Stillman, Roger S.H. Schulman, Ted Elliott, Terry Rossio
w polskiej wersji językowej: Zbigniew Zamachowski, Jerzy Stuhr, Agnieszka Kunikowska
Przełom 'Shreka' dotyczył co najmniej trzech płaszczyzn. Po pierwsze - zaledwie sześć lat po 'Toy Story' tego rodzaju animacje wciąż stanowiły realizacyjny majstersztyk. Po drugie - stanowił istotne nowum w sposobie opowiadania baśni, iście postmodernistyczne nowum, pełne sarkazmu i dystansu. Po trzecie - okazał się pierwszym w dziejach polskiego dubbingu eksperymentem tekstowym, w pełni zresztą udanym. To od czasów 'Shreka' wiemy, że dobry polski tekst jest podstawą sukcesu każdego filmu animowanego, a dubbing to także wyśmienite wyzwanie aktorskie.
emisja: piątek godz. 20 (TVN)
Interstellar
3 z 14
''Interstellar", czyli zagina się zdolność postrzegania (2014)
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan (to brat, gdyby ktoś nie kojarzył)
w rolach głównych: Matthew McConaughey, Anne Hatheway, Jessica Chastain, Michael Caine, Matt Damon, John Lithgow
Motto:
''Bo chociaż był władcą świata, nie był pewien, co robić dalej. Jednak z pewnością coś wymyśli''
(2001 Odyseja kosmiczna)
Napiszę teraz: ''ten film przekracza wszelkie granice'' - co wtedy pomyślicie? Stwierdzenie, iż coś przekracza wszelkie granice nie kojarzy się chyba zbyt dobrze, ma pejoratywny wydźwięk. Czyż nie?
''Interstellar'' Christophera Nolana przekracza wszelkie granice, ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut ani nic złego. Co najwyżej - olbrzymie ryzyko. Ono zawsze wiąże się z wkraczaniem na tereny, na które nikt dotąd nie dotarł. Matthew McConaughey (gdyby nie było okazji - nie gra źle, ale widziałem już jego lepsze występy na ekranie, to w końcu aktor o potencjale jak stąd do najbliższej galaktyki) powiada: - Nie jestem farmerem, jestem odkrywcą.
Co jak ulał pasuje do całego filmu Christophera Nolana, który pozostawia za sobą całą tę dotychczasową farmerską kinematografię i próbuje coś odkryć. Nie do końca wiemy jeszcze co, a mimo to rusza na taką wyprawę w ciemno.
Przypomniała mi się jedna z wypowiedzi tego reżysera podczas któregoś z wywiadów. Brzmiała ona: ''W dzisiejszych czasach widzowie są zbyt oswojeni z tym, co przynosi kino. A ja lubię zamieszać im w głowach.''
Wkleił Christopher Nolan w kosmiczną pustkę fragmenty jakby do siebie niepasujące, racjonalnie niespójne. Połączył pole kukurydzy z tunelem czasoprzestrzennym, piaskową burzę z gigantycznym tsunami, pokój dziewczynki z transcendencją i przód półki z książkami z siłami nadprzyrodzonymi z jego tyłu, wreszcie miesza w jednym kotle kosmiczną odyseję z rodzinnym melodramatem. Do skomplikowanych wzorów objaśniających możliwości ściągnięcia statku z innej galaktyki czy wręcz innego wymiaru dodał pean na cześć miłości, która jako jedyna w świecie jest w stanie pokonać czas i przestrzeń, pokonując rozum.
To wszystko spowodowało jedynie, że nie uzyskał ani naukowego traktatu, w którym widzowie zgubiliby się po godzinie (zaledwie jednej trzeciej tego filmu), ani paraintelektualnych bajdurzeń w stylu rodzeństwa Wachowskich, maskujących nimi to, że nie mają w gruncie rzeczy niczego sensownego do powiedzenia. Nie stworzył wreszcie kosmicznego dreszczowca i drugiego ''Apollo 13'', ani nie poprzestał na rozkoszowaniu się tym, co przestrzenne jak w ''Grawitacji''. Stworzył coś, co wielu nazwie niespójnym i niekonsekwentnym pomieszaniem stylów, dla mnie natomiast jest to jedyny sposób, aby przeprowadzić widza przez intelektualną czarną dziurę i wrócić stamtąd w jednym kawałku.
"Przebudzenie" czyli horror na stole operacyjnym (2007)
reżyseria: Joby Harold
scenariusz: Joby Harold
w rolach głównych: Hayden Christensen, Jessica Alba, Terrence Howard, Lena Olin
Po tym jak kanadyjski aktor Hayden Christensen został Anakinem Skywalkerem w 'Gwiezdnych wojnach', zagrał w tym oto niecodziennym filmie.
Otóż mamy taką oto sytuację - pacjent poddany znieczuleniu całkowitemu przed poważną operacją nagle budzi się w jej trakcie. Okazuje się, że wszystko czuje, widzi, znieczulenie nie zadziałało. Nie ma jednak jak zasygnalizować swej świadomości lekarzom. Sytuacja beznadziejna?
Wydaje się Państwu, że zdradziłem fabułę? Bynajmniej. Tak naprawdę wciąż nie wiecie, co się wydarzy. Proszę zatem oglądać uważnie. Bez znieczulenia.
emisja: piątek godz. 22.50 (Stopklatka)
2012
5 z 14
"2012" czyli kiedy wali się kompletnie wszystko (2009)
reżyseria: Roland Emmerich
scenariusz: Roland Emmerich, Harald Kloser
w rolach głównych: John Cusack, Oliver Platt, Amanda Peet, Woody Harrleson
Majańska przepowiednia o końcu świata w 2012 roku przyczyniła się walnie do rozwoju kina. Otóż filmy katastroficzne w związku z nią przeżyły swoją druga młodość - pierwszą były lata siedemdziesiąte, z takimi hitami jak 'Tragedia Posejdona', 'Trzęsienie ziemi' czy 'Płonący wieżowiec'. Z czasem płonący wieżowiec stał się raczej szklaną pułapką, ludzie nie chcieli oglądać aż takich katastrof. Do czasu.
Siłą filmu Rolanda Emmericha jest rozmach. On przeszedł tutaj wszelkie granice. Niemiecki reżyser nie bawił się w rozwalanie statku, budynku, nawet miasta. On postanowił rozwalić świat. Totalnie i bez żadnych skrupułów. Tutaj walą się całe kontynenty, aż po pomoc, którą niesie światu chińska interwencja.
emisja: piątek 23.20 (Polsat Film)
(Tha Shallows)
6 z 14
"183 metry strachu" czyli najstraszniejsza jest świadomość (2016)
reżyseria: Jaume Collet-Serra
scenariusz: Anthony Jaswinski
w rolach głównych: Blake Lively, Oscar Jaenada
'183 metry strachu' są filmem opartym na kibicowaniu. Mamy od początku do końca kibicować jej nieoczekiwanej walce o przetrwanie. To nie oczywiste? - ktoś spyta. Nie w kinie. Tutaj więź widza z bohaterem musi zostać nawiązana za każdym razem od nowa, także w takiej sytuacji. Dzięki Blake Lively to się udaje. Gra ona kobietę szukającą jakiejś alternatywy dla swego życia, uspokojenia, uciekającą przed doznaniami, które nie dają jej spokoju. Osobę, która chce się zaszyć na tej plaży, gdzie nagle spada na nią konieczność walki o życie.
To zbliża '183 metry strachu' do 'Szczęk'. Rzucenie człowieka w nieoczekiwaną i śmiertelnie groźną sytuację, by zobaczyć jak i czy sobie poradzi. W odróżnieniu od filmu Spielberga jednak Blake Lively skazana jest na własne siły. To jej solo nie tyle z rekinem, ale z własnymi możliwościami.
A to już zupełnie co innego. To już wyzwanie bardzo niebezpieczne dla twórców tego filmu. Stworzyć bowiem dzieło elektryzujące, ciekawe i trwożące, w którym na ekranie znajdzie się jedna kobieta i milcząca natura - trudne, bardzo trudne.
w rolach głównych: John Travolta, Olivia newton-John, Stockard Channing
W czasach panowania parkietu, jakim były lata siedemdziesiąte, zdumiewająca jest ta tęsknota za epoką sprzed 20 lat, która widzimy w 'Grease'. Może dlatego, że nie wiadomo, gdzie się podziały tamte prywatki. Nikt nie jest prorokiem we własnym czasie, nawet John Travolta?
Grease to brylantyna nakładana na włosy. I jak po brylantynie wszystko idzie tu gładko. To jeden z tych musicali, które stanowią jedynie podkład pod piosenki. Nie ma w nim ideologicznego zaplecza jak w 'Hair', nie ma solidnej intrygi jak w 'Chicago'. Są tylko piosenki. Za to jakie!...
emisja: sobota godz. 15.05 (Nowa)
film polski
8 z 14
''Chemia'' czyli szantaż emocjonalny (2015)
reżyseria: Bartosz Prokopowicz
scenariusz: Katarzyna Sarnowska
w rolach głównych: Agnieszka Żulewska, Tomasz Schuchardt, Eryk Lubos, Danuta Stenka
Kiedy choruje i umiera bliska osoba, to cóż może wówczas zrobić filmowiec? Jak o tym opowiedzieć? Najlepiej w taki sposób, aby owej choroby i śmierci nie splamić kiczem, ckliwością, nieznośnym sentymentalizmem. Bartosz Prokopowicz broni się przed tym, aby 'Chemię' uznawać za film autobiograficzny, której bohaterką staje się jego zmarła w 2012 roku żona, Magdalena Prokopowicz. Jednakże motywy tego filmu są zbyt czytelne, by sądzić inaczej. To czyni 'Chemię' filmem nie tylko autobiograficznym, ale bardzo osobistym.
W wypadku 'Chemii' mamy jednak do czynienia z czymś więcej. Dzieło Bartosza Prokopowicza za wszelką cenę stara się być bezpretensjonalne, co zrozumiałe, bo mówić o raku w sposób trywialny nie wypada, o cierpieniu i śmierci tym bardziej. Prokopowicz dawkuje, aby niczego w jego filmie nie zabrakło. Czy też nawet, co istotniejsze, aby niczego nie było w nadmiarze. To właśnie ten nadmiar może zabić jego dzieło, uczynić je właśnie pretensjonalnym. No i niestety, tak właśnie ostatecznie się dzieje.
"Piękny umysł" czyli szaleństwo jest bratem geniuszu (2001)
reżyseria: Ron Howard
scenariusz: Akiva Goldsman
w rolach głównych: Russell Crowe, Jennifer Connelly, Ed Harris, Paul Bettany
W maju 2015 roku nadeszła informacja, że profesor John Nash i jego żona Alicia zginęli w wypadku samochodowym. Bohaterowie tego właśnie filmu - właściwie nie wiadomo, kto bohaterem był większym. Przemówienie profesora podczas odbierania Nagrody Nobla w 1994 roku było przecież hymnem pochwalnym na jej cześć.
Już samo pokazanie nam naocznie czym jest schizofrenia paranoidalna wystarczałoby na wielkość tego filmu. To jednak nie wszystko. Poza tym są Russell Crowe i Jennifer Connelly - para, o której profesor Nash powiedział, że są podstawą wszelkiego istnienia. Owo istnienie jest przyczyną i skutkiem tego filmu, jego równaniem.
emisja: sobota godz. 20 (Metro)
Silent Hill
10 z 14
"Silent Hill" czyli przerażająca gra komputerowa (2006)
reżyseria: Christophe Gans
scenariusz: Roger Avary
w rolach głównych: Radha Mitchell, Laurie Holden, Sean Bean
Nie można się oprzeć wrażeniu, że twórcom "Silent Hill" bynajmniej nie chodziło o stworzenie horroru, a raczej o odwzorowanie niecodziennego świata hitowej gry komputerowej, na której ten film oparto. Gra ma rzesze fanów, zanurzenie się w nią powoduje ciarki. W wypadku tego filmu - również.
To dziwaczny, pokręcony, psychodeliczny świat pochodzący z najgłębszych otchłani snu i urojeń. Ostrzegam, że nie tak łatwo za tym filmem nadążyć, zwłaszcza gdy nie ma się myszki, klawiatury i klawisza z napisem "pauza".
emisja: sobota godz. 23 (TV4)
Dzień świstaka
11 z 14
"Dzień świstaka" czyli nikogo gorszego nie można spotkać (1993)
reżyseria: Harold Ramis
scenariusz: Harold Ramis, Danny Rubin
w rolach głównych: Bill Murray, Andie MacDowell, Chris Elliott
Okazuje się, że czasami najlepszym pomysłem na komedię jest ... koszmar. Taki, jaki przeżywa Bill Murray, który w "Dniu świstaka" budzi się codziennie tego samego dnia, 2 lutego, by przeżyć go raz jeszcze. Tym razem inaczej. Zanim to jednak zrobi, zanim cokolwiek zmieni, przychodzi mu się skonfrontować z najgorszą osobą, jaką może spotkać na swojej drodze - samym sobą.
Jest w Billu Murrayu coś w stylu gorzkiej satyry, co zresztą wykorzystywał wielokrotnie - wspomnijmy chociażby "Między słowami". Dzięki niemu "Dzień świstaka" nie stał się durną komedyjką, ale filmem refleksyjnym i całkiem pouczającym.
emisja: niedziela godz. 13.30 (Stopklatka)
Faceci w czerni
12 z 14
"Faceci w czerni" czuli jaka dziwna ta planeta (1997)
reżyseria: Barry Sonnenfeld
scenariusz: Ed Solomon
w rolach głównych: Will Smith, Tommy Lee Jones, Linda Fiorentino
Do dzisiaj gdy widzimy mężczyzn w czarnych garniturach i okularach przeciwsłonecznych, zawołamy "faceci w czerni". Ta niezwykła komedia wpisała się mocno w popkulturę. Ja zapamiętam ją dzięki jakże prawdziwemu tekstowi Lindy Fiorentino w roli istoty pozaziemskiej przyjmującej ciało kobiece. - Cóż to za przedziwna planeta, którą można podbić gruczołami mlecznymi! - mówi.
Oryginalni "Faceci w czerni" to przecież współczesna wersja Van Helsingów polujących na poukrywane w ciałach zwykłych ludzi (zresztą nie tylko ludzi) wampiry i poczwary. Na mniejszości, które albo starają się tu przetrwać, albo też sabotują swoje nowe społeczeństwa. Kosmici w ludzkiej skórze - to przecież nieprzebrane morze tematów i humoru.
emisja: niedziela godz. 16.35 (Polsat Film)
Dziewczyna z szafy
13 z 14
"Dziewczyna z szafy" czyli offowy świat równoległy zamknięty z ziołem w szafie
reżyseria: Bodo Kox
scenariusz: Bodo Kox
w rolach głównych: Wojciech Mecwaldowski, Piotr Głowacki, Magdalena Różańska, Eryk Lubos, Magdalena Popławska
Ten film zobaczyć warto. Mówię to jako widz, który nigdy nie przeceniał kina offowego, otoczonego aureolą niesamowitego poziomu, głębi intelektualnej, skłonnościach do prowokacji i tematyki, o poruszenie której kino komercyjne nigdy by się nie pokusiło. Gdyż długi łańcuszek ludzi, którzy sięgają po portfel, by film powstał ucięłoby w pewnym momencie podobne zakusy. Kino offowe jest taką Dziewczyną z Szafy (w tej roli po raz pierwszy na ekranie Magdalena Różańska), która chroni się w niej przed napierającym na nią, coraz ciaśniejszym dla niej światem, by tam przeglądać slajdy i otwierać znajdujący się za ścianą niezwykły świat wyobraźni. Do tegoż świata nasza Alicja w Szafinej Krainie Czarów z białym królikiem wypuszczanym na przyciasnawy korytarz wieżowca z dużego blokowiska zaprasza chorego Tomka - w tej roli Wojciech Mecwaldowski, który w swej aktorskiej karierze nie miał dotąd okazji pokazać, na co go stać. A stać go!
emisja: niedziela godz. 20.10 (TVP Kultura)
Pacific Rim
14 z 14
''Pacific Rim'', czyli Godzilla wciąż niepokonana (2013)
reżyseria: Guillermo del Toro
scenariusz: Travis Beacham, Guillermo del Toro
w rolach głównych: Charlie Hunnam, Idris Elba, Rinko Kikuchi, Ron Perlman, Charlie Day
Filmy o monstrualnych potworach kojarzą nam z Japonią tak bardzo, że aż mam pretensje do Japończyków, iż nie postawili u siebie żadnego pomnika Godzilli, nie otworzyli żadnego muzeum. Można się śmiać z tego pomysłu, ale popularność tego typu filmów w moim dzieciństwie była tak wielka, że w latach 70. i 80. Godzilla stanowiła tak naturalne skojarzenie z Japonią jak karate, bonsai, origami, kamikaze czy kimono. Kto wie czy popkulturowo nie było skojarzeniem najbardziej oczywistym.
Wydawać by się mogło, że to japoński wynalazek. Nic bardziej mylnego! Wielkie potwory kojarzą się z Japonią, ale nie tam powstały. Ich twórcami są - a jakże - Amerykanie. I to nie tylko ze względu na zapłodnienie umysłu Ishiro Hondy przyniesionym na bombach pomysłem rodem z ruin Tokio. Nawet jeśli pominiemy King Konga z 1933 roku, to nie wolno zapominać, że w 1953 roku, zatem rok wcześniej niż Godzilla - został nakręcony amerykański film ''Bestia z głębokości 20 tysięcy sążni'' (The Beast From 20,000 Fathoms) na podstawie opowiadania "The Foghorn" Raya Bradbury'ego - opowieść o bestii zbudzonej w lodach Arktyki. To rarytas i protoplasta całej serii filmów o kaiju.
Guillermo del Toro zrobił z problemu kaiju już nie wewnętrzną sprawę Japonii (choć jak pamiętamy w ''Godzilli''z 1984 roku w sprawę miesza się Związek Radziecki), ale historię międzynarodową. Do walki z gigantami zjednoczona ludzkość buduje ogromne roboty zwane Jäger, co po niemiecku znaczy myśliwy (dlaczego akurat po niemiecku - nie wiem). Nie ustępują one rozmiarami kaiju, a prowadzone przy pomocy neuromostu przez dwóch pilotów (jeden nie dałby rady), stają do walki z bestiami. W gruncie rzeczy to monstrualnej wielkości czołgi z dwuosobową załogą.
Wszystkie komentarze