To piękny film o miłości. I chyba jeszcze piękniejszy o przyjaźni. Tyle że jego bohaterem nie musiałby wcale być John Ronald Tolkien. W zasadzie aż trudno w pewnym momencie sobie przypominać, że to dzieło o twórcy "Władcy pierścieni" i "Hobbita".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.