Są takie filmy, które można oglądać wciąż i wciąż, choć niektóre mają już ponad 40 lat. Są też takie, które na ekranie telewizyjnym pojawiają się rzadko. Jedne i drugie znajdują się w programie tv na ten weekend. Oto krótki przegląd, ustawiony chronologicznie, od piątku do niedzieli z moją krótką recenzją. Proszę kliknąć w zdjęcia.
REKLAMA
reż. Jerzy Gruza
1 z 14
"Motylem jestem" czyli najlepsza socjologia epoki Gierka (1976)
reżyseria: Jerzy Gruza
scenariusz: Krzysztof Teodor Toeplitz, Jerzy Gruza
w rolach głównych: Andrzej Kopiczyński, Irena Jarocka, Anna Seniuk, Wojciech Pszoniak
To, co zrobił Jerzy Gruza w 'czterdziestolatku' to nie tylko film, ale mistrzostwo świata. Proszę zwrócić uwagę na to, w jak niezwykły sposób twórcy tego popularnego niegdyś serialu przemycili na ekran mnóstwo znakomitych wręcz obserwacji społecznych i psychologicznych, które polskie kino robiło już wcześniej, ale nie z taką wprawą i z użyciem takich środków. Kobieta Pracująca (pierwszy raz ta postać pojawiła się u Jerzego Gruzy w 'Dzięciole') i wszystkie postacie drugoplanowe tego serialu, gromadzące się wokół inżyniera Karwowskiego (w tej roli Andrzej Kopiczyński) to nic innego jak lajfstajl, jak byśmy to dzisiaj nazwali.
'Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka' to wersja pełnometrażowa, dodana do serialu i znakomicie do niego pasująca. Oparta na słynnym przeboju Ireny Jarockiej (gwiazdy tego filmu), pointuje całość w sposób wyśmienity, a zestaw ról drugoplanowych w tym filmie nie ustępuje serialowi. Proszę przyjrzeć się chociażby Wojciechowi Pszoniakowi w roli reżysera czy przebranemu za motyla mistrzowi takich ról, Bohdanowi Łazuce. Ten film to odbicie pewnego niezwykłego w latach 70. aspektu PRL, jakim była telewizja. Odbicie perfekcyjne.
emisja: piątek godz. 11 (Polsat Film)
materiały prasowe
2 z 14
"Goonies" czyli przygoda na jednym wdechu (1985)
reżyseria: Richard Donner
scenariusz: Chris Columbus
w rolach głównych: Sean Astin, Josh Brolin, Jeff Cohen, John Matuszak
Przygodówka w starym spielbergowskim stylu, można by powiedzieć, gdyby nie fakt, że Steven Spielberg nie reżyserował tego filmu. Był jedynie na pewnym etapie twórcą scenariusza oraz opiekunem duchowym przedsięwzięcia. Film zrealizował Richard Donner, który karierę zaczynał od seriali takich jak 'Kojak' czy 'Ulice San Francisco', zrobił również 'Supermana' czy horror 'Omen'. Duch Spielberga cały czas unosi się jednak nad tym filmem, a sprowadza się on do realizowania dziecięcych marzeń, z czego Steven Spielberg słynął zawsze.
'Goonies' to nie tylko przygoda filmowa, ale na dodatek przygoda zrealizowana w perfekcyjnym tempie, czy też jak mówią komentatorzy sportowi - timingu. Z kilkoma kwiatkami, takimi jak debiut w dziecięcej roli Josha Brolina czy też występ zmarłego niedługo później byłego futbolistę Los Angeles Raiders i zdobywcę Super Bowl, jakim był John Matuszak. Zagrał tu widocznego na zdjęciu Slotha. Do kompletu dodajmy filmową piosenkę Cyndi Lauper, którą prezentują Państwu niżej.
emisja: piątek godz. 17.40 (TVN Fabuła)
poznan.sport.pl
3 z 14
''Everest'' czyli kino pełne, a każdy ogląda to sam (2015)
reżyseria: Baltasar Kormakur
scenariusz: Simon Beaufoy, William Nicholson
w rolach głównych: Jason Clarke, Josh Brolin, Jack Gyllenhaal, Keira Knightley, Robin Wright, Sam Worthington, John Hawkes, Emily Watson
Mam zawsze duże obawy wobec filmów opartych na prawdziwych historiach, wobec filmów mocno biograficznych. Stają się bowiem często niewolnikami tych opowieści, a może jeszcze bardziej niewolnikami kultu, jakim otacza się ich bohaterów. W tym wypadku fakty, na których oparł się 'Everest' - chociażby owa kwestia 'Dobranoc, kochanie. Nie martw się za bardzo' ('Sleep well my sweetheart. Please don't worry too much.'), która naprawdę padła - zadziałały na korzyść tego filmu. To co się wydarzyło z komercyjną wyprawą Roba Halla, zdeterminowało ten film tak bardzo, że stał się on wielkim przeżyciem dla widzów. Jestem o tym przekonany, bowiem pamiętam pewien istotny moment tego filmu, gdy na wielkiej sali Imax w Plazie w Poznaniu nagle ludzie przestali nagle siorbać colę, chrupać kukurydzę, wiercić się, szeptać czy odpowiadać na SMS, który nie może czekać w odróżnieniu od filmu.
Zapadła kompletna cisza. Taka, jakiej nigdy w tej ogromnej sali nie słyszałem. I jaka komponowała się z ciszą umierania na ośnieżonej skalnej półce wielkiej góry. Większej niż którykolwiek z ludzi.
Umieranie na szczycie w 'Evereście' nie jest podszyte egzaltacją, nie jest napompowane patosem. Jest przejmujące właśnie ze względu na to, jak mało odróżnia się od całej reszty, tego wspaniałego krajobrazu i surowych skał - niczym zwykłe zaśnięcie, jedynie chwila odpoczynku. To jest umieranie nie różniące się niczym od 'zaraz pójdę dalej, ale chwilę odpocznę' albo 'nie mam już siły'. Przez to przerażające
"Dzień Szakala" czyli generał De Gaulle na muszce (1973)
reżyseria: Fred Zinnemann
scenariusz: Kenneth Ross
w rolach głównych: Edward Fox, Michael Lonsdale, Alan Badel
W książkach Fredericka Forsytha rozczytywałem się - jak wszyscy wtedy - na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Do Polski wraz z wolnością dotarła wówczas fala książek sensacyjnych, których dotąd tu nie mieliśmy. Pochłaniałem je dziesiątkami, na kanapie w pokoju, z dala od nieobecnego wtedy internetu i bez sprawdzania nieistniejących wtedy telefonów komórkowych. 'Akta Odessy', 'czwarty protokół', 'Psy wojny' - to była prawdziwa sensacja!
(szczerze mówiąc, wolałem Kena Folletta, ale ciiiii)
Przeniesienie tej sensacji na ekran to sztuka. 'Dzień Szakala' jest chyba najlepszą ekranizacją chyba najlepszej z książek Fredericka Forsytha. Edward Fox w roli eleganckiego, brytyjskiego płatnego zabójcy o kryptonimie Szakal, który potrafi zmieniać swój wizerunek jak kameleon, jest dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałem podczas lektury. Do dzisiaj, gdy zasiadam do tego filmu, zastanawiam się czy generał Charles de Gaulle przeżyje planowany na niego zamach. I wciąż nie mam pewności.
emisja: piątek godz. 20 (Metro)
Her
5 z 14
"Ona" czyli kocham cię, moja klawiaturo (2013)
reżyseria: Spike Jonze
scenariusz: Spike Jonze
w rolach głównych: Joaquin Phoenix, Scarlett Johansson, Amy Adams, Rooney Mara
Filmów o sztucznej inteligencji było sporo, ale o miłości do sztucznej inteligencji? Chociaż chwileczkę... może 'Ex_machina', którego jestem wielbicielem? 'Ona' to coś innego. To historia opowiadająca nie o wirtualnym świecie, który upodabnia się do świata żywych, ale o świecie żywych, który staje się wirtualny. O ludzkich uczuciach i emocjach, które w swym zdefiniowaniu okazują się równie nierzeczywiste jak komputerowe triki i cyber sieć.
Niepokojąca chwilami w swym wymiarze, mówiąca głosem Scarlett Johansson maszyna, która zna pragnienia i lęki swego właściciela tak, jak nie pozna ich żaden człowiek - czy komuś bardziej można zaufać? Czy za kimś bardziej można podążyć?
emisja: piątek godz. 20.30 (TVP Kultura)
Kelly's Heroes
6 z 14
"Złoto dla zuchwałych" czyli przekręć wieżyczkę czołgu (1970)
reżyseria: Brian G. Hutton
scenariusz: Troy Kennedy-Martin
w rolach głównych: Clint Eastwood, Telly Savalas, Don Rickles, Donald Sutherland, Karl-Otto Alberty
Amerykański reżyser Brian G. Hutton już w 1968 roku przeniósł na ekran 'Tylko dla orłów' - powieść Alistaira McLeana, autora chętnie czytanego w Polsce już od lat 50. Gdy po kilku latach Hutton wziął się za kolejną produkcję, wszyscy się o niej zawczasu rozpisywali. Nosiła tytuł 'Złoto dla zuchwałych', była opowieścią o grupie awanturniczych żołnierzy amerykańskich, którzy od wziętego do niewoli, pijanego niemieckiego oficera dowiedzieli się o złocie przechowywanym w banku w miasteczku Clermont, za linią frontu przebiegającą przez Francję we wrześniu 1944 roku. Sztabek o wartości 16 milionów dolarów strzegły trzy czołgi Tygrys z dywizji pancernej SS 'Leibstandarte Adolf Hitler'. Naprzeciw nich stanęła zabawna ekipa śmiałków, w skład której wchodzili żołnierze grani przez Clinta Eastwooda, Donalda Sutherlanda, Telly Savalasa czy Dona Ricklesa - największe gwiazdy ówczesnego kina akcji.
'Złoto dla zuchwałych' to jednak coś więcej niż tylko awanturnicze kino wojenne czy też amerykańscy 'Czterej pancerni', bez psa. To film absolutnie kultowy, pokazujący jak blisko siebie leżą western i kino wojenne, komedia i wojna, pokazujący na czym zasadza się kultowość poszczególnych filmów.
"W krzywym zwierciadle. Europejskie wakacje" czyli kto pamięta Griswaldów? (1983)
reżyseria: Harold Ramis
scenariusz: John Hughes
w rolach głównych: Chevy Chase, Beverly D'Angelo, Anthony Michael Hall
To, co otrzymaliśmy dwa lata temu przeraziło mnie srodze. Nowa wersja 'Europejskich wakacji' z Edem Helmsem (gwiazda 'Kac Vegas' z kłopotami z uzębieniem) okazała się jednym z gorszych pomysłów, na jakie można było wpaść po ćwierćwieczu. Gwoli ścisłości, nie Ed Helms był tu głównym winowajcą. Nie wiem, czy widzieli Państwo ten film, ale nawet występ w nich samego Chevy Chase'a okazał się katastrofą.
W ramach odtrutki po tym koszmarze proponuję zatem obejrzeć starą, dobrą wersję 'Europejskich wakacji', gdzie Chevy Chase jeszcze nie żenował, a śmieszył. To klasyka, to kawał humoru, którego ten aktor i komik był swego czasu królem. Dopóki się nie zestarzał.
emisja: sobota godz. 17 (TVN7)
1974
8 z 14
"Trzęsienie ziemi" czyli kataklizm absolutny (1974)
reżyseria: Mark Robson
scenariusz: Mario Puzo, George Fox
w rolach głównych: Charlton Heston, George Kennedy, Ava Gardner, Lorne Greene
Kiedy przed wielu, wielu laty szło w telewizji 'Trzęsienie ziemi', puszczano je w dwóch częściach. Film należało bowiem do monumentalnych, takich jak całe kino katastroficzne lat siedemdziesiątych. Nie jestem pewien, dlaczego właśnie w tej epoce kino katastroficzne miało się tak dobrze i tak rozkwitało. Może rozwój technologii niepokoił ludzi, ale bardziej wydaje mi się, że rozwój technologii pozwalał wreszcie zrobić takie filmy. Powstawały więc jak grzyby po deszczu, katastrofa po katastrofie. A ludzie szli do kina, by przeżyć to, czego baliby się przeżyć w rzeczywistości.
Amerykanie zawsze zastanawiali się, co byłoby gdyby najsilniejsze trzęsienie ziemi w dziejach świata nie zniszczyło Chile czy Alaski, ale przeszło przez uskok San Andreas w Kalifornii. Wielka potęga świata, rozdająca w 1974 roku karty w rywalizacji o panowanie nad resztą globu, wciąż trzęsła się ze strachu na myśl o wstrząsie. Wobec niego była bezradna. Filmy oswajały strach - zwłaszcza takie, według scenariusza Mario Puzo, spod którego pióra wyszedł 'Ojciec chrzestny'.
emisja: sobota godz. 17.30 (Metro)
2008
9 z 14
"Hancock" czyli superbohater upadły (2008)
reżyseria: Peter Berg
scenariusz: Vince Gilligan, Vincent Ngo
w rolach głównych: Will Smith, Charlize Theron, Jason Bateman
Nie ma chyba tak znakomicie rozpoczynającego się filmu o superbohaterze, który tak fatalnie by się kończył. Nie ma tak dobrego pomysłu w tym temacie, który zostałby tak koncertowo schrzaniony. Ubolewam nad tym, bo 'Hancock' w 2008 roku był powiewem świeżości w wyeksploatowanym świecie facetów w rajtuzach. Gdy nastały czasy sankcjonujące ich obecność w naszym świecie na równych prawach, pojawiły się też patologie. Takie jak ta.
Hancock nie jest przecież superbohaterem, ale antybohaterem. To wyrzutek społeczny, zepchnięty w kąt przez inność. Nie szkodzi, że ta inność oznacza moc czy doskonałość, ważne że nie należy do społeczeństwa. A nie należeć do społeczeństwa znaczy mieć czarny PR.
"10 Cloverfield Lane" czyli ciekawe, co jest na zewnątrz (2016)
reżyseria: Dan Trachtenberg
scenariusz: Matthew Stuecken, Josh Campbell, Damien Chazelle
w rolach głównych: John Goodman, Mary Elizabeth Winstead, John Gallagher Jr
No dobrze, trudno - trzeba być ze sobą szczerym. Kręcą mnie takie historie. Kręcił mnie ''Projekt Monster'', czyli pierwszy ''Cloverfield''. Uważam, to jeden z najlepszych found footage, jakie zrealizowano w dziejach kina - znakomite połączenie kinowego eksperymentu z historią dla dużych chłopców o kaiju, apokalipsie w samym środku imprezy i uczestnictwie w czymś nadzwyczajnym, godnym nakręcenie. Bo ''Cloverfield'' w stylu współczesnych programów informacyjnych na żywo. Czy nie takie sceny oglądamy nakręcone amatorskimi telefonami i iphonami z kolejnych zamachów, trzęsień ziemi czy innych kataklizmów? Dzisiaj to przecież standardowa forma przekazu
JJ Abrams zdecydował, że ten film będzie nim nawiązywał do ''Cloverfield'', ale nie zyska wprost tytułu ''Cloverfield 2''. Nawiązanie miało być równie luźne, jak fabuła obu tych filmów. Stąd ''10- Cloverfield Lane'', czyli adres.
Jeżeli jednak ktoś po obejrzeniu tego filmu dojdzie do wniosku, że mamy do czynienia z zupełnie odrębną, niezależną i niezwiązaną z pierwowzorem jednostką, wielce się nie pomyli. Moje widzenie związku ''10 Cloverfield Lane'' z ''Cloverfield'' sprowadza się jedynie do sposobu widzenia apokalipsy. Bo choć w ''Projekcie Monster'' została ona przedstawiona w narracji pierwszej osoby, tu zaś - klasycznie, trzeciej, to jednak widzę związek.
Jest nim owa indywidualizacja.
Mówiąc inaczej, ''10 Cloverfield Lane'' nie jest ani prequelem, ani sequelem, ani nawet spin-offem ''Projektu Monster''. Stąpa jednak wyraźnie po tych samych śladach. Choć jemu akurat bliżej do ''Wojny światów'' Wellsa niż ''Godzilli'' Hondy.
Nie zmieniło się także to, że film pozostał w sferze eksperymentu. Bo chociaż tego typu klaustrofobiczne dzieła dziejące się w zamknięciu przed grozą czyhającą na zewnątrz (choć w gruncie rzeczy także wewnątrz) już były, to jednak nie takie. Sam jestem zdumiony niezwykłą oryginalnością ''10 Cloverfield Lane'' przy tak nieoryginalnym schemacie.
scenariusz: Joe Stillman, Roger S.H. Schulman, Ted Elliott, Terry Rossio
w polskiej wersji językowej: Zbigniew Zamachowski, Jerzy Stuhr, Agnieszka Kunikowska
Przełom 'Shreka' dotyczył co najmniej trzech płaszczyzn. Po pierwsze - zaledwie sześć lat po 'Toy Story' tego rodzaju animacje wciąż stanowiły realizacyjny majstersztyk. Po drugie - stanowił istotne nowum w sposobie opowiadania baśni, iście postmodernistyczne nowum, pełne sarkazmu i dystansu. Po trzecie - okazał się pierwszym w dziejach polskiego dubbingu eksperymentem tekstowym, w pełni zresztą udanym. To od czasów 'Shreka' wiemy, że dobry polski tekst jest podstawą sukcesu każdego filmu animowanego, a dubbing to także wyśmienite wyzwanie aktorskie.
"To skomplikowane" czyli stary człowiek i może (2009)
reżyseria: Nancy Meyers
scenariusz: Nancy Meyers
w rolach głównych: Meryl Streep, Alec Baldwin, Steve Martin, Lake Bell
Kto powiedział, że w pewnym wieku już nie można? Nie można kochać i... tak dalej. Zwłaszcza, gdy w pewnym wieku jest Meryl Streep. To aktorka, która skrada show w każdym filmie, tu również. Może się starać Alec Baldwin, może brać niebieską tabletkę na grę, ale nie da jej rady.
Myślałby kto, że to zwyczajna, pogodna komedyjka o życiu erotycznym po sześćdziesiątce. W gruncie rzeczy to bardzo dojrzały film. Dojrzały i w wielu kwestiach szczery. No, ale do takich filmów trzeba wieku...
emisja: sobota godz. 21.55 (TVN)
materiały prasowe
13 z 14
"Szpiedzy tacy jak my" czyli to jest po prostu piekielnie zabawne (1985)
reżyseria: John Landis
scenariusz: Babaloo Mandel, Dave Thomas, Dan Aykroyd, Lowell Ganz
w rolach głównych: Chavy Chase, Dan Aykroyd, Donna Dixon
Był taki okres, kiedy cytatami i fragmentami ze "Szpiegów takich jak my" się po prostu żyło. To była jedna z tych komedii, która podbiła wszystkie magnetowidy we wszystkich domach, w których już one się znajdowały. Kwintesencja komedii, której w latach 80. był nieco już dzisiaj zapomniany Chavy Chase. Ostatnio odkurzono go w "W nowym zwierciadle", nowej wersji starych przygód rodzinie Griswaldów. Wersji fatalnej, ostrzegam, nie umywającej się do oryginału. Ona jednak przypomniała o istnieniu Chavy Chase'a - mistrza komediowego suspensu, dzisiaj posiwiałego i trudnego do rozpoznania.
W "Szpiegach takich jak my" dostał do pary Dana Aykoryda. A właściwie odwrotnie, to Dan Aykroyd - jeden z twórców tego filmu - dostał do pary jego. Obaj stworzyli duet doprawdy genialny, w swych komediowych możliwościach doskonały. Dzięki Danowi Aykorydowi ten film nieco przypomina legendarną "Nieoczekiwaną zmianę miejsc", a trzeba przyznać, że Chavy Chase to ta sama półka komediowa co Eddie Murphy. A może i wyższa.
Jest więc to film stanowiący wzór komedii - takiej, o której nie da się powiedzieć nic poza siarczystym śmiechem. I w której znajduje się chociażby ta scena, przytoczona przeze mnie niżej.
emisja: niedziela, godz. 17.50 (TVN 7)
Das Boot
14 z 14
"Okręt" czyli prawo Niemców do kombatanctwa (1981)
reżyseria: Wolfgang Petersen
scenariusz: Wolfgang Petersen
w rolach głównych: Jurgen Prochnow, Herbert Gronemayer, Erwin Leder, Klaus Wennemann
Przez 35 lat od zakończenia drugiej wojny światowej opowiadali o niej Rosjanie, Amerykanie, Polacy, Brytyjczycy... Niemcy siedzieli cicho, wszelkich praw do kombatanctwa pozbawieni z racji tego, że służyli w armii Hitlera. Aż w 1981 roku Wolfgang Petersen (ten od "Niekończącej się opowieści") przeniósł na ekran monumentalną książkę "Das Boot" (Okręt) pióra dziennikarza i pisarza Lothara-Günthera Buchheima, akredytowanego i zaokrętowanego na pokładzie U-96. Tym U-bootem dowodził Heinrich Lehmann-Willenbrock, dowódca dziewiątej flotylli w Brescie i jeden z asów niemieckiej ofensywy podwodnej na Atlantyku.
To był pierwszy wypadek, by Niemcy zgłosili swe prawa do kombatanctwa. Do opowiedzenia o tym, że również ginęli i cierpieli. Nieprzypadkowo wybrano U-boota, bowiem wojna na morzu - choć okrutna - rządziła się jednak rycerskimi prawami, jednoczącymi marynarzy. Rozkaz Karla Dönitza zabraniający załogom U-bootów udzielania pomocy rozbitkom zamiast wzmocnić, osłabił morale niemieckich marynarzy.
U-booty nie były oskarżane o zbrodnie, które obciążały inne rodzaje wojsk niemieckich, zatem to okręt podwodny wytyczył szlak, którym następnie pomaszerował "Stalingrad" i inne filmy.
Ta ekranizacja Wolfganga Petersena to jednak nie tylko przełom mentalny. To także absolutne arcydzieło sztuki filmowej, film zrealizowany w sposób doprawdy zachwycający, z wykorzystaniem także wspaniałej muzyki znakomitego niemieckiego jazzmana i saksofonisty Klausa Doldingera.
Wszystkie komentarze